Afera korupcyjna w gdańskim magistracie. Czego chciały obrona i oskarżenie?
– Prokuratura wnioskowała, w przypadku tych dwóch oskarżonych, o karę łączną w wymiarze 9 lat pozbawienia wolności dla każdej z nich – wskazywała już w lipcu, pytana o najostrzej ocenione przez oskarżenie dwie byłe już gdańskie urzędniczki: Krystynę W. i Katarzynę M., prokurator Ewa Leśniewska, delegowana do Pomorskiego Wydziału Zamiejscowego Prokuratury Krajowej w Gdańsku.
Tak tłumaczyła surowe potraktowanie wymienionych kobiet:
– Należy mieć tutaj na uwadze, z jednej strony charakter przestępstw zarzuconych tym oskarżonym: są to przestępstwa o dużym ładunku społecznej szkodliwości. Należy mieć też na względzie fakt, że oskarżone były funkcjonariuszami publicznymi – urzędniczkami Urzędu Miejskiego w Gdańsku, więc też osobami zaufania publicznego, na których spoczywa szczególna piecza, by wykonywały swoje obowiązki służbowe w sposób rzetelny i solidny, a w szczególności, nie ma tutaj miejsca na tolerancję dla popełnienia przestępstwa.
PRZECZYTAJ TEŻ: Afera korupcyjna w Urzędzie Miejskim w Gdańsku. Koniec procesu, kiedy wyrok?
– Domagamy się zdecydowanie łagodniejszej kary. Pani Krystyna przyznała się do niewielkiej części zarzutów. Nie kwestionuje, co do zasady, że doszło do niewłaściwych, przestępczych zachowań, również po jej stronie – odpowiedział obrońca głównej oskarżonej adwokat Jacek Potulski.
Argumentował przy tym, że jego klientce przypisano „mnóstwo czynów, z którymi nie miała nic wspólnego”, a na procederze bogacili się rzekomi pośrednicy, powołujący się na nieistniejące wpływy i inkasujący łapówki bez przekazywania ich pracownicom magistratu.
– Na tym „patencie” te osoby zarabiały, a odpowiedzialność za te czyny przypisuje się urzędniczkom – relacjonował mecenas.
Wskazywał również, że Krystyna W. konsekwencje ponosi od lat, bowiem straciła pracę i musi pokrywać koszta procesu. Kilkumiesięczny okres jej aresztowania na początku śledztwa, jego zdaniem, powinien więc zostać wliczony w karę więzienia, jaką orzeknie sąd, a jako pozostałą część wyroku wykonywać ona powinna bezpłatne obowiązkowe prace społecznie użyteczne.
Więcej na temat stanowisk, jakie strony prezentowały pod koniec procesu, pisaliśmy wcześniej.
Zobacz: Urzędniczki z Gdańska brały łapówki za przydział mieszkań. Są nowi świadkowie
– Chcę zwrócić uwagę sądu na to, że sama, osobiście, już w 2011 roku zgłaszałam moim przełożonym nieprawidłowości, które mogą być związane z korupcją. Moi przełożeni nie wzięli w ogóle tego pod uwagę. Ponadto, jak wynika również z materiału dowodowego, takie zastrzeżenia mieli również inni pracownicy referatu, i – moim zdaniem – zdecydowali nasi przełożeni – mówiła z kolei, apelując na zakończenie procesu o uniewinnienie, Marzena S., inna była urzędniczka, jako jedyna z oskarżonych obecna na sądowej sali w ostatnich dniach rozprawy i na ogłoszeniu wyroku.
PRZECZYTAJ TEŻ: CBA: Urzędnik ze Starogardu Gdańskiego zatrzymany za 20 tys. zł łapówki
Byłe urzędniczki brały łapówki za przydział mieszkania w Gdańsku. Jaki wyrok zapadł?
To właśnie wspomniana Marzena S. jako jedyna z byłych urzędniczek gdańskiego magistratu w piątek, 3 listopada doczekała się uniewinnienia. Najsurowiej ukarana została główna oskarżona – Krystyna D. Skazano ją na 8 lat więzienia, zapłatę kosztów sądowych oraz przepadek mienia pochodzącego z przestępstw: dziesiątek łapówek w kwotach rzędu od 6 tys. zł do nawet ponad 50 tys. zł (a czasem zaledwie 1-2 tys. zł za „podjecie działań” w kierunku przyznania mieszkań osobom nieuprawnionym).
Kolejne byłe pracownice urzędu: Katarzyna M. oraz Krystyna D., za kratami spędzić mają odpowiednio 5,5 oraz 4,5 roku, również ponosząc sądowe koszta i zwracając do Skarbu Państwa kwoty pobrane od petentów w ramach korupcyjnego procederu.
PRZECZYTAJ TEŻ: Chojniczanin brał łapówki za zlecanie usług w firmie
W ustnym omówieniu motywów wyroku sędzia Szczepan Stożyński z Sądu Okręgowego w Gdańsku wskazał, że Krystyna D., choć dopuściła się czynów korupcyjnych, nie uczestniczyła w „zorganizowanej grupie przestępczej”, którą współtworzyć miały 2 pozostałe urzędniczki, a działała „samodzielnie”, załatwiając mieszkania „osobom z kręgu swoich znajomych”.
Zwrócił też uwagę, że z trzech zarzutów przedstawionych uniewinnionej Marzenie S., dwa wynikały wyłącznie z twierdzeń jednej ze współoskarżonych urzędniczek, i nie było wiadomo nawet, jakich mieszkań miały dotyczyć.
– Od samego początku staliśmy na stanowisku, że jest absolutnie niewinna. Sąd podzielił nasze stanowisko i, co tu dużo ukrywać, klientka jest szczęśliwa, ja – również – komentował, już po opuszczeniu sali sądowej, adwokat Adam Korpusik, obrońca Marzeny S.
Od samego początku staliśmy na stanowisku, że jest absolutnie niewinna. Sąd podzielił nasze stanowisko i, co tu dużo ukrywać, klientka jest szczęśliwa, ja – również.
adwokat Adam Korpusik / obrońca Marzeny S.
Pytany o ewentualną apelację prokuratury na niekorzyść swojej klientki, zadeklarował, że liczy, że „prokuratura oszczędzi sobie pracy”, ale jest głęboko przekonany, że II instancja również orzeknie na jej korzyść. Zaznaczył też, że dwa z zarzutów postawionych Marzenie S. oparte były wyłącznie na twierdzeniach innej oskarżonej.
– Miały one taką postać, że była to kwota [rzekomej łapówki – dop.red.] bez wskazania, na co, od kogo. Chcieliśmy w trakcie postępowania, żeby ta oskarżona wskazała, z jakiego tytułu ta rzekoma łapówka została udzielona. To nie zostało nigdy rozwinięte ani przez prokuraturę, ani przez tę oskarżoną – dodał.
PRZECZYTAJ TEŻ: Gigantyczna łapówka, samochody i pranie brudnych pieniędzy
– Zapadły wyrok zostanie oceniony, ponieważ jest obszerny. Natomiast po sporządzeniu [pisemnego] uzasadnienia wyroku przez sąd zostanie podjęta decyzja o ewentualnym wniesieniu apelacji – powiedziała dziennikarzom prokurator Beata Januszewska z Prokuratury Regionalnej w Gdańsku.
Zapadły wyrok zostanie oceniony, ponieważ jest obszerny. Natomiast po sporządzeniu uzasadnienia wyroku przez sąd zostanie podjęta decyzja o ewentualnym wniesieniu apelacji.
Beata Januszewska / Prokuratura Regionalna w Gdańsku
Afera korupcyjna w gdańskim magistracie. Czego dotyczył proces?
Przypomnijmy, że w toku trwającego niemal 6 lat procesu, obok wspomnianych kobiet, na ławie oskarżonych zasiadało jeszcze 14 osób. To byli właśnie pośrednicy, którzy oferowali „załatwienie” spraw w magistracie (choć faktycznie nie zawsze wywiązywali się z obietnic).
W trwającym aż około 3,5 godziny wygłaszaniu sentencji wyroku – dopiero po nim nastąpiło krótkie uzasadnienie – sędzia kolejno wymieniał i krótko omawiał przestępstwa (podając kwoty, nazwiska łapówkodawców i pośredników, okresy, kiedy miano dopuścić się czynów), jakie znalazły się w akcie oskarżenia. Wśród pośredników najsurowiej ukarany został jeden z mężczyzn, wobec którego orzeczono 4 lata bezwzględnego więzienia. Część pozostałych osób została skazana na wyroki w zawieszeniu (np. 1 rok „w zawiasach” na 2 lata), ale z niektórych przestępstw je uniewinniono. Dwoje pośredników, które ujawniło całą aferę, zostało, w ramach nadzwyczajnego złagodzenia kary, skazanych wyłącznie na grzywny w wysokości kilku tysięcy złotych.
PRZECZYTAJ TEŻ: Afera wizowa. Polska strzeże swoich granic przed tymi, których nie stać na łapówki
Warto przypomnieć, że ogółem akty oskarżenia skierowane do sądów w sprawie korupcyjnej dotyczącej najmu mieszkań komunalnych Urzędu Miasta w Gdańsku w latach 2008-2010, zawierały początkowo 43 nazwiska. Jednak wobec większości z tych osób sprawy zakończyły się już prawomocnymi wyrokami – jak usłyszeliśmy – nierzadko bez przeprowadzenia rozprawy, bowiem, np., 16 łapówkodawców przyznało się do winy i współpracowało z organami ścigania, a niekiedy wręcz samemu zgłosiło się do prokuratury.
Śledztwo, które doprowadziło do procesu, zakończyło się w grudniu 2016 roku. Oskarżenie przyznawało, że od początku mogło liczyć na „wzorową współpracę” z magistratem. Przeprowadziło analizę ponad 2 tysięcy spraw dotyczących umów najmu komunałek, co doprowadziło do zanegowania 14 umów najmu. Jak wyliczono, potencjalni lokatorzy mieli przekazać pośrednikom, w ramach łapówek, nie mniej niż 925,6 tysiąca złotych, a ci z kolei urzędniczkom zapłacili minimum 785,6 tys. zł.
PRZECZYTAJ TEŻ: Po narkotykach wiózł... narkotyki. Ratował się łapówką
Wyrok dla 17 oskarżonych zapadł w pierwszej instancji, co oznacza możliwość apelacji. Materiał dowodowy zgromadzony w sprawie jest niezwykle obszerny. Samo śledztwo, wszczęte na podstawie dokumentacji zgromadzonej przez gdański zarząd Centralnego Biura Śledczego Policji, trwało niemal 4 lata, a na poczet grożących kar i roszczeń finansowych zabezpieczono mienie oskarżonych o wartości ponad 0,5 miliona złotych.
Napisz komentarz
Komentarze