Protesty rolników popierają też rybacy
Rybacy łowiący w strefie przybrzeżnej od lat apelują o podjęcie przez kolejne rządy takich działań, by ich branża mogła nadal działać i zapewniać pracę dla kilkuset właścicieli łodzi oraz ich rodzin. Te apele skutków jednak nie przyniosły, w rezultacie rybacy podjęli w ubiegłym roku protesty, polegające na blokowaniu dróg, m.in. na przekopie Mierzei Wiślanej. Uciążliwość tych akcji dla ruchu drogowego w porównaniu choćby z blokadą przez rolników szosy S7 w Kmiecinie była jednak niewielka. Potem o trudnej sytuacji rybactwa przybrzeżnego nie mówiono już głośno, także za sprawą zmiany rządu.
- Popieramy protest rolników jako ludzie, obywatele naszego państwa. Działają w słusznej sprawie – mówi Teresa Ruksztełło, mieszkanka Nowej Pasłęki nad Zalewem Wiślanym, która w październiku ub. roku organizowała akcję rybaków na przekopie Mierzei. - Natomiast nasze położenie jak dotąd nie uległo zmianie. Wszystkie problemy jak były, tak są. Postulaty również pozostały, zwłaszcza nierozwiązanie masowych połowów paszowych przez duże jednostki, co bezpośrednio godzi w nas, czy brak rekompensat za przestrzeganie zakazu połowów.
Brak pieniędzy na dopłaty za zakaz połowów
Rolników mamy w Polsce wciąż dziesiątki tysięcy, ich protesty są widoczne, nawet te prowadzone całkowicie pokojowo. Rybaków jest znacznie mniej. Z nieskrywaną goryczą opowiadają, że polityka poprzedniego kierownictwa resortu rolnictwa (pod to ministerstwo podlega rybactwo przybrzeżne) doprowadziła do tego, że do budżetu Unii Europejskiej zwrócono 90 milionów złotych, zamiast przeznaczyć je na dopłaty dla rybaków z tytułu zakazu połowów. Na byłym wiceministrze rolnictwa nie pozostawiają suchej nitki – był nim Krzysztof Ciecióra, który obecnie zasiada w Sejmie jako poseł PiS.
CZYTAJ TEŻ: Próbował ominąć rolników, wskoczyli mu na maskę samochodu
- Daliśmy nowej ekipie rządzącej czas na uporządkowanie sytuacji – dodaje Teresa Ruksztełło. - Odbyły się już dwa spotkania w Warszawie oraz w Morskim Instytucie Rybackim, rozmawiał z nami wiceminister Jacek Czerniak. Z rybaków wylało się mnóstwo goryczy, przekazaliśmy obraz całej sytuacji z mnóstwem problemów. Chyba minister nie spodziewał się, że sytuacja jest aż tak trudna, z czym się zderza. Piszemy stale mnóstwo pism, wyjaśniamy, apelujemy.
Rybacy nie ukrywają, że lada dzień wyślą doniesienie do prokuratury w sprawie niedopełnienia obowiązków i działania na szkodę rybołówstwa przez Małgorzatę Zasępę, która nadal pozostaje dyrektorem Departamentu Rybołówstwa w Ministerstwie Rolnictwa. Twierdzą, że urzędniczka wprowadzała ich w błąd, zaś kolejni ministrowie Robert Telus i Anna Gembicka (choć ta ostatnia pracowała bardzo krótko) nie mieli elementarnej wiedzy, jak trudna jest sytuacja rybaków.
Co dalej?
Rybacy czekają na ruch ze strony obecnego kierownictwa resortu, tym bardziej, że na horyzoncie jest już Niebieski Ład, coś w rodzaju odpowiednika Zielonego Ładu w rolnictwie, który zyskał fatalną sławę. Niebieski Ład ma być zbiorem przepisów i działań prowadzących do skutecznej ochrony wód europejskich. Na razie trwają nad nim prace. Być może kontrowersje wokół Zielonego Ładu wpłyną na ich przebieg, lecz rybacy są pełni obaw. Ponoć przepisy mają wprowadzać m.in. obowiązek instalowania silników elektrycznych zamiast spalinowych.
- Wszyscy się tego boją. Kiedy zapali się bateria w samochodzie elektrycznym, ludzie będący w środku mają szansę uciec na zewnątrz. Gdzie uciekną ludzie na środku zalewu albo na zatoce, otoczeni wodą? - pyta Teresa Ruksztełło. - Czy potem mamy wzorem rolników blokować drogi? Czekamy na to, by wreszcie ktoś nas wysłuchał i zrozumiał, że rybactwo przybrzeżne również ma swoje miejsce w gospodarce.
Napisz komentarz
Komentarze