Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

„Zaj...ę was jak bohater Stefan W.”. Polski hejt staje się zabójczy

Polski hejt nie wyhamował. Coraz bardziej, niestety, się nakręca. I to już nie są tylko obraźliwe słowa pod czyimś adresem ale groźby w stylu: „Nie dożyjesz przyszłego roku”, „Zaj...ę was jak bohater Stefan W. tego skurwiela Adamowicza”. Tak oto polski hejt stał się…. zabójczy.
(fot. Canva | Zdjęcie ilustracyjne) 

Piotr Adamowicz, brat zamordowanego prezydenta Pawła Adamowicza, na pytanie o hejt, odpowiada, że nie lubi tego słowa. Bo ono jest zbyt łagodne i nieco spłycone, w stosunku do tego zjawiska jakiego dotyka. - Wolę określenie mowa nienawiści – tłumaczy.

Niedawno złożył do prokuratury kolejne zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. Tym razem dotyczyło ono wiadomości elektronicznej z 14 kwietnia br, w której ktoś groził, że w jego biurze została podłożona bomba (z dokładnym opisem z czego została skonstruowana). Grożący użył też sformułowania „Zaj…ę was jak bohater Stefan W. tego skurwiela Adamowicza.

Poseł Adamowicz otrzymał zawiadomienie, że wszczęto śledztwo w tej sprawie. I czeka teraz na przesłuchanie. Na pytanie – w czym upatruje początku tego hejtu, odpowiada, że jego zdaniem, to się zaczęło w 2005 roku. Ta retoryka jaką wtedy PiS zastosowało, dzieląc społeczeństwo na elity i biedny lud, zwany suwerenem, zagnieździła się w zbiorowej wyobraźni. A że elity utożsamiano z Platformą Obywatelską, to ostrze najpierw krytyki, a potem hejtu obróciło się w tę stronę.

- Hejt jest wykorzystywany instrumentalnie w walce politycznej. I odciska piętno na tym, co się dzieje w Polsce. W każdą rocznicę zabójstwa mojego brata Pawła, jestem pytany, czy jego śmierć coś zmieniła? I zawsze odpowiadam tak samo: - Zmieniła ale na kilka dni, a potem wszystko wróciło na stare, brudne tory – mówi Adamowicz. I dodaje: - Wystarczy przypomnieć za ekspertami ryku medialnego, ileż to razy w TVP pojawiała się narracja „für Deutschland" w odniesieniu do Donalda Tuska. I jak potem rozkręcała się kampania nienawiści wobec niego.

(fot. Karol Makurat | Zawsze Pomorze)

Poseł przypomina też, jakie ta brudna narracja miała przełożenie np. w kampanii prezydenckiej Rafała Trzaskowskiego.

- Mieliśmy żywy dowód na to, jak ona funkcjonuje. Kilkoro polityków z Pomorza, w tym prezydenci Aleksandra Dulkiewicz i Jacek Karnowski oraz ja, w pewną, kampanijną sobotę zawitaliśmy z akcją ulotkową do Sztumu. Wysiadamy z mikrobusa, a kilkadziesiąt metrów przed nami starsza pani, sprzedająca coś przy murku, zaczęła nas świdrować wzrokiem. Po chwili, kiedy rozpoznała Aleksandrę Dulkiewicz i Jacka Karnowskiego, zaczęła krzyczeć: „Wy Niemcy! Wy macie mówić po polsku, a nie po niemiecku”. Nie chcieliśmy robić zamieszania i poszliśmy dalej. Ale po pewnym czasie wróciłem w to miejsce i usłyszałem, jak ta pani już teraz ze znajomą rozmawia o tym, że Niemcy przyjechali do Sztumu. Tak z głupia frant zapytałem: - A skąd pani wie, że to Niemcy? - Jak to skąd, z telewizji wiem. Dopytuję więc dalej: - Ale z jakiej telewizji, gdzie tak mówili? - Jak to gdzie, w naszej, polskiej telewizji. I wszystko było jasne. Taki przekaz musi się odbijać na sposobie myślenia suwerena.

Hejt jest wykorzystywany instrumentalnie w walce politycznej. I odciska piętno na tym, co się dzieje w Polsce. W każdą rocznicę zabójstwa mojego brata Pawła, jestem pytany, czy jego śmierć coś zmieniła? I zawsze odpowiadam tak samo: - Zmieniła ale na kilka dni, a potem wszystko wróciło na stare, brudne tory

Piotr Adamowicz / poseł Platformy Obywatelskiej

Adamowicz tłumaczy, że w tych groźbach, które on dostaje, nieodmiennie pojawia się imię i nazwisko zabójcy jego brata. Ale o dziwo nazwisko pełne, a nie tylko inicjał. Widać w pewnych kręgach jest znane i Stefan W. ma w tym gronie sympatyków. Jesienią ubiegłego roku, dokładnie 11 listopada poseł Adamowicz dostał w poczcie mailowej taką wiadomość: "Polska Podziemna wydała wyrok na ciebie" były też wulgaryzmy i opisy makabryczne. Oprócz Adamowicza takie groźby otrzymało kilkudziesięciu innych posłów, nie tylko z Koalicji Obywatelskiej. Podobnego maila otrzymała także posłanka Joanna Scheuring-Wielgus. W okolicy 11 listopada ubr maila z groźbami otrzymał także poseł PiS Marek Suski. Groźba zaczynała się słowami: "Kiedy nastąpi czas, będziemy się karmić trupami ciemiężycieli", a następnie pojawiły się w nim zdania o "spływaniu krwią" i dniu "czarnym od śmierci". Poseł Suski zapowiedział, że sprawę zgłasza na policję. Klub KO zgłosił te groźby do prokuratury i poinformował o nich marszałek Sejmu Elżbiety Witek.

Piotr Adamowicz gorzko stwierdza, że walka z mową nienawiści i z karaniem hejterów jest bardzo trudna. Nawet jeśli prokuratura się tym zajmie, to sprawy potem się ślimaczą. Czasami prokuratura zwyczajnie je umarza, jak w przypadku wieszania na szubienicy zdjęć europosłów opozycji, nie doszukując się w tym czynie znamion przestępstwa.

- Państwo polskie rządzone przez PiS jest w stanie wydać wiele milionów złotych na zakup Pegasusa i inwigilację polityków ale nie jest w stanie ścigać ewidentnych przestępców, którzy sieją mowę nienawiści w internecie, grożąc śmiercią – mówi poseł KO. I dodaje, że on składa zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa i będzie nadal składać. - Takie groźby należy bezwzględnie ścigać. One nie mogą pozostać bezkarne. Żyjemy przecież w globalnej wiosce i taka bezkarność może wpłynąć na postawy innych ludzi. Może być zaraźliwa. Dlatego trzeba ścigać sprawców, wykrywać ich i karać – puentuje.

Zabójstwo Pawła Adamowicza, z którym się kolegowałam, nauczyło nas, że nie wolno lekceważyć takich gróźb i listów. Zwłaszcza, jeśli tak jak w moim przypadku, ktoś robi dopisek, że wie gdzie mieszka moja rodzina, że... "zgwałci moje dzieci", to wtedy skóra mi cierpnie. Bo nie boję się o siebie, tylko o moje dzieci

Henryka Krzywonos-Strycharska / posłanka Platformy Obywatelskiej

Henryka Krzywonos-Strycharska, która zmaga się – jak przyznała niedawno w mediach społecznościowych z ciężką chorobą jaką jest rak, od pewnego czasu też dostaje pogróżki. Nie tylko na skrzynkę mailową ale też do skrzynki sejmowej. - I każdy taki hejt zgłaszam do prokuratury – opowiada. Dodaje, że w jej przypadku jeden hejter już został złapany i ukarany.

- Wiem jedno, że jak prokurator chce, to znajdzie taką osobę. I tak było w moim przypadku. Prokuratura chciała i znalazła. Co prawda miał to być mężczyzna, tymczasem hejterką okazała się kobieta z Sokółki. Nawet się nad tym nie zastanawiam, dlaczego ktoś wysyła takie groźby pod moim adresem. Może ma problemy ze sobą, a może szuka jakiejś niepojętej sławy? Nie wiem.

Na pytanie – czy może to polityczna żółć powoduje, że człowiek tak się zachowuje, posłanka odpowiada: - Nie wiem jaka to może być żółć, przecież ja nikomu nic nie zrobiłam. Całe życie staram się ludziom pomagać. Nie widzę powodu, żeby ktoś miał mnie wyzywać i grozić mi. Mnie nie przestraszą. Ale zabójstwo Pawła Adamowicza, z którym się kolegowałam, nauczyło nas, że nie wolno lekceważyć takich gróźb i listów. Zwłaszcza, jeśli tak jak w moim przypadku, ktoś robi dopisek, że wie gdzie mieszka moja rodzina, że... "zgwałci moje dzieci", to wtedy skóra mi cierpnie. Bo nie boję się o siebie, tylko o moje dzieci.

Agnieszka Pomaska

Posłanka Agnieszka Pomaska też się hejterom "nie kłania".

- Postanowiłam być konsekwentna, bo wiem, że większość z nich myśli, że nic im nie grozi. Że są bezkarni. Chciałabym im zakłócić to poczucie bezkarności i widzę efekty. Zdarza się, że na portalach społecznościowych po ostrym wpisie na mój temat, pojawia się inny w stylu: – uważaj, bo posłanka Pomaska doprowadziła już do skazania hejtera. - Bardzo często tam gdzie sprawa nie jest polityczna, prokuratorzy potrafią sprawnie działać. Mam też poczucie, że w prokuraturze w Gdańsku takie zgłoszenia traktowane są poważnie. Oczywiście nie zawsze udaje się wykryć sprawcę ale w moim przypadku udało się już doprowadzić do pięciu wyroków, skazujących hejterów, którzy mi grozili. Oczywiście tego zjawiska nie da się całkowicie wyeliminować ale myślę, że po nagłośnieniu takich wyroków kolejna osoba, która zechce grozić albo hejtować, zastanowi się dwa razy nad tym, czy warto.

Agnieszka Pomaska przypomina jak jeden z hejterów po obraźliwym wpisie dopisał: czekam aż mnie pozwiesz. - Są tacy, którzy jeszcze nie wierzą, ale moim celem jest sprawić, żeby uwierzyli – wyjaśnia posłanka.

W sprawie tego hejtera Grzegorza Z. Sąd wydał wyrok 24 stycznia tego roku. Nie jest on jeszcze prawomocny.

Hejtera skazano na 8 miesięcy ograniczenia wolności z obowiązkiem wykonywania prac społecznych w wymiarze 20 godzin miesięcznie, 1000 złotych nawiązki na rzecz PCK i 1394 złotych plus 180 złotych kosztów sądowych. Agnieszka Pomaska po wyroku napisała na Twitterze: Prośba hejtera spełniona, nawiązując do słów Grzegorza Z., które zamieścił pod jej adresem i które były przedmiotem pozwu: „Lesbo. Ja mam inne poglądy. Nie boję się ci napluć w ryja, bo ty też plujesz na Polaków. Czekam gnido aż mnie pozwiesz k...wo dzika”.

(fot. Canva | Zdjęcie ilustracyjne) 

To była już szósta sprawa karna Agnieszki Pomaskiej, którą posłanka wytoczyła hejterom.

- Ten hejter nawet zachęcał mnie, żebym wystąpiła na drogę sądową. Ale kiedy stanął przed sądem, już nie był taki odważny i bohaterski. Myślę, że ludzie nadal mają poczucie braku odpowiedzialności za słowo, poczucie anonimowości w sieci. Stąd moje zawiadomienia do prokuratury, a jeśli nawet trzeba to i prywatne akty oskarżenia, ponieważ uważam, że taki wyrok ma efekt odstraszający. Przecież hejt i mowa nienawiści dotyka nie tylko polityków ale też osoby prywatne. Dlatego jeśli mi się uda chociaż kilka osób uchronić przed tym, wygrywając w sądzie z kolejnym hejterem, będę zadowolona. Ale mam świadomość, że to nie jest metoda walki skuteczna w 100 procentach – kończy Agnieszka Pomaska.

Niemal od początku rządów groźby pod swoim adresem otrzymuje prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz. W ostatnim czasie kilka gróźb otrzymał prezydent Wejherowa Krzysztof Hildebrandt. Zgłosił je na policję. Były to szokujące m.in. takie słowa: "Zamorduję cię i zatłukę szklaną butelką".

Nie zawsze hejter zostanie wykryty. Prokuratura z Warszawy umorzyła śledztwo ws. gróźb wobec marszałka Senatu Tomasza Grodzkiego. Jak podała "Rzeczpospolita", stało się tak, choć udało się ustalić DNA sprawcy, co daje szansę na ustalenie jego tożsamości.

Jeżeli jakiś hejter internetowy grozi politykowi, że go zabije, to bez cienia wątpliwości należy to zgłosić do prokuratury. Niestety zjawisko hejtowania polityków zdaje się nasilać wraz z rozwojem nowych platform internetowych. Jest to coś trudnego do wyeliminowania, ale na pewno chęć hejtu "żywi się" poczuciem anonimowości internauty, często bardzo złudnym.

dr Jakub Kuś / psycholog nowych technologii z Uniwersytetu SWPS we Wrocławiu

Decyzja objęła dwa, sprawdzane przez śledczych wątki w sprawie paczki, która w listopadzie ubiegłego roku trafiła do marszałka Senatu. Tomasz Grodzki przekazał, że w przesyłce był list z groźbami i materiał wybuchowy. Śledczy to potwierdzili. Przesłuchano ok. 30 świadków, a list nadany z Rybnika badany był przez specjalistów. Ze śliny na znaczku pocztowym udało się też wyizolować DNA, prawdopodobnie nadawcy.

Tomasz Grodzki, komentując ten fakt, stwierdził, że nie dziwi go umorzenie postępowania, a prokuratura potraktowana sprawę urzędowo i powierzchownie. "Oto do czego prowadzi przemysł pogardy i szczucie na przeciwników politycznych. Na moje nazwisko przyszła do Senatu paczka - list z groźbami śmierci i materiał wybuchowy. Przesyłkę przejęły odpowiednie służby. Mam nadzieję, że poradzą sobie z szybkim złapaniem sprawcy!" - napisał na Twitterze marszałek Senatu Tomasz Grodzki.

Na pytanie - dlaczego ludzie hejtują polityków, dr Jakub Kuś, psycholog nowych technologii z Uniwersytetu SWPS we Wrocławiu odpowiada:

- Ludzie hejtują z bardzo różnych powodów. Są badania, które pokazują, że takim czynnikiem może być nawet zwykła nuda i potrzeba stymulacji: nudzę się, więc dla zabawy komuś "przyłożę" w internecie. Do tego dochodzi łatwość reakcji. Mając smartfona w kieszeni wystarczy go wyciągnąć, kilka ruchów palcami i mogę kogoś zaatakować. Ludzie hejtują też dlatego, żeby poczuć się wyjątkowym: jeżeli mogę hejtować prezydenta czy premiera, to w pewnym, subiektywnym sensie zyskuję nad nim kontrolę. Jestem na jego poziomie, metaforycznie rzecz ujmując. Bardzo trudno rozgraniczyć sytuacje, w których polityk powinien reagować, a w jakich odpuścić. Myślę, że takim podstawowym kryterium są groźby karalne: jeżeli jakiś hejter internetowy grozi politykowi, że go zabije, to bez cienia wątpliwości należy to zgłosić do prokuratury. Niestety zjawisko hejtowania polityków zdaje się nasilać wraz z rozwojem nowych platform internetowych. Jest to coś trudnego do wyeliminowania, ale na pewno chęć hejtu "żywi się" poczuciem anonimowości internauty, często bardzo złudnym.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama