Aktualizacja | 31.03.2022 r.
godz. 17:30
Na wniosek przewodniczącego pomorskich struktur Platformy Obywatelskiej, sprawa radnego Andrzeja Bartnickiego, który użył wulgarnego określenia w czasie poniedziałkowej sesji sejmiku, trafi do rozpatrzenia przez sąd koleżeński.
– W środę, w obecności przewodniczącego Sejmiku, przeprowadziłem rozmowę z radnym. Przekonuje, że słowa, których użył, nie były skierowane do pań radnych – mówi marszałek Mieczysław Struk, jednocześnie szef pomorskiej PO. – Nie zmienia to faktu, że one padły, co nie powinno się zdarzyć. Na najbliższym posiedzeniu klubu Koalicji Obywatelskiej dojdzie do spotkania radnego z osobami, które czują się pokrzywdzone. Zobaczymy, jaki będzie tego efekt.
Marszałek nie wyklucza zawieszenia radnego w prawach członka klubu.
– Jak widać, lekarz wojskowy czasami używa mocnych stwierdzeń, które, bez wątpienia, powinny być napiętnowane. Na nieszczęście radnego, poszło to w eter i nabrało charakteru publicznego. Stąd nasza stanowcza reakcja i oddanie sprawy w ręce partyjnego sądu – mówi Mieczysław Struk.
Wcześniej
Zmiana formuły posiedzeń Sejmiku Województwa Pomorskiego na zdalną tylko zaniżyła, i tak już niski poziom prowadzonych debat. Do spotykanego, na szczęście nie tak często, obrażania jednych radnych przez drugich, doszły takie „popisy” jak jedzenie przed kamerą czy palenie papierosów. Jednak, nawet w samorządzie wojewódzkim, znanym z debatowania coraz bardziej przypominającego to co dzieje się w Sejmie, radni nie posuwali się do wulgarnego ubliżania przeciwnikom politycznym, a tym bardziej członkom własnych klubów. A według radnej Danuty Wawrowskiej, taka sytuacja miała miejsce podczas posiedzenia 28 marca 2022 r.
Sformułowanie „głupie piz…” padło pod koniec stosunkowo długiej, jak na standardy Sejmiku, sesji, w punkcie dotyczącym projektu uchwały w sprawie Obszaru Chronionego Krajobrazu Wzgórz Lęborskich. Z powodu pracy w trybie zdalnym, radni głosowali w kolejności alfabetycznej, po wcześniejszym wywołaniu przez przewodniczącego Jana Kleinszmidta. Krótko po tym, jak do odpowiedzi wywołano radną Hannę Zych-Cisoń z KO, zarówno członkowie SWP, jak i wszyscy oglądający transmisję „na żywo”, usłyszeli niecenzuralne słowa wypowiedziane przez jednego z uczestników obrad. Początkowo nie było wiadomo, kto jest ich autorem, a podejrzenia padły bezpośrednio na przewodniczącego, który jako ostatni "podświetlił się" na zielono. Zostały jednak szybko rozwiane, bo wypowiadający je mężczyzna miał zdecydowanie niższy tembr głosu.
– Z uwagi na tembr głosu, miałam czterech podejrzanych. Sprawa wyjaśniła się jednak chwilę po sesji. Dyrektor Sejmiku wysłał wiadomość mailową z oświadczeniem radnego Andrzeja Bartnickiego. Tłumaczył w nim, że to on wypowiedział te słowa, ale nie były skierowane do nas oraz że zapomniał wyłączyć mikrofon – mówi Danuta Wawrowska.
Dlaczego radna uważa, że słowa dotyczyły części kobiecego składu koalicji?
– Punkt dotyczący obszaru chronionego został nam wrzucony na trzy dni przed sesją. Uznałam, że skoro obywatele podnoszą argumenty, które ich zdaniem powinny być rozważone przed podjęciem uchwały, wstrzymam się od głosu, i z podobnego założenia wyszły również niektóre koleżanki z rady. I tak się złożyło, że po naszym głosowaniu, padły te haniebne słowa. Natychmiast zgłosiłam się do przewodniczącego z pytaniem, dlaczego nie zareagował oraz poprosiłam o wskazanie nazwiska. Przewodniczący tłumaczył na bieżąco, że nie nic słyszał, bo był zajęty liczeniem głosów. Nie opuściłam sesji, chociaż na początku chciałam to zrobić. Na znak protestu. Uznałam jednak, że wtedy sprawa zostanie zamieciona pod dywan.
Jednocześnie, Danuta Wawrowska zapowiedziała złożenie zawiadomienia do prokuratury.
– Jako osoba publiczna, adwokatka, od wielu lat występuję w procesach i spotykałam się z różnymi postawami, ale jeszcze nigdy, wprost i publicznie nikt mi nie ubliżył. Był to skandaliczny, seksistowski, chamski i wulgarny komentarz, dlatego nie może pozostać bez dalszych konsekwencji prawnych – mówi radna. – Równie smutne jest to, że na sesji, nikt oprócz radnego Zwary, nie zabrał w tej sprawie głosu.
Jakie konsekwencje poniesie radny Bartnicki?
Jak radny tłumaczy swoje zachowanie?
– Nie miałem zamiaru obrażania kogokolwiek, a tym bardziej komentowania w taki czy inny sposób tego, jak ktoś głosuje na sesji. Dostałem wiadomość. Bardzo przykrą dla mnie. I dlatego przekląłem. Nie powinno się to zdarzyć. To prawda. Mam ogromne wyrzuty sumienia z powodu tego co się stało, także wobec siebie, z racji użytych słów - mówi radny Koalicji Obywatelskiej. Tłumaczy, że cała ta sytuacja bardzo go zestresowała, dlatego nie podjął się próby wytłumaczenia zachowania jeszcze w trakcie obrad.
– W piśmie do radnych wyjaśniłem jaki był kontekst użycia słów i mam nadzieję, że radni to zrozumieją. Nie jest zgodne z prawdą, że w ten sposób odniosłem się do naszych pań. Nigdy nie pozwalałem sobie na krytykę kogokolwiek za to jak głosuje w sprawie projektów uchwał.
Mimo zapewnień, wyciągnięcie konsekwencji zapowiedział marszałek Mieczysław Struk. Wypowiedziane słowa nazwał skandalicznymi.
– W końcówce wczorajszej sesji Sejmiku nie mogłem brać udziału ze względu na uroczystość wręczenia Nagród Teatralnych. O skandalicznych słowach, które padły ze strony radnego Andrzeja Bartnickiego dowiedziałem się po wieczornej gali teatralnej. Bez względu na to, do kogo były kierowane wulgarne słowa – nie powinny były paść, ze względu na kulturę i na fakt, że radny dopuścił się tego czynu w pomorskim parlamencie regionalnym. Jeżeli te słowa skierowane były do naszych Koleżanek - jest to tym bardziej oburzające. Z pewnością spotkają pana radnego konsekwencje polityczne i w Sejmiku i Platformie Obywatelskiej – napisał na Facebooku.
We wtorek (29.03.) oświadczenie w tej sprawie wydał klub Prawa i Sprawiedliwości. Jego przewodniczący zawnioskował o niezwłoczne zabezpieczenie wszelkiej dokumentacji, w tym zapisu cyfrowego z sesji. Nagranie z obrad zamieszczono w sieci dopiero we wtorek, ok. godz. 13. Wulgarne słowo ocenzurowano.
„W związku z wulgarnym incydentem na wczorajszej XLI sesji SWP wnoszę o niezwłoczne zabezpieczenie wszelkiej dokumentacji, w tym zapisu cyfrowego z sesji. Jednocześnie proszę o wyjaśnienie dlaczego zapis sesji został zdjęty ze strony BIP. W imieniu klubu chcę wyrazić stanowczy sprzeciw wobec takiego zachowania jednego z radnych Koalicji Obywatelskiej. Wspieramy w staraniach o wyjaśnienie tej bulwersującej sprawy obrażone koleżanki radne. W takich sprawach musimy walczyć wspólnie o przestrzeganie zasad kultury i poszanowania drugiego człowieka za jego poglądy przy wykonywaniu mandatu radnego. Oczekuję od Pana Przewodniczącego szybkiego wyjaśnienia tej sprawy. Wszak ma to ogromny wpływ na prestiż parlamentu regionalnego”.
Napisz komentarz
Komentarze