Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Zbrodnia i kara. Prokurator od spraw niewykrytych, który czyta Dostojewskiego

- Nie lubię słowa sukces. Jest w nim tanie efekciarstwo, które nie przystoi tragedii, którą rozpoznajemy - mówi prokurator Zbigniew Niemczyk, koordynujący na poziomie Prokuratury Regionalnej śledztwa do spraw zabójstw niewykrytych, a także prowadzący określone postępowania przygotowawcze z Archiwum X.
Prokurator Zbigniew Niemczyk
Prokurator Zbigniew Niemczyk

Autor: archiwum prywatne

Kiedy zajął się Pan niewykrytymi zbrodniami?
Przed siedmioma laty. Zacząłem od sprawy Leszka Pękalskiego, zwanego wampirem z Bytowa, który miał w 2019 r. opuścić zakład karny. Pękalski przyznał się do 17 zabójstw, ale został skazany tylko za jedno, które niewątpliwe popełnił. Pojawiło się pytanie - co z pozostałymi 16 zabójstwami? We współpracy z KWP w Gdańsku i Komendą Główną Policji postanowiliśmy się temu przyjrzeć. Dowody rzeczowe związane z tymi sprawami przechowywano w Sądzie Okręgowym w Słupsku. Jedna z nich - zabójstwo i zgwałcenie w 1989 r. 15-letniej Aniki w parku w Łodzi - przyniosła nieoczekiwane rozwiązanie. Na płaszczu ofiary znaleziono biologiczny ślad nasienia, z którego biegli z Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego po 31 latach wyizolowali DNA i uzyskali profil sprawcy. Nie był to Leszek Pękalski, który zresztą w czasie zabójstwa dziewczynki przebywał w szpitalu w Bytowie.

Reklama

A kto?
Po przeczytaniu akt sprawy miałem przekonanie, że może to być znajomy ofiary, który odprowadzał ją tamtej nocy. W 2020 r., kiedy wyizolowano DNA, ten człowiek już nie żył. Pobraliśmy więc DNA od jego syna. W sposób graniczący z pewnością ustalono, że ślad biologiczny pochodzi od ojca mężczyzny.

CZYTAJ TEŻ: Zabójstwo listonosza z Zaspy. Archiwum X rozwikłało zagadkę! 

Zostaje jeszcze 15 zabójstw. Co z nimi?
Pozostałe dowody rzeczowe z sądu okręgowego w Słupsku zostały poddane, tak jak to bywa w sprawach z Archiwum X, szczegółowej analizie przez biegłych. Tylko w niektórych przypadkach udało się przeprowadzić miarodajne badania. Trzeba też wiedzieć, że Pękalskiemu zarzucono zabójstwa na terenie całego kraju. To był jeden z elementów, który legł w u podstaw jego uniewinnienia w kilkunastu przypadkach. Czasami okazywało się, że on nie był w stanie się przemieścić na miejsce zbrodni. Tak było nie tylko w sprawie Aniki, ale też głośnego zabójstwa milicjanta na strzelnicy w Słupsku w styczniu 1987 r. Pojawił się tam człowiek, który chciał od wartowników, by mu dali tarcze strzelnicze. Odmówili. Potem jeden z tych milicjantów udał się na obchód  i został zamordowany. Znaleziono m.in. czapkę uciekającego sprawcy. Profesor Ryszard Pawłowski z Pracowni Biologii i Genetyki Sądowej GUMed. przeprowadził na etapie sądowym badania, które wykluczyły, że jest na niej DNA Pękalskiego. Ponadto do zbrodni doszło po godz. 22, a Leszek Pękalski następnego dnia rano był na Śląsku. Pociąg, którym rzekomo jechał po tym zabójstwie, odjeżdżał przed godziną 22.

Oznacza to, że na wolności mogą być ludzie odpowiedzialni za przypisywane Pękalskiemu zbrodnie?
Tak. Leszek Pękalski przyznawał się do zbrodni niepopełnionych, a Sąd w uzasadnieniu wyroku pisał o chęci bycia w centrum uwagi przez oskarżonego i braku właściwego krytycyzmu w podejściu do jego wyjaśnień przez organy ścigania.  Podobny przypadek, na wiele większą skalę, miał miejsce w latach 80. XX w. w USA, o czym zresztą opowiada film dokumentalny na platformie Netflix. Niejaki Henry Lee Lucas przyznał się do ponad 200 zbrodni. Prowadzący śledztwo Strażnicy Teksasu wręcz "wypożyczali" go do nierozwiązanych spraw w innych częściach kraju. W końcu rezolutna policjantka, która usłyszała o tym mechanizmie, za zgodą przełożonych przygotowała tzw. prowokację policyjną. Spreparowała akta zabójstwa, które nie zaistniało. I Henry Lucas znów się przyznał. Krytycyzm jest niezwykle ważny w naszej pracy. Ten dokument kończy się wypowiedziami osób bliskich rzekomym ofiarom Henry'ego Lucasa, które się dowiedziały, że to nie on zabił ich córkę, ojca, matkę. Tylko nie wiadomo kto. Widać było ich przerażenie.

Prokurator Zbigniew Niemczyk (fot. archiwum prywatne)
REKLAMA

Bo przeraża, że nadal wśród nas mogą żyć nieuchwytni mordercy. Ile niewykrytych zabójstw czeka na wyjaśnienie na Pomorzu?
Ponad sto. Część tych śledztw koordynuję na poziomie Prokuratury Regionalnej, niektóre z nich osobiście prowadzę. Jest to m.in. postępowanie przygotowawcze w sprawie rozkawałkowanych zwłok nieustalonej do dziś kobiety, znalezionych w kwietniu 2009 r. w Drzewinie. To jedna z nielicznych spraw na liście gdańskiego Archiwum X, gdzie nie ustalono nie tylko tożsamości sprawcy, ale także tożsamości ofiary. Przez to trudno zrekonstruować ostatnie chwile jej życia.

Za dużo niewiadomych w tym równaniu...
Mamy jakieś pomysły, choć sprawa jest niełatwa. Z drugiej strony też jesteśmy od tego, by podejmować się ciężkich wyzwań i zobaczyć, co jest możliwe do zrealizowania. Nie wybieramy sobie spraw, które są skazane na sukces, bo dopasujemy DNA i znajdziemy sprawcę. Tutaj mamy profil genetyczny ofiary, ale to trochę mało. Istotne jest, by w pierwszym etapie przywrócić tożsamość osobie, która nagle wylądowała w leśnym stawie bez głowy, bez rąk, bez nóg. A przecież ta kobieta do pewnego czasu miała swoje życie, swoją rodzinę. Być może urodziła dziecko. I nagle pojawia się niepamięć, bo ktoś ją zamordował i wrzucił poćwiartowaną do tego stawu. To coś strasznego. Uważam, że zbrodnia w Drzewinie pozostaje jednym z największych wyzwań wśród spraw, prowadzonych przez gdańskie Archiwum X.

Czy jest szansa na przełom? 
Za tydzień, dwa będziemy mogli przekazać coś więcej. Na razie trzeba poczekać. Podobnie zresztą, jak w kilku innych sprawach, o których nie mogę jeszcze mówić.

Jeśli już mowa o niewyjaśnionych morderstwach, to cały czas wraca zabójstwo 16-letniej Ewy Miotk, odnalezionej w 1995 r. w worku jutowym w Sierakowicach. Wiele wskazuje, że mógł za nim stać ktoś mieszkający w pobliżu...
Sprawa ta jest analizowana w Prokuraturze Regionalnej.

Dlaczego do tej pory nie pobrano materiału genetycznego od mieszkających we wsi mężczyzn i nie porównano go ze śladami pozostawionymi na zmarłej dziewczynie?
Oczywiście, genetyka daje nowe możliwości. Pierwszy taki przypadek opisał Jurgen Thorwald w "Stuleciu detektywów". Badanie wykonano w Blackburn w Anglii, gdzie doszło do zabójstwa dwóch dziewczynek. Pobrano tam DNA od wszystkich mężczyzn. Okazało się, że sprawca poprosił kogoś innego, żeby oddał za niego DNA, a potem w pubie przyznał się jeszcze innej osobie, że tak zrobił. I tak dowiedziała się o tym policja. A co do sprawy Ewy Miotk i drugiej ofiary być może tego samego zabójcy, Justyny Węsierskiej, nie mogę mówić o szczegółach. Warto jednak wspomnieć, że obecnie nowatorskie metody genetyczne, związane z tzw. genealogią genetyczną, dają bardzo dużo możliwości. W USA głośny był przypadek Golden State Killera, zabójcy, odnalezionego po latach. Podobnie było też w Szwecji, gdzie biegli wykorzystali dane, które gromadzą ludzie, poszukujący przodków. Oddają oni dobrowolnie swoje DNA, oświadczając, że organy ścigania mogą te dane wykorzystywać. Porównanie tej bazy z dowodami pozostawionymi na miejscach zbrodni pozwoliło odnaleźć ich krewnych - sprawców. Kolejną nowatorską metodą jest fenotypowanie. Biegli znając DNA, mogą określić kolor włosów, oczu, skóry. Amerykańska firma Parabon NanoLabs poszła dalej i wizualizuje człowieka na podstawie śladu genetycznego. W Polsce śledczy z Łodzi skorzystali już z pomocy Amerykanów przy tworzeniu wizerunku sprawcy zgwałcenia.

REKLAMA

Pomogło?
Niestety, nie. Ale w innych sprawa w Stanach efekty były. Zdaniem ekspertów ten kierunek genetyki to przyszłość.

To może wreszcie poznamy twarz zabójcy 13-letniej Izy Strzałkowskiej, zamordowanej w 2011 r. w Gdyni?
Na razie mogę jedynie powiedzieć, że zajmujemy się tą sprawą w Prokuraturze Regionalnej i jest ona absolutnym priorytetem.
W najbliższych dniach zakończy się proces byłego listonosza Jarosława W., który który wraz z nieletnim wspólnikiem zabił swojego kolegę z pracy, Piotra Zielińskiego. W tej sprawie, w której jest pan oskarżycielem, także pomogły pozostawione na miejscu zbrodni ślady genetyczne. Do zbrodni tej wróciliśmy po 25 latach. Anglicy poinformowali nas o profilu DNA, zarejestrowanym w bazach w 2010 r., który został przez nich przyporządkowany do konkretnego człowieka w 2020 roku. Wtedy nastąpił rzeczywisty przełom. Sprawa ta pokazuje ogrom pracy, którą wykonują policjanci z Archiwum X. W sprawie zabójstwa Piotra Zielińskiego przesłuchaliśmy ponad 250 świadków, wśród których było zaledwie kilku istotnych. Trzeba jednak było zweryfikować tropy, nawet jeśli prowadzą donikąd. Dzięki temu możemy się zająć kolejnymi rzeczami.

ZOBACZ TAKŻE: W sprawie Iwony Wieczorek przygotował policjantom „mapę”. Rozmowa z profilerem

W mowie oskarżycielskiej zacytował pan fragment "Zbrodni i kary" Fiodora Dostojewskiego, mówiąc: "Drobiazgi. To one są najważniejsze. Te drobiazgi gubią nas zawsze i wszędzie".
Dostojewski akurat do tych drobiazgów nawiązuje zarówno w "Zbrodni i karze" , jak i w "Braciach Karamazow". Był to pisarz, który jak mało kto potrafił eksplorować mroki ludzkiej duszy. Bardzo sobie cenię jego literaturę pod kątem poznawczym.

Bo odpowiada na pytanie - dlaczego człowiek popełnia zbrodnię?
To też jedno z kluczowych w tego rodzaju sprawach pytanie o motywy. Ludzie zabijają dla zemsty, pokazania swojej dominacji, pieniędzy, czasami z namiętności albo są zaburzeni w sensie psychicznym. Tak samo jak istotna jest odpowiedź, czy zabójstwo zostało popełnione zamiarem nagłym, czy przemyślanym? Czy ktoś przygotowywał się do zbrodni, planował ją etapami, a w końcu ją zrealizował? Czy też powziął nagły zamiar? To różnica, która chyba też się wiąże z tym, kto jest predestynowany, żeby zabić.

REKLAMA

Prokurator musi być po trosze psychologiem?
Zapewne tak, ale to też cenię sobie współpracę z psychologami. Ostatnio w sprawie pewnej zbrodni z lat 90. XX w. dostałem opinię bardzo cenionego przeze mnie profilera Bogdana Lacha. Podejście profilerów, psychologów sądowych do zbrodni jest bardzo ciekawe. Oni skupiają się w dużej mierze na ofierze. Zbierają informacje wiktymologiczne, zastanawiając się jakie ryzyka generowała dana osoba, żeby zostać ofiarą zabójstwa i z jakimi z kolei przeszkodami musiał borykać się sprawca, który planował lub nie planował zabójstwa. Dlatego szalenie ważne, żeby z policjantami z Archiwum X wracać na miejsce zbrodni. Zobaczyć co się zmieniło, ale też trochę poczuć to miejsce. Oglądamy stare fotografie z oględzin miejsca zabójstwa ,stare filmy wideo. Powiększamy zdjęcia, poprawiamy ich jakość. To są te szczegóły, których kodeks postępowania karnego nie opisuje.

Za to w filmach kryminalnych widać te rozłożone zdjęcia.
I czerwone sznurki, które je łączą (śmiech). Niestety, rzeczywistość bywa dużo bardziej skomplikowana od historii z seriali i  czerwone sznurki nie rozwiązują trudnych spraw. 

Elementem pana pracy są także rozmowy z rodzinami ofiar. Stykając się z nimi wiele razy słyszałam, jak bolesna jest nieświadomość, kto to zrobił i dlaczego to zrobił.
Mówimy o szerszym problemie przeżywania żałoby. Żeby pogodzić się ze śmiercią osoby najbliższej, trzeba przejść jej określone etapy. Od szoku, poprzez dezorganizację, do momentu, kiedy pojawia się smutek. Potem nadchodzi powrót do rzeczywistości i zmarły już nie jest centralną częścią życia. W sprawach niewyjaśnionych przejście do tego ostatniego etapu jest trudniejsze. Osoba, która została, ma wrażenie, że słyszy ofiarę mówiącą, że dalej nie wiadomo kto ją zabił. Nie wie, jak wyglądały ostatnie chwile jej życia.  Dlatego tak trudne są ostatni etap żałoby i próba ułożenia sobie na nowo rzeczywistości. Podobnie jest w przypadku zaginięć, kiedy nie można pochować człowieka, bo nie ma zwłok. I to są klasyczne przykłady strat niejasnych, które ciążą na człowieku cały czas.

Nie mówiąc już o elementarnej potrzebie sprawiedliwości...
Według Kanta sprawiedliwość jest przywróceniem ładu moralnego. Polska filozofka Helena Eilstein patrzyła na to od strony psychologicznej, uważając, że sprawiedliwość to przezwyciężenie traumy i doznanie ukojenia. I ciekawe - od osób najbliższych ofiarom właśnie coś takiego słyszałem. Mówili: jak będzie wyrok, to doznam w końcu spokoju. Nie mogłem go odnaleźć, póki nie wiedziałem, kto był sprawcą zabójstwa.. A teraz czekam na wyrok.

Mówi pan o tym także w kontekście syna zamordowanego na Zaspie listonosza?
Syn Piotra Zielińskiego został krótko przesłuchany w tym śledztwie. W momencie zabójstwa był małym dzieckiem. Pamiętał, że jako siedmioletni chłopiec czekał, aż tata wróci z pracy. Tata nie wracał, a mama nie miała odwagi powiedzieć, co się stało. Mówiła, że tata dłużej zostanie w pracy. Prawdę poznał dopiero po kilku dniach. Dziś, jako pokrzywdzony wraz z matką ma okazję przyjść i zobaczyć proces. Tak się dzieje sprawiedliwość.

REKLAMA

Kiedy wyrok w tej sprawie?
Na 4 kwietnia planowana jest mowa końcowa obrońcy. I sąd albo tego samego dnia ogłosi wyrok, albo sobie da trochę jeszcze czasu.To wyrok, tak naprawdę, zamyka klamrą sprawiedliwości całą sprawę – historii zbrodni i naszej pracy.

Nie jest to zatrzymanie podejrzanego i ogłoszenie sukcesu policji i prokuratury? 
To tylko pewien etap. Poza tym nie lubię słowa sukces. Jest w nim tanie efekciarstwo, które nie przystoi tragedii, którą rozpoznajemy. Rozwiązanie historii starych zabójstw pojawia się wtedy, kiedy sąd wydaje prawomocny wyrok w drugiej instancji.

Reklama
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Joanna K 03.04.2025 17:00
Nie rozumiem, dlaczego w/s jednego z morderstw pan prokurator zwraca się do autorki tekstu - cyt. "W tej sprawie, w której jest pan oskarżycielem...". To w tekście są słowa pana prokuratora, a nie autorki przecież....

Mika 03.04.2025 08:33
Ciekawa rozmowa. To duża umiejętność opowiadać o trudnych tematach bez eskalowania. Plus za podkreślanie roli zespołu.

Reklama
ReklamaRadi Gdańsk 80 lat konkurs
Reklama