Czy przed trzema laty wyobrażała sobie Pani, że kilka razy w tygodniu będzie tłumaczyła Polakom zawiłości wirusologii?
Skądże! Od lat prowadzę wykłady dla studentów, mówię często na różnych konferencjach naukowych, zdarzało mi się też uczestniczyć w imprezach popularyzujących naukę, takich jak np. Festiwal Nauki. Jednak zupełnie inaczej to wygląda, gdy trzeba siąść przed kamerą ze świadomością, że ogląda mnie kilkadziesiąt, a może nawet więcej tysięcy osób. Było to trochę stresujące.
Jak to się zaczęło?
Kiedy rozpoczęła się epidemia, pojawiły się w instytucie ekipy telewizyjne. Dziennikarze zadawali kilka chaotycznych pytań i wybierali potem z odpowiedzi jedno zdanie. Było to nieco irytujące. Wreszcie ekipa dziennikarzy z UG, zajmujących się propagowaniem wiedzy, zaproponowała w marcu 2020 roku, bym przygotowała informację o koronawirusie. Był to strzał w dziesiątkę, bo w tamtym czasie brakowało tego typu przekazów, zwłaszcza w języku polskim. Materiał zobaczyli też pracownicy Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego, którzy poprosili o zgodę na rozpowszechnianie nagrania. Wykład obejrzało ponad 90 tys. osób.
Zdobyła pani sławę?
Zaczęła mnie rozpoznawać pani w piekarni, a znajomi dzwonili z gratulacjami, że wreszcie ktoś w przystępny sposób opowiedział o wirusie. Odbierałam telefony od pracowników mediów z prośbą o komentarze, dzwonili też dziennikarze piszący swoje artykuły, z prośbą o konsultacje. Okazało się, że jest ogromne zapotrzebowanie, by mówić o koronawirusie językiem stosunkowo prostym.
Bo tak naprawdę na początku mało o nim wiedzieliśmy...
Pojawiało się mnóstwo nieporozumień, najpierw o samym koronawirusie, a potem w kwestii szczepień. Początkowo ludzie bili się o szczepionki, następnie wystąpiła ogromna nieufność do szczepień. Do dziś mnie to zadziwia. Szczepiliśmy się od dawna i, mimo istnienia grup antyszczepionkowców, dobrodziejstwo szczepień nie podlegało dyskusji. Aż tu nagle pojawił się w Internecie silny trend antyszczepionkowy.
Teraz okazuje się, że fora szerzące wcześniej treści antyszczepionkowe wspierają politykę Putina. Coraz wyraźniej widać, że ruch ten, chociażby w części, był inspirowany z Rosji. Dajemy się łatwo manipulować?
Ludzie zawsze bali się nowych rzeczy, naturalne, ale nie było klonowania tego strachu przez Internet. Każdą nieprawdziwą wiadomość, prywatny lęk można powielić w setkach maili i wpisów. A już propagandę celową, ze złym zamysłem, łatwiej jest rozpowszechniać. Ludzie w Internecie często nie szukają nowej wiedzy, ale głównie potwierdzenia tego, w co sami uwierzyli. Oglądałam pseudonaukowe wykłady ze wstępami pełnymi naukowych terminów, po których mówiono rzeczy oczywiście nieprawdziwe.
Znając od tylu lat historię szczepionek, uznałam, że powinnam tłumaczyć, że są one tylko źródłem dobra. Wiedza, zarówno o szczepionkach mRNA, jak i wektorowych, jest bardzo dobrze ugruntowana. Mamy do czynienia z czymś, co powstało po latach pracy, szczepionki te były już przygotowane, by walczyć z innymi chorobami. Do 2013 roku mój zespół był zaangażowany w pracę nad szczepionką przeciwko wirusowemu zapaleniu wątroby typu C, opartą na tym samym adenowirusie, co szczepionka Astra Zeneca. Wiem, jak to działa.
Jednak wirus SARS-CoV-2 wiele razy zaskakiwał naukowców.
Do tej pory nie znamy, tak naprawdę, jego pochodzenia. Pojawiło się wiele koncepcji, żadna nie została udowodniona. Jest to wirus ogromnie fascynujący.
PRZECZYTAJ TEŻ: Pomorzanka/Pomorzanin roku 2021. Poznaliśmy nagrodzonych podczas uroczystej gali!
Dlaczego?
W sposobie jego namnażania można zaobserwować połączenie strategii używanych przez inne wirusy. Zaskoczyła nas ogromna łatwość jego przenoszenia się. Spełnił on też wymagania masowego czynnika epidemicznego – nie zabija masowo, przenosi się bardzo łatwo drogą oddechową, stosunkowo często wywołuje objawy niezauważalne lub niewielkie. Stąd jego „idealność”. Gdyby infekcja kończyła się śmiercią osób zakażonych, wirus sam by się eliminował. Dla mnie szczególnie interesujące są ukryte drogi rozprzestrzeniania się tego wirusa w organizmie, jak przedostaje się pomiędzy tkankami i różnymi organami. Takimi właśnie badaniami zajmujemy się w moim zespole.
Niedawno czytałam publikację o tym, że SARS-CoV-2 zakaża komórki układu immunologicznego (monocyty czy makrofagi), które nie mają receptorów umożliwiających wtargnięcie wirusa, takich, jakie występują w komórkach dróg oddechowych. Ciekawe, jak on się tam dostaje i do jakiego stopnia skutki tego wtargnięcia przyczyniają się do rozwoju ciężkiej formy COVID-19. Czy jak wirus HIV, niszczy narzędzia, które mają nam pomagać?
Czy koronawirus nas jeszcze zadziwi?
Tego nie wykluczam, tak jak zaskoczył mnie zestaw mutacji Omikrona. Jest duże prawdopodobieństwo, że epidemia SARS-CoV2 przybierze postać łagodniejszych fal sezonowych, gdyż prawie wszyscy albo przeszliśmy zakażenie, albo się zaszczepiliśmy. Jednak obawiam się tego, że w Polsce zbyt wiele starszych osób wciąż się nie zaszczepiło, a wiadomo już, że przechorowanie nie do końca nas chroni przed zakażeniem. Jesienią wirus najprawdopodobniej wróci. Jeśli w postaci znanych do tej pory wariantów, strasznych konsekwencji nie będzie. Jeżeli jednak pojawi się wariant bardziej skuteczny, może być kłopot. Na szczęście, mamy gotowe narzędzia i możemy modyfikować szczepionki w zależności od potrzeb.
A tym, co mnie martwi, jest fakt, że zbyt wiele się z tej epidemii nie nauczyliśmy. Może ludzie zaczną myć ręce i zrezygnują z przychodzenia do pracy z infekcją, ale chciałabym, żeby wnioski wyciągnęło także państwo. Nadal nie kształci się w takim zakresie, jak to jest konieczne, lekarzy zakaźników, trzeba rozbudować stacje sanepidu i dofinansować szpitale zakaźne. Bo jeśli tego się nie zrobi, to za kilka lat możemy stanąć w tym samym miejscu, jak na początku 2020 roku
Napisz komentarz
Komentarze