Sopockie molo, motocykl, na nim piękna blondynka, w tle wschód słońca nad morzem – to pierwsza strona kalendarza na przyszły rok. Na kolejnych – inne dziewczyny na swoich motocyklach – w stadninie konie, w porcie na tle statku, w stoczni na tle dźwigu… Kalendarz przygotowały – nie pierwszy już rok – pomorskie MotoLejdis. Każdy z nich przeznaczony jest na sprzedaż, a każda złotówka wykorzystana jest na zakup sprzętu dla ratowników medycznych.
>>> Kalendarz Motolejdis Pomorze 2025 [ZOBACZ ZDJĘCIA] <<<
Kim są MotoLejdis?
Mają różne historie, realizują się w różnych zawody, pochodzą z różnych miejscowości. Łączy je to, że każda z nich jest motocyklistką. W 2013 roku postanowiły stworzyć swój klub. Od tego czasu MotoLejdis stało się licznym zgromadzeniem kobiet z całego Pomorza, których pasją są motocykle.
- Droga każdej z nas do motocykli była pewnie nieco inna, ale zależało nam, by stworzyć miejsce, w którym czują wsparcie w swojej pasji – tak Agnieszka Pankowska-Pawlęga tłumaczy powstanie stowarzyszenia. - Mężczyzna na motocyklu nie budzi sensacji, tymczasem gdy kobieta powie, że chcę jeździć, to nadal bywa sensacją. Nie chciałyśmy, żeby musiały rezygnować ze swojej pasji tylko dlatego, że nie czują wsparcia. I w ten sposób powstało Moto Lejdis.
Droga Agnieszki do stowarzyszenia zaczęła się od motocykla męża. - Do niego należał pierwszy motocykl, na którym siedziałam – wspomina. - Po kilku wspólnych podróżach wiedziałam już, że nie chcę być tylko plecakiem, jak się mówi w motocyklowym slangu na pasażera, i zrobiłam odpowiednie prawo jazdy.
Na kursie oprócz niej była tylko jedna dziewczyna. Teraz się to zmienia, na każdym jest ich po kilka – kilkanaście.
Pierwszym motocyklem Agnieszki była Yamaha MT09, potem zmieniła go na Indian Scout Bobber. - W tym czasie znalazłam też na Facebooku MotoLejdis i tak się zaczęły się wspólne przedsięwzięcia – najpierw coraz dłuższe wyjazdy (w kilkanaście motocykli pojechały np. do Szewcji), potem także zloty i szkolenia – z pierwszej pomocy, jazdy precyzyjnej, z jazdy na torze.
Lubią wspólne przedsięwzięcia. - Ale jeśli jedziemy gdzieś większą grupą, wolimy tylko nasze towarzystwo - przyznaje Agnieszka. - Z mężczyznami jest bardziej niebezpiecznie, motocykliści bardziej ryzykują.
Kobiety jeżdżą spokojniej, rzadziej więc zdarzają się groźne wypadki na drodze. - Więcej jest za to tzw. „parkingówek” – gdy motocykl się przewraca, bo motocyklistka ma mniej siły w nogach, by go utrzymać – opisuje. Jej samej się to przytrafiło kilka lat temu . Jak mówi – wypadek nie był bardzo groźny, jednak motocykl przewrócił się tak nieszczęśliwie, że – jak się okazało – złamała kręgosłup.
CZYTAJ TEŻ: O świcie na plaży można zobaczyć kąpiące się anioły
Ratownik na motorze
W tej chwili MotoLejdis Pomorze skupia ponad 450 motocyklistek z całego regionu. - Najwięcej jest nas oczywiście z Trójmiasta, ale na zloty przyjeżdżają też dziewczyny z Lęborka, Słupska czy Chojnic, praktycznie z całego Pomorza. Jednak bardzo rzadko się zdarza, że możemy spotkać się w więcej niż kilkadziesiąt osób, dlatego wymyśliłyśmy nie tylko wspólne szkolenia, ale także coś, co dając nam satysfakcję, jednocześnie przyniesie coś dobrego innym.
- Do mojego wypadku jako pierwszy przyjechał ratownik medyczny na motocyklu – wspomina. Wypadki zdarzały się także innym motocyklistkom. Czasami rozmawiały z ratownikami o ich pracy, o tym, czym różni się od pracy w karetce. - W pewnym momencie któraś z nas wpadła na pomysł, by – wykorzystując fakt, że kobieta na motocyklu budzi ciekawość, wykorzystać to do ułatwienia pracy ratownikom.
Sprzęt: lekki i do spakowania
Ratownik na motocyklu korzysta z innego sprzętu niż ten wożony w karetce. Potrzebuje np. sprzętu skompresowanego, który można spakować do motocyklowych sakw.
- Potrzebuje też specjalistycznego plecaka ze sprzętem – wymienia Agnieszka. - Wyobraźmy sobie wypadek na plaży. Jeśli ratownik nie ma takiego plecaka, musi pakować sprzęt z sakw do kieszeni, czasami kilka razy wracając do maszyny. Albo wypadek w lesie, gdzie nie dojedzie karetka. Wtedy też potrzebny plecak ze sprzętem, ale też dodatkowo komunikatory.
Plecak ze sprzętem dla ratownika medycznego na motocyklu to koszt 16 - 18 tys. złotych. Odpowiednia – czyli lekka - butla tlenowa to 180 - 200 złotych. Przystosowany do wykorzystania w warunkach drogowych AED (defibrylator) to koszt kolejnych 6 tys. złotych. Doskonalenie nauki jazdy w ryzykownych warunkach – za co ratownicy dostają dodatkowe punkty w ocenie pracy – muszą finansować sobie sami.
- Motoratownicy to niedofinansowana służba, a to oni często są pierwsi na miejscu wypadku, szczególnie w mieście – przypomina Agnieszka. Z rozmów i obserwacji powstał pomysł na kalendarz, z którego dochód w całości przeznaczany jest na dofinansowanie służby ratowników medycznych na motocyklach.
Czy można wjechać motorem na molo?
Agnieszka jest grafikiem, więc to na niej w największym stopniu skupiają się wysiłki przy projektowaniu kolejnych kalendarzy. Mają też w swoim gronie fotografkę, stylistki, same zajmują się organizacją całego przedsięwzięcia.
Kalendarz na 2025 rok będzie już czwartym, który przygotowały. Każda edycja to nowy pomysł na pokazanie motocyklistek, ale dzięki temu zdjęcia udało się zrobić w niespotykanych sceneriach – były pociągi, statki czy samoloty. I oczywiście motocyklistki na swoich maszynach. Czasami wymaga to z reguły żmudnego uzyskiwania wielu pozwoleń – przygotowanie drugiej edycji kalendarza trwało niemal dwa lata! Dziewczyny zaprosiły do niej przedstawicieli różnych służb. Organizacja była trudna, bo formacje mundurowe z zasady nie biorą udział w tego typu przedsięwzięciach.
- A nam udało się to wszystko dopiąć, chociaż powiedziałyśmy sobie, że następne pomysły będą wymagały mniej formalności – śmieje się Agnieszka. - Musiały też wystąpić w uniformach motocyklowych, a po złożeniu kalendarza konieczna była jeszcze autoryzacja zdjęć przez służby mundurowe.
Jak sfotografować motocyklistkę?
- Nieraz nas pytano, czy w kalendarzu będą gołe baby – przyznaje motocyklistka. W kolejnych edycjach – na 2024 rok i tej najnowszej, na 2025, dziewczyny są w swobodniejszych strojach. Tematem ubiegłorocznej był film – dziewczyny wcieliły się m.in. w rolę bohaterki z „Kill Bill”, z „Terminatora”, inna była Sophią Loren…
Kalendarz na przyszły rok też zaskoczył. Podczas jego prezentacji można było oglądać fotografie motocyklistek na motorach m.in. na sopockim molo o wschodzie słońca, w stadninie koni, na tle statku czy portowego dźwigu. Jest też zdjęcie na żużlowym torze – gdzie dziewczyny przygotowują się do startu, a nawet między rzędami widowni w Operze Leśnej.
- Obiecywaliśmy sobie łatwiejsze scenerie, ale zorganizowanie zdjęć na molo czy w porcie też wymagało bardzo dużo pracy – przyznaje Agnieszka. - Na szczęście kalendarz jest już wydany, można go kupować. Do tego każde zdjęcie wydrukowaliśmy też dużym formacie, też można je kupić.
ZOBACZ TAKŻE: Te zdjęcia Tczewa zachwycają! Trafią do kalendarza na 2024 rok
Całe przedsięwzięcie finansują sponsorzy, a potem każda zarobiona złotówka idzie na finansowanie ratowników, na szkolenia z pierwszej pomocy, na wykorzystywane do tego fantomy, odblaski bezpieczeństwa. W poprzednich latach środki uzyskane ze sprzedaży kalendarzy przeznaczyły na Zespół Motocyklowego Ratownictwa Medycznego w Gdańsku, na motocyklowego ratownika medycznego szpitala w Pucku oraz Poszukiwawczego Ochotniczego Pogotowia Ratowniczego w Gdyni.
Kalendarz można już kupić – stacjonarnie w salonach motocyklowych i sklepach dla motocyklistów na terenie Trójmiasta, on line – m.in. a OLX czy na Allegro. Wszystkie potrzebne informacje znaleźć można na facebookowym profilu MotoLejdis Pomorze. Kalendarz kosztuje 50 zł/szt. (plus ewentualny koszt przesyłki).
- Cała suma ze sprzedaży zostanie przekazana na zakup sprzętu dla ratowników medycznych – przypomina Agnieszka Pankowska-Pawlęga. - Co roku konsultujemy z nimi zakupy, by dostali sprzęt, którego akurat najbardziej potrzebują.
Napisz komentarz
Komentarze