Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Ziaja kosmetyki kokos i pomarańcza

Zmiany w wystawie stałej MIIWŚ. Prawica protestuje

Z wystawy stałej Muzeum II Wojny Światowej zniknęły elementy wprowadzone tam za czasów dyrekcji Karola Nawrockiego, m.in. tablice dotyczące rodziny Ulmów, rotmistrza Witolda Pileckiego i o. Maksymiliana Kolbe. Obecna dyrekcja tłumaczy, że wypaczały one sens stworzonej przez autorów wystawy opowieści. Prawica grzmi, że to hańba, zamach na polskich bohaterów i zapowiada wszelkie możliwe protesty.
Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku

Autor: Karol Makurat | Zawsze Pomorze

Kosiniak-Kamysz jednym głosem z PiS

Fragmenty wystawy dotyczące rodziny Ulmów, rotmistrza Witolda Pileckiego i o. Maksymiliana Kolbe usunięto na początku tego tygodnia. Wieść o tym natychmiast obiegła wszystkie portale internetowe związane z prawicę, a także zaktywizowała polityków z prawej strony. Były dyrektor MIIWŚ, dr Karol Nawrocki, mówi o „szokującej postawie”. 

Była premier Beata Szydło napisała o „hańbie i obrażaniu Polaków”. W podobnym tonie wypowiedział się też wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz z PSL, który napisał w mediach społecznościowych: „Wystawa główna Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku musi być przykładem tego, co nas łączy, nie dzieli. Usuwanie z niej tych, którzy dawali świadectwo patriotyzmu i niezłomnej walki o dobro Ojczyzny jest niedopuszczalne. Fragmenty ekspozycji dotyczące rotmistrza Witolda Pileckiego, ojca Maksymiliana Kolbego oraz rodziny Ulmów powinny zostać natychmiast przywrócone”.

Obecna dyrekcja muzeum wydała w związku z tym obszerne oświadczenie, w którym szczegółowo uzasadnia swoją decyzję pisząc m.in., że zmiany w wystawie wprowadzone przez Karola Nawrockiego były nieprzemyślane, sprawiające wrażenie przypadkowych, zaburzały „antropologiczny charakter narracji i wprowadzały chaos". Jego pełna treść na stronie muzeum.

Był już w tej sprawie proces

Powołane w 2008 roku Muzeum II Wojny Światowej praktycznie od początku było przedmiotem sporu politycznego. Pomysł, by w Gdańsku powstała wystawa pokazująca II wojnę światowej, jako tragiczne doświadczenie w dziejach całej ludzkości, a nie kolejną opowieść o męczeństwie i bohaterstwie Polaków, atakowany był przez polityków PiS i prawicowych publicystów. Od chwili objęcia funkcji ministra kultury Piotr Gliński dążył do usunięcia dyrektora i współtwórcy koncepcji MIIWS, prof. Pawła Machcewicza, co ostatecznie udało mu się w kwietniu 2017 roku, dwa tygodnie po otwarciu wystawy stałej. Nowy dyrektor, dr Karol Nawrocki dokonał kilku zmian w ekspozycji, mimo protestów jej twórców, twierdzących, że jest ona nienaruszalna jako całość i objęta prawami autorskimi. Sprawa trafiła do sądu, który orzekł, że co prawda zmiany naruszają prawa autorskie, ale nie są na tyle istotne, by trzeba je było usuwać – co obie strony uznały za swoje zwycięstwo. W kwietniu tego roku dyrektorem muzeum, został jeden z jego twórców, prof. Rafał Wnuk i to on, wraz ze swoim zastępcą, dr. Januszem Marszalcem, także współautorem ekspozycji, zadecydował teraz o przywróceniu jej pierwotnego kształtu. 

CZYTAJ RÓWNIEŻ: Co czeka Muzeum II Wojny Światowej? Rafał Wnuk wraca po 7 latach

Będą protesty i projekty uchwał

Europoseł Prawa i Sprawiedliwości Piotr Müller zapowiada, że radni PiS Sejmiku Województwa Pomorskiego wystąpią z projektem uchwały wzywającym dyrekcję MIIWŚ do zmiany tej decyzji. Będą też domagać się zwołania nadzwyczajnej sesji Sejmiku w tej sprawie.

Również gdyński radny PiS Marek Dudziński, podczas obrad Rady Miasta wystąpił z propozycją przegłosowania oświadczenia potępiającego zmiany w wystawie stałej MIIWŚ. Większość radnych uznała jednak, że sprawa nie dotyczy gdyńskiego samorządu i wniosek przepadł przy ośmiu głosach za, 15 – przeciw i trzech wstrzymujących się. 

Natomiast Tomasz Rakowski, kandydat PiS na prezydenta Gdańska w ostatnich wyborach samorządowych zwołuje protest pod pomnikiem rotmistrza Pileckiego przy budynku muzeum w najbliższy piątek o godz. 17:30.

W sprawie zabrał także głos premier Donald Tusk. Pytany o zmiany w muzeum podkreślił, że zależy mu, by muzeum „łączyło różne narracje, ale by łączyło też Polaków w odczuwaniu i rozumieniu historii”. 

– Liczę tu na zdrowy rozsądek, jestem przekonany, że nie było tam złych intencji, ale wolałbym, żeby (…) w tych sprawach postępować w sposób wyważony, rozsądny i nikogo nie raniący. Mam nadzieję, że zapadną decyzje, które unieważnią to zamieszanie – powiedział, nie wyjaśniając jednak jakiego typu unieważnienie ma na myśli.

Zasmucające jest to, że politycy znowu chcą decydować o tym, co nadaje się do muzeum a co nie

Rozmowa z dr. Januszem Marszalcem, zastępcą dyrektora i współtwórcą koncepcji wystawy stałej Muzeum II Wojny Światowej 

Spodziewaliście się, że będzie aż tak gorąco?

Spodziewaliśmy się, że temat będzie mocno rozgrywany przez byłych dyrektorów i prawą stronę, ale skala wylewającej się nienawiści – docierającej do nas w postaci maili, telefonów, gróźb, życzeń śmierci – jednak trochę mnie zaskoczyła. 

Co dalej z wystawą? Czy faktycznie po Ulmach zostanie tylko czarna ściana, jak opisuje to dyr. Nawrocki?

Czarna ściana jest, bo ona zawsze tam była. Przypomnę, że stworzyliśmy wystawę w 2017 roku i to pan Nawrocki i spółka zmieniali ją, cenzurowali, tłumacząc, że ją poprawiają. To była brutalna polityczna ingerencja w bardzo spójny przekaz. I zawsze uważaliśmy, że wystawa powinna bronić się sama, i że bez zgody autorów nie może być poprawiana, tak, jak ktoś to sobie wymyśli. Staliśmy w ten sposób na straży autonomii instytucji kultury i na straży wolności nauki, również muzealnictwa. Jeżeli dzisiaj pan premier Kosiniak-Kamysz żąda przywrócenia tych rzeczy, które zostały przez nas usunięte, to to jest taka sama ingerencja polityczna, taka sama próba nacisku na historyków i muzealników, jak w 2017 roku.

Janusz Marszalec

Zaskoczył pana ten wpis Kosiniaka-Kamysza?

Tak. Pokazuje on chyba, że ludzie nie pamiętają już genezy tego sporu. Sporu o zasady: że nie można wchodzić historykom do ich „domu”. Nie można kierować żądań politycznych do historyków, którzy – jak w naszym wypadku – przez osiem lat pracowali nad jednym spójnym przekazem wystawy.

Ale przekaz medialny jest teraz taki, że jeśli w tej waszej opowieści nie ma miejsca na bohaterów, takich jak np. rodzina Ulmów czy Pilecki, to jest ona nic nie warta.

Rotmistrz Pilecki w muzeum jest i zawsze był. Jest poza tym na placu. Nikt się go nie wyprze. To jest bohater. Usunęliśmy tylko jego duży portret i instalację multimedialną, która do tego miejsca absolutnie nie pasowała i zakłócała nam jednorodność scenografii. Natomiast dawno temu, robiąc tę wystawę, zadecydowaliśmy, że nie będzie ani Kolbego ani rodziny Ulmów. Zwłaszcza w takim kontekście, jaki został przedstawiony przez pana Nawrockiego, a więc postaw Polaków wobec zagłady. Miało to świadczyć o tym, ze Polacy zajmowali się wyłącznie ratowaniem Żydów, a przecież wiemy, że tak nie było. Kolbego nie ma, ale jest opowieść o dziesiątkach innych bohaterów, w tym o księżach. Wracamy – co zawsze zapowiadaliśmy – do układu wystawy z 2017 roku, nawet kosztem tego, że jesteśmy odsądzani od czci i wiary. O ojcu Kolbe i Ulmach też będziemy opowiadać, ale nie na wystawie głównej, lecz na wystawach czasowych.

Czyli przed apelem wicepremiera się nie ugniecie?

Zasmucające jest to, że politycy znowu chcą decydować o tym, co nadaje się do muzeum a co nie. Uważam, że mamy prawo do autonomicznych decyzji jako historycy u muzealnicy. Tak mówiliśmy w 2017, mówimy i teraz. 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Hanna 26.06.2024 19:16
SKANDAL !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Reklama
Reklama