Czy zabójca prezydenta Pawła Adamowicza, wchodząc na scenę z nożem, wiedział, co robi?
Musimy z odpowiedzią na to pytanie poczekać na decyzję sądu. Na razie mamy wnioski prokuratury, opinie biegłych. W trakcie rozprawy wiele może się zmienić.
Dopiero trzecia, licząca 200 stron, opinia biegłych psychiatrów z Łodzi pozwala na postawienie Stefana W. przed sądem. Wcześniejsze opinie zostały wystawione przez zespoły z Krakowa i z Warszawy. Skąd biorą się rozbieżności w ustaleniu, czy zabójca prezydenta Pawła Adamowicza jest poczytalny?
Zacznijmy od tego, na czym polega praca biegłego lekarza psychiatry. I dlaczego jest ona tak ważna, szczególnie w sprawach karnych. Lekarze psychiatrzy są przeważnie – w 90 proc. – powoływani w zespołach dwuosobowych, zarówno do spraw cywilnych, jak i karnych. Cywilne dotyczą odszkodowań, spraw testamentowych, ubezwłasnowolnień osób upośledzonych, po wypadkach. Natomiast w sprawach karnych takie badanie sądowo-psychiatryczne zawsze jest przeprowadzane w przypadku osób, które popełniły przestępstwo, a wcześniej leczyły się psychiatrycznie. Nawet, jeśli były to jedna wizyta w poradni lub spotkanie z psychologiem w dzieciństwie. Podlegają mu ci, którzy leczyli się odwykowo, ukończyli szkołę specjalną bądź ich zachowanie w trakcie czynu wskazywało, że mogli być pod wpływem środków odurzających lub cierpią na zaburzenia psychiczne. Wówczas powoływany jest najczęściej dwuosobowy zespół lekarzy psychiatrów, a jeśli wnoszą oni o psychologa, zespół zostaje o niego powiększony. Ich praca polega na określeniu stanu psychicznego sprawcy w momencie badania i w momencie czynu.
Jak to można sprawdzić?
W oparciu o stan kliniczny osoby badanej. A także w oparciu o wywiad dotyczący jej życia, uzyskany od niej i jej rodziny, o pełne akta sprawy oraz o dostępną dokumentację medyczną. Najczęściej wnioski są formułowane od razu po takim badaniu. Jednak, w przypadku zabójstwa, kiedy sprawa jest zbyt poważna, by pozostawić przestrzeń dla wątpliwości, osoba ta kierowana jest na tzw. obserwację sądowo-psychiatryczną, przeprowadzaną w wyspecjalizowanych ośrodkach szpitalnych. W województwie pomorskim jest to najczęściej szpital w Kocborowie, gdzie znajduje się kilka oddziałów psychiatrii sądowej. I tam pacjent, jak to było w przypadku zabójcy prezydenta Adamowicza, poddawany jest badaniom nowego zespołu lekarzy, psychologów, badaniom neuroobrazowym (np. rezonansem magnetycznym), fal mózgowych – wszystkim, jakie tylko są potrzebne.
PRZECZYTAJ: Trzeci rok mroku po tamtym światełku do nieba. Zabójca się nie przyznaje, wkrótce proces
Długo to trwa?
Taka obserwacja może być przedłużana, może też być powtarzana. Wszystko zależy od decyzji sądu, ponieważ sąd jest najwyższym biegłym i to sąd podejmuje decyzję.
To jednak nie wyjaśnia, dlaczego jeden zespół biegłych, po tak dokładnych badaniach, uznaje, że zabójca jest w pełni niepoczytalny, a inny, że niepoczytalny w stopniu ograniczonym?
W każdym zawodzie zdarza się lepszy i gorszy szewc, lepszy i gorszy nauczyciel, lepszy i gorszy stomatolog, bardziej utalentowany chirurg. Podobnie psychiatrzy są lepiej lub mniej utalentowani do diagnozowania. W związku z tym, różnie bywa z pewnością diagnoz. Niektórzy coś szybciej wychwycą, innym może coś ważnego umknąć.
W psychiatrii często liczą się pierwsze wrażenie, spotkanie z człowiekiem, a także dar niepopełniania pomyłek. Tacy specjaliści w dziedzinie psychiatrii są nierzadko wybierani do najtrudniejszych spraw. Wątpliwości mogą jednak dalej być i od tego jest proces sądowy, by owe zastrzeżenia rozwiać lub ewentualnie powołać nowy zespół. Przy czy nie możemy mówić o błędach lub specjalnym działaniu, ale właśnie o wątpliwościach.
Zdarza się tak nie tylko w Polsce. Takie wahania miał tez norweski sąd w sprawie Andersa Breivika, który w dwóch zamachach terrorystycznych zabił łącznie 77 osób. Zanim Breivik stanął przed sądem, powołano również trzy zespoły biegłych, a sędziowie przy wymierzaniu kary uwzględnili jedną, leżącą po środku między dwiema skrajnymi opiniami.
Co wobec tego mogą twierdzić biegli psychiatrzy?
Mogą uznać, że dana osoba jest zdrowa psychicznie i w pełni odpowiada za swój czyn przed sądem. Mogą stwierdzić, że jej poczytalność jest ograniczona (art. 31 par. 2 kk). To zdarza się często w przypadku osób z upośledzeniem umysłowym, uszkodzeniem centralnego układu nerwowego, guzem mózgu lub też przewlekle nadużywających różnych substancji. Stają one przed sądem, przy czym opinia biegłych ma wpływ na wymiar kary. Jest też trzecia opcja – całkowitej niepoczytalności, czyli w grę wchodzi już art. 31 par. 1 kk, najczęściej stosowany u osób chorych psychicznie. Wówczas taka osoba nie trafia z wyrokiem do zakładu karnego, lecz na wieloletnie lub dożywotnie leczenie w szpitalu psychiatrycznym, na oddziale o maksymalnym zabezpieczeniu. W Polsce są trzy takie ośrodki, m.in. w Starogardzie Gdańskim.
PRZECZYTAJ: Czy można wybaczyć mordercy brata? Rozmowa z Piotrem Adamowiczem
Na jakiej podstawie można było uznać, że u Stefana W. poczytalność podczas zabójstwa prezydenta nie była całkiem zniesiona, a jedynie ograniczona?
Wątpliwości powstały już na etapie zapoznawania się z dokumentacją medyczną. W mediach pojawiła się informacja, że, podczas wcześniejszego pobytu Stefana W. w więzieniu, wystąpiła u niego choroba psychiczna. Dla nas, czyli biegłych, którzy nie byli bezpośrednio zaangażowani w tę sprawę, a wnioski wyciągaliśmy na podstawie doniesień medialnych oraz rozmów z naszymi koleżankami i kolegami, było jasne, że osoba ze stwierdzoną chorobą psychiczną, zdiagnozowaną w trakcie pobytu w areszcie lub zakładzie karnym, nie może tam zostać. Mówiąc krótko – Stefan W. nie mógłby kontynuować odbywania kary w zakładzie zamkniętym. Po postawieniu takiej diagnozy, mężczyzna trafiłby z automatu na oddział szpitalny.
Media podawały, że lekarze z Zakładu Opieki Zdrowotnej Aresztu Śledczego w Szczecinie zdiagnozowali u Stefana W. schizofrenię paranoidalną. Jaka więc była to choroba?
Nie wiem, co to była za choroba. Dowiemy się pewnie o tym na koniec procesu.
Możemy tylko podejrzewać na podstawie doniesień, niepochodzących bezpośrednio od lekarzy, że u mężczyzny występowały zaburzenia o charakterze psychotycznym, które były wywoływane wcześniejszym nadużywaniem różnych substancji psychoaktywnych. I takie zaburzenia są podobne do chorób psychicznych, w tym do schizofrenii, ale nie są z nimi tożsame.
Myślę, że ten ostatni zespół biegłych bardzo porządnie, profesjonalnie przyjrzał się w pełni dokumentacji medycznej, a także życiu Stefana W., i wyciągnął z tego właściwe wnioski. Z tego, co wiem, autorami ostatniej opinii są bardzo dobrzy fachowcy, ludzie rzeczywiście utalentowani w tym kierunku, o wysokich kwalifikacjach, którzy się nie mylą. Mam nadzieję, że ta opinia stanie się opinią ostatnią, wiążącą dla sądu.
Co może czekać Stefana W., jeśli sąd uwzględni tę opinię?
Grozi mu wyrok, zapewne wieloletni. Chociaż przy ograniczonej poczytalności, uwzględniane są pewne czynniki łagodzące.
Czy można oszukać biegłych psychiatrów?
Zdarzają się osoby, próbujące oszukać biegłych. A czy im się udaje? Mogę mówić o sobie – jako biegły przy prezesie Sądu Okręgowego w Gdańsku, pełniący tę funkcję już czwartą kadencję, nie dałem się do tej pory oszukać. Nasze diagnozy nie zostały ani razu podważone, a są to już sprawy liczone w tysiącach.
Napisz komentarz
Komentarze