Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu

Kacper Płażyński ostro o marszałku Mieczysławie Struku: Tchórzostwo i wariactwo

Poseł PiS Kacper Płażyński kontynuuje publiczną krytykę marszałka województwa pomorskiego Mieczysława Struka, który w jego opinii działał na rzecz zbliżenia polsko-rosyjskiego, już po agresji rosyjskiej na Ukrainę w 2014 roku. Parlamentarzysta przygotował raport nt. poczynań marszałka, które obszernie skomentował, nie cofając się przed użyciem określeń "głupota" czy "wariactwo". Poseł stwierdził, że wspomniany raport nie jest rezultatem pozwania go przez marszałka za określenie rusofilem. - Chodzi o pokazanie błędów popełnianych przez polityków - skonstatował Płażyński. - Skoro akcja "Russian Friendly" tak posła bulwersuje, to pewnie powinien zapytać w resorcie sportu i turystyki, ile pieniędzy z naszych wspólnych podatków poszło na taką akcję ogólnopolską, o wiele większym zasięgu - odpowiada Michał Piotrowski, rzecznik marszałka.
Kacper Płażyński
Kacper Płażyński

Autor: Karol Makurat | Zawsze Pomorze

Kacper Płażyński podczas konferencji prasowej obszernie omówił przygotowany raport, często odwołując się do publikacji opinii marszałka Mieczysława Struka zamieszczonych w rosyjskim piśmie "Sputnik", które określił jako "propagandówkę" lub wręcz "gadzinówkę Putina". Dotyczyć miały m.in. postulatów przywrócenia małego ruchu granicznego z obwodem królewieckim. 

- Najlepiej pójść do braci Rosjan i się im wypłakać - mówił poseł Płażyński, który wiele uwagi poświęcił akcji 'Pomorskie Russian Friendly". - Kiedy pytałem marszałka, który był honorowym patronem "Pomorskie Russian Friendly", odparł że nieuprawnione jest łączenie go z tą akcją. Lecz kiedy Pomorska Organizacja Turystyczna zdecydowała że trzeba ten program zakończyć, marszałek udzielał potem wywiadów, że to niemądra decyzja. Pan marszałek wypierał się tej współpracy, choć był honorowym przewodniczącym jury przyznającego odznaki "Pomorskie Russian Friendly". 

W komentarzach Kacpra Płażyńskiego nie brakowało odniesień do "regat trzech marszałków" na Zalewie Wiślanym czy krytycznych opinii Mieczysława Struka nt. przekopu Mierzei Wiślanej. Wyszczególniał opinie marszałka, określając je w pewnej chwili mianem "wariactwo". 

- Mam prawo do swojego poglądu na temat marszałka Struka za to, że realizował politykę zbliżenia z Rosją i nie ma odwagi się do niej przyznać. To niezwykle ważne, by pokazywać błędy polityków w tak newralgicznych kwestiach jak polityka wobec Rosji, zwłaszcza kiedy politycy okazują się tchórzami - zakończył poseł. 

Na własnym fanpage'u na portalu społecznościowym Kacper Płażyński podtrzymał wszystkie wcześniejsze opinie wobec marszałka Mieczysława Struka.

"W polityce ważna jest wiarygodność i odpowiedzialność. Jeśli coś mówiliśmy, to się tego nie wypieramy. Jeśli coś obiecaliśmy – staramy się to zrealizować. Traktujemy ludzi poważnie, nie robimy z wyborców idiotów.

Tak rozumianej wiarygodności i odpowiedzialności brakuje w moim przekonaniu marszałkowi województwa pomorskiego i szefowi pomorskiej Platformy Obywatelskiej Mieczysławowi Strukowi. Nie różni się tu niczym od swojego szefa Donalda Tuska. Udając, że nie miał nic wspólnego z przybliżaniem Pomorza Rosji i budowaniem przyjaznych relacji z rosyjskim obwodem królewieckim Struk robi z ludzi idiotów. Zaprzeczając, że jego działania na rzecz przywrócenia Małego Ruchu Granicznego z obwodem królewieckim czy próby torpedowania budowy kanału przez Mierzeję Wiślaną były zbieżne z narracją Rosji w tych sprawach – zaprzecza faktom. A pozywając mnie do sądu za mówienie prawdy Mieczysław Struk tylko potwierdza, że nie można go traktować poważnie.

Kiedy pytałem marszałka, który był honorowym patronem "Pomorskie Russian Friendly", odparł że nieuprawnione jest łączenie go z tą akcją. Lecz kiedy Pomorska Organizacja Turystyczna zdecydowała że trzeba ten program zakończyć, marszałek udzielał potem wywiadów, że to niemądra decyzja. Pan marszałek wypierał się tej współpracy, choć był honorowym przewodniczącym jury przyznającego odznaki "Pomorskie Russian Friendly"

Kacper Płażyński / poseł PiS

Fakty są bowiem następujące: marszałek Struk chciał budować „dobrosąsiedzkie stosunki” z rosyjskim obwodem królewieckim. Nie odwiodła go od tego napaść Rosji na Ukrainę w 2014 roku. Kiedy Rosjanie zajmowali Krym, województwo pomorskie zachęcało Rosjan do odwiedzania naszego regionu. Chciał tego sam marszałek Struk. Mówił też wprost, dlaczego chce, żeby Pomorze było „Russian Friendly”: chodziło o pieniądze płynące dla biznesu.

Marszałek Struk chciał też przywrócenia Małego Ruchu Granicznego z obwodem królewieckim, zawieszonego przez rząd PiS w 2016 roku. Podważał w ten sposób trafne – czas pokazał, jak bardzo trafne – argumenty naszego rządu o zagrożeniu płynącego ze strony Rosji. Mieczysław Struk sprzeciwiał się także, podobnie jak rosyjskie władze i tamtejsza opinia publiczna, budowie kanału przez Mierzeję. I mówił o tym w putinowskiej gadzinówce propagandowej Sputnik.

To Struk bawił się z Rosjanami podczas Regat Trzech Marszałków. To on pozował na tle rosyjskich flag jeszcze w 2017 roku. I nigdy nie nazwał swoich słów i działań błędem.

Jak głośno dziś by nie krzyczał i jak sążnistych pozwów by nie składał, tak po prostu było. Szczegóły i źródła tych informacji znajdą Państwo w przygotowanym przez mój zespół raporcie, do którego link dołącz a w komentarzu do niniejszej konferencji prasowej.

Panie Marszałku, proszę wziąć odpowiedzialność za własne działania i słowa."

Co na to Urząd Marszałkowski?

- Szczerze mówiąc to się trochę wynudziłem. Myślałem że padną jakieś nowe argumenty, że coś odkrywczego pan poseł powie, a naprawdę usłyszeliśmy to samo, co pan poseł mówił od samego początku - mówi Michał Piotrowski, rzecznik prasowy Urzędu Marszałkowskiego Województwa Pomorskiego. - Czyli nieszczęsna akcja "Russian Friendly", wokół tego się cały czas kręcimy. Potwierdzam, że nie tylko marszałek jako osoba prywatna pozwał pana posła za to że nazwał go rusofilem, ale również Urząd Marszałkowski złożył taki pozew, bo przypomnę, że pan poseł obraził wszystkich mieszkańców Pomorza mówiąc, że Pomorze jest najbardziej prorosyjskie w całej Polsce - stwierdził Michał Piotrowski, rzecznik prasowy Urzędu Marszałkowskiego. - Jest to teza bardzo śmiała i bardzo odważna. Mam nadzieję, że sąd rozstrzygnie, czy było zasadne takie nazwanie. Natomiast co do samych faktów. Mówimy cały czas o akcji "Russian Friendly" i to ma być dowód na nasze bliskie związki z Rosją. Lecz ja zapytam, co zrobił rząd Zjednoczonej Prawicy, by te stosunki z Rosją po roku 2014 osłabły, wygasły? Padło zdanie, że jesteśmy przyjaciółmi Rosjan, lecz pierwszym który nazwał Rosjan przyjaciółmi był pan Jarosław Kaczyński w 2010 roku. Cały czas trwał program rządowy Polska - Rosja, który chyba po agresji rosyjskiej w 2014 roku powinien zostać zerwany. My byliśmy jako Urząd Marszałkowski namawiani do tego by w nim aktywnie uczestniczyć i został formalnie zawieszony w marcu 2022 roku. Jak wyszedł przekop, sami Państwo wiecie, ostatnio mało kto nim pływa. Wątków jest strasznie dużo. O przekop pytali nas niemal wszyscy. Marszałek jako samorządowiec nie ma żadnych możliwości zablokowania tej inwestycji ale ma możliwość wypowiadania się także w trybie oceny. 

Nie tylko marszałek jako osoba prywatna pozwał pana posła za to że nazwał go rusofilem, ale również Urząd Marszałkowski złożył taki pozew, bo przypomnę, że pan poseł obraził wszystkich mieszkańców Pomorza mówiąc, że Pomorze jest najbardziej prorosyjskie w całej Polsce. Jest to teza bardzo śmiała i bardzo odważna. Mam nadzieję, że sąd rozstrzygnie, czy było zasadne takie nazwanie

Michał Piotrowski / rzecznik prasowy Urzędu Marszałkowskiego

- Byliśmy wielokrotnie zapraszani do współpracy ze stroną rosyjską, bo tak chciał i tak działał polski rząd. Pomyślałem, że może myśmy jako samorząd województwa czegoś nie zauważyli? Wysłałem jakiś czas temu w trybie dostępu do informacji publicznej zapytania do dwóch polskich ministerstw. Do Ministerstwa Spraw Zagranicznych o to, czy zerwaliśmy stosunki z Rosją. Dostałem odpowiedź, że absolutnie nie, że nadal utrzymujemy z Rosją relacje dyplomatyczne. Nie zapadła nawet decyzja o obniżeniu rangi tych stosunków. To jakoś panu posłowi nie przeszkadza. Mówimy o akcji "Russian Friendly", która miała ograniczony zasięg, ograniczony budżet, wydarzyła się. Ministerstwo Sportu i Turystyki prowadziło akcję promującą turystykę w Polsce dla mieszkańców Rosji, Kazachstanu i Białorusi. Ta akcja promocyjna była realizowana w 2021 roku, w zasadzie tuż przed wybuchem tej pełnowymiarowej wojny w Ukrainie. W tym momencie Ministerstwo Sportu i Turystyki promuje wypoczynek w Polsce dla Rosjan, mieszkańców Białorusi i Kazachstanu. Dla kogo? Ta akcja ma zasięg 4,1 miliona odbiorców, koszt kampanii to ponad 17 tysięcy euro. Z pisma dowiedziałem się, że Polska Organizacja Turystyczna, jej ośrodek w Moskwie od 2003 roku prowadził kampanię promującą wypoczynek w Polsce ze średnim budżetem 142 tysiące euro. Skoro akcja "Russian Friendly" tak posła bulwersuje, to pewnie powinien zapytać w resorcie sportu i turystyki, ile pieniędzy z naszych wspólnych podatków poszło na taką akcję ogólnopolską, o o wiele większym zasięgu. 

Michał Piotrowski dodał, że samorząd województwa pomorskiego niezwłocznie zerwał współpracę z ówczesnym obwodem kaliningradzkim po wybuchu wojny w Ukrainie. Co do pozwu ze strony Urzędu Marszałkowskiego, został złożony i trwa oczekiwanie na działanie sądu.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama