Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama

Odszedł Janusz Preyss, jeden z ostatnich powstańców warszawskich, żołnierz AK

W wieku 96 lat we wtorek, 25 marca, zmarł Janusz Preyss, żołnierz Armii Krajowej, kanonier w Harcerskiej Baterii Artylerii Przeciwlotniczej "Żbik", więzień obozu w Lamsdorfie i stalagu Markt-Pongau. Po wojnie zamieszkał w Gdyni.
Elżbieta Tatarkiewicz-Skrzyńska i Janusz Preyss
Elżbieta Tatarkiewicz-Skrzyńska i Janusz Preyss

Autor: archiwum prywatne

Janusz Preyss miał zaledwie 14 lat, gdy w 1942 r. wstąpił do 21 WDH i Harcerskiego Oddziału Wojskowego "Żbik".  Przyjął pseudonimy "Klon" i "Wierch”, został zastępowym. Jak czytamy w Powstańczych Biogramach na stronie Muzeum Powstania Warszawskiego, dokonywał aktów małego sabotażu, zrywając flagi niemieckie i  zawieszając polskie, umieszczał napisy i afisze antyniemieckie na murach, podrzucał ulotki. Podczas powstania, już jako 16-latek (o pseudonimach „Klon”, „Wierch” i „Kowalski”), walczył jako kanonier w pierwszym plutonie 2. Harcerskiej Baterii Artylerii Przeciwlotniczej „Żbik” w czwartym zgrupowaniu „Gurta”.

Reklama

Po upadku powstania jako jeniec trafił najpierw do Stalagu 344 Lamsdorf , a następnie do Stalagu XVIII C Markt-Pongau, skąd został przeniesiony do komanda w Salzburgu, komanda w Prutz koło Landecu. Po wojnie w 1946 r. powrócił przez Anglię i Szkocję do kraju. Ukończył studia w Wyższej Szkole Ekonomii w Sopocie. 36 lat przepracował w spółdzielczości transportowej. Mieszkał w Gdyni.

CZYTAJ TEŻ: Zmarła Danuta Olędzka, architektka, autorka projektu słynnego falowca na Przymorzu

Przez wiele lat przyjaźnił się Elżbietą Tatarkiewicz-Skrzyńską, mieszkającą w Sopocie sanitariuszką i łączniczką z Powstania Warszawskiego. Często do siebie dzwonili, dopytywali o zdrowie. Do dziś zachowało się zdjęcie z 1944 roku przedstawiające moment, w którym młoda Elżbieta Tatarkiewicz ps. Żabska podaje 16-letniemu powstańcowi kromkę chleba z marmoladą. Ten chłopak to Janusz Preyss.

- Ten chleb nas połączył - wspominała przed kilkoma laty niespełna 101-letnia pani Elżbieta.-. W czasie powstania, z racji śmiertelnego niebezpieczeństwa, które wisiało nam  nad głową, wszyscy byliśmy bardzo czuli dla siebie. Na każdym kroku okazywaliśmy sobie serce, a prawie się nie znaliśmy. Tylko z pseudonimów.

Reklama
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama