Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Nerwowe ruchy partii rządzącej

Od marszu 4 czerwca w Warszawie inicjatywa i pozytywne emocje są po stronie opozycji. Partia rządząca PiS straciła impet.

Ich narracja i stare, odgrzane kampanijne chwyty nie trafiają na podatny grunt. Ze stanowiska szefa sztabu wyborczego PiS, po ostrej publicznej wymianie uwag z kolegami, zrezygnował Tomasz Poręba. Zastąpił go Joachim Brudziński i pospiesznie zmienił lokalizację konwencji wyborczej PiS z Łodzi na Bogatynię.

W międzyczasie media donosiły o klubie milionerów, czyli nominatach PiS, którzy zarobili krocie w spółkach Skarbu Państwa. Na jaw wyszły kolejne przypadki nepotyzmu w partii rządzącej, m.in. sprawa zatrudnienia Sylwii Sobolewskiej, żony Krzysztofa Sobolewskiego, sekretarza generalnego PiS, w radach nadzorczych wielu spółek państwowych. A sondażowe notowania PiS słabną.

PRZECZYTAJ TEŻ: Opozycja na Pomorzu połączyła siły. Chcą kontrolować wybory

Być może dlatego do rządu na stanowisko wicepremiera wrócił Jarosław Kaczyński. A czterech dotychczasowych wicepremierów straciło swoje funkcje, ale utrzymali stanowiska ministrów.

Partia rządząca nie umie wytłumaczyć tej zmiany. A Polacy pamiętają, że gdy Jarosław Kaczyński rok temu z rządu odchodził, mówił, że wypełnił misję wicepremiera ds. bezpieczeństwa, dlatego bardziej chce się zająć partią i przygotowaniami do wyborów.

Ta zmiana oznacza, że teraz to nie partia i Nowogrodzka będą ośrodkiem prowadzenia kampanii wyborczej, ale właśnie rząd. Ale sytuacja jest niekorzystna dla partii rządzącej. Bo Polacy źle oceniają: całkowite upartyjnienie niemal wszystkich instytucji państwa, ciągłe spory z UE, dewastację systemu sprawiedliwości, łamanie konstytucji, uwłaszczanie się na majątku państwowym, nepotyzm, rozmijanie się deklaracji z decyzjami i wiele innych przewin tej ekipy.

Mariusz Szmidka / redaktor naczelny „Zawsze Pomorze”

Teraz wraca, by bardziej zająć się rządem, choć do wyborów zostało kilka miesięcy. To sygnał, że albo PiS źle działa, albo źle działa rząd. Albo jedno i drugie. Tak czy inaczej, to przyznanie się do porażki, chaosu w szeregach rządowych i otwartej kłótni między premierem Mateuszem Morawickim a ministrem Zbigniewem Ziobro.

Myślę, że skoro politykom PiS trudno racjonalnie wytłumaczyć odwołanie czterech wicepremierów i powołanie w ich miejsce jednego, to także wyborcom PiS, trudno będzie to zrozumieć.

PRZECZYTAJ TEŻ: „Nie śpij, bo cię przegłosują”. Samorządowcy zachęcali do głosowania

Ta zmiana oznacza, że teraz to nie partia i Nowogrodzka będą ośrodkiem prowadzenia kampanii wyborczej, ale właśnie rząd. Ale do tej pory też tak się działo. Kampanijny cel przyświecał powołaniu komisji do spraw wpływów rosyjskich, obietnicom: 800 plus, emerytur pomostowych, podwyższenia płacy minimalnej, czy referendum w sprawie relokacji 1900 imigrantów.

Problem w tym, że ani kolejne obietnice społeczne, ani straszenie imigrantami, Niemcami, Unią czy osobami LGBT po prostu nie działa. Polacy źle oceniają: całkowite upartyjnienie niemal wszystkich instytucji państwa, ciągłe spory z UE, dewastację systemu sprawiedliwości, łamanie konstytucji, uwłaszczanie się na majątku państwowym, nepotyzm, rozmijanie się deklaracji z decyzjami i wiele innych przewin tej ekipy.

I tej oceny nie zmieni nawet powtórne wejście Jarosława Kaczyńskiego do rządu.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama