Kto pamięta pierwszy mecz tych drużyn w lipcu, może z rozrzewnieniem przywołać scenariusz tamtego starcia we Wrocławiu. To Lechia Gdańsk, mimo przewagi Śląska, zdobyła pierwsza bramkę po pamiętnym lobie Tomasza Neugebauera nad bramkarzem gospodarzy. Biało-zieloni przez większość tamtego spotkania bronili się skutecznie, by w doliczonym czasie stracić bramkę po strzale Tommaso Guercio i ostatecznie zremisować 1:1.
Tamten mecz nie nastrajał źle kibiców Lechii Gdańsk. Przeciwnie, dawał nadzieję na to, że drużyna będzie się liczyć w walce choćby o środek tabeli. Potem jednak było tylko gorzej, Lechia nie potrafiła udowodnić potencjału przypisywanego jej po awansie do PKO BP Ekstraklasy. Do słabych wyników na boisku doszły kłopoty – jakże by inaczej – organizacyjno-finansowe, zwolnienie trenera Szymona Grabowskiego i w efekcie do spotkania rewanżowego z wrocławskim Śląskiem w Gdańsku Lechia w sobotę, 7 grudnia przystępowała jako przedostatnia drużyna tabeli. Nad ostatnim Śląskiem miała tylko punkt przewagi, ale także jeden rozegrany mecz więcej.
Lechia Gdańsk wygrała ze Śląskiem Wrocław. Udany debiut nowego trenera
Był jeszcze jeden istotny fakt, który kazał na Lechię Gdańsk i jej mecz patrzeć z uwagą, a może i nadzieją. Po raz pierwszy prowadził lechistów nowy trener, 59-letni Anglik John Carver.
– Drużyna prezentowała się naprawdę dobrze w tym tygodniu. Trzeba mieć na uwadze, że nie znaliśmy się nawzajem, ale to, co robiliśmy na treningach, teraz było bardzo istotne. I widziałem efekty w ciągu ostatnich dwóch dni – mówił Carver na konferencji prasowej w czwartek, 5 grudnia . – Dobrą rzeczą jest to, że przerwa między rundami pojawi się dość szybko. Będziemy mieć przerwę zimową, która pozwoli chłopakom na regenerację, a potem obóz w Turcji. Te cztery tygodnie będą kluczowe, ponieważ dadzą mi czas na pracę na boisku – dodał angielski szkoleniowiec.
Wystarczył rzut oka na tabelę, by zobaczyć, jak bardzo obie drużyny potrzebowały w Gdańsku zwycięstwa. Rewolucji w składzie Lechii nie było, bo nie mogło być. Co więcej, Carver nie mógł liczyć na Brazylijczyka Conrado, który w tym tygodniu rozwiązał kontrakt z klubem. Gdańska drużyna zaczęła mecz w ustawieniu 1-4-3-3 i w pierwszych minutach sprawiała dobre wrażenie, choć defensywa znowu wyglądała niepewnie.
Na szczęście dla Lechii, zawodnikom Śląska Wrocław nie udawało się tego wykorzystać. Zrobili to jednak piłkarze Lechii: Dominik Piła i Bogdan Wiunnyk. Ten pierwszy świetnie ograł w polu karnym obrońcę Śląska i podał do wychodzącego na pozycję tego drugiego. Ukraińcowi nie pozostało nic innego, jak wbić piłkę do siatki. To pierwszy od ponad miesiąca gol dla Lechii, bo ostatni raz do siatki biało-zieloni trafili 3 listopada w przegranym 1:2 meczu z Cracovią.
Od początku drugiej części Lechia znowu prezentowała się nieco lepiej od Śląska, ale nie tworzyła dobrych sytuacji do zdobycia drugiego gola. Z czasem to rywal miał więcej z gry, ale na posterunku był bramkarz Lechii Bogdan Sarnawski. Gdańska drużyna próbowała grać z kontrataku, ale nieskutecznie. Ważne, że skutecznie zagrała w obronie i wygrała ten mecz.
Lechia Gdańsk - Śląsk Wrocław 1:0 (1:0)
Bramki: Bogdan Wiunnyk (41).
Napisz komentarz
Komentarze