Spektaklem o Kubusiu wraca pan do jednej z najbardziej tradycyjnych technik lalkarskich, jaką jest pacynka.
Przedstawienie jest hołdem, jaki składam Julianowi Sójce, jednemu z najwybitniejszych polskich lalkarzy, który przez wiele lat był związany z Teatrem Lalki „Tęcza”. Kubuś to wymyślona przez niego, jeszcze przed wojną, i postać, i lalka. Był z nią związany przez całe życie.
Mówiono o nim, że wszystko, co najważniejsze i najpiękniejsze w jego życiu, spełniało się poprzez lalkę i w związku z lalką. Że Kubuś to on sam. Zagrał ponad sto ról.
Pierwszy raz usłyszałem o tym wybitnym lalkarzu w szkole teatralnej w Białymstoku. Opowiadał o nim, przypominając dawnych lalkarzy, nasz wykładowca Marek Waszkiel. Kiedy po szkole trafiłem do słupskiej „Tęczy”, to nazwisko wśród starszych pracowników teatru wymieniane było wielokrotnie. Jego duch wciąż tam był. Nie dawał o sobie zapomnieć. Był filarem tej sceny. Zresztą, spędził w naszym teatrze dużą część swojego życia, nawet będąc na emeryturze pracował w teatralnym archiwum.
Pisano o nim, że lalkom, które tworzył, dawał bogate, własne życie. Julian Sójka to ikona teatru lalek, i powinno się o nim opowiadać.
Kubuś to bohater jego kilku sztuk teatralnych. „Przygody Kubusia” wystawił w słupskiej „Tęczy” w 1970 roku. Pan wrócił do tytułu prawie pół wieku później.
Niewielka książeczka „Przygody Kubusia” wpadła mi w ręce, gdy któregoś dnia zajrzałem do naszego teatralnego archiwum. Lubię tam zaglądać, bo w tych skrzyniach leżą gotowe historie, gotowe spektakle sprzed lat. To inspirujące. Spodobały mi się te proste, wesołe historyjki o Kubusiu. Jedną z nich wystawiliśmy z żoną w słupskim ośrodku kultury. Wkrótce, za namową dyrektora „Tęczy” Michała Tramera, przywróciłem Kubusia scenie naszego teatru. Jednak w przedstawieniu nie zagrały oryginalne lalki pana Juliana Sójki. Te, które stworzył, spłonęły wiele lat temu w łódzkim muzeum. Wtedy dotarło do mnie, jak wielka jest to strata dla naszego teatru. Lalki, które własnoręcznie wykonał, rekwizyty, to wszystko zostało bezpowrotnie utracone. Pomyślałem wtedy, że dobrze byłoby pana Juliana, a zwłaszcza jego słynną lalkę, przypomnieć słupszczanom. Wskrzesić. I lalkę, i pamięć o aktorze.
„Przygody Kubusia”. Co to za opowieść?
To bardzo prosta historia. Spektakl dla dzieci od lat trzech. Teatrzyk z kurtynką. Typowe, jak to nazywamy, klasyczne „okno pacynkowe”. Kubuś, wesoły chłopak, napotyka na swojej drodze wiele przeszkód. Walczy z Babą Jagą, Diabłem, Smokiem, oszukuje Śmierć, ale dzięki odwadze, sprytowi i pomocy ze strony najmłodszej publiczności doskonale radzi sobie w każdej sytuacji. Sam też jest przyjacielem dzieci. One kochają taki teatr, jaki jest szał na widowni, gdy pacynka je zaczepia! Jak to działa, mimo że forma tego teatru jest tak archaiczna.
Nasza pracownia wykonała ogromną robotę, by zrekonstruować lalki i scenografię. To są prawdziwi Mistrzowie! Potrafią zrobić wszystko, mało tego, potrafią zrobić wszystko z niczego! Udało się odtworzyć pomysł pana Juliana, mając do dyspozycji jedynie stare fotografie. Żadne projekty się nie zachowały. Zachowała się natomiast teczka z dokumentacją teatralną po aktorze.
Co jest w tej teczce?
Fragmenty dzienników pana Juliana. To są perełki! Wspaniale jest dotknąć historii naszego teatru… Niedawno okazało się, że uchował się też jeden rekwizyt stworzony przez pana Juliana. Zaczarowana skrzynia, w której chce zamknąć Kubusia Baba Jaga. To jedyny oryginalny element Kubusiowej scenografii. Podejrzewam jednak, że pan Julian nie przygotowywał żadnych projektów scenograficznych, po prostu tworzył lalki, które potem podarował teatrowi.
Ten rok to kolejne pana podejście do Kubusia, bo w nowej obsadzie. Spektakl zwieńczy Festiwal Plastyki Teatrów Lalki i Formy, który rozpocznie się w Słupsku w niedzielę, 21 kwietnia. W 120. rocznicę urodzin i 40. rocznicą śmierci Juliana Sójki.
Odeszła z naszego teatru aktorka grająca Kubusia i tak oto ja sam stałem się Kubusiem. Towarzyszy mi, fenomenalnie wcielając się w pozostałe role, Izabela Nadobna-Polanek. Gramy spektakl dwuosobowy, choć ile osób grało w przedstawieniu sprzed pół wieku? Może występował w nim jedynie Julian Sójka? Pisano wszak, że w swoim własnym, monoautorskim, jednoosobowym teatrze był Królem… Jeśli tak, to – zastanawia mnie – jakim cudem tak szybko zmieniał lalki?
To możliwe?
Może tylko dla dawnych solistów-lalkarzy. Przed laty widziałem w Szanghaju aktora, który jedną ręką podrzucał pacynkę, lalka robiła w powietrzu dwa obroty, po czym idealnie wpadała na jego drugą dłoń. Może tak potrafił i pan Sójka? Ja takim kuglarzem nie jestem. Praca z pacynką to był dla mnie powrót za teatralny parawan po ośmiu latach! Ostatni raz grałem z pacynką w szkole teatralnej. Ale lubię pracę z lalką.
Swego czasu zrobiłem tu przedstawienie „Niesamowite przygody niesamowitych skarpetek”, gdzie nie było ni grama "żywego" aktora. Nawet ludzkie nogi grane były przez lalki.
Teatr odchodzi od klasycznej lalki na rzecz aktora w żywym planie.
A kiedyś wyjście lalki przed parawan to był wielki skandal! Oburzenie w środowisku. Teatr się zmienia. Zmieniają się też oczekiwania widza. Zmienia się wrażliwość dziecka. Najlepiej obrazuje to anegdota związana z naszym ostatnim spektaklem. Występuje tam postać uwięzionego w plastikowym słoiku Kraba. Ów wygląda jak żywy i dopóki dzieci w to wierzą, bardzo przeżywają to, co się z nim dzieje. Przestają, gdy zauważą, że to pacynka... Tłumaczą sobie, że lalce nie może stać się nic złego, bo to tylko lalka.
Ale przygody Kubusia przeżywają…
Bo to spektakl oparty na interakcji. Ale są dzieci, którym w magię lalki uwierzyć jest coraz trudniej. Mają świadomość, że za lalką stoi człowiek. Aktor. Że to tylko gra.
Dla pana to też tylko gra?
Do szkoły teatralnej dostałem się trochę przez przypadek, nie zamierzałem być lalkarzem. Na pierwszych zajęciach z teatru przedmiotu, kiedy usłyszałem, że byle przedmiot ma duszę, nie zrozumiałem tych słów. Myślałem nawet, by uciec na wydział aktorski, do dramatu, jednak nie minęło kilka miesięcy, a uwierzyłem w słowa pana profesora. I wierzę do tej pory.
Duch Juliana Sójki jakoś czuwa nad pana przedstawieniem, nad swoim Kubusiem?
Chciałbym... W jednej ze scenek na tle kurtynki pojawia się podobizna pana Juliana. A zatem, od czasu do czasu, zagląda do nas, pilnuje. Żebyśmy ładnie pacynkowali...
„Przygody Kubusia”, Teatr Lalki „Tęcza” w Słupsku
- 13 kwietnia, godz. 11
- oraz 26 kwietnia, godz. 17, na finał Festiwalu Plastyki Teatrów Lalki i Formy, który rozpocznie się w Słupsku w niedzielę, 21 kwietnia.
Napisz komentarz
Komentarze