Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Less is better, less is art, czyli rzecz o kaszubskim śledziu

Przenikliwy wiatr targa praniem wywieszonym około 100 lat temu na linie w jednej z wiosek na Rybakach, czyli, jak to mówią ludzie z „kraju”, Mierzei Helskiej, potocznie zwanej Półwyspem Helskim. Kaszubska gospodyni zbiera je, choć palce zamarzają, kąsane podmuchami lutowego wiatru z Nordy. Musi się spieszyć, bo przecież czeka na nią wiele obowiązków, a przede wszystkim to, by nakarmić męża i dzieci, które niebawem wrócą ze szkoły.
śledzie

Autor: Rafał Nowakowski | Zawsze Pomorze

Jakie śledzie jedzono 100 lat temu?

Oczywiście, wielodzietność nie sprzyjała radzeniu sobie ze wszystkim, więc konieczność zajmowania się absorbującymi uwagę dziećmi oznaczała to, że czas na domowe obowiązki, a więc i na przygotowanie posiłków, musiał być zoptymalizowany do granic możliwości. Przecież trzeba było jeszcze czesać len, rwać pierze gęsie lub kacze na poduszki bądź może pikować kołdry z runa owczego. Trzeba pomóc przygotowywać ryby z połowu do dalszej obróbki. Trzeba pomóc naprawiać porwane sieci i wyrabiać nowe. Trzeba, trzeba, trzeba…

100 lat temu, ze względu na stopień rozwoju cywilizacyjnego, było tak, że zwykły mieszkaniec regionu żywił się jak najprościej, szczególnie że po wojnie długo obowiązywał system kartkowy, a do spożywania posiłków urozmaiconych predysponowani byli raczej członkowie klas wyższych, zamieszkałych w wielu przypadkach właśnie na północy regionu (co mogliśmy zobaczyć w filmie „Kamerdyner”). Codzienność była powszechnie kluczem do globalnie pojmowanej istoty życia. W takich sytuacjach za oczywiste uznajemy wyłącznie rzeczy najważniejsze, które w tym sensie są niezauważalne, bo wszechobecne, przyziemne.

PRZECZYTAJ TEŻ: Śledziowy przysmak z Helu wpisany na listę produktów tradycyjnych

Cóż ma więc zrobić ta gospodyni? Dusić pieczeń wołową, kiedy na Rybakach nie ma czym karmić krów? A może zrobić karbonadę wieprzową z apetycznie wyglądającą kostką? Może flaki z imbirem, jak w pastorałce mówiącej o tym, czym Kaszubi nakarmiliby nowo narodzonego Jezusa?

Nie, gospodyni nie weźmie pod uwagę tych potraw, bo, będąc żoną rybaka, ma w domu zasolone różne rodzaje ryb, a szczególnie śledzie. A jeżeli zacznie ich brakować, to przecież mąż przyniesie po połowie wiadro pięknych, dorodnych ryb.

Co ważne, nie chodzi przy tym o to, że obowiązki domowe skłaniały do przygotowywania najprostszych dań ze śledzia. Proza życia 100 lat temu rzutowała na to, że preferowano jedzenie, które można było w znacznym stopniu przygotować w domu i łatwo przechowywać, bo przecież nie można było pójść do pobliskiego dyskontu lub marketu, by kupić w zasadzie dowolną rzecz. Proza życia z konieczności musiała preferować rozwiązania proste, nasuwające się niejako pod rękę, a jednocześnie stabilnie zapewniające podstawę wyżywienia.

Jeszcze sto lat temu solona ryba, solony śledź, była, podobnie do ziemniaków i chleba, bazą, podstawą najbezpieczniejszego przeżycia. Swoisty zestaw ratunkowy pozwalający przeżyć. Coś najbardziej elementarnego. Coś będącego na bieżąco pod ręką, bo przecież śledź jest rybą występującą masowo i dodatkowo pewną w okresach połowowych.

PRZECZYTAJ TEŻ: Tańczono, swawolono, zajadano, ale i popijano. Taki był dawniej udany karnawał na Pomorzu

Żona rybaka z Jastarni doskonale wiedziała, że, biorąc pod uwagę liczbę obowiązków, które ma na głowie, najprostszym daniem będzie śledź z pulkami. Odsolony śledź, lub płaty z niego wycięte, może być podany wprost po zalaniu śmietanowym sosem z dodatkiem drobno posiekanej cebulki i jabłka, jesienią ułożonego starannie na półkach wyłożonych słomą w kuli lub sklepie (piwnica ziemna na zewnątrz budynku i piwniczka pod podłogą budynku mieszkalnego), bądź, po obsmażeniu i zalaniu słodko-kwaśną zalewą, podany również z kartoflami w mundurach, zwanymi na Nordzie pulkami.

Oczywiście, może to też być śledź w oleju, przy czym warto pamiętać, że 100 lat temu oleje, z których korzystały kaszubskie gospodynie, były nieco inne niż dziś, bo korzystano z wielu różnych roślin, niekoniecznie z rzepaku. Śledzie w oleju spożywano z przyjemnością, ale jednocześnie, ze względu na to, że olej, jaki by on nie był, zabezpieczał je przed zepsuciem, chętnie przygotowywano je w większej ilości, z myślą o kilku posiłkach.

Warto pamiętać, że choć dość dokładnie przestrzegano pór posiłków, to jednak, w razie kryzysu, gotowe śledzie można było wyjąć z porcelanowego lub fajansowego śledziownika, który nadawał potrawie pewnej szlachetności.

PRZECZYTAJ TEŻ: Walentynki – święto zakochanych. Święty Walenty miał swoją wizję relacji młodych mężczyzn z kobietami

Nie ma co ukrywać, od setek, jeżeli nie tysięcy lat, śledź pozostaje jednym z podstawowych źródeł nie tylko pożywnego, ale i smacznego białka. Choć współcześnie dominuje sklepy w okresach przed świętami, które w naszym klimacie zawsze są nieco „postne”, to jednak występuje również w okresie poprzedzającym post, jak to ma miejsce we wtorek poprzedzający wstępną środę.

Śledzie. Co o nich wiemy?

Czy poza świadomością, że śledź jest niezbędnym elementem postnych posiłków, a panowie konsumują go pod wytrawne, wysokoprocentowe alkohole, szczególnie w ten jeden wtorek, kończący karnawał, spotkaliście się kiedykolwiek z głębszą wiedzą na temat tej popularnej ryby?

Jeżeli nie, warto skorzystać z wydawnictw Morskiego Instytutu Rybackiego w Gdyni, powstałego w okresie międzywojennym. Instytut ten współpracował z kaszubskimi rybakami, bo od kogo miałby czerpać wiedzę o specyfice rybołówstwa i przetwórstwa ryb na przydzielonym II RP skrawku wybrzeża Bałtyku.

PRZECZYTAJ TEŻ: 100 lat temu na Kaszubach obchodzono więcej postów niż dziś, więc ludzie powinni być do nich przyzwyczajeni

Jedną z książek wydanych przez MIR była książka Michała Siedleckiego „Ryby Morskie częściej poławiane na Bałtyku i północnym Atlantyku”, wydana w 1938 roku. Z jej treści dowiadujemy się, że nazwa śledź (łacińska nazwa: clupea harengus, angielska: herring, francuska: hareng, niemiecka hering), pochodzi z norweskiego słowa sild.

Śledzie bałtyckie, co nie zawsze się sprawdza, mają dorastać do około 20 cm, podczas gdy te poławiane na Morzu Północnym – nawet do 35 cm. Ryby mają barwę zielono-niebieskawą, z szarawymi akcentami. W przeciwieństwie do grzbietu, boki i brzuch połyskująco srebrne.

PRZECZYTAJ TEŻ: Zapomniany chleb, woda i sól św. Agaty. Warto je mieć w domu, nigdy nie wiadomo, kiedy się przydadzą

Śledź ma ciało smukłe, nieco wrzecionowate, niewielką głowę, szczękę dolną wysuniętą do przodu. Płetwa grzbietowa jest pojedyncza, płetwy brzuszne ulokowane są w osi płetwy grzbietowej. Łuski pokrywające ciało śledzia są słabo osadzone.

Śledź jest mieszkańcem wód zimnych. Występuje nie tylko w Bałtyku, ale również w północnych akwenach europejskich, czyli w Cieśninach Duńskich, Morzu Północnym i wodach okalających Anglię, Szkocję i Irlandię.

PRZECZYTAJ TEŻ: Szczodrok na Trzech Króli. Widzimy w nim szczęście, powodzenie i szczodry rok

Śledź żeruje do 200 m głębokości, ale z drugiej strony, często przebywa na samej powierzchni toni morskiej, co jest momentem w roku szczególnie oczekiwanym przez amatorów wędkarstwa morskiego. Jako że ryby żyjące gromadnie tworzą spore ławice, które kiedyś składały się nawet z milionów osobników, więc stanowiły na tyle zwartą masę, że, według rybackich opowieści, zdarzali się ludzie, którzy wychodzili na taką ławicę otoczoną siecią, by dopilnować czynności związanych z połowem. Na powierzchni morza takie zwarte ławice dają odblask, po którym z daleka można poznać ich obecność.

Dojrzałość płciową śledź osiąga, zależnie od warunków lokalnych, w różnym wieku. Podczas gdy na Bałtyku przyjęło się, że dojrzałość płciowa przychodzi nawet już po dwóch latach, to już po przejściu Cieśnin Duńskich może być zupełnie inaczej. Tarło śledzi bałtyckich przy naszym wybrzeżu odbywa się na wiosnę, a drugie wczesną jesienią.

Jak dawniej podawano śledzia?

W Polsce międzywojennej, a w tym szczególnie na Kaszubach, śledź stanowił ważny artykuł spożywczy, chętnie używany przez ludność, zwłaszcza niezamożną. Spożywało się go jako solonego lub przetworzonego po odsoleniu, rzadziej obsmażonego, podanego w słodko-kwaśnej marynacie z korzeniami, a także w formie wędzonej, a z chwilą budowy pierwszych przetwórni śledź pojawił się również w konserwach. Co ciekawe, ze względu na to, że połowy śledzi przez polskich rybaków na Bałtyku nie były w stanie zaspokoić potrzeb Polski, więc na rynek krajowy sprowadzano śledzie z innych mórz w dużych ilościach, a z czasem zorganizowała się flota, która poławiała również na Morzu Północnym (w 1936 roku na Morzu Północnym jednostki pod biało-czerwoną banderą złowiły 5 047 000 kg śledzi, gdy na Bałtyku tylko 1 040 000 kg).

W czasach II RP technologia dopiero się rozwijała, więc nowe metody były wprowadzane, a technologia połowu włokami weszła w ostatnich latach przed II Wojną Światową. Podobnie było z przetwórstwem ryb na morzu. Statki, trawlery tamtych czasów nie dawały możliwości pełnej przeróbki ryb, więc śledzie były pakowane do beczek transportowych i wstępnie zasalane, a ostatecznej obróbki i doprawienia dokonywano po przybyciu do portu macierzystego w Gdyni.

PRZECZYTAJ TEŻ: Sylwester przed laty na Kaszubach – z dobrym jedzeniem popijanym piwem, ale też szampanem

Różnym odmianom regionalnym śledzi oraz śledziom, które w momencie połowu znajdują się w różnych okresach życia i z tego powodu mają odmienne właściwości po zasoleniu, nadawano różne nazwy handlowe, co, oczywiście, nie oznacza jednak osobnych odmian tego gatunku ryby.

Za sprawą Morskiego Instytutu Rybackiego już w okresie przedwojennym ukazało się kilka ciekawych wydawnictw, poświęconych spożyciu ryb. Warto je przypomnieć, bo oddają to, jakie dania kuchni kaszubskiej i te zaadaptowane na Kaszubach za sprawą przybyłych na Wybrzeże urzędników czy licznych letników spożywano w tym regionie poza klasycznymi ich wersjami, czyli śledziem na biało, podanym z pulkami, lub podsmażonymi filetami, marynowanymi w słodko-kwaśnej zalewie z cebulą.

PRZECZYTAJ TEŻ: Po pasterce jedzą jastarnickie kolbosy. Ta tradycja jest powszechna w Jastarni

Sztandarową pozycją jest książka z 1930 roku „100 przepisów przyrządzania ryb morskich”, wydana przez wydawnictwo „Ryba” przy wykorzystania zasiłku Morskiego Instytutu Rybackiego.

Dzięki lekturze tej książki dowiemy się, jak:

  • zrobić tanią zupę ze świeżych śledzi,
  • 13 dań ze śledzi świeżych, a w tym dania o charakterze garmażeryjnym,
  • 13 dań ze śledzi solonych
  • i 5 dań ze śledzi wędzonych.

Nie martwcie się, te liczby nie oznaczają tego, że został zniszczony uświęcony tradycją pokoleń zwyczaj jadania śledzia w białym sosie z pulkami (przepis na śledzia w śmietanie znalazł się w tej książce) czy też śledzia smażonego zamarynowanego w słodko-kwaśnej marynacie z korzeniami. Książka, choć wspierana przez MIR, przeznaczona była dla odbiorcy na terenie całej II RP, więc korzystała z przyzwyczajeń smakowych również i innych dzielnic, a także nawiązywała do innych książek kucharskich, które śledzia traktowały uniwersalnie, europejsko. Z jednej strony, mogło to być efektem pojawienia się na „Polskiej Riwierze” letników, którzy oczekiwali kuchni warszawskiej, a z drugiej, dowodem na to, co przewija się w ogłoszeniach publikowanych w „Gazecie Kaszubskiej” już w latach 20-tych ubiegłego wieku, a więc dostępności szeregu produktów, w tym śledzi przygotowanych na poziomie wyższym niż zwykłe solenie. Zadać wręcz należy sobie pytanie o to, czy trwanie przy dogmacie wyłącznie najprostszego śledzia w białym sosie ma uzasadnienie. Oczywiście, w klasycznie religijnych rodzinach przestrzegających postów można zrozumieć częste pojawianie się „ślepego śledzia”, ale, jak przekonujemy się z listy przepisów, kucharze i gospodynie przed 100 laty dysponowali zasobem wiedzy, pozwalającym na podanie śledzi w sposób smaczny, a nawet wyrafinowany.

PRZECZYTAJ TEŻ: Śledź bałtycki. Kim właściwie jest ten gość? Najważniejsze to docenić jego smak

Dobrym przykładem niech będą majonez ze śledzi lub śledzie w galarecie w zakresie dań garmażeryjnych, a śledzie nadziewane lub kotlety ze śledzi w zakresie dań głównych.

Zwróćcie uwagę, że tak skomponowane dania wpisywały się doskonale w tło codzienności. Nie trzeba było skomplikowanych działań przygotowawczych, nie trzeba było pomidorów, których w zimie nikt by tu nie uświadczył. Nie potrzeba było zdobywać rodzynek, których, przez użycie do śledzia, mogło zabraknąć do frykasów z kury. Warto też pamiętać, że miejscowości na Mierzei Helskiej w początku lat 20 nie były jeszcze skomunikowane kolejowo z krajem, więc każda podróż do sklepu kolonialnego w Wielkiej Wsi lub Pucku była w istocie poważną wyprawą.

Czy śledź po kaszubsku jest rzeczywiście z Kaszub?

Warto też dodać, że osoby pochodzące z Jastarni mówią wręcz, że paprykę, przecier i inne składniki śledzia po kaszubsku, wynalezionego przez socjalistyczną gospodarkę, poznali powszechnie w latach 80-tych ubiegłego wieku, bo przecież w okresie prosperity Polskiej Riwiery nie dla nich były domy wczasowe, pensjonaty, w których oferowano powszechnie kuchnię warszawską.

Czy więc możliwe jest to, że 100 lat temu, gdy, choć nie do końca zrozumiali dla odrodzonego państwa polskiego, Kaszubi cieszyli się jednak znacznie większą swobodą niż w okresie po II Wojnie Światowej, kiedy w wielu przypadkach traktowano ich jak Niemców, gospodynie koncentrowały się na tym, by w chacie znajdował się zapas pasty z pomidorów, pozwalającej zrobić w niej, na socjalistyczną modę, śledzia po kaszubsku? Raczej nie. Życie musiało być proste, nieskomplikowane i skuteczne w kryzysowym dla całego świata okresie międzywojnia.

PRZECZYTAJ TEŻ: Dzisiaj świętej Katarzyny! Czas zatem zaczynać „pierniczenie”

I w tym miejscu ważna dygresja. O tym, jakie pożywienie jest regionalne, decyduje to, co zjemy z rąk lokalnej gospodyni, a nie w zakładzie gastronomicznym, hołdującym jakimś określonym trendom, preferującym konkretne gusta. To nie potrzeby konsumentów stołujących się w restauracjach lub barach, a zwykła domowa kuchnia stanowi prawdziwy obraz tego, co wyraża naturę regionu.

Piszę to również dlatego, że w okresie międzywojennym Morski Instytut Rybacki wydał kilka książek poświęconych sposobom przygotowywania ryb. Oczywiście, znajdują się w nich śledzie na czerwono czy też dorsz po grecku, ale nie należy tego traktować zbyt poważnie, bo przepisy te stanowiły odniesienie wprost do receptur opublikowanych przez bydgoskie wydawnictwo „Ryba” w książce „100 przepisów przyrządzania ryb morskich”. Problem w tym, że autorka tej książki, czyli Wanda Kwiecińska, a także autorka licznych poradników przygotowywania ryb, wydawanych przez wydawnictwo Bluszcz, Elżbieta Kiewnerska nie były rdzennymi mieszkankami Kaszub, więc ich kuchnia z pewnością ulegała wpływom zupełnie innej kultury kulinarnej i filozofii żywienia. Warto też pamiętać, że w tle tych broszurek, książeczek stał Komitet Propagandy Spożycia Ryb przy Związku Organizacji Rybackich RP, co w prosty sposób można przełożyć na to, że nie chodziło o rzetelną twórczość, noszącą charakter naukowej wręcz analizy poszczególnych regionów, a o to, by skłonić mieszkańców II RP do uzupełnienia diety o ryby w czasach powojennych, gdy o ryby było łatwiej niż o mięso.

PRZECZYTAJ TEŻ: W chwili gdy Piłsudski był witany na warszawskim dworcu, na Pomorzu mógł obowiązywać właśnie tydzień bezmięsny

Są ludzie, którzy używają argumentu, że śledź z pomidorami i rodzynkami jest kaszubski. Może on jest wielokulturowo gdański, ale nie wystarczająco kaszubski, w sensie podobieństwa do życia i zwyczajów żywieniowych w miejscowości typowo rybackiej, bo warto wiedzieć, że jej mieszkańcy traktowali rodzynki jako coś szczególnego, co może być użyte do przygotowania potraw wyłącznie w okresie świątecznym. Oczywiście, podstawowym przeznaczeniem dla rodzynek były ciasta drożdżowe, serniki w bogatszych domach, a także frykasy z kury. Czy w tej sytuacji można przyjąć, że w małych wioskach rybackich używano ich do przygotowywania codziennej potrawy? O ile prościej było o ocet, śmietanę lub maślankę niż o pomidory i rodzynki.

Czy mając tę wiedzę, nadal będziesz twierdzić, że śledź w czerwonej oleistej cieczy, bo takim jawi się on w handlu, jest śledziem po kaszubsku?

PRZECZYTAJ TEŻ: Nie znasz sekretów kuchni kaszubskiej, nie nadużywaj słowa „kaszubski” do każdego dania

Fakt, że socjalistyczna władza opracowała nawet normę dla śledzia na czerwono po kaszubsku, nie oznacza, że to coś autentycznego, a na pewno coś, co odzwierciedla rzeczywistą praktykę kuchenną przed laty, co upoważniało pomysłodawcę normy do dokonania tak swobodnej interpretacji dwóch podstawowych metod przyrządzania śledzi.

Dbajmy o rzetelny przekaz historyczny. Jeżeli tego nie zrobimy, za kilka lat ludzie zapomną o pewnych daniach.

Ostatki 2023, czyli śledzik. Przepisy na śledzia z międzywojennych książek kucharskich o przyrządzaniu ryb

W książce „100 przepisów przyrządzania ryb morskich”, wydanej przez wydawnictwo „Ryba” przy wykorzystania zasiłku Morskiego Instytutu Rybackiego, znajdziemy takie przepisy.

Śledzie smażone nadziewane

Odcinamy głowy 3 śledzi, wyjmujemy mlecz i ikrę. Śledzie moczymy przez 12 godzin w wodzie, a następnie 12 godzin w mleku.

25 g masła ucieramy na puch, dodajemy mlecz i ikrę oraz drobniutko posiekaną małą cebulę. Całość dobrze wyrabiamy po dodaniu 2 jajek, 2-3 łyżek tartej bułki i odrobiny pieprzu do smaku.

PRZECZYTAJ TEŻ: Festiwal nalewek. Smak i aromat kartuzjanki na miarę Grand Prix

Osuszone śledzie nadziewamy przygotowanym nadzieniem, zanurzamy w jajku rozprowadzonym z odrobiną wody, otaczamy bułką tartą i następnie smażymy do zrumienienia. Podajemy z ziemniakami z wody.

Były też dania nieco swawolne, jak racuszki z wędzonego śledzia.

Racuszki z wędzonych ryb

Oczyszczone piklingi lub szproty przepuszczamy przez maszynkę z odpowiednią ilością ugotowanych w łupinach i obranych kartofli. Masę mieszamy dokładnie z 1 jajkiem, wyrabiamy w niewielkie racuszki i smażymy na rozgrzanej patelni do zrumienienia.

PRZECZYTAJ TEŻ: Truskawkobranie po dwuletniej przerwie wróciło na Złotą Górę

W 1937 roku ukazała się książeczka „Jedz ryby morskie – Zbiór przepisów do przyrządzania ryb morskich”. Również w niej znajdziemy kilka przepisów na śledzia, nawiązujących do treści wcześniej wzmiankowanego wydawnictwa.

Śledzie smażone

5 szt. śledzi, ½ cytryny, sól, 3 dkg mąki, 3 dkg tartej bułki

Śledzie myjemy, odcinamy im głowy i ogony, delikatnie ściągamy skórę, solimy, a finalnie skrapiamy sokiem z cytryny. Po godzinie marynowania śledzie osuszamy z wilgoci (odciskamy w ściereczce), dzielimy wzdłuż na pół, starając się usunąć kręgosłup i jak najwięcej ości. Tak przygotowane śledzie otaczamy w mące z bułeczką i smażymy na rozgrzanej oliwie lub innym tłuszczu. Śledzie podajemy z sałatą z kiszonej kapusty lub sosem musztardowym.

Śledzie marynowane w zaprawie pomidorowej

Wiem, że przepis urazi wielu purystów, uznających wyłącznie śledzia na biało i podsmażanego, podanego w octowej zalewie, ale to jest autentyczny przepis zapisany w 1937 roku. Powtórzono go również w „Gazecie Kartuskiej” 3 marca 1939 roku.

10 śledzi, sól, woda,10 dkg soli, 1/8 litra octu, 20 dkg cebuli, liść laurowy, ziele angielskie, pieprz, ¼ litra zaprawy pomidorowej

Śledzie oczyszczamy, płuczemy, odcinamy głowy i ogony, a następnie starannie nacieramy solą i odstawiamy na godzinę. Cebulę zagotowujemy w wodzie z dodatkiem octu i przypraw, a następnie przecieramy przez sito i mieszamy z pomidorami, solimy do smaku.

PRZECZYTAJ TEŻ: W Chmielnie pobito kolejny truskawkowy rekord!

Ryby odciskamy w ściereczce, dzielimy wzdłuż grzbietu na połowy, przy czym starannie pozbywamy się ości. Tak przygotowane śledzie obsmażamy na oliwie z obu stron. Usmażone śledzie układamy w kamiennym naczyniu, podlewając oliwą ze smażenia. Na końcu ryby zalewamy zaprawą tak, by były zakryte, przykrywamy i wynosimy do zimnego miejsca, by się przegryzły.

Tak przygotowane śledzie podajemy jako przekąskę.

Śledzie duszone z ziemniakami

3 śledzie, 1 kg ziemniaków, 2 jajka, 1 cebula, ¼ litra śmietany, sól, pieprz

Śledzie oczyszczamy, gotujemy bardzo wolno w delikatnym wywarze z jarzyn i korzeni. W tym samym czasie gotujemy ziemniaki w mundurkach i jajka na twardo, tniemy cebulę w półplasterki.

PRZECZYTAJ TEŻ: Dni Kaszubskie to między innymi rozmowa o kaszubskich kulinariach

Po kilku minutach wolnego gotowania wyjmujemy śledzie z wywaru, studzimy, a następnie dzielimy na dzwonka. Ugotowane w skórce ziemniaki, jajka na twardo kroimy na plastry.

W naczyniu do zapiekania układamy warstwami: ziemniaki, śledzie, jajka i cebulę. Całość doprawiamy do smaku solą i pieprzem, a następnie zalewamy kwaśną śmietaną i zapiekamy w piecu lub dusimy na niewielkim ogniu. Kto lubi zieleninę, może przesypać składniki poszatkowaną natką przed zalaniem ich śmietaną.

Podajemy jako danie obiadowe.

Kotlety ze śledzi

1 kg śledzi, 2 bułki, 1-2 jajka, 3 dkg tłuszczu, ½ dużej cebuli, sól, pieprz, 5 dkg tartej bułki, oliwa lub smalec

Śledzie oczyszczamy, odcinamy głowy i ogony, a następnie przepuszczamy przez maszynkę o oczkach 2,5 mm lub 4 mm, zależnie od tego, jak gładkie mają być kotlety. Dodajemy bułki namoczone w mleku i po odciśnięciu wymieszane z jajkiem, przesmażoną na złoto cebulę. Gotową masę doprawiamy solą i pieprzem, dobrze wyrabiamy.

PRZECZYTAJ TEŻ: Jestkù z kartësczich strón – trzy zespoły – z Luzina, Przodkowa i Gdyni – walczyły z sobą na smaki

Z wyrobionej masy formujemy kotlety, otaczamy je w bułce i smażymy na smalcu. Kotlety podajemy z gotowanymi ziemniakami i sosem pomidorowym, ogórkowym lub musztardowym.

Jedzmy śledzie, bo są zdrowe i smaczne, ale pamiętajmy o tym, że żyjemy na Pomorzu, na Kaszubach, gdzie wykształcił się dość jednoznaczny archetyp śledzia jako dania, śledzia, który wcale nie potrzebował słowa „kaszubski” lub „po kaszubsku”, by być skonsumowanym przez mieszkańców naszego regionu.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama