Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Weź paragon albo donieś. Jak państwo rusza na wojnę z szarą strefą

Rozpoczyna się kolejna już akcja Ministerstwa Finansów, przypominająca klientom, by po każdej transakcji zabierali paragony. A co, jeśli ich nie dostaną? Zawsze pozostaje sporządzić donos do Krajowej Administracji Skarbowej.
kobieta z paragonami

Autor: Canva | Zdjęcie ilustracyjne

„Weź paragon”. Kolejna akcja Ministerstwa Finansów

– Paragony? Dostaję zawsze – mówi pani Katarzyna z Gdyni. – Nawet gdy biorę szczypiorek na Hali Targowej, sprzedawca upycha mi go do siatki razem z kwitkiem.

Justyna ostatnio tylko raz spotkała się ze sprzedażą bez paragonu.

– Kupowałam na półwyspie lody trójce dzieci – wspomina. – Zamieszanie, kłótnie o to, ile ma być gałek, a na koniec pani mówi, że tylko gotówką, więc wygrzebywałam z portfela banknoty. Odeszłam bez kwitka, upychając po kieszeniach resztę złożoną z drobniaków.

PRZECZYTAJ TEŻ: W kiosku jak w konfesjonale. Budki z prasą powoli znikają z ulic miast

Anna prowadzi restaurację pod Trójmiastem.

– Jesteśmy bardzo wyczuleni, by wszystko było zgodne z prawem – podkreśla. – Dużo zależy od personelu. Kolega z branży zatrudniał kelnera, który w czasie nieobecności szefa „zapominał” o paragonach lub wystawiał tzw. paragony kelnerskie – kartka z bloczku, na niej wykaz zamówionych dań, obok cena. Większość klientów nawet nie zauważała różnicy, a pieniądze szły do kieszeni kelnera. Szczęśliwie, trafiło na znajomego właściciela lokalu, który wpadł na szybki obiad. Kelner został zwolniony. Tu nie chodziło jedynie o uszczuplenie dochodów lokalu, ale i o ryzyko. W razie złapania przez kontrolerów skarbówki, kelnerowi groziło 500 zł mandatu, ale jego szef – sam też oszukany – musiałby zapłacić 5 tysięcy złotych!

paragon

Jak duża jest szara strefa w Polsce?

Wiosną tego roku ukazał się raport UN Global Compact Network Poland pt. „Przeciwdziałanie szarej strefie w latach 2012-2022”. Z badań wynika, że obszar gospodarczej działalności państwa, którego dochody są ukrywane, m.in. przed fiskusem, znacząco wzrósł w ostatnich czterech latach.

  • Jeszcze w 2019 roku szara strefa osiągała 13,55 proc. PKB,
  • pod koniec 2022 roku było to już 20,65 proc. PKB.

W przeliczeniu na złotówki, oznacza to około 625 miliardów zł, które w ubiegłym roku nie wpłynęły do budżetu państwa.

Dla porównania – tylko na ochronę zdrowia budżet wydał w 2022 roku 133 miliardy złotych, czyli ponad cztery razy mniej niż zabiera szara strefa.

Skutki działania szarej strefy oznaczają nie tylko mniej pieniędzy na edukację, zdrowie czy budownictwo socjalne, ale także stwarzają zagrożenie wzrostu przestępczości.

Autorzy raportu wskazują na przyczyny tego niepokojącego zjawiska:

  • pandemię,
  • wojnę w Ukrainie,
  • rosnącą inflację.

Które branże są najbardziej zagrożone szarą strefą?

Podają najbardziej zagrożone branże, to m.in.:

  • paliwowa,
  • dystrybucja węgla,
  • przemysł spirytusowy,
  • części zamienne do motoryzacji.

PRZECZYTAJ TEŻ: Ciemna strona turystyki i apartamentowców, które mordują przestrzeń. Dla kogo jest miasto?

– To, że szara strefa wzrosła, nie jest żadnym zaskoczeniem, biorąc pod uwagę skutki Polskiego Ładu i zmiany w przepisach podatkowych – uważa profesor Uniwersytetu SWPS dr hab. Agata Gąsiorowska, która zajmuje się psychologią ekonomiczną i zachowaniami konsumenckimi.

Autorzy raportu ostrzegają również, że „rzeczywisty wzrost szarej strefy w branży gastronomicznej może być jeszcze wyższy niż świadczyły o tym prognozy z I połowy 2022 roku”. Dlatego radzą, by „zastanowić się nad ujednoliceniem sposobu naliczania napiwków w branży gastronomicznej” przez wprowadzenie dodatkowej, obowiązkowej opłaty za usługę.

– Jedynym znanym mi krajem, w którym uregulowano opodatkowanie napiwków, jest Hongkong – twierdzi prof. Gąsiorowska. – Tam już w menu pojawia się zapis, że obowiązuje 10 procent obowiązkowej opłaty serwisowej. Jest to nadrukowywane na paragonie, a restauratorzy odprowadzają od tego podatek. Wiem też, że w USA kelnerki i kelnerzy rozliczają się z urzędem skarbowym ze swego zarobku z napiwków, ale obowiązuje tam zupełnie inny system podatkowy, którego z naszym nie da się porównać.

Nabycie sprawdzające. Jak działa?

Polski Ład wprowadził także instytucję nabycia sprawdzającego. Jest to zakup dokonywany przez urzędnika, w celu skontrolowania wywiązania się z obowiązku rejestrowania sprzedaży i ujawniania transakcji przez sprzedawcę.

Zakupów kontrolowanych, prowadzonych przez urzędników „pod przykrywką”, dokonywano już wcześniej. W 2017 r. głośno było o prowokacji pracownic skarbówki z Bartoszyc, które, udając, że zepsuła im się w aucie żarówka, poprosiły o jej wymianę w warsztacie samochodowym. Wywołany po godzinach pracy, mechanik żarówkę wymienił, wziął za to 10 złotych i nie wydał paragonu. I za to miał zostać ukarany 600 zł mandatu.

PRZECZYTAJ TEŻ: Paliwowy zawrót głowy na wakacje. Stacje obniżają ceny

– Trzeba pamiętać, że taka prowokacja powinna odbywać się w ramach pracy zawodowej i transakcji, nie przez wykorzystywanie sytuacji, że ktoś poszedł pracownicom US „na rękę” – twierdzi prof. Gąsiorowska. – Mechanik wymienił żaróweczkę za 10 złotych już po zamknięciu warsztatu. Czy gdyby kobiety te poszły do sąsiada i dały mu 20 zł na piwo za wymianę żarówki w samochodzie, mielibyśmy do czynienia z inną sytuacją? Mechanik wyświadczył im przysługę. Jeśli chcemy, by skarbówka robiła prowokacje, niech robi je w ramach ugruntowanej działalności. Czy dorzucenie przez panią z warzywniaka, w ramach promocji, dodatkowego pęczka rzodkiewki może być uznane przez skarbówkę za nielegalne przekazanie dobra?

To pokazuje, jak cienka jest granica między interpretowaniem jakiejś sytuacji jako przejawu życzliwości czy też jako transakcji. I jeśli będziemy prowokować ludzi do tego, by byli życzliwi, a potem wyciągać od nich za to konsekwencje, nie da to nic dobrego.

prof. Agata Gąsiorowska / Uniwersytet SWPS

Ostatecznie mechanika uznano winnym, bez wymierzenia mu kary. Urzędniczka – choć stanęła przed sądem za jazdę bez żarówki – także nie poniosła konsekwencji.

Po wprowadzeniu przez Polski Ład „nabycia sprawdzającego” skarbówka latem ubiegłego roku przeprowadziła, głównie w miejscowościach turystycznych, prawie 112 tys. kontroli i wystawiła mandaty na ok. 18,5 mln zł.

Nabycie sprawdzające a mandat

– Organy Krajowej Administracji Skarbowej województwa pomorskiego na bieżąco monitorują wypełnianie przez sprzedawców obowiązków w zakresie ewidencjonowania obrotu na kasach fiskalnych – informuje Barbara Szalińska z Izby Administracji Skarbowej w Gdańsku. – Jednym z instrumentów jest, m.in. przewidziana w ustawie o Krajowej Administracji Skarbowej, procedura nabycia sprawdzającego. Poprzedzona wcześniejszą analizą ryzyka, stanowi istotne narzędzie w weryfikacji wywiązywania się z obowiązku stosowania kasy fiskalnej. Jest to bardzo istotne wobec powiększającego się katalogu branż objętych obowiązkiem stosowania kas on-line (m.in. beauty, gastronomia).

PRZECZYTAJ TEŻ: Wszystkie ceny w górę. Również za miejsce na... cmentarzu

Wśród kontrolowanych na Pomorzu placówek znalazły się, oprócz sklepów, lokali i punktów gastronomicznych oraz salonów kosmetycznych, także branże:

  • motoryzacyjne,
  • usługowe,
  • transport,
  • rozrywka i rekreacja
  • oraz branża budowlana.

Od lipca 2022 r. do chwili obecnej najwięcej nieprawidłowości ujawniono w:

  • branży handlowej (44,9 proc. wszystkich przypadków),
  • gastronomii i innych branżach występujących w miejscowościach turystycznych (35,2 proc.)
  • oraz w salonach kosmetycznych, fryzjerskich i gabinetach z usługami manicure, pedicure, depilacji (7,7 proc.).

Gdańska Izba Administracji Skarbowej przypomina, że za sprzedaż z pominięciem kasy rejestrującej albo niewydanie dokumentu z kasy rejestrującej, stwierdzającego dokonanie sprzedaży, może grozić kara w granicach od jednej dziesiątej do pięciokrotnej wysokości minimalnego wynagrodzenia. Czyli od 360 zł do 18 tys. zł.

Akcja „Weź paragon”, czyli jak donieść na przedsiębiorców

Od dwóch dekad kolejne rządy namawiają obywateli, by pilnowali paragonów. Jak czytamy na stronie Ministerstwa Finansów, celami ogólnopolskiej akcji informacyjnej są „uświadomienie konsumentom roli paragonu fiskalnego i minimalizowanie negatywnych efektów nierzetelnego ewidencjonowania obrotów na kasach rejestrujących przez przedsiębiorców”.

Metody zachęcające do zabierania paragonów były różne. Niektórzy jeszcze pamiętają rysunki Andrzeja Mleczki, który w latach 2012-2014 malował sympatyczne jelenie wybierające pamiątki ze straganu ustawionego przy plaży lub kupujące oscypki od gaździny. Rysunki opatrzono hasłem akcji „Nie bądź jeleń, weź paragon”. Kładziono wówczas nacisk na korzyści dla klienta, który w ten sposób zapewniał sobie prawo reklamacji, wspierał uczciwą konkurencję, ułatwiał sobie porównanie cen, zyskiwał pewność, że nie został oszukany, a na końcu zmniejszał szarą strefę.

„Nie bądź jeleń, weź paragon”, Andrzej Mleczko

W 2015 r. proponowano sprawdzanie paragonów. Celami były wyeliminowanie tzw. paragonów kelnerskich i uświadomienie klientom, że wydruk potwierdzenia zapłaty kartą płatniczą lub kredytową nie zastępuje paragonu fiskalnego.

Rok później namawiano nas, byśmy paragony zabierali ze sobą. Chodziło głównie o stacje paliw, gdzie pracownicy zbierali pozostawione przez kierowców paragony, a potem sprzedawali ich obszerne pliki pośrednikom lub bezpośrednio firmom.

PRZECZYTAJ TEŻ: Będzie czym ogrzać bloki? Pytamy spółki o węgiel i ceny

Co z tym można było zrobić? Wystarczyło połączyć paragony z fikcyjną lub prawdziwą trasą przejazdu samochodu firmowego, i wpisać cenę paliwa w koszty. Trudno było udowodnić oszustwo podatkowe – paragony były prawdziwe, bo stacje w końcu paliwo sprzedawały. Problem ostatecznie udało się rozwiązać dzięki edukacji kierowców, zwyczajowi gromadzenia i niszczenia paragonów na dużych stacjach oraz... monitoringowi.

Akcja „Weź paragon” trafi na opór obywatelski?

Kolejne akcje nie budziły większych kontrowersji. W tym roku jednak jest inaczej. Ministerstwo Finansów najpierw apeluje do klientów, by wzięli paragon i sprawdzili, czy znajdują się na nim m.in.:

  • nazwa podatnika,
  • jego NIP,
  • adres punktu sprzedaży,
  • numer kasy i oznaczenie kasjera
  • oraz, oczywiście, wartość sprzedaży brutto i wysokość podatku,

a następnie podaje, gdzie zgłaszać ewentualne nieprawidłowości. Łącznie z numerem całodobowego bezpłatnego telefonu interwencyjnego: 800 060 000, i adresem e-mail: [email protected].

Czy namawianie obywateli do donoszenia w ramach akcji „Weź Paragon” przyniesie oczekiwane skutki? I czy nie jest to działanie na granicy prowokacji?

Prof. Agata Gąsiorowska nie ma złudzeń.

Żyjemy w tej chwili w państwie zmierzającym w stronę państwa policyjnego. Patrząc jednak na historię Polski, na naszą konstrukcję psychologiczną, funkcjonowanie jako społeczeństwo, widzimy w sobie duży opór obywatelski na tego rodzaju działania. Dlatego nie wydaje mi się, by spowodowało to napływ donosów.

prof. Agata Gąsiorowska / Uniwersytet SWPS

– Natomiast, co do zasady, akcje, które mają uświadamiać ludziom, że jeśli nie wezmą paragonu, to zakup jest nielegalny (nie jest opłacany podatek, nie ma możliwości reklamacji), mogą być skuteczne. Konsument jednak musi być informowany o korzyściach, które może z tego mieć, a nie stawać wobec proszenia o niemoralne zachowanie. Z całą pewnością, intencją naszych prawodawców, którzy są inicjatorami akcji w stylu „Weź Paragon”, jest walka z szarą strefą. Powtarzam jednak – bez uświadomienia konsumentowi korzyści z tego, że weźmie paragon, akcja ta nie będzie skuteczna – dodaje specjalistka od psychologii ekonomicznej.

Płatności kartą rozwiązaniem problemu szarej strefy?

Właścicielka lokalu w okolicach Trójmiasta mówi, że kwestię paragonową ostatecznie rozwiąże płacenie kartą bądź telefonem.

– Klienci coraz częściej nie mają przy sobie gotówki – twierdzi pani Anna. – A każda transakcja elektroniczna jest już rejestrowana.

Prof. Gąsiorowska radzi przyjrzeć się Norwegii, gdzie płatności kartą stanowią ponad 95 proc. wszystkich transakcji. Kraj, który zamierza pozbyć się pieniądza drukowanego w perspektywie kilkudziesięciu lat, swoje działania reklamował jako szanse na zmniejszenie kosztów obsługi transakcji, likwidację problemów związanych z wydawaniem reszty, itd.

– Kiedy jednak poczytało się dokumenty, okazało się, że pierwszym i najważniejszym powodem takich działań było... monitorowanie transakcji i przyklejenie do każdej z nich podatku – wyjaśnia psycholog. – Czyli eliminowanie szarej strefy.

PRZECZYTAJ TEŻ: Pod palmy czy pod gruszę? Wakacje coraz droższe

Zdaniem ekspertki, powody eliminowania obrotu gotówkowego przypominają motywację przy zakupie drogiego samochodu. Ktoś chce, by mu sąsiad zazdrościł auta, ktoś inny zamierza wygodnie i bezpiecznie jeździć. Tak samo jedno państwo chce, by obywatelom było wygodniej i by obrót pieniędzmi był tańszy, a inne kładzie nacisk na permanentną inwigilację.

Na co więc stawia Polska?


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama