Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

W sprawie Iwony Wieczorek przygotował policjantom „mapę”. Rozmowa z profilerem

„Geniusze zbrodni” planujący morderstwa to generalnie wdzięczny motyw filmowy, ale w życiu plan cechuje raczej sprawców przestępstw ekonomicznych, czasem rabunków czy porwań dla okupu – wskazuje Jan Gołębiowski, psycholog kryminalny, biegły sądowy i autor książki „Umysł przestępcy”, który poświęcił 8 miesięcy na dokładną analizę 99 tomów akt sprawy Iwony Wieczorek. Podkreśla jednak, że nawet jeśli jakiś scenariusz wydaje się mało prawdopodobny, a pozostaje realny, to nie można go zignorować.
Iwona Wieczorek

Autor: Archiwum prywatne

Tuż przed 13. rocznicą zaginięcia Iwony Wieczorek emocje nie opadają. Były dyrektor biura kryminalnego Komendy Głównej Policji, insp. Marek Dyjasz, który badał to zaginięcie, w rozmowie z PAP sugeruje, że maturzystka mogła być w ciąży, a jej życie miało „mroczną stronę”. Pan publicznie, krytycznie odniósł się do jego wypowiedzi, dlaczego?

Nie była to dla mnie łatwa sytuacja, ponieważ mam duży szacunek dla inspektora Marka Dyjasza, jako byłego naczelnika Wydziału Zabójstw Komendy Stołecznej Policji. Tam właśnie zaczynałem pracę jako psycholog policyjny, zanim przeszedł on do Wydziału Kryminalnego Komendy Głównej Policji. Dla mnie to postać w pewnym sensie legendarna. Dlatego nie czułem się w pełni komfortowo odnosząc się do jego spekulacji. Są to jednak słowa nieznajdujące oparcia w faktach, a dwa lata temu poświęciłem przecież osiem miesięcy na dokładną analizę łącznie 99 tomów akt tej sprawy. Zastanawiałem się czy swoją wypowiedź pan naczelnik uzgodnił ze śledczymi i specjalnie podał takie informacje by spróbować wywołać określoną reakcję w ramach jakiejś gry operacyjnej, ale taki scenariusz traktuję raczej czysto hipotetycznie. Przeciwstawiłem się też użyciu określenia „mroczna strona” zaginionej, to bowiem sformułowanie silnie oceniające i należy z nim bardzo uważać. Po 13 latach możemy być niemal pewni, że mamy do czynienia nie tylko z osobą, która zaginęła, ale również zginęła, choć stuprocentowej pewności mieć nie będziemy do momentu odnalezienia ciała. Wiktymologia kryminalna jest taką „niepoprawną politycznie” dziedziną, która co prawda absolutnie nie zajmuje się odpowiedzialnością ofiary – zwłaszcza w wymiarze moralnym, ale analizuje zagadnienie udziału ofiary w przestępstwie. Przykładowo chodzi o nieostrożność. W głośnej ostatnio sprawie tragedii Anastazji z wyspy Kos, na pewno badane były interakcje nawiązywane przez kobietę z nieznajomymi osobami czy możliwe spożywanie alkoholu w nieznanym towarzystwie. Podkreślam – nie chodzi o oceny moralne, ale ryzykowność zachowań i to, że mogły one wpłynąć na działania przestępców. Choć oczywiście w żadnym wypadku nie można mówić, że ktoś „sam był sobie winien”, bo wina zawsze jest po stronie sprawcy.

Jan Gołębiowski
Jan Gołębiowski

Niezależnie od tego, jak ją nazwiemy ta „mroczna strona” Iwony Wieczorek pojawia się w sprawie od początku. Internauci, ale też bardziej czy mniej poważni dziennikarze, spekulują o tym, że miała styczność np. z szemranymi biznesmenami, sponsoringiem albo jakąś inną formą tzw. dziś sexworkingu, środowiskami przestępczymi… To wszystko są mroczne fantazje o trójmiejskiej Laurze Palmer?

Nie odnosząc się bezpośrednio do sprawy Iwony Wieczorek, a mówiąc ogólnie: zgodnie z zasadami, tło wiktymologiczne ofiary powinno być metodycznie sprawdzane pod każdym kątem i w różnych źródłach. To oczywiste, że rodzina i bliscy inaczej odbierają ofiarę niż przyjaciele czy koledzy z pracy lub szkoły albo inni znajomi. Policja musi sprawdzić wszystkie wątki. Na przykładzie Iwony Wieczorek widać, jak opowiadania i komentarze o niej zaczynają żyć własnym życiem. Każda niewyjaśniona historia w naturalny sposób rodzi teorie spiskowe. Wyjaśnienia sensacyjne, pobudzające nasze emocje zyskują popularność. W internecie już w pierwszych tygodniach i miesiącach pojawiły się spekulacje na temat tego, że była tzw. call girl, a więc dziewczyną na telefon. Anonimowo rozsiewane w sieci plotki zaczęły powracać w mediach. Choć rolą policji jest dokładne sprawdzenie również tego, to publiczne stawianie podobnych tez nie powinno mieć miejsca. Tymczasem przykładowo tak zwany „detektyw” Rutkowski rozsiewał w rozmowach z mediami na temat tej sprawy wiele plotek – wiązał ją z mafią, jakimiś szwedzkimi gangami, odnosił się też do pomysłu, że była call girl. Jeszcze inne teorie promował Janusz Szostak w swoim czasopiśmie i książkach. To podsyca wyobraźnię opinii społecznej.

Połączenie Iwony Wieczorek i Zatoki Sztuki też wydawało się fantazjowaniem, a jednak zimą policjanci z Archiwum X, nurek, georadary i cała masa ekspertów przez wiele miesięcy dokładnie przeszukiwała były sopocki klub wiązany ze sprawą oskarżanego o liczne gwałty na nieletnich Krystiana P.

Mogę to skomentować w ten sposób, że kiedy zobaczyłem działania w Zatoce Sztuki, zwłaszcza w takiej szeroko zakrojonej skali, byłem bardzo zaskoczony. Aczkolwiek muszę zastrzec, że jeśli pojawiła się wiarygodna informacja w tej sprawie, to należało ją dokładnie sprawdzić.

Ale „przełomy” w sprawie Iwony Wieczorek w minionym roku wieszczone były co najmniej kilka razy, oprócz Zatoki Sztuki, zarzut „zacierania i usuwania śladów” w związku z działaniami sprzed ponad dekady przedstawiono jej koledze Pawłowi P., a na policję po publikacji nowego nagrania miał zgłosić się „mężczyzna z ręcznikiem”, który na monitoringu szedł za Iwoną.

...i w rozmowie z jednym z brukowców powiedział, że to nie on został nagrany z ręcznikiem. Faktycznie filmik z mężczyzną grającym w trzy kubki był zestawiony z nagraniem mężczyzny z ręcznikiem – obaj byli szczupli, mieli przerzucone przez ramię elementy odzieży, ale film z kubkami był elementem reportażu nagranego kilka lat później. Też byłem tym zaskoczony. Jednak nie mogę mówić o szczegółach, bowiem moja wiedza jest objęta tajemnicą śledztwa. Nie mogę też oceniać uzasadnienia tych działań, bo nie mam aktualnej wiedzy o przebiegu postępowania. Pamiętajmy jednak, że publikacja czyjegoś wizerunku to zawsze ryzyko i w skrajnym przypadku prowadzić może nawet do samosądu, jeśli znajdzie się ktoś, kto będzie chciał „dopaść zabójcę”.

Ruchów policji w minionych 12 miesiącach było sporo. Wydają się jednak rozstrzelone i niepowiązane, jakby działano po omacku.

Trudno konkretnie i kategorycznie się na ten temat wypowiadać. Muszę przestrzegać tajemnicy śledztwa. Na dużym poziomie ogólności można powiedzieć, że hipotez jest kilka – jak choćby ta wiążąca zaginięcie ze znajomymi Iwony, bawiącymi się z nią w klubie lub człowiekiem z ręcznikiem, który na przykład mógł mieć wiedzę, którą drogą poszła dziewczyna...

W sprawie Iwony Wieczorek wiele jest elementów przypadkowości. Dziewczyna wracała sama z imprezy, bo doszło do sprzeczki. Trasa ani czas, kiedy znalazła się w parku nie miały nic wspólnego z rutyną – to nie jest napad na konwojenta wożącego pieniądze z kantoru zawsze o określonej godzinie i konkretną drogą. Sytuacja jest dynamiczna, a to bardzo utrudnia zaplanowanie zbrodni i oczywiście zostawia olbrzymie pole do spekulacji.

Na zlecenie prokuratury przygotował pan portrety psychologiczne sprawcy/ców i różne wersje tego, co się mogło wydarzyć. O tym nie może pan mówić?

Mogę powiedzieć ogólnie, na czym polega warsztat profilera. Zawsze zaczyna się od portretu psychologicznego ofiary, rekonstrukcji jej sposobów działania, możliwych zachowań. Analizujemy jej doświadczenia nawet kilka lat wstecz, ale koncentrujemy się zwłaszcza na ostatnich godzinach i ostatniej dobie przed zaginięciem. Warto podkreślić, że to nie wygląda jak na filmie, gdzie profiler definitywnie stwierdza: sprawca to mężczyzna w takim wieku i z takim doświadczeniem. Znaków zapytania jest zbyt wiele, dlatego budujemy kilka wersji i oceniamy ich prawdopodobieństwo. Podręczniki wyraźnie wskazują, że nawet jeżeli jakiś scenariusz wydaje się mało prawdopodobny, ale pozostaje realny, to nie można go zignorować. Muszę przyznać, że przygotowałem kilka wersji zdarzeń. Określiłbym to jako rodzaj mapy, którą przekazałem policjantom z uzasadnieniem, na jakiej podstawie dokonywałem swoich ocen. Oczywiście to, czy i na ile moje ustalenia okażą się użyteczne i będą sprawdzane leży już w rękach policjantów i prokuratury. Jestem z Warszawy, ale prowadzę dość często zajęcia w sopockiej siedzibie Uniwersytetu SWPS przy hipodromie i żeby odpocząć po pracy w sali wykładowej zdarza mi się w ramach spacerowania, się przejść trasą, którą pokonywała feralnej nocy Iwona Wieczorek. Idąc zastanawiałem się wielokrotnie nad tym, co się stało, no i nie mogłem nie zauważyć, jak długą trasę przemierzyła maturzystka – to był wielokilometrowy marsz, a leśny park wokół jest bardzo rozległy.

Rozległa, ale jednak uczęszczana okolica działania przestępcy, ukrycie ciała tak, że nie udało się go znaleźć do dziś... Czy w pana ocenie istnieje w ogóle możliwość, że sprawcą był ktoś nieznajomy, a przestępstwo nie zostało zaplanowane i miało spontaniczny przebieg?

Odnosząc się do statystyk, możemy powiedzieć, że w przypadku zabójstw, znaczną większość stanowią te nieplanowane. „Geniusze zbrodni” planujący morderstwa to generalnie wdzięczny motyw filmowy, ale w życiu plan cechuje raczej sprawców przestępstw ekonomicznych, czasem rabunków czy porwań dla okupu. Zdarzają się sytuacje motywowanej emocjami, planowanej zemsty albo gdy mąż chce się pozbyć partnerki czy żona współmałżonka. Wtedy bywa, że zdarzają się przypadki przygotowywania sobie alibi. Pamiętajmy jednak, że w sprawie Iwony Wieczorek wiele jest elementów przypadkowości. Dziewczyna wracała sama z imprezy, bo doszło do sprzeczki. Trasa ani czas, kiedy znalazła się w parku nie miały nic wspólnego z rutyną – to nie jest napad na konwojenta wożącego pieniądze z kantoru zawsze o określonej godzinie i konkretną drogą. Sytuacja jest dynamiczna, a to bardzo utrudnia zaplanowanie zbrodni i oczywiście zostawia olbrzymie pole do spekulacji. Mamy do czynienia z atrakcyjną młodą kobietą, więc nie możemy też przekreślać motywu seksualnego. Możliwa jest przypadkowość – ktoś kogoś pchnął, nastąpiło uderzenie głową o kamień czy krawężnik. Pozostaje też kwestia ukrycia ciała. Czy mamy do czynienia ze sprawcą, czy sprawcami? Najczęściej do czynienia z ukryciem ciała mamy w sytuacji, gdy sprawca ma jakieś powiązania z ofiarą i stara się w ten sposób je zatrzeć. Ukrycie ciała wiąże się z ryzykiem, pochłania czas i środki – trzeba w jakiś sposób przewieźć ofiarę, podczas gdy niepowiązany z ofiarą sprawca może po prostu szybko schować zwłoki w krzakach, by nie zostały znalezione od razu, a czas i energię poświęcić na ucieczkę. Sprawca może być też powiązany z miejscem, gdzie dopuścił się przestępstwa, bo przykładowo mieszka w okolicy. Fakt, że ciała nie znaleziono do dziś może wynikać z przebiegłości przestępcy, ale też ze zwykłego szczęścia jakie mu sprzyja.

Czy po 13 latach myśli pan, że do rozwiązania sprawy doprowadzić może jeszcze systematyczna policyjna robota, czy pozostaje nam liczyć na szczęście: ktoś wygada się po pijaku, ktoś przypadkiem natknie się na ślad?

Co jakiś czas dochodzi do rozwiązania przestępstw sprzed 20 czy 30 lat, więc to nie jest niemożliwe, ale faktycznie, jak w każdej innej, w sprawie Iwony Wieczorek czas nie działa na korzyść śledczych. Musimy też wziąć pod uwagę ocenę możliwości realizacji sprawy z punktu widzenia procesowego: czym innym jest wytypować sprawcę, a czym innym zebrać twarde dowody jego winy, które doprowadzą do prawomocnego skazania w sądzie.

Jan Gołębiowski
Jan Gołębiowski

Zaginięcie Iwony Wieczorek

Iwona Wieczorek zaginęła 17 lipca 2010 roku. Ślad za nią urwał się przy wejściu na plażę numer 63 w gdańskim Jelitkowie, gdzie kamera monitoringu zarejestrowała ją po raz ostatni o godzinie 4:12 nad ranem. Nastolatka wracała pieszo do domu z imprezy w Krzywym Domku na sopockim „Monciaku”, gdzie zostawiła grupę znajomych, z którą wcześniej się pokłóciła.

Szła boso, deptakiem latem uczęszczanym również o tak wczesnej porze. Miała na sobie czarno-białą sukienkę, a w rękach szpilki oraz torebkę, w której znajdował się telefon komórkowy z rozładowaną baterią. Sprawa pozostaje obiektem jednego z najgłośniejszych, nierozwiązanych polskich śledztw dotyczących zaginięć.

Czytaj też: Sprawa Iwony Wieczorek. Kaucja dla Pawła P. podtrzymana przez sąd

– W dalszym ciągu nic nie wiem i w dalszym ciągu toczę walkę o to, by poznać prawdę i dowiedzieć się, co się z Iwoną stało, dlaczego moja córka zaginęła – mówi Iwona Główczyńska, matka Iwony Wieczorek. – Wciąż jestem pełna nadziei, że sprawa zostanie rozwiązana. Nie można czekać w nieskończoność. Musimy się wreszcie dowiedzieć, jak było naprawdę. Zrobię wszystko, co w mojej mocy, by dowiedzieć się, co się stało. Nie wyobrażam sobie, by było inaczej, uważam, że taka jest rola rodzica – dodaje.

O aktualny komentarz lub informację Prokuratury Krajowej na temat śledztwa wystąpiliśmy telefonicznie i pisemnie 4 lipca. Jednak nie otrzymaliśmy odpowiedzi.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama