Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

W procesie zabójcy Adamowicza zeznawali psycholog i wychowawcy

Psycholog i wychowawcy, pod których nadzorem był Stefanem W. w czasie, gdy odsiadywał wcześniejszy wyrok więzienia stanęli w poniedziałek, 13 czerwca za barierką dla świadków przed sądem, który orzeka w sprawie Stefana W. Choć ich słowa mogą być bardzo istotne i pomóc ustalić, co siedziało w głowie 29-letniego zabójcy prezydenta Pawła Adamowicza, nie dowiemy się, co mówili. Jawność zeznań została bowiem wyłączona.
(fot. Karol Makurat | Zawsze Pomorze)

Po wielu niewnoszących nowej wiedzy do sprawy świadkach, którzy jako widzowie czy ochrona uczestniczyli w gdańskim finale Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy i po 10 terminach rozprawy, poniedziałkowa wokanda mogła zapowiadać się, jako istotny krok w ustaleniu prawdy. Znalazły się na niej nazwiska psycholog i trzech wychowawców, którzy nadzorowali Stefana W. podczas gdy odbywał wyrok 5,5 roku więzienia za napady na placówki bankowe z atrapą broni. Właśnie w tym okresie zdiagnozowano u niego schizofrenię paranoidalną, na którą leczony był w jednostkach penitencjarnych. Czy zeznania okazały się przełomowe dla sprawy? Nie wiadomo.

CZYTAJ TEŻ: Przed sądem zabójca Pawła Adamowicza zamilkł. Co mówił w śledztwie?

Przewodnicząca składu orzekającego, sędzia Aleksandra Kaczmarek zdecydowała się bowiem na wyłączenie jawności, a cała czwórka opowiadała o zachowaniu i swoich relacjach z oskarżonym za zamkniętymi drzwiami. Zanim nakazano mediom opuścić salę rozpraw, sprzeciw sprawie wychowawców zgłosił adwokat Jerzy Glanc - pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych – rodziny Adamowicza. Jak tłumaczył – w przeciwieństwie do psycholog, objętej tajemnicą lekarską, którą trzeba było uchylić w tym postępowaniu, opiekunowie z zakładów karnych nie mają bowiem obowiązku zachowania takiej dyskrecji. Prokurator Agnieszka Nickel-Rogowska i obrońca oskarżonego – w tej kwestii - nie protestowali.

Stan psychiczny zabójcy rodził wątpliwości jeszcze przed mordem. Nie chodziło wyłącznie o wspomnianą wcześniej diagnozę choroby, a całą listę faktów m.in. sposób działania - na oczach kamer w kulminacyjnym punkcie masowej imprezy, gdy oczy tłumu skierowane były na miejsce zbrodni, motywy zadeklarowane tuż po zbrodni i w śledztwie – zemstę na Platformie Obywatelskiej, którą obwiniał za wcześniejszy wyrok (choć skazała go przecież nie partia, a sąd), a później wypieranie się czynu wbrew oczywistym dowodom - jak nagrania kamer czy uporczywe milczenie nie przerywane na sądowej sali od początku procesu, ale też nietypowy incydent podczas jednej z rozpraw.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Zabójca Adamowicza w trakcie rozprawy zerwał policjantowi pagon

- W toku śledztwa Stefan W. został poddany badaniom sądowo-psychiatrycznym, w tym połączonym z obserwacjami sądowo-psychiatrycznymi. W sprawie uzyskano trzy opinie dotyczące kwestii poczytalności. W trzeciej, rozstrzygającej biegli orzekli, że w chwili popełnienia zarzuconych przestępstw Stefan W. miał ograniczoną poczytalność – relacjonowała 10 grudnia 2021 roku informując o skierowanym do sądu akcie oskarżenia prokurator Grażyna Wawryniuk, rzeczniczka prasowa prowadzącej postępowanie Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.

Nieoficjalnie wiadomo, że wcześniejsze dwie diagnozy były ze sobą sprzeczne. Pierwsza wskazywała na to, że mężczyzna dokonując zbrodni był niepoczytalny i zamiast przed sąd, ze względu na chorobę psychiczną, powinien zostać skierowany na leczenie w zamkniętym ośrodku. Drugi dokument uznawał jego ograniczoną poczytalność, co nie wykluczało procesu.

Tymczasem do końca czerwca sąd dał czas ekspertom by przedstawili kolejną opinię na temat zdrowie psychicznego, zagrożonego wyrokiem dożywotniego więzienia Stefana W.

SPRAWDŹ TAKŻE: - Zabójstwo 84-latki w Gdańsku. Policja zatrzymała podejrzanego


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama