Günter Grass. Laureat Nagrody Nobla, honory obywatel Gdańska
Upłynęła dekada od śmierci jednego z najważniejszych twórców literatury światowej po II wojnie światowej, laureata Literackiej Nagrody Nobla, a przy tym honorowego obywatela Miasta Gdańska, doktora honoris causa Uniwersytetu Gdańskiego, laureata Medalu im. Bernarda Chrzanowskiego „Poruszył wiatr od morza”… Nagrody, godności i dokonania można by długo wyliczać.
Urodził się 16 października 1927 roku w Gdańsku-Wrzeszczu w niemiecko-kaszubskiej rodzinie. Wówczas ten zakątek świata nazywał się Langfuhr i stanowił przedmieście Wolnego Miasta Gdańska. Wzrastał w mieście zaczadzonym nazizmem, przechodząc kolejne etapy socjalizacji w rządzonym od 1933 roku przez partię narodowosocjalistyczną WMG mieście, które po wybuchu II wojny światowej włączono do Rzeszy. Podzielił los jego niemieckich mieszkańców po 1945 roku z „bagażem uciekiniera” wchodząc w dorosłe życie.
Z perspektywy gdańskiej Günter Grass to przede wszystkim autor tzw. gdańskiej trylogii obejmującej utwory „Blaszany bębenek” (1959), „Kot i mysz” (1961) oraz „Psie lata” (1963). Przyniosła mu ona światową sławę, a 40 lat później Nagrodę Nobla. Stworzył nośny i silny literacki mit Gdańska, weryfikując przy tym narodowocentryczne mity historyczne. Rodzinne miasto i Kaszuby wprowadził do literatury światowej uniwersalizując doświadczenie pogranicza – życia na kulturowym styku.
Jako jeden z pierwszych niemieckich pisarzy Grass podjął obrachunek z niemieckim doświadczeniem III Rzeszy. Obnażając mechanizmy nasiąkania społeczeństwa ideologią nazistowską sportretował świat swego dzieciństwa i młodości w krzywym zwierciadle, ze specyficzną czułością, „radykalnie pozbawiony sentymentów” (John Reddick), tworząc postać Oskara Matzeratha. W świecie powieści „Blaszany bębenek” to owoc trójkąta miłosnego - gdańskiej Kaszubki, Niemca z Nadrenii i kaszubskiego Polaka. Pozostaje karłem, nawet jeśli z wyboru, żyjącym na marginesie społeczeństwa i doświadczającym na co dzień wykluczenia. Literacką biografię Oskara Maria Janion nazwała wymownie „syntezą obcości”. Oskar, „poszukujący tożsamości i autowyniszczający się w grotesce”, to właśnie postać stale konfrontująca się również z obcością w sobie, którą oprócz fizjognomii ugruntował kaszubsko-polsko-niemiecki splot rodzinny wraz z przypisanym mu zestawem stereotypów i przyporządkowaniami w strukturze społecznej. Obserwuje świat i działa z perspektywy karła, komunikując się z otoczeniem za pomocą biało-czerwonego bębenka, którego kolejne egzemplarze dostarcza mu żydowski sprzedawca zabawek. Postać Sigismunda Markusa dopełnia gdański mikrokosmos i krąg ojców Oskara. Ten trzeci daje mu więc instrument protestu i tym samym społeczny głos w świecie zdominowanym przez faszyzm.
PRZECZYTAJ TEŻ: Kaszubskości oblicz wiele? Po lekturze „Welewetki” Stasi Budzisz
Günter Grass, pisarz z Wrzeszcza
„Pisarz z Wrzeszcza” - tak zatytułował swój wstęp do pierwszego wydania „Blaszanego bębenka” nie bez przyczyny Lech Bądkowski. Były cichociemny w Polskich Siłach Zbrojnych w Wielkiej Brytanii, ideolog ruchu kaszubsko-pomorskiego i pierwszy rzecznik prasowy Solidarności, oswajał tym samym niemieckość pisarza i pokazywał, że Gdańsk może także łączyć podzielonych historią. W podziemnym wydaniu powieść w przekładzie na język polski ukazała się w dwóch zeszytach w 1979 roku, 20 lat po wydaniu niemieckiego oryginału i w przededniu ekranizacji filmowej w reżyserii Volkera Schlöndorffa. Nie tylko zdobyła ona nagrodę Oscara dla nieanglojęzycznego filmu, ale i umocniła recepcję powieści oraz jej autora, docierając z jego wizją także do rozproszonych wojenną pożogą żydowskich Gdańszczan na całym świecie.
Grass wracał na Pomorze, do Gdańska i na Kaszuby „do krainy u ujścia Wisły” podczas regularnych odwiedzin i objazdów oraz w kolejnych utworach, zwłaszcza w „Z dziennika ślimaka” (1972), „Turbocie” (1976), „Szczurzycy” (1986), „Wróżbach kumaka” (1992) i „Przy obieraniu cebuli” (2006). Choć teksty powstawały z obsesji pamiętania, jak powtarzał, nie zasklepił się we wspomnieniach. Literacko przetwarzał także rzeczywistość powojennego Gdańska, a światy kolejnych powieści zaludniał także postaciami wzorowanymi na powojennych mieszkańcach. Ukazaniu się ostatniego z wymienionych tekstów towarzyszył skandal medialny, nie pierwszy i nie ostatni na drodze zaangażowanego artysty i krytycznego intelektualisty. Tym razem wywołało go jednak „spóźnione wyznanie” pisarza, że służył w ostatnich miesiącach wojny w Waffen SS, dokąd powołano go jako małoletniego. Jednoznaczny głos płynący z Gdańska – list otwarty prezydenta Pawła Adamowicza po przeprowadzeniu ankiety wśród mieszkańców, którzy wypowiedzieli się za utrzymaniem godności honorowego obywatela miasta, zakończył go niemal jak nożem uciął. Niestety recepcja książki, jednej z najważniejszych w dziele życia noblisty, rozpracowującej mechanizmy funkcjonowania ludzkiej pamięci, rykoszetem zepchnięta została w cień skandalu. Nazwisko artysty, obok niemieckiego dziedzictwa Gdańska i "dziadka z Wehrmachtu" powraca regularnie jako oręże polityczne w ręku prawej strony gdańskiej sceny politycznej.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: We Wrzeszczu najciekawsze są miejsca nieoczywiste
Günter Grass zmarł 10 lat temu
10 lat temu śmierć „pisarza z Wrzeszcza” przyjęliśmy w Gdańsku z wielkim bólem i świadomością bliskiej straty. Nadbałtyckie Centrum Kultury wspólnie z Ratuszem zorganizowało gdańskie pożegnanie w kościele św. Jana. Stowarzyszenie Güntera Grassa przygotowało w ramach Teatru Gotowania wedle Güntera Grassa spektakl „Pusty pokój”. W spotkaniu w nieistniejącej już Tawernie Mestwin w Domu Kaszubskim uczestniczyli m.in. syn i wnuk artysty.
Paweł Adamowicz, ówczesny prezydent Miasta, znaczenie pisarza ujął w następujących słowach:
„Lelewela, Wajdeloty, Partyzantów, Długi Targ, Zbrojownia, Targ Węglowy… te słowa brzmią jak mocne wersy pięknego wiersza. Naszego wspólnego wiersza. Wiersza pod tytułem Gdańsk.
Chodząc po Gdańsku często łapię się na tym, że podążam śladami Güntera Grassa. Śladami bohaterów jego książek. Szczególnie „Trylogii gdańskiej” – „Blaszanego bębenka”, „Kota i myszy”, „Psich lat”.
Jest paradoksem, że ja, potomek rodziny wyrzuconej z Wilna, uczyłem się swojego miasta od niemieckiego pisarza, który musiał opuścić swój rodzinny Gdańsk.
Ale może to nie jest paradoks?
Może po prostu miasta uczył się gdańszczanin od gdańszczanina?”
Niejeden gdańszczanin podziela zapewne świadomość, że 10 lat temu odszedł jeden z nas, któremu zawdzięczamy rozpoczęcie gdańskiego dialogu nad wspólną i zarazem dzielącą przeszłością. Dialogu, który uświadamia, że dopiero przyzwolenie na wielogłos warunkuje stworzenie opowieści o mieście pogranicza spajającej jego różnorodność spojrzeń i wymianę kultur dominujących. A zasługą Grassa jest m.in. zintegrowanie opowieści o mieście kultur narodowych – polskiej i niemieckiej, z narracjami mniejszości - kaszubskiej, żydowskiej i kobiet. Te drugie funkcjonują w konwencji przeciw-pamięci, podważając i jednocześnie uzupełniając narracje naprzemiennie dominujących kultur narodowych.
Jego twórczość uświadamiała od zawsze, że Gdańsk nie został stworzony w 1945 od nowa, jak fałszuje obraz przeszłości jeden z pokutujących nadal tu i ówdzie historycznych mitów. W całej swojej historii tworzony był przez fale kolejnych migracji, dla których stanowił punkt docelowy, tranzytowy czy też punkt rozpoczęcia migracji, dobrowolnych i przymusowych. Przybysze po 1945 roku z polskiego interioru i Kresów tworzą jedną z tych fal. Stanowią ogniwo długiego łańcucha a nie początek miasta, jak sugeruje mit. Stąd 1945 rok to nie cezura wymiany ludności Gdańska, lecz wymiany dominujących kultur narodowych, zwłaszcza że 1/3 ludności w powojennej dekadzie stanowili Pomorzanie. Dla nich Danzig/Gdańsk/Gduńsk od zawsze stanowił punkt odniesienia i stolicę regionu, a język i kultura niemiecka była częścią naznaczonej wielokulturowością rzeczywistości pogranicza do 1945, nawet gdy w różnym wymiarze.
Do ostatniej chwili pracował Günter Grass nad wydaniem kolejnej książki w wydawnictwie Steidl, jak zawsze dopilnowując z gronem zaufanych współpracowników każdy szczegół, komponując słowo z obrazem. „Vonne Endlichkait” ukazała się latem 2015 roku, kilka miesięcy po śmierci pisarza. Nasączona dialektalnymi wtrąceniami odczytywana jest jako jego testament. Jeszcze czeka na polskie tłumaczenie i następcę Sławomira Błauta, kongenialnego tłumacza twórczości Grassa na język polski, który niemniej potykał się w tłumaczeniu o elementy pomorskiego kolorytu.
Ile pozostało w Gdańsku Grassa?
W Dolnym Wrzeszczu miejsca związane z jego życiem i twórczością upamiętnione są tablicami. Na Placu im. Józefa Wybickiego przysiąść można z Oskarem i figurą jego twórcy na ławeczce. Grass jest patronem pobliskiego ronda na skrzyżowaniu ul. Aldony i ul. Wajdeloty. Filię Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki przy ul. Lelewela, gdzie noblista wzrastał, nazwano Biblioteką pod Kotem i Myszą, nawiązując do jego noweli, która jako pierwszy jego utwór w całości opublikowano w języku polskim.

W międzyczasie wzbogacono gdańskie kolekcje prac plastycznych pisarza – Muzeum Gdańska zakupiło kilkadziesiąt prac artysty do swoich zbiorów. Ukazało się szereg publikacji poświęconych twórczości artysty – m.in. „Gdańska encyklopedia Güntera Grassa”, przygotowane przez Oficynę Gdańską wydanie „Blaszanego bębenka”, zbiór esejów wspomnieniowych „Günter Grass. Odpominania”, przewodnik literacki „Wędrówki z Günterem Grassem. Literacka kartografia Miasta”, także w wersji anglojęzycznej, seria Grass+ Gdańskiej Galerii Güntera Grassa i katalog jej zbiorów czy też specjalny numer „Przeglądu Politycznego” poświęcony twórczości pisarza. Jubileusz 95. urodziny artysty świętowaliśmy cyklem wydarzeń na styku nauki, kultury i społeczeństwa obywatelskiego Gdańskie Grassowania_2022, które przygotowało Stowarzyszenie Güntera Grassa z Uniwersytetem Gdańskim w koalicji 25 podmiotów.
Niemniej w ostatnich latach miasto zrezygnowało z tworzenia instytucji Dom Chodowieckiego i Grassa w historycznym kompleksie przy ul. Sierocej na Osieku, przystępując do realizacji projektu Domu Literatury. Wraz z zapowiedzianą na lato 2025 fuzją Gdańskiej Galerii Miejskiej z Centrum Sztuki Współczesnej „Łaźnia” zniknie z krajobrazu instytucjonalnej miejskiej kultury druga jednostka, której patronował noblista – Gdańska Galeria Güntera Grassa przy ul. Szerokiej. W ostatnich latach stopniowo wyciszano ofertę kulturalną 4G w zakresie prezentowania spuścizny noblisty z Gdańska i wzmacniania jego recepcji w mieście urodzenia. Zaprzestano kontynuacji festiwalu GRASSomania, który zdążył przez ponad dekadę istnienia zbudować silną tradycję. Przyszłość kolekcji prac plastycznych, która przechowywana jest w jej zbiorach, stoi obecnie pod znakiem zapytania. Zdaje się, że niemiecki straszak, widmo wybudzone w ostatniej dekadzie przez prawicową stronę polskiej sceny politycznej, ożyło i w Gdańsku. A marzyłoby się, by Miasto Wolności i Solidarności i na tym obszarze odważnie stawiało czoła wyzwaniu wypracowując wzorce na miarę demokracji jutra.
W krótkim czasie Miasto Gdańsk usuwa z nazw dwóch miejskich instytucji kultury nazwisko patrona – artysty o międzynarodowej renomie, rozpoznawalnego w wymiarze globalnym i nierozerwalnie wiązanego z Gdańskim, dotąd stanowiącego istotny element marki Miasta. Czy z punktu widzenia polityki kulturalnej i budowania marki oraz pozycji miasta na mapie kultury europejskiej można uznać te działania za słuszne posunięcie? Czy w dalekowzrocznej perspektywie, wykraczającej poza terminy kolejnych wyborów, leżą one w interesie miasta – te pytania nurtują mnie od dłuższego czasu.
W 2027 roku przypadnie setna rocznica urodzin noblisty. Fundacja Güntera Grassa w Bremie, zainspirowana koncepcją Gdańskich Grassowań_2022, zaprosiła do współpracy przy tworzeniu programu europejskich obchodów jubileuszu setnych urodzin instytucje wzmacniające recepcję twórczości noblisty z Francji, Niemiec i Polski. Stowarzyszenie Güntera Grassa w Gdańsku w międzynarodowym networku organizatorów reprezentuje Gdańsk. Wraz z szeregiem partnerów przystąpiło do przygotowań gdańskich obchodów setnych urodzin pisarza w ramach międzynarodowego programu Grass 100. Mamy nadzieję, że w synergii sił uda się znów stworzyć godne forum odczytania na nowo twórczości artysty, zapraszając do jego literackiego świata kolejne pokolenia i społeczności Gdańszczan oraz pogłębiając refleksję nad znaczeniem jego dzieła we współczesnym świecie. W tym dla Gdańska, Kaszub i Pomorza, naszego dziś i jutra.
Miłosława Borzyszkowska-Szewczyk - prezeska Stowarzyszenia Güntera Grassa w Gdańsku, literaturoznawczyni z antropologicznym zacięciem, germanistka, profesor Uniwersytetu Gdańskiego, gdzie kieruje Pracownią Badań nad Narracjami Pogranicza. Autorka licznych publikacji dotyczących literatury pogranicza oraz Gdańska, Kaszub i Pomorza, w tym przewodników historyczno-literackich.
Napisz komentarz
Komentarze