Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Ziaja kosmetyki kokos i pomarańcza

Jak opowiadać historię, czyli o co chodzi w kłótni o wystawę w MIIWŚ?

W ciągu kilku miesięcy, jeszcze w tym roku, na wystawę stałą w Muzeum II Wojny Światowej wrócą o. Maksymilian Kolbe i rodzina Ulmów – zapowiada dyrekcja tej placówki. To deklaracja po awanturze, związanej z decyzją o przywróceniu pierwotnego kształtu ekspozycji. O co w rzeczywistości chodzi w konflikcie, towarzyszącym pracy jednego z najważniejszych polskich muzeów?
Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku

Autor: Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku

- Przestrzegam przed robieniem kolejnego frontu wojny polsko-polskiej o historię. My już mamy dostatecznie dużo wojen polsko-polskich - mówił w czerwcu marszałek Sejmu Szymon Hołownia, komentując spór dotyczący zmian na wystawie Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku.

- Mam nadzieje, że zapadną decyzje, które unieważnią to zamieszanie - mówił premier Donald Tusk kilka dni później, gdy konflikt o zmiany w wystawie głównej w Muzeum II Wojny Światowej wykraczał już nie tylko poza środowiska historyków i polityków. I dodawał, że zależy mu na tym, by muzeum „łączyło różne narracje, ale by łączyło też Polaków w odczuwaniu i rozumieniu historii”. A wicepremier Kosiniak-Kamysz żądał: „fragmenty ekspozycji dotyczące rotmistrza Witolda Pileckiego, ojca Maksymiliana Kolbego oraz rodziny Ulmów powinny zostać natychmiast przywrócone”.

- Naciski polityczne na historyków i twórców są niedopuszczalne – mówili z kolei przedstawiciele muzeum i przypominali, że protestowali przeciw temu w 2017 r., gdy muzeum przejmowała poprzednia władza i że nie zgadzają się na to teraz.

PRZECZYTAJ TEŻ: Janusz Marszalec: Zaskoczył mnie wpis wicepremiera

Dzisiaj Rafał Wnuk, dyrektor Muzeum II Wojny Światowej, zapewnia, że w ciągu kilku miesięcy na wystawę stałą w Muzeum II Wojny Światowej wrócą o. Maksymilian Kolbe i rodzina Ulmów. I jednocześnie podkreśla: - Nasze muzeum reprezentuje polską politykę historyczną i jest bardzo ważnym głosem w wielkiej debacie o drugiej wojnie światowej.

O co chodzi w tym konflikcie, kolejnym już w krótkiej historii Muzeum II Wojny Światowej? I skąd aż takie emocje wokół muzealnej wystawy?

Od lewej: dr Jan Szkudliński, kierownik Działu Naukowego MIIWŚ, dr Janusz Marszalec - wicedyrektor MIIWŚ i prof. Rafał Wnuk - dyrektor MIIWŚ (fot. Robert Rozmus | Zawsze Pomorze)

Zaczęło się już w 2008 roku

Dzisiejszy spór to kolejna odsłona konfliktu, rozpoczętego już od początku funkcjonowania muzeum, gdy okazało się, że tworzone jest, w skrócie: jako uniwersalna opowieść o wpływie totalitaryzmów na losy narodów i o wojnie jako tragicznym doświadczeniu całej ludzkości – a nie jako ilustracja męczeństwa i bohaterstwa wyłącznie Polaków. 

(fot. Robert Rozmus | Zawsze Pomorze)

Eskalował, gdy w 2017 roku ówczesny minister kultury i dziedzictwa narodowego Piotr Gliński odwołał prof. Pawła Machcewicza, dyrektora i jednocześnie współtwórcę koncepcji Muzeum II Wojny Światowej – tuż po otwarciu wystawy stałej. 

Nowa ekipa – kierowana przez Karola Nawrockiego, wcześniej prezesa IPN – nie tylko zmieniła sposób funkcjonowania muzeum, łącząc go z Muzeum Westerplatte i Wojny 1939 roku, ale też – i tu pojawia się kolejna odsłona dzisiejszego konfliktu – wprowadziła zmiany także w wystawie głównej. Nawrocki zarzucał jej twórcom, że stworzona przez nich wystawa zawiera błędy merytoryczne, pomija niektóre ważne postaci historyczne i „nieodpowiednio rozkłada akcenty”.

- Ta wystawa będzie dopiero dobra, gdy zakończymy proces jej poprawiania – mówił w 2017 r. Aleksander Masłowski, rzecznik Muzeum II Wojny Światowej. - Jej twórcy nie ustrzegli się błędów merytorycznych. Ale nasze poprawki wynikają też z innych względów. Na wystawie stałej nie ujęto bardzo ważnych postaci, a w niektórych miejscach nieodpowiednio rozłożono akcenty, w dużym stopniu rozmyto też odpowiedzialność za wojenne zbrodnie i podział na ofiary i agresorów.

Wśród błędów merytorycznych wymieniano np. zaniżaną – zdaniem nowej ekipy – liczbę żołnierzy AK. Masłowski w rozmowie z Onetem wskazywał też m.in. na to, że „na wystawie stałej brakuje wzmianki o jednym z najważniejszych więźniów obozów koncentracyjnych – ojcu Maksymilianie Kolbe”. - To przykład rażącego braku. Ta postać bezdyskusyjnie powinna znaleźć się na wystawie Muzeum II Wojny Światowej, jako przykład postawy, która przełamała niemiecki terror obozowy.

- Ojciec Maksymilian Kolbe nie znalazł się naszej wystawie, natomiast znalazło się wielu wspaniałych księży z Pomorza, Wielkopolski – ripostował dr Janusz Marszalec, wcześniej wicedyrektor muzeum.

Zmiany w wystawie stałej wprowadzono, dodając m.in. informacje dotyczące o. Maksymiliana Kolbe czy rodziny Ulmów. Twórcy wystawy skierowali sprawę do sądu, który jednak oddalił większość żądań dotyczących przywrócenia pierwotnego charakteru wystawy, uznanł jednak naruszenie praw autorskich.

W kwietniu tego roku, po odwołaniu poprzedniego dyrektora (po Karolu Nawrockim muzeum kierował od 2022 r. Grzegorz Berendt, wcześniej zastępca Nawrockiego), pełniącym obowiązki dyrektora Muzeum II Wojny Światowej został prof. Rafał Wnuk, jeden ze współtwórców wystawy stałej w pierwotnym kształcie. Do pracy wrócił też dr Janusz Marszalec. Wystawa znowu zaczęła się zmieniać: nowi – starzy pracownicy zmienili m.in. film kończący ekspozycję. Jednak to, co wywołało największą awanturę, to fakt, że ostatnio usunięto kolejne elementy, czyli m.in. informacje o ojcu Kolbe.

Zamach czy ewolucja?

To właśnie te decyzje wzbudziły tak wielkie oburzenie nie tylko poprzedniej ekipy zarządzającej muzeum, ale i polityków.

- Jesteśmy w Gdańsku, gdzie nocą z 24/25 czerwca 2024 roku - po cichu, z ponad 5 tysięcy metrów kwadratowych wystawy głównej Muzeum II WŚ zostali usunięci Polscy Bohaterowie: rotmistrz Witold Pilecki, święty Ojciec Maksymilian Kolbe, po błogosławionej rodzinie Ulmów została czarna ściana – mówił (i pisał) w opublikowanym w internecie filmiku Karol Nawrocki, stojąc na tle budynku muzeum.

W odpowiedzi na stronie Muzeum II Wojny Światowej ukazało się oświadczenie: „W 2017 i 2018 roku panowie Nawrocki i Szymaniak, nie licząc się z prawami autorskimi twórców, dokonali kilkunastu zmian, które wypaczyły przekaz wystawy. Szantaż patriotyczny, który zastosowali siedem lat temu, zasłaniając się rotmistrzem Pileckim czy ojcem Kolbe, stosują i dzisiaj, gdy przywracamy pierwotny, autorski charakter muzealnej narracji. Pragniemy, aby zwiedzający sami mogli ocenić wartość ekspozycji oczyszczonej z ingerencji osób trzecich”.

Rafał Wnuk dodawał w mediach: - Ewolucja wystawy w kierunku jej pierwotnego kształtu nastąpiła w dwóch miejscach. Usunęliśmy duże zdjęcie z informacją, jakoby typową postawą Polaków w czasie Holocaustu była pomoc Żydom. Tego typu informacja znalazła się przy okazji prezentowania rodziny Ulmów. Podstawowym odruchem Polaków była chęć przeżycia, a akty heroiczne, które zaprezentowała rodzina Ulmów, były zdecydowaną mniejszością.

Fotografie rtm. Witolda Pileckiego na muzealnej wystawie (fot. Robert Rozmus | Zawsze Pomorze)

Podkreślał też, że to nieprawda, iż z wystawy usunięto postać rotmistrza Witolda Pileckiego. - Na naszej wystawie jest prezentowany jako przywódca oporu w obozie koncentracyjnym. Usunęliśmy drugą dodaną tablicę, gdzie pokazywany jest jako taki piękny oficer z okresu XX-lecia międzywojennego, bo to rozbijało bardzo mocno naszą narrację – tłumaczył w Onecie.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Rodzina Ulmów i o. Maksymilian Kolbe wracają na wystawę stałą do MIIWŚ

Rafał Wnuk, pytany o to, czym kierowano się, zdejmując z wystawy portrety o. Maksymiliana Kolbe i rodziny Ulmów, wymienia kilka powodów.

- Po pierwsze: były niewłaściwie opisane. Czyli przesądziły względy merytoryczne. Po drugie: były wstawione w nieodpowiednich miejscach – wylicza i dodaje, że w przypadku o. Maksymiliana Kolbe dotyczyło to antysemickich artykułów w prasie wydawanej przed II wojną światową przez franciszkanina z Niepokalanowa. - Określenie, iż te teksty mające charakter antysemicki, są swego rodzaju próbą nawracania Żydów na chrześcijaństwo, nie powinno się znaleźć na wystawie. Tak naukowiec i muzealnik nie postępuje. Szerzenie nienawiści nie jest działalnością ewangelizacyjną. Co nie zmniejsza absolutnie ofiary ojca Kolbe. Bo to, co on zrobił, czyli pójście dobrowolnie do bunkra głodowego za innego więźnia, jest świadectwem niewyobrażalnego heroizmu. Natomiast historyk musi opisywać świat w całej jego złożoności. 

Protesty i demonstracje

- Usuwanie z niej [wystawy – red.] tych, którzy dawali świadectwo patriotyzmu i niezłomnej walki o dobro Ojczyzny jest niedopuszczalne. Fragmenty ekspozycji dotyczące rotmistrza Witolda Pileckiego, ojca Maksymiliana Kolbego oraz rodziny Ulmów powinny zostać natychmiast przywrócone - podkreślał wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz (PSL).

Politycy PiS mówili o „hańbie”, „obrażaniu Polaków” i „antypolskim wyciu”. W sprawie zmian na wystawie w MIIWŚ zwołano, na wniosek radnych PiS, specjalną sesję sejmiku województwa pomorskiego. Działacze i zwolennicy tej partii zorganizowali też przed budynkiem muzeum manifestację, podczas której domagano się zaprzestania dokonywania zmian na wystawie.

Na froncie Pałacu Prezydenckiego wyświetlano zdjęcia rotmistrza Pileckiego, Maksymiliana Kolbe i rodziny Ulmów. Pod Muzeum II Wojny na demonstracji zorganizowanej przez polityków PiS, ok. 300 osób skandowało hasła „Hańba”, „Cześć i chwała bohaterom”, „Zwyciężymy”, „Wnuk na bruk”.

Dyrekcja muzeum przyznaje, że tylko do 6 lipca Muzeum II Wojny Światowej otrzymało ok. 300 maili i listów z protestami przeciwko zmianom wprowadzonym na wystawie głównej. Przyznał jednocześnie, że większość z nich ma charakter obraźliwy i nie da się na nie odpowiedzieć O ponad 200 pogróżkach, jakie Wnuk miał dostawać, pisał w oko.press Maciej Sandecki - również o próbie fizycznego ataku.

Zmiany, zmiany

W reakcji na wypowiedzi polityków na temat zmian w treści wystawy, wprowadzanych w ostatnich tygodniach, dr Janusz Marszalec mówił jeszcze w czerwcu: - Naciski polityczne na historyków i twórców są niedopuszczalne. Protestowaliśmy przeciwko temu w 2017 r., kiedy tamta władza przejmowała Muzeum. Nie zgadzamy się z tego typu naciskami i teraz. 

Mimo to – jak wynika z zapowiedzi dyrekcji Muzeum II Wojny Światowej – kolejne zmiany niebawem nastąpią.

- Rozumiemy, że przeprowadzone zmiany mogą budzić zdziwienie i zaniepokojenie obywateli – brzmi oświadczenie dyrekcji muzeum. - Witold Pilecki był i znajduje się nadal w Muzeum II Wojny Światowej. Nieprawdą jest, że został z Muzeum usunięty. Zdecydowaliśmy, że do ekspozycji stałej zostaną włączeni o. Maksymilian Kolbe i rodzina Ulmów. Widzimy, że istnieje taka autentyczna społeczna potrzeba. Wkrótce historie o. Maksymiliana Kolbe i rodziny Ulmów znajdą się wśród innych bohaterów widocznych w Muzeum. Zostaną one zaprezentowane w sposób godny, rzetelny i zgodny z najnowszymi badaniami. Nie powielimy nieścisłości i błędów, które widniały na usuniętej przez nas fototapecie rodziny Ulmów czy w ekspozytorach poświęconych o. Kolbe.

Prof. Rafał Wnuk, zapytany przez dziennikarzy, kiedy to nastąpi, zapewnia, że w ciągu kilku najbliższych miesięcy.

- Konieczność i potrzeba rozmowy z wieloma instytucjami i dokonania pewnych kwerend sprawia, że nie chcę podać żadnej twardej daty - mówi. - Bo jeśli się kogoś zaprasza do rozmów i chce się poważnie wziąć pod uwagę jego opinie, to nie mogę założyć, że nasi partnerzy z innych muzeów i instytucji odpowiedzą nam „na wczoraj”. Myślę, że mówimy o miesiącach. Nie wiem, czy o 2 czy 3 miesiącach. Będę starał się doprowadzić jak najszybciej do tych końcowych ustaleń. Na pewno chcę, żeby to wszystko stało się w tym roku. Marzy mi się, żeby w ciągu najbliższych trzech miesięcy.

(fot. Robert Rozmus | Zawsze Pomorze)

Planowane są rozmowy m.in z Muzeum Auschwitz Birkenau, propozycja współpracy została też wysłana do Muzeum Polaków Ratujących Żydów im. Rodziny Ulmów w Markowej. Rafał Wnuk wyjaśniał też, dlaczego zdecydowano przywrócić na wystawę o. Maksymiliana Kolbe i rodzinę Ulmów. - To nie jest tak, że argument jakiegoś historyka, czy pojedynczego polityka sprawił, że postanowiliśmy coś zmienić. Zauważyliśmy, że nasze zamierzenia, nie wynikające ze złej woli, zostały źle zrozumiane przez naszych widzów. A oni są dla nas najważniejsi. Dlatego też robimy to, aby z jednej strony zachować rytm, sens i przesłanie wystawy, a z drugiej strony, żeby zrobić wszystkie zmiany przestrzegając zasady wolności twórczej i badań naukowych. A z trzeciej strony, aby uwzględnić autentyczną potrzebę społeczną.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama