Mieszka pan w pobliżu lasu?
Niestety, daleko, w Gdańsku Południe. Jednak jako dziecko wychowywałem się w starej Oliwie, do lasu miałem bardzo blisko. Chodziłem tam często z dziadkiem.
Reprezentuje pan Grupę Inicjatywną Mieszkańców Trójmiasta, która wystąpiła w grudniu ubiegłego roku z apelem do wojewody o zakończenie eksploatacji gospodarczej Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego. Macie osobowość prawną
Jeszcze nie, ale zastanawiamy się nad sformalizowaniem naszej działalności. To ułatwi pozyskiwanie informacji publicznej i informacji o środowisku. Z drugiej strony, patrzę na Inicjatywę Dzikie Karpaty i widzę, jak dobrze sobie bez struktury prawnej radzi.
Wasz apel podpisało 4 721 osób. To dużo?
Lasy i Obywatele mówią, że to niezły wynik, apel, zresztą, wciąż można podpisywać. Zamierzamy przekazać petycję z podpisami panu wojewodzie.
PRZECZYTAJ TEŻ: Protest i petycja do wojewody w sprawie Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego
Właśnie dowiedziałem się, że wysłana przez nas prośba o spotkanie z wojewodą Dariuszem Drelichem badana jest przez radców prawnych. Pierwszy raz się z czymś takim spotykam.
Dlaczego prawnik, zajmujący się głównie umowami handlowymi, postanowił chronić lasy?
W szkole średniej zainteresowałem się ornitologią, więc, siłą rzeczy, często spędzałem czas w lesie. To było hobby, podpisywałem też petycje dotyczące ochrony środowiska. Tak głębiej wsiąkłem zupełnym przypadkiem. Przed dwoma laty, w ramach naszych corocznych wypraw do parków narodowych w Polsce, wybraliśmy się z żoną i dzieciakami do planowanego Turnickiego Parku Narodowego, gdzie wynajęliśmy agroturystykę. Wiedzieliśmy, że trwa blokada wycinki lasu założona przez Inicjatywę Dzikie Karpaty, i postanowiliśmy zajrzeć do nich ze słowami poparcia. Pojechaliśmy do obozu i już tam zostaliśmy wraz z synami..
Protesty nie zmieniają raczej polityki Lasów Państwowych. Nie można inaczej zapobiegać wycinkom?
Niestety, ustawa o lasach jest tak skonstruowana, że pozbawia obywateli jakiegokolwiek wpływu na to, co dzieje się z lasami, będącymi w końcu własnością Skarbu Państwa, czyli w jakimś stopniu naszym wspólnym dobrem. Powierzono to dobro instytucji, która sama napisała tę ustawę. Równocześnie sposób, w jaki Lasy Państwowe wykonują swoje obowiązki, budzi coraz większy opór społeczny.
Zwłaszcza że wiedza dotycząca środowiska, ekosystemów nie jest już wiedzą tajemną. W ustawie zapisano pięć funkcji lasów, z których funkcja gospodarcza jest na ostatnim miejscu. Nie ma tam mowy o funkcji emocjonalnej, coraz ważniejszej dla ludzi w ostatnich czasach. A przecież las jest miejscem, gdzie można odpocząć, wyciszyć się, gdzie można blisko obcować ze zwierzętami, roślinami, grzybami – nie tylko tymi jadalnymi.
Leśnicy odpowiadają, że ekolodzy nie mają pojęcia o lesie. A przez to nie wiedzą, że, np., usunięcie stuletnich drzew wpłynie pozytywnie na jego rozwój i uchroni przed szkodnikami. Te argumenty do was nie trafiają?
Problem wynika z innego rozumienia słowa „las” przez obie grupy oraz ze specyficznego sposobu kształcenia leśników. Opowiadali mi o tym byli leśnicy, nierzadko młodsi ode mnie. Na studiach leśnych nie poświęca się szczególnej uwagi kwestiom związanym z bioróżnorodnością i ekosystemami. Jest to przede wszystkim nauka hodowli lasu oraz jego użytkowania. Leśnicy o lesie mówią „uprawa leśna”, a aktywiści – „ekosystem leśny”. To dwie różne rzeczy.
PRZECZYTAJ TEŻ: Jest interpelacja poselska w sprawie uchylenia ochrony Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego
Kiedy słyszę od leśników, na czym polega „trwale zrównoważona wielokierunkowa gospodarka leśna”, mam wrażenie, że mówią to z głębi serca, uważając, że faktycznie dobrze troszczą się o las. Tylko że przypomina to troskę rolnika o swoją uprawę, czyli by zboże wzrosło, a potem można je było zebrać i sprzedać.
Kiedy ludzie zaczynają protestować, bo nikną kolejne drzewa, z reguły dowiadują się, że trzeba było reagować, gdy powstawał dziesięcioletni Plan Urządzania Lasu. Rzeczywiście aktywny udział w konsultacjach przynosi wymierne efekty?
Od osób uczestniczących w konsultacjach słyszałem, że to ciężka sprawa. Problem polega na komunikacji. Nie słyszymy o wycince, a o „pozyskiwaniu drewna”, w dodatku leśnicy przychodzący na spotkania jedynie przedstawiają swoje stanowisko. Druga strona ma ich tylko wysłuchać. Koniec, kropka. Z konsultacjami PUL jest jeden zasadniczy problem – Lasy Państwowe są tam sędzią we własnej sprawie, podejmują decyzje, choć mają konflikt interesów. Trzeba przy tym pamiętać, że Plan Urządzania Lasu nie jest dokumentem obowiązującym bezwzględnie. Zakreśla on wyłącznie maksymalny poziom uzyskania drewna. W jakim zakresie będzie realizowany, zależy od nadleśniczego. Odnosimy jednak ostatnio wrażenie, że PUL-e realizowane są w bardzo wysokim stopniu.
Tylko wrażenie? Przecież, korzystając z prawa dostępu do informacji publicznej, można żądać podania konkretnych danych!
Można. Ogólnopolska Fundacja „Lasy i Obywatele”, która próbuje przetłumaczyć język PUL-ów na zrozumiały dla przeciętnego obywatela, i identyfikuje miejsca oraz zakres, gdzie będzie pozyskiwane drewno, występuje z takimi wnioskami. Jednak nadleśnictwa oraz Regionalne Dyrekcje Lasów Państwowych, z reguły, odmawiają przekazania informacji. Aktywiści pozywają ich do sądu, zapadają wyroki nakazujące podanie danych, które albo nie są respektowane, albo wykonuje się je z dużymi oporami. Lasy i Obywatele wygrały już z Lasami Państwowymi ponad 25 spraw o dostęp do informacji, w tym ostatnio jedną skargę kasacyjną w NSA.
PRZECZYTAJ TEŻ: Burza wokół ochrony Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego. Leśnicy atakują marszałka
Bardzo typowym elementem działania Lasów Państwowych, na co wskazują osoby mające bardzo dużą wiedzę o lesie, jest też kwestia oznaczeń.
Jakich oznaczeń?
Na drzewach. Idzie pani przez las i widzi: tu kropka, tam kreska albo litera „r”. Tu czerwona, tam pomarańczowa. Każde nadleśnictwo ma swój sposób znakowania drzew, jest on w dodatku zmieniany. I aby zidentyfikować drzewa przeznaczone do wycinki, trzeba porównywać, jaki znak najczęściej pojawia się na jakich drzewach.
Ostatnio na obrzeżach rezerwatu Pełcznica, który leży na terenie gmin Wejherowo i Szemud, znalazłem drzewo ewidentnie biocenotyczne. Takie drzewa, spełniające szczególną funkcję w środowisku, w celu zwiększenia różnorodności biologicznej, muszą być chronione przed wycięciem. I to drzewo biocenotyczne zostało oznaczone pomarańczową kropą. A ponieważ w okolicy znalazłem całą grupę młodych, prostych dębów, nadających się na deski, z takimi samymi kropkami, uznałem, że zostanie ono także usunięte.
Co z tym można zrobić?
Trzeba zgłosić do nadleśnictwa. Ale tu także pojawia się problem. Czy pamięta pani, jak na początku ubiegłego roku obywatele mogli zgłaszać opinie do planów prac gospodarczych w Trójmiejskim Parku Krajobrazowym? Zaangażowałem się w akcję zbierania głosów, opinie były, przeważnie, negatywne. Przekazaliśmy je leśnikom. Dwa dni przed zamknięciem terminu zgłaszania uwag Nadleśnictwo Gdańsk – nawet nie na swojej stronie, ale w wywiadzie udzielonym przez rzecznika portalowi trojmiasto.pl – stwierdziło, że nie będzie uwzględniać uwag, które są „zbyt ogólne”.
Dlaczego?
Obywatel powinien wskazać konkretne wydzielenie obszaru lasu, w którym jest drzewo do uratowania. Należy podać jego koordynaty oraz przyczynę, dlaczego drzewo trzeba uchronić. Najtrudniejsze bywa wskazanie numeru wydzielenia.
Skąd go wziąć?
Z bardzo nieczytelnej mapy internetowej na stronie Lasów Państwowych. Wyjątkowo długo trzeba czekać na jej zmniejszenie lub zwiększenie, i ludzie się zwyczajnie zniechęcają. Na szczęście, można też poszukać numerów wydzieleń na mapie planowanych rębni, znajdującej się na stronie „Lasy i Obywatele”, której znacznie łatwiej używać. Na tej mapie znajdziemy też informacje, gdzie mają mieć miejsce rębnie w roku 2023. Co ważne – tej informacji Lasy Państwowe już nie podają.
Bez cierpliwości i fachowców umiejących poruszać się w gąszczu przepisów, walka o las nie ma szans na sukces?
Zdecydowanie tak. Dlatego bardzo ważne są fundacje, takie jak wspomniane już „Lasy i Obywatele”, w których działają pasjonaci, a także pracujący w samorządach zaangażowani urzędnicy oraz aktywiści. Ci ostatni są jednak w szczególnie trudnej sytuacji. Bo o ile zwykły obywatel zostanie najwyżej zignorowany lub usłyszy od leśników, że nic nie rozumie, to aktywista może mieć już problem. Zdarzają się przypadki pozwania aktywistów przez Lasy Państwowe. Nie tylko o naruszenie dóbr osobistych, na podstawie Kodeksu Cywilnego, ale także o znieważenie, na podstawie Kodeksu Karnego. To przypadek Brunona Wołosza, prezesa fundacji Fidelis Siluas, pozwanego przez Nadleśnictwo Gdańsk z prywatnego aktu oskarżenia za krytykę Lasów Państwowych podczas wymiany poglądów z rzecznikiem regionalnej dyrekcji na łamach jednego z portali. Toczy się proces karny, Wołoszowi może grozić kara pozbawienia wolności.
PRZECZYTAJ TEŻ: Walka o uchwałę ws. ochrony Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego powstrzyma wycinkę?
W drugiej części Polski, na Podkarpaciu, nauczycielowi Andrzejowi Zbrożkowi, człowiekowi wielkiej łagodności, leśnicy odcięli dojazd do domu. Andrzej Zbrożek wspierał wcześniej aktywistów, jest też członkiem Komitetu Ochrony Orłów, który złożył doniesienie o dewastacji strefy ochronnej gniazda orła przedniego. Pan Andrzej przez 23 lata korzystał z drogi leśnej, tam nie ma innego przejazdu. Nagle, z dnia na dzień, postawiono szlaban, a fotokomórka uwieczniała każdorazowo jego przejazd. Następnie wystąpiono o ukaranie go za wykroczenia.
Dlaczego postawiono szlaban?
Bo pozwala na to ustawa o lasach. Sprawa, na szczęście, skończyła się dobrze dla nauczyciela. Sąd pierwszej instancji oddalił wszystkie zarzuty, stwierdzając mocno, że to nie Andrzej Zbrożek, ale Nadleśnictwo Krasiczyn naruszyło prawo, uniemożliwiając dojazd do domu. To jednak jeszcze nie koniec. Nadleśnictwo opublikowało na swojej stronie komunikat powtarzający część wcześniejszych zarzutów. Dołączyło numery działek pana Andrzeja i zdjęcie pokazujące lokalizację jego domu.
Nikt nie próbował wprowadzić zmian do ustawy o lasach?
Takie prace już trwają. Prowadzą je największe NGO-sy ekologiczne, w tym – o ile się nie mylę – Pracownia Na Rzecz Wszystkich Istot. Uważam jednak, że zmiany powinny być bardziej strategiczne niż taktyczne. Tworzenie mechanizmów wpływu na kształtowanie Planu Urządzania Lasu to półśrodki.
PRZECZYTAJ TEŻ: Spór o ochronę parku krajobrazowego. Będzie skarga do WSA
Moim zdaniem, należy zmienić usytuowanie Lasów Państwowych. One nie mogą być quasi korporacją, funkcjonującą na podstawie przepisów utworzonych tylko i wyłącznie dla niej. Zarządzającą majątkiem Skarbu Państwa, czyli wspólnym, i nieponoszącą formalnej odpowiedzialności oraz nieuwzględnioną w strukturach administracyjnych.
Co to da?
Wszystkie instytucje w Polsce, zarządzające trwale majątkiem Skarbu Państwa, są w strukturach administracji. Można się odwoływać od ich decyzji w trybie Kodeksu Postępowania Administracyjnego. Jedynym sposobem na przywrócenie normalności będzie włączenie Lasów Państwowych do tychże struktur. To musi być budżetówka – tak jak kiedyś. Sytuacja, gdy ktoś zarządza wspólnym mieniem i równocześnie na poziom jego wynagrodzeń wpływa, ile tego mienia pozyska i sprzeda, zawsze będzie skłaniać, by tego mienia najwięcej pozyskiwać.
Napisz komentarz
Komentarze