Na kolejnym terminie procesu, rozpoczętego niespełna 2 miesiące wcześniej (o czym więcej przeczytasz tutaj: Rozpoczął się proces zabójcy Pawła Adamowicza. Stefan W. stanął przed sądem), Stefan W. siedział spokojnie, ze spuszczoną głową. Każdorazowo przed rozprawą zostaje przebadany przez lekarzy, którzy sprawdzają, czy jest w stanie uczestniczyć w procesie. Pozytywną opinię wydano także 16 maja. Na początku odczytano pismo, jakie 29-letni oskarżony skierował do sądu w ostatnim czasie.
„Wnoszę o odroczenie procesu w sprawie śmierci prezydenta Adamowicza do czasu ustania przeszkód stanu zdrowia. Uzasadnienie: od 16 roku – 2009 r. życia mam ciężko uszkodzoną trzustkę oraz dwunastnicę, co powoduje zakłócenia układu nerwowego i całkowity brak poczytalności. Biegli nie badali mnie fizycznie, oparli się jedynie na fałszywych opiniach Służby Więziennej. Wnoszę o wstrzymanie procesu, ponieważ nie mogę korzystać ze swoich praw […]” – napisał w złożonym na ok. tydzień przed poniedziałkową (16.05.) rozprawą dokumencie, który podpisał „honorowy obywatel RP Stefan W.”.
– Stan zdrowia oskarżonego jest stabilny. Nie zażywa on żadnych leków – tłumaczyła sędzia Aleksandra Kaczmarek, która odrzuciła poparty przez obronę wniosek.
PRZECZYTAJ TEŻ: Psychiatrzy zbadają zabójcę Adamowicza, bo nadal milczy. Mówią świadkowie
Drugi wniosek dotyczył rzekomego „przerobienia nieczytelnych protokołów” oraz posiedzenia wstępnego. W tej materii odpowiedź zostanie przez sąd przygotowana w formie pisemnej.
Do 31 maja przedłużono z kolei termin złożenia opinii przez biegłych psychiatrów, którzy mają dodatkowo przebadać Stefana W. Pierwotnie dokument powstać miał do 5 maja, jednak – jak tłumaczył sąd – było to niemożliwe z powodu choroby jednej z ekspertek.
Zabójstwo Pawła Adamowicza. Zeznania świadków
Później głos na temat sprawy zabierali wezwani świadkowie.
Wolontariusz
– Byłem na scenie. Nie znałem żadnego scenariusza, co się ma dziać po kolei. Wiedziałem tylko, że będą po kolei różne osoby, ale nie wiedziałem kto, a później ma być to symboliczne światełko do nieba i sztuczne ognie – zeznawał 24-letni dziś pracownik lotniska, który na tragicznym finale Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, gdzie Paweł Adamowicz został śmiertelnie ugodzony nożem, był wolontariuszem. – Zaczął się rumor. Kazano nam szybko opuścić scenę. Z osób, które stały koło mnie, nikt nie wiedział, co się stało, ja też nie. Gdy opuszczaliśmy scenę, widziałem pana prezydenta, który siedział i trzymał się za brzuch. Była widoczna krew. Na początku myślałem, że się poparzył sztucznymi ogniami. Dopiero jak zszedłem ze sceny, to ktoś powiedział, że pan prezydent został zaatakowany nożem. Była widoczna pomoc medyczna, która opatrywała pana prezydenta, i funkcjonariusze policji wyprowadzali kogoś ze sceny – dodał, wspominając wieczór 13 stycznia 2019 roku, i przyznał, że nie widział wówczas ani nie słyszał Stefana W. na scenie.
Głos byłego ochroniarza
– Mam anginę – odpowiedział, dopytywany przez sąd o stan zdrowia 22-latek, który, jak mówił, niedawno skończył szkołę i nie pracuje. – Znaczy dopiero mi się robi – dodał w sprawie anginy.
Wcześniej nie był w stanie samodzielnie wskazać na powód, dla którego 16 maja został do sądu wezwany jako świadek. Przyznał, że ponad 3 lata wcześniej pracował dla firmy ochroniarskiej „Tajfun”, która czuwała nad zabezpieczeniem finału WOŚP, a po przypomnieniu przez sędzię Aleksandrę Kaczmarek o tragedii z Targu Węglowego odparł:
– Coś tam było.
– Pilnowałem tylko – zaznaczył, pytany o swoją pracę na scenie imprezy, a na pytanie, gdzie wówczas przebywał, odpowiedział: „Wszędzie”.
PRZECZYTAJ TEŻ: Przed sądem zabójca Pawła Adamowicza zamilkł. Co mówił w śledztwie?
Nie był w stanie przypomnieć sobie, kto był 13 stycznia 2019 roku jego partnerem, ale to właśnie wspólnie z nim miał obezwładnić Stefana W.
– Dostał gazem [pieprzowym], bo się wyrywał, a potem policja go zatrzymała – relacjonował na temat oskarżonego.
– Nie pamiętam, czyj to był gaz – dopowiedział i zaznaczył, że on sam gazu „nie potrzebuje”.
O Stefanie W. precyzował, że „się delikatnie szarpał”. Jak mówi, słyszał, że oskarżony miał nóż.
– Ja widziałem, jak prezydent leżał. Ja weszłem na scenę, jak go zatrzymałem – mówił 22-latek. – Ja miałem przebywać przy barierkach, kawałek dalej – wspominał, a dopytywany przez sąd, tłumaczył, że wcześniej feralnego dnia nie widział Stefana W.
Pracował zaś w godzinach 10:00-21:00 i m.in. kontrolował wjazd samochodów na imprezę oraz pilnował, by nie wnoszono alkoholu do zakazanej strefy.
PRZECZYTAJ TEŻ: „Zaj...ę was jak bohater Stefan W.”. Polski hejt staje się zabójczy
W śledztwie zeznał, że przyjmowany do pracy jako ochroniarz, nie przeszedł żadnego przeszkolenia, a zatrudniany przez firmę „Tajfun”, był jeszcze nieletni i na rekrutację przyszedł z babcią. W czasie finału WOŚP świadek – jak tłumaczył – nie miał świadomości, że na scenie będzie Paweł Adamowicz, ale przyznał, że nie wiedział wówczas ani jak wygląda, ani jak się nazywa prezydent Gdańska. Twierdził też, że podłożył „haka” Stefanowi W., gdy ten, obezwładniany, nie chciał położyć się na ziemi po wyprowadzeniu ze sceny. Zastrzegł do protokołu, że nie uderzał jego głową o chodnik. Z materiałów śledztwa, odczytanych przez sędziów, wynika, że 22-letni świadek wypowiadał się również na temat zachowania oskarżonego tuż po zatrzymaniu.
– Jak go położyliśmy na ziemi, to ten mężczyzna coś mówił, że ma cukrzycę, o więzieniu, o klawiszach [określenie na strażników więziennych], ale ja go nie słuchałem, co on mówił. Gdy podszedł do nas patrol policji, to ten mężczyzna, który leżał, powiedział: „Dobrze k...ie”. Jak leżał, to miał zaciśniętą pięść i próbował się wyrwać – powiedział śledczym.
Dopytywany przez aplikanta adwokackiego Damiana Witta, pełnomocnika obrony, przyznał, że wobec Stefana W. gaz pieprzowy użyty został już po sprowadzeniu go ze sceny.
– Oskarżony przez ten moment przejęcia go na scenie do momentu przekazania go w ręce policji wyrywał się, szarpał – zeznał były ochroniarz.
Drugi ochroniarz mówi
– Była impreza WOŚP i prezydent został zamordowany – zeznał pytany o to, co pamięta z 13 stycznia 2019 roku 23-letni dziś taksówkarz, który wówczas pracował dla firmy „Tajfun”, kierując ok. 20 ludźmi i pilnując, by wszyscy ochroniarze byli na swoich miejscach.
Na pytanie sądu przyznał, że po tak długim czasie dziś nie rozpoznaje twarzy Stefana W. Wówczas zaś – w ciągu dnia nic niezwykłego się nie wydarzyło, a on miał przy sobie gaz pieprzowy i nienaładowany pistolet alarmowy.
– Chodziło o PR, żeby to wyglądało bardziej profesjonalnie – tłumaczył swoje wyposażenie i zastrzegł, że o zabranie sprzętu poprosić miał go szef „Tajfuna”.
– Jak rozmawiałem, to nagle usłyszałem krzyki, że ktoś zabił prezydenta, i wtedy pobiegłem na scenę. Zobaczyłem, że prezydent leżał na ziemi i jakiś mężczyzna – to była chyba osoba techniczna, trzymała drugiego mężczyznę na ziemi. Zabrałem i z jakimś drugim ochroniarzem wyprowadziłem – relacjonował.
PRZECZYTAJ TEŻ: Psychiatrzy zbadają zabójcę Adamowicza, bo nadal milczy. Mówią świadkowie
Dopytywany przez sąd, dodał:
– Mężczyzna, którego wyprowadzałem, wiercił się, krzyczał, że go wrobili, bo siedział w więzieniu, że to wszystko wina PiS-u. Ja nie użyłem ani gazu, ani nie wyciągałem pistoletu.
Według słów 23-latka, obok Stefana W. nie widział użytego noża ani identyfikatora, który uprawniałby do wstępu na scenę. 16 maja świadek skorygował swoje zeznania złożone do protokołu. Przyznał, że, wbrew temu, co mówił prokuraturze, któryś z ochroniarzy nadepnął na rękę Stefana W., a inny użył wobec niego gazu pieprzowego.
– Nie wiem, czemu tak zeznałem za pierwszym razem. Chyba chciałem być fair wobec kolegów. Chodzi o to nadepnięcie i ten gaz – mówił.
Stwierdził również, że rozpoznałby tych ochroniarzy, ale nie zna ich danych osobowych.
W przypadku obu byłych ochroniarzy, sporo miejsca poświęcono użyciu przemocy wobec Stefana W. po jego zatrzymaniu, a 23-latek powiedział, że nie był przesłuchiwany w związku z postępowaniem dotyczącym rzekomego pobicia Stefana W., prowadzonym równolegle przez Prokuraturę Rejonową w Gdyni. W kwestii brutalnego potraktowania nożownika zeznania świadków są rozbieżne.
PRZECZYTAJ TEŻ: Zabójca Adamowicza w trakcie rozprawy zerwał policjantowi pagon
Kolejny termin rozprawy zaplanowano na czwartek, 19 maja. Wówczas, prócz zeznań świadków, na wniosek prokurator Agnieszki Nickel-Rogowskiej odczytane z akt sprawy mają zostać zeznania złożone przez kobietę, która w międzyczasie wyjechała za granicę. Przed sądem pojawi się także mężczyzna doprowadzony z zakładu karnego – najpewniej były współwięzień Stefana W.
Napisz komentarz
Komentarze