Największa ilość wody pojawiła się w dorzeczu Odry, ta rzeka będzie nieść falę powodziową do Bałtyku. Intensywne opady deszczu pojawiły się jednak również w dorzeczu Wisły. Rozporządzenie rządu o wprowadzeniu stanu klęski żywiołowej objęło m.in. region Bielska-Białej. Na wezbranie Wisły przygotowuje się Kraków. Za kilkanaście dni fala powodziowa dotrze więc i do ujścia największej polskiej rzeki.
– Trzeba zachować spokój. Nie wyobrażam sobie, jak wielka woda musiałaby przyjść, żeby zagrozić nam na Pomorzu – ocenia Jacek Michalski. – Większość tej wody, która spadła na Czechy i Polskę z niżu genueńskiego, pojawiła się w zlewni Odry i popłynie tą rzeką. Ujście Wisły to w mojej ocenie jeden z najbardziej bezpiecznych fragmentów całego nurtu tej rzeki. Koryto jest szerokie, z rozległymi terenami zalewowymi na wypadek wezbrania, wały przeciwpowodziowe są wysokie i solidne. Istnieje przy tym możliwość zwiększenia przepływu wody korytem Nogatu, poprzez węzeł śluz w Białej Górze. Wprawdzie na pewnych odcinkach wały Nogatu są już rozkopane, ta rzeka ma dziś bardzo wolny przepływ, lecz bez większego zagrożenia ilość wody można zwiększyć, by odciążyć koryto Wisły. Oczywiście może kiedyś przyjść katastrofalna fala powodziowa na Wiśle, której umocnienia się nie oprą, lecz teraz na pewno tak nie będzie. Woda będzie wysoka, lecz dotrze do Bałtyku bez większych przeszkód.
Burmistrz Nowego Dworu Gdańskiego podkreśla, że w przypadku Żuław Wiślanych i ujścia Wisły zagrożenie powodzią znacznie częściej niż fala wezbraniowa z południa kraju nadchodzi z przeciwnego kierunku.
– My możemy się bać przede wszystkim tak zwanej cofki, kiedy silny wiatr z północy utrudnia spływ wody do Bałtyku. Gdyby jeszcze w tym czasie doszło na naszym terenie do intensywnych opadów deszczu, takich jak w ostatnich dniach na południu Polski, wtedy mamy szybki wzrost poziomu wody na Pomorzu, zwłaszcza na Żuławach – wyjaśnia Jacek Michalski. – Owszem, mamy pewne systemy zabezpieczające, w ostatnich latach zbudowano wrota sztormowe na Tudze, lecz to wciąż za mało. Choćby owe wrota – można je zamknąć i duży teren ochronić przed zalaniem, ale przecież woda nie zniknie, musi popłynąć czy rozlać się gdzie indziej. Dlatego konieczne są z jednej strony dalsze inwestycje w system zabezpieczeń hydrotechnicznych, z drugiej większa dbałość o systematyczne konserwowanie tego, co już istnieje. Reasumując, wielka woda z południa Polski powodzi nam nie przyniesie, lecz trzeba utrzymywać gotowość całego systemu hydrologicznego.
Napisz komentarz
Komentarze