Do upadłego
Bartek nie czeka, aż się pogorszy. Nastawia budzik na wcześniejszą godzinę i jedzie przed pracą na trójmiejską siłownię.
- Nigdy nie jestem sam - mówi. - Czasem nawet zastanawiam się, ile osób, które tam spotykam, przyjeżdża z tego samego, co ja powodu. Nie wszyscy ze świadomością swojej choroby. Czasem zastanawiam się, czy jest jakaś granica, do której trzeba dojść, by poczuć się lepiej.
Marcin Dybuk - dziennikarz, mentor dobrego życia, autor podcastu "Podróż do męskości", w którym rozmawia m.in. o depresji oraz bloga MagielDybuka.pl (https://magieldybuka.pl/podroz-do-meskosci/) biegacz i triathlonista amator - w ostatnim swoim podcaście "Chciał się przewrócić i zamarznąć!" spotkał się z Mieszkiem Nowakiem, założycielem grupy Triathlon Trójmiasto.
- Mieszko, uprawiając sport, doprowadzał się do ekstremalnego stanu - mówi Marcin Dybuk. - Przychodził z pracy o godz. 16.30, wsiadał na trzy godziny na rower stacjonarny w domu, jeździł do upadłego, schodził z roweru i czuł się na "chwilę" lepiej, bo organizm wytworzył dopaminę. Szybko jednak złe samopoczucie wracało i jeszcze tego samego dnia szedł biegać 20 kilometrów w mrozie. W pewnym momencie tak fatalnie się czuł, że miał nadzieję, że się przewróci i zamarznie.
Dla Nowaka triathlon stał się ucieczką przed depresją. Czy jednak można przed nią uciec?
Epidemia z covidowego dołka
Marcin Dybuk przypomina, że według WHO w 2030 roku depresja będzie "najpopularniejszą" chorobą na świecie. Obecnie jest czwartą pod względem liczby - choruje 350 mln osób. - W Polsce, według WHO, już 10 procent społeczeństwa ma problemy depresyjne - mówi autor "Podróży do męskości" - . Według NFZ jest to 1,2 mln osób, ale dane te uznawane są przez ekspertów za zaniżone. Moim zdaniem bliżej prawdy jest międzynarodowa organizacja zdrowia.
Dane te potwierdzają praktycy.
- W ostatnim czasie zdecydowanie wzrosła liczba przypadków depresji - twierdzi dr n.med. Maciej Dziurkowski, lekarz psychiatra. - Szpitale są wypełnione do granic możliwości, korytarze przed gabinetami psychiatrycznymi są przepełnione. Nie mówimy tylko o psychiatrii dziecięcej, ale także o psychiatrii dorosłych. Depresja dotyka ludzi w różnym wieku, najczęściej w okresie rozwoju,wręcz rozkwitu zawodowego, czyli 30 i 40-latków.
Dlaczego tak się dzieje? Mówi się nie tylko o wzroście niepokojów społecznych, wpływie pandemiii, wojny, niepokojącym tempie życia, ale także o dodatkowych czynnikach.
CZYTAJ TEŻ: Barwy depresji. Wystawa z okazji Światowego Dnia Walki z Depresją
- Zauważyliśmy, że występowanie depresji w czasach pocovidowych związane jest z nadużywaniem różnego rodzaju substancji, nie tylko alkoholu, ale także narkotyków - dodaje dr Dziurkowski. - W dużych, bogatych ośrodkach, takich jak Trójmiasto, dostęp do tego typu środków jest praktycznie nieograniczony. Niepokoi nas także łatwy dostęp do tzw. marihuany medycznej, niczym nie różniącej się od zwykłej marihuany. Z przerażeniem, jako psychiatrzy, obserwujemy, jaki zastosowano w tej kwestii "wytrych". Każda dorosła osoba może kupić sobie marihuanę w internecie, wystarczy, że poda wirtualnym lekarzom dolegliwości. Może to być chociażby przewlekły ból kręgosłupa lub migrena. Jest to naszym zdaniem proceder, graniczący z przestępstwem. Nie taki miał być cel wdrożenia tego projektu. Marihuana miała być dostępna dla osób z przewlekłym bólem nowotworowym, a nie dla każdego. Tymczasem jej nadużywanie może wzmagać nastroje depresyjne.
Ponadto nasze społeczeństwo, podobnie jak mieszkańcy innych krajów europejskich, nie wydostało się z "dołka pocovidowego". Pandemia, jak każdy czynnik stresujący, wpłynęła na pracę naszego układu nerwowego. - Myślę, że powrót do normalnego funkcjonowania zajmie nam jeszcze parę lat - uważa dr Dziurkowski. - O ile w ogóle wrócimy. Obecnie uczymy się funkcjonować pocovidowo, obserwując zmiany, jakie zaszły w społeczeństwie.
W ostatnim czasie zdecydowanie wzrosła liczba przypadków depresji. Szpitale są wypełnione do granic możliwości, korytarze przed gabinetami psychiatrycznymi są przepełnione. Nie mówimy tylko o psychiatrii dziecięcej, ale także o psychiatrii dorosłych. Depresja dotyka ludzi w różnym wieku, najczęściej w okresie rozwoju,wręcz rozkwitu zawodowego, czyli 30 i 40-latków.
dr n.med. Maciej Dziurkowski / lekarz psychiatra
Z pewną taką ostrożnością
Równocześnie z szukaniem przyczyn epidemii depresji, toczy się debata metodach jej leczenia. Nie tylko farmakologicznych i psychoterapii, ale także o tym, jak wysiłek wpływa na naszą psychikę. Ostatnio w sieci rozpętała się dyskusja na temat opublikowanej w połowie lutego br. dużej analizy większości badań, oceniających wpływ ćwiczeń na depresję.
- Mówimy o metaanalizie, która obejmuje przeprowadzonych na świecie ponad 200 badań na temat pozytywnego wpływu aktywności fizycznej w leczeniu depresji - wyjaśnia dr n. med. Tadeusz Jędrzejczyk, z Zakładu Zdrowia Publicznego i Medycyny Społecznej GUMed, a zarazem wicedyrektor Departamentu Zdrowia Urzędu Marszałkowskiego. - Badaniom i szczegółowym obserwacjom poddano ponad 14 tys. uczestników.
Na pytanie, czy ćwiczenia pomagają w leczeniu depresji, dr Jędrzejczyk odpowiada ostrożnie: - Generalnie tak, przy czym jest kilka zastrzeżeń. Po pierwsze udowodnienie tezy przez te badania z punktu widzenia psychiatrii jest trudne. O ile w zdrowiu fizycznym dowody na skuteczność aktywności fizycznej są bardzo twarde, a końcowe efekty są obliczalne (ciśnienie krwi, tętno), to już w psychiatrii możemy korzystać z testu, wypełnionego przez samego pacjenta oraz oceny samego lekarza psychiatry. Obie metody są z natury bardziej subiektywne.
Z badań wynika także, że ćwiczenia mają wartość komplementarną. Nie zastąpią dobrej psychoterapii, leczenia farmakologicznego, a jedynie je uzupełniają. Ponadto nie zawsze możliwe jest zastosowanie tej metody.Można również domniemywać, że ci, którzy naprawdę podjęli się ćwiczeń, byli słabiej objęci depresją. To wszystko pokazuje, że powinniśmy ostrożnie patrzeć na wyniki badań.
dr n. med. Tadeusz Jędrzejczyk / GUMed
Ponadto standardem jest tzw. ślepa próba, kiedy to zarówno pacjent, jak i terapeuta nie wiedzą, jaki środek jest stosowany. W przypadku ćwiczeń jest to absolutnie niemożliwe. Już samo wylosowanie do grupy z ćwiczeniami może pomóc na zasadzie efektu placebo. Niemniej, duża liczba badań łącznie poprawia dowód statystyczny, że ta relacja istnieje.
Każde z badań ma niską wartość, natomiast łączna waga danych znacząco się zwiększa.
- Z badań wynika także, że ćwiczenia mają wartość komplementarną - mówi ekspert. - Nie zastąpią dobrej psychoterapii, leczenia farmakologicznego, a jedynie je uzupełniają. Ponadto nie zawsze możliwe jest zastosowanie tej metody.Można również domniemywać, że ci, którzy naprawdę podjęli się ćwiczeń, byli słabiej objęci depresją. To wszystko pokazuje, że powinniśmy ostrożnie patrzeć na wyniki badań.
Żeby zrozumieć, co ćwiczenia robią z naszą psychiką, trzeba wiedzieć jak pracuje mózg. Dr Tadeusz Jędrzejczyk tłumaczy, ze podczas ćwiczeń wydzielają się endorfiny, dochodzi do uruchamiania się kory mózgowej, która jest korą ruchową i znajduje się w interakcji z pozostałymi strukturami. Pracujące w czasie ćwiczeń mięśnie i silniejsze impulsy z narządów zmysłu (wzroku, słuchu, równowagi) uruchamiają kolejne obszary w mózgu. - Od dawna wiemy, że aktywność fizyczna pomaga, jest jednak długa droga do tego, by wiedzieć wobec jakiego pacjenta jaką dawkę zastosować - wyjaśnia lekarz. - Niezależnie oczywiście od rekomendacji aktywności fizycznej w ramach prewencji.
Siłownia? To science fiction!
Dr Dziurkowski podkreśla, że depresja depresji nierówna, a leki przeciwdepresyjne oraz ich dawki dobierane są w zależności od pacjenta.
- Na pewno nie wolno u pacjentów z depresją zalecać, zamiast leczenia psychiatrycznego, powiązanego najczęściej z psychoterapią, terapii siłownią czy tańcem - mówi psychiatra. - To byłoby niepoważne. Niestety, są tzw. psychoterapeuci (mamy w Polsce nadal nieuregulowany status tego zawodu), po szemranych kursach, którzy zalecają odstawienie wszelkich leków i leczenie depresji jogą, spacerami, muzykoterapią.
W opinii lekarzy psychiatrów, są to jednak elementy pomocnicze.
Depresje można podzielić na dwa typy. Pierwszy, to depresje endogenne, ciężkie, wrodzone, uwarunkowane genetycznie. Nie zależą one zupełnie od tego, co dzieje się w życiu człowieka. Pojawiają się i znikają okresowo, a ich leczenie trwa do końca życia.
ZOBACZ TAKŻE: Ta wojna już pociąga za sobą ofiary śmiertelne. Plaga prób samobójczych wśród dzieci!
Farmakoterapię zaczyna się jeszcze w szpitalu, ponieważ depresjom endogennym często towarzyszą próby samobójcze. - Farmakoterapia jest nieodzowna i żadnej sport jej nie zastąpi - podkreśla psychiatra. - Zasadniczym zadaniem leków jest przywrócenie właściwej równowagi chemicznej w Centralnym Układzie Nerwowym człowieka. Mówimy, że depresja jest chorobą duszy, jest to jednak przede wszystkim choroba "urządzenia", jakim jest organizm ludzki. Lekarze-psychiatrzy są rzemieślnikami, naprawiającymi ten skomplikowany mechanizm.
Są też depresje drugiego typu, wynikające z sytuacji życiowej, czyli różnych dramatów zawodowych, osobistych, zdrowotnych, spotykających nas na drodze życia. W tym przypadku leczenie jest nieco inne.
Dr Dziurkowski przypomina, że pacjent na początku leczenia poważnej depresji nie ma żadnej ochoty do uprawiania ćwiczeń. - On nie ma siły wstać z łóżka, umyć się, ubrać, zjeść - tłumaczy. - O czym my w takiej sytuacji mówimy? O siłowni? To science fiction! Natomiast w późniejszym etapie wszelka aktywność - jeżeli jest to związane z kontaktem z przyrodą, z innymi ludźmi - jest jak najbardziej wskazana. Jako lekarze psychiatrzy traktujemy to jednak jako element wspomagający, którym nie można zastępować poważnego leczenia, czyli farmakoterapii i powiązanej z nią psychoterapii. Zabawa w sport może być jedynie uzupełnieniem takiego leczenia.
Depresji nie zagłuszysz
Marcin Dybuk zgadza się z teorią, że sport pomaga przy delikatnych stanach depresyjnych.
- Sam tego doświadczyłem - potwierdza. - Zauważyłem, że kiedy trenowałem, nie towarzyszyły mi do pewnego momentu stany depresyjne. Niestety, nie wiedziałem wtedy czym jest ta choroba, co się dzieje i co powinienem zrobić. I tak mimo aktywności objawy się pogłębiły i ostatecznie zachorowałem. Ważne jest, na ile sport zagłusza to, co przeżywamy, a na ile jest on elementem, który pozwala nam poczuć się lepiej w tym, co czujemy. Patrzę na to z perspektywy doświadczenia sportowego oraz kilku lat zmagania się z depresją, brania leków i psychoterapii. Kiedy czuję się źle i mam gorsze samopoczucie, uprawianie sportu jest wręcz zalecane. Depresja jednak leczona jest farmaceutykami, psychoterapią, a w powrocie do zdrowia niezbędna jest higiena umysłu i ciała, w czym niewątpliwie pomaga sport. Jeśli czuję, że gorszy moment się zbliża, idę pobiegać, popływać, jadę na saunę. I to mi pomaga wrócić do dobrego samopoczucia.
Równocześnie autor "Podróży do męskości" nie wyklucza sytuacji, w której ktoś, kto nie wiedział, że ma depresję, uprawiając sport dostarczał organizmowi dopaminę. I dzięki temu nigdy w jego życiu nie doszło do pogłębionej, mocnej depresji.
Patrzę na to z perspektywy doświadczenia sportowego oraz kilku lat zmagania się z depresją, brania leków i psychoterapii. Kiedy czuję się źle i mam gorsze samopoczucie, uprawianie sportu jest wręcz zalecane. Depresja jednak leczona jest farmaceutykami, psychoterapią, a w powrocie do zdrowia niezbędna jest higiena umysłu i ciała, w czym niewątpliwie pomaga sport. Jeśli czuję, że gorszy moment się zbliża, idę pobiegać, popływać, jadę na saunę. I to mi pomaga wrócić do dobrego samopoczucia.
Marcin Dybuk
- Spotykam czasami ludzi, którzy przez całe życie uprawiają sport i dobrze się z tym mają, ale kiedy przyjrzeć się ich życiu, to widać symptomy depresji - mówi Marcin Dybuk.
Dlatego już wie, że nie można "zabiegać" depresji. Można ją tylko odsunąć w czasie. - Niestety, dla niektórych wówczas jest za późno - depresja tak się rozwinie, że chorzy nie wytrzymają i odbiorą sobie życie - przyznaje. - I tych przypadków nie jest mało.
Mieszko Nowak miał szczęście. Sport mu nie pomógł, ale pewnego razu skręcił kostkę. - Jakoś dotarł do domu, trafił do lekarza, który zalecił mu 6 tygodni przerwy - opowiada Dybuk. - Dopiero wówczas zrozumiał, że musi poprosić eksperta o pomoc. Trzeba zrozumieć, że depresji nie da się zagłuszyć ćwiczeniami - ona i tak wróci, jeśli nie będzie potraktowana poważnie.
Napisz komentarz
Komentarze