Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama

Wszyscy popełniamy niezamierzone błędy na drodze. Na szczęście większość nie kończy się tak tragicznie

Nie ferujmy pochopnie wyroków, że to wina kierowcy i sprawa jest załatwiona. Ten kierowca też jest ofiarą – mówi dr inż. Wojciech Kustra z Katedry Inżynierii Transportowej Politechniki Gdańskiej.
Wszyscy popełniamy niezamierzone błędy na drodze. Na szczęście większość nie kończy się tak tragicznie

Autor: Facebook | Ochotnicza Straż Pożarna w Lublewie Gdańskim

W przypadku takiej ogromnej tragedii, jak ta na S7, w dodatku częściowo niewytłumaczalnej, bo sprawca nie próbował hamować, trudno nie postawić pytania: czy to było do uniknięcia? 

Do tematu bezpieczeństwa w ruchu drogowym wracamy ilekroć zdarzają się jakieś spektakularne wypadki. Tymczasem w zeszłym roku na polskich drogach zginęło prawie 1900 osób i było prawie 7600 ofiar ciężko rannych. Jak podzielimy to na 365 dni, to wychodzi, że na drogach ginie pięć osób dziennie, a prawie 21 jest ciężko rannych. Czyli można by powiedzieć, że każdego dnia mamy taką tragedię, jak ta z 18 października. Chciałbym więc przestrzec, by nie stawiać tego typu zdarzeń „na piedestale”, ale zwrócić uwagę na problem całościowo. To jest nasza codzienność, co 5 godzin ginie człowiek a co godzinę jest ktoś ciężko ranny. Jakoś nie widzę nagłówków codziennie, że dzisiaj znowu na drogach zginęło tyle i tyle osób. 

Niestety, nie wszystkich tragicznych wypadków jesteśmy w stanie uniknąć, natomiast należy robić wszystko, żeby minimalizować ich konsekwencje, którymi są ofiary śmiertelne i ranne. Tu musi działać system zarządzania bezpieczeństwem ruchu drogowego w sposób kompleksowy. Bezpieczny człowiek, bezpieczna droga, bezpieczny pojazd.

Jak to przełożyć na tę konkretną sytuację?

Żeby odpowiedzieć na to pytanie trzeba by mieć dużo więcej informacji. Z tego, co do tej pory wiemy kierowca popełnił niezamierzony błąd. Nie był pod wpływem alkoholu, ani nie był pod wpływem narkotyków, nie korzystał z telefonu, ale nie hamował. Nie chcę ferować wyroków: czy mógł na przykład zasnąć, albo zemdleć, stracić na chwilę przytomność? Tego nie wiemy. W konsekwencji, niestety, zadziałało prawo fizyki: jechał ogromnym, bardzo ciężkim pojazdem, który zatrzymał się dopiero po kilkudziesięciu metrach. 

Druga sprawa to odpowiednie przygotowanie drogi na warunki, które stwarza remont. Oczywiście usłyszeliśmy od Generalnej Dyrekcji Dróg i Autostrad, że wszystko było w porządku, ale czy możemy być tego pewni? W Polsce nie ma niezależnego audytu bezpieczeństwa ruchu drogowego dla czasowych organizacji ruchu pod względem bezpieczeństwa czy funkcjonowania drogi. Nie ma np. weryfikacji czy na tym odcinku drogi zapewniona była przepustowość, po zawężeniu drogi. W tym miejscu, gdzie zdarzył się wypadek, zator tworzy się codziennie. Tak więc istnieje ryzyko, że inny pojazd może najechać na tył takiej stojącej kolumny pojazdów, oczywiście mam nadzieję, że tak się nie stanie. W dniu dzisiejszym [rozmawiamy w środę, 23 października – red.] taki sam rodzaj zdarzenia był na drodze ekspresowej S5 gdzie również pojazd ciężarowy najechał na tył stojących w zatorze pojazdów. Czy zarządca zrobił wszystko, żeby zapewnić przepustowość tego odcinka lub ograniczyć powstawanie zatoru? Nie wiem. 

Akurat w kwestii przepustowości wydaje się, że zarządca ma ograniczone możliwości. 

Tu się z panem nie zgodzę. Przykładem jest to, jak były prowadzone prace przy rozbudowie Węzła Kack w Gdyni na Obwodnicy Trójmiasta. Wykonawca został tam niejako przymuszony, by w czasie prac, cały czas był przekrój dwupasowy w każdym kierunku na Obwodnicy Trójmiasta, żeby została zapewniona przepustowość drogi. Nie wiem czy na przebudowywanym odcinku S7 została przeprowadzona szczegółowa analiza z wykorzystaniem modeli mikrosymulacyjnych pozwalających na weryfikację przyjętych rozwiązań dla czasowych organizacji ruchu. Natomiast wiem, że w Polsce nie ma wytycznych, które nakazywałyby sprawdzenie możliwości poprowadzenia tymczasowej organizacji ruchu w sposób najbardziej korzystny dla uczestników ruchu, który najczęściej nie jest najprostszym rozwiązaniem. Najłatwiej jest zawęzić drogę i zrobić np. po jednym pasie w każdym kierunku, po czym wszyscy stoją codziennie w kilkukilometrowym korku. 

Facebook | Ochotnicza Straż Pożarna w Lublewie Gdańskim

A jeśli już jest tak, że w danym miejscu robi się zator, na drodze wcześniej powinny być informacje ostrzegawcze, że tam się tworzą zatory z wykorzystaniem znaków zmiennej treści czy systemów ITS. Zasadne jest więc pytanie czy można było lepiej oznakować drogę, wprowadzić inną tymczasowa organizację ruchu minimalizującą negatywne skutki przebudowy, a co za tym idzie zminimalizować ryzyko wypadku. [GDDKiA w czwartek zapowiedziała zmiany w oznakowaniu Południowej Obwodnicy Gdańska: tablice zespolone ze znakami, m.in. znak zakazu wyprzedzania przez samochody ciężarowe, wydłużenie strefy ograniczenia prędkości oraz wyraźniejsze oznaczenie przebiegu pasów ruchu na węźle – red.]

Dziesiątki tylnych, świateł stojących w korku samochodów, świecące na czerwono, są chyba bardziej widoczne i wymowne, niż tablice?

Musimy patrzeć bardzo szeroko, a nie tylko na zasadzie, że to wina kierowcy i – skoro mamy winnego – sprawa jest załatwiona. Ten kierowca też jest ofiarą. Ma pewnie rodzinę, jakichś bliskich. Prowadzi swoją działalność i w tym momencie jego świat legł w gruzach. Najprawdopodobniej zostanie skazany i pójdzie, niestety, do więzienia. Czyli konsekwencje poniesie również jego rodzina, bliscy. A wszystko przez to, że pełnił niezamierzony błąd, który popełniamy również my wszyscy jako kierowcy. Na szczęście większość naszych błędów nie kończy się takimi tragicznymi skutkami. Przecież każdemu z nas zdarza się przez jakiś czas jechać nie patrząc na drogę, rozmawiając, myśląc o różnych rzeczach, będąc w złym stanie psychofizycznym: w stresie, zmęczeniu, czy nawet chorobie. I nikt nam nie zabrania jazdy samochodem w takim stanie. Mówi się tylko i wyłącznie, że nie wolno jechać, gdy jesteś pod wpływem alkoholu lub innych środków. Teoretycznie powinniśmy wsiadając do samochodu być przez całą drogę skoncentrowani i w super formie. A ja się pytam: czy ktokolwiek jest w stanie być w stu procentach skoncentrowanym na trasie, powiedzmy z Gdańska do Warszawy, przez cztery godziny non-stop? Ani razu np. nie przestawi w tym czasie muzyki w telefonie, radia, nie odbierze telefonu, nie spojrzy się na przydrożną reklamę itd? To zajmuje tylko kilka sekund, ale przy prędkości 120 km na godzinę, wystarczy by przejechać 100-200 metrów nie patrząc się na drogę. Sumując te czynności w czasie całej drogi przejeżdżamy kilka kilometrów nie patrząc na drogę.

Czy słyszał Pan kiedyś o akcji, która by nam mówiła, że jak jedziemy na ferie zimowe w polskie góry, co zajmuje czasem 7-8 godzin, to powinniśmy zrobić sobie przerwy np. dwie pauzy po 30 minut? Brak takich przystanków może powodować, że kierowca zaśnie, straci na chwile czujność np. w wyniku tzw. mikro drzemki. W ciągu trzech ostatnich lat zmęczenie zaśnięcie kierowcy oraz inne (które też możemy zaliczyć do tej grupy) było przyczyną prawie 4 proc. wszystkich wypadków i prawie 7 proc. wszystkich ofiar śmiertelnych. Czy to jest mało? To jest ponad 410 osób zabitych. Należy również zwrócić uwagę, że zmęczenie kierowcy może być również pośrednią przyczyną innych zdarzeń. 

Wielu kierujących myśli, że jak wypiją kolejną kawę, kolejnego energetyka, to będzie wszystko dobrze, że ich sprawność jest cały czas taka sama. Badania mówią, że tylko pierwsza kawa dobrze działa, następna już wcale nie wpływa pozytywnie na zwiększenie możliwości wprowadzenia samochodu. Na szczęście coraz więcej kierowców zdaje sobie sprawę ze zmęczenia i robi takie przerwy. Proszę pamiętać lepiej zrobić sobie przerwę z 15-20 minutowym snem niż jechać na siłę, oczy na zapałki.

Na niekorzyść sprawcy piątkowego wypadku dział też to, że – choć nieznacznie – przekroczył jednak dozwolona prędkość. 

Niech podniesie rękę ten, kto nigdy nie przekroczył prędkości na drodze ekspresowej, czy autostradzie. Myślę, że każdy z nas ma to na sumieniu, tylko mieliśmy więcej szczęścia – i nic się nie stało. Tu istotna dla skutków była przede wszystkim różnica prędkości. Tamte samochody stały, ten najechał na nie z dużą prędkością i dodatkowo posiadał ogromną masę. Czy to było przepisowe 80 km/h, czy nieco więcej, nie ma aż takiego znaczenia. 

Dlatego jeszcze raz apeluję żebyśmy się wystrzegali bardzo ostrej społecznej stygmatyzacji tego pana. To się może przytrafić każdemu z nas, czego oczywiście nikomu nie życzę. Podkreślam, to jest ogromna tragedia dla wszystkich zarówno ofiar jak i tzw. sprawcy. Jest mi nawet ciężko myśleć co przeżywają rodziny ofiar. Prawidłowo działający system zarządzania bezpieczeństwem ruchu drogowego powinien zapobiegać takim tragediom lub niwelować jego konsekwencje. 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama