Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama

25 tysięcy miejsc w Polsce zostało objętych zakazem fotografowania. Czy to ma sens?

To przepis na miarę realiów sprzed 40 lat – mówi gdański fotoreporter o zakazie fotografowania obiektów strategicznych. A może jednak powinniśmy zaakceptować pewne ograniczenie swobód w tak niepewnych czasach?
25 tysięcy miejsc w Polsce zostało objętych zakazem fotografowania. Czy to ma sens?

Autor: Krzysztof Ignatowicz

– W epoce, gdy dokładne zdjęcia satelitarne całego świata dostępne są choćby przez program Google, istnienie tradycyjnych zakazów fotografowania obiektów militarnych straciło rację bytu – mówił 25 października 2006 roku rzecznik prasowy dowódcy Marynarki Wojennej. Chwilę wcześniej z gmachu Dowództwa MW przy skwerze Kościuszki w Gdyni marynarze usunęli pamiętające jeszcze czasy PRL tabliczki ze znakiem zakazu fotografowania,

Reklama

Teraz zakaz powrócił. Stało się tak przy okazji nowelizacji kodeksu karnego w 2023, do którego posłowie PiS zrobili „wrzutkę” zmieniająca także ustawę o obronie ojczyzny. Dodano do niej artykuł mówiący o zakazie fotografowania oraz drugi, wyliczający kary za załamanie tego zakazu.

Zakaz obowiązuje jednak dopiero od 17 kwietnia br., bo wcześniej trzeba było zatwierdzić przepisy wykonawcze, a konkretnie wzór znaku zakazu. 

MON: nasi sojusznicy też zakazują

Z pytaniem jakie praktyczne znaczenie ma mieć zakaz fotografowania obiektów strategicznych w sytuacji, kiedy możliwe jest robienie zdjęć satelitarnych z niezwykłą precyzją? Wydział Medialny Ministerstwa Obrony Narodowej, do którego zwróciliśmy się z tym pytaniem, na wstępie przypomina, że projekt ustawy nie był przygotowywany przez MON. Zastrzega też, że decyzja o oznakowaniu danego obiektu znakiem zakazu należy do organów, instytucji, podmiotów, w których właściwościach jest sprawa ochrony danego obiektu.

Jednocześnie przywołuje niedawną wypowiedź szefa Sztabu Generalnego, gen. Wiesława Kukuły, który podkreślał dla wojska to bardzo ważna sprawa, ponieważ zmieniła nam się sytuacja w domenie bezpieczeństwa, również na terytorium Rzeczpospolitej, a wprowadzenie przepisów było konieczne ze względu na rosnące zagrożenie ze strony obcych służb wywiadowczych.

Ministerstwo zwraca uwagę, że takie prawo obowiązuje w wielu państwach, m.in. we Francji, USA i Wielkiej Brytanii. We Francji obowiązuje „Zarządzenie z dnia 28 sierpnia 1991 r. w sprawie władz uprawnionych do określania obszarów, na których zabrania się wykonywania rysunków, fotografii, pomiarów lub czynności fotograficznych wewnątrz lub wokół miejsc, zakładów, stanowisk, bez zezwolenia władzy wojskowej, lądowej i morskiej lub innych właściwych organów dla obrony narodowej”. Obiekty te objęte są specjalnym oznakowaniem, a osoba wykonująca czyny zabronione karana jest grzywną oraz konfiskatą urządzenia.

W USA kwestie fotografowania zostały uregulowane w „Kodeksie Stanów Zjednoczonych” w dziale „50 code 795”, który stanowi o zakazie fotografowania, rysowania, szkicowania, umieszczania na zobrazowaniu mapowym określonych jednostek, sprzętu, bez uprzedniej zgody dowódcy lub wyższego organu pod groźbą grzywny lub/i maksymalnie jednego roku pozbawienia wolności. Miejsca/systemy podlegające tym ograniczeniom są stosownie oznakowane.

REKLAMA

W Wielkiej Brytanii obowiązuje „Ustawa o bezpieczeństwie narodowym” z 2023 r. Na jej mocy grunty lub budynki brytyjskiego przemysłu obronnego są domyślnie uznane jako miejsca zabronione. Miejsca te są oznakowane na zewnątrz terenu lub budynku. 

MON przypomina, że zakaz to narzędzie skierowane przeciwko obcym służbom, ale jest on także elementem wspierającym stworzenie kultury odpowiedzialności wśród obywateli za nasze bezpieczeństwo.

Kolej: obiekty chronimy, tabliczek nie wywieszamy

Miejsc objętych zakazem fotografowania na terenie Polski jest blisko 25 tysięcy. Ogromna większość z nich to nie są obiekty wojskowe, ale cywilne, m.in. elementy infrastruktury energetycznej (np. elektrownie), infrastruktury komunikacyjnej (porty, lotniska, dworce, mosty, tunele), gmachy administracji publicznej oraz siedziby służb mundurowych. 

W wielu przypadkach to sami użytkownicy danego obiektu decydują o tym czy go oznaczyć znakiem zakazu. Z dotychczasowych wypowiedzi przedstawicieli tych instytucji wynika, że nie ma tam zbyt wielkiego entuzjazmu w tym względzie. 

– Na ten moment nie zamierzamy nic zmieniać w sprawie fotografowania lotniska. Nasi pasażerowie, spottersi i inni miłośnicy zdjęć mogą je robić na dotychczasowych zasadach – poinformowała nas Agnieszka Michajłow, rzeczniczka Portu Lotniczego Gdańsk.

Wielkie zmiany nie zapowiadają się też na kolei. W wydanym w ub. tygodniu oświadczeniu biuro prasowe PKP S.A. przypomniało, że obecnie nie ma zakazu fotografowania na dworcach kolejowych, a w miejscach ogólnodostępnych wykonywanie zdjęć w celach niekomercyjnych przez osoby prywatne nie wymaga żadnych zgłoszeń i uzyskiwania pozwoleń. 

REKLAMA

Inaczej jest w przypadku gdyńskiego portu morskiego, gdzie przy wybranych bramach portowych mają wkrótce zostać zamontowane tablice informacyjne z oznaczeniem zakazu fotografowania. 

W przypadku kolei ta niechęć do wywieszania zakazów może być powodowana... względami bezpieczeństwa. 

– Polskie Linie Kolejowe SA. z należytą starannością zabezpieczają obiekty strategiczne. Pełna lista obiektów jest niejawna i ustawowo chroniona – zapewnia Rusłana Krzemińska, rzeczniczka prasowa PKP PLK.

Nieoficjalnie mówi się, że wywieszenie tabliczek zakazu fotografowania zdradziłoby, które to obiekty.

Prawnik: nie da się tego wyegzekwować

Spore emocje w związku z nowymi przepisami wzbudzają niemałe kary, grożące łamiącym zakaz. Za zrobienie zdjęcia w miejscu objętym zakazem możemy zostać ukarani grzywną w wysokości od pięciu do 20 tysięcy zł, aresztem na okres od pięciu do 30 dni, a także konfiskatą telefonu lub aparatu fotograficznego. Ponieważ jednak złamanie zakazu jest wykroczeniem a nie przestępstwem, tak jak w przypadku wykroczeń w ruchu drogowym, policjant, przyłapując nas na gorącym uczynku, może jedynie zaproponować mandat, który możemy przyjąć lub nie. Jeśli nie przyjmiemy – sprawa trafi do sądu. Nie ma tez mowy o konfiskowaniu sprzętu przez policję. To orzec może jedynie sąd. 

Dr hab. Jacek Potulski, profesor Uniwersytetu gdańskiego, specjalista w zakresie prawa karnego, kwestionuje zarówno sensowność tego przepisu, jak i jego skuteczność. 

– Pamiętam jak zdejmowano tabliczki z zakazem fotografowania – mówi w rozmowie z „Zawsze Pomorze”. – Argumentowano to wtedy tym, że żyjemy w czasach, kiedy nawet pagony żołnierza można sprawdzić z kosmosu, a co dopiero zdjęcie dworca. To było wiele lat temu. Obecnie żyjemy w czasach cyfrowych, kiedy prawie każdy ma przy sobie telefon, a powszechność robienia zdjęć jest rzeczą tak oczywistą i prostą, że ten zakaz wydaje się – delikatnie mówiąc – trudny do racjonalnej realizacji. Widzę w tym rozporządzeniu jedynie utrudnianie życia obywatelom, przy minimalnych korzyściach z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa.

Prof. Potulski uważa, że rygorystyczne przestrzeganie zakazu byłby absurdem. 

REKLAMA

– Tych realnych naruszeń badzie tak dużo, że zakładam, iż policja będzie tak na serio ścigać tylko sprawców intencjonalnych. Zresztą prawdziwy szpieg nie będzie robił zdjęć czy filmów tak, żeby ktoś postronny mógł to zauważyć. Jeżeli ktoś będzie naprawdę chciał zarejestrować coś zakazanego zamontuje sobie kamerkę wielkości guzika i nikt tego nie zauważy. Rozumiem, że ścigane mogą być osoby zamieszczające później takie filmy w sieci, na przykład pokazujące przejeżdżającą kolumnę wojska, co faktycznie godzi w bezpieczeństwo państwa. Natomiast wprowadzanie zakazów, których nikt nie będzie egzekwować, tylko ośmiesza państwo – kończy prawnik.

Niepokój prawników, w tym rzecznika praw obywatelskich budzi też fakt, iż nowe przepisy nie zawierają klauzuli nieumyślności. To znaczy, że jednakowo karani mają być ci, którzy zakaz naruszyli celowo, jak i bez takiej intencji.

Ekspert: czas na ograniczenie swobód

Nieoficjalnie z kręgów eksperckich słyszę, że choć jest to zapis kontrowersyjny, był on bardzo potrzebny, bowiem zbyt dużo osób filmowało takie obiekty. Można tu wskazać choćby na youtube’owy kanał Audyt Obywatelski. Jego autor podjeżdża z kamerą pod obiekty wojskowe, celowo prowokując interwencje, które też rejestruje, a potem wrzuca do internetu. Jeden z ostatnich filmów (z końca marca, a więc sprzed wejścia w życie nowych przepisów) zrobiony został pod bramą 34. Chojnickiego Batalionu Radiotechnicznego. 

– To awanturnik, który w dodatku znalazł grupę naśladowców – mówi mój rozmówca. – Do tej pory robił to w świetle prawa. To ośmiesza to państwo.

Specjaliści od obronności podkreślają, że trzeba patrzeć na intencje tego zakazu. Trudno żeby organy zajmowały się każdą sytuacją, gdy ktoś przejeżdżając samochodem z włączoną kamerą zarejestruje jakiś obiekt, a najpewniej tylko jego fragment, i nie będzie potem tego rozpowszechniać. Co innego natomiast, gdy w internecie pojawia się film, w dodatku opisany cyrylicą, na którym ktoś chodzi po Warszawie z włączoną kamerą przez cztery godziny, bez żadnych komentarzy. To może być materiał służący do rozpoznawania infrastruktury cywilnej.

Łatwa dostępność zdjęć satelitarnych też nie musi być argumentem przeciw zakazowi fotografowania z bliska. W Chinach mapy satelitarne nie są kompatybilne z terenem, są przesunięcia, właśnie w celach obronnych. GPS nie jest dopasowany do Google Maps. Trzeba mieć chińskie aplikacje, żeby móc tam nawigować. Nie ma możliwości nagrywania i fotografowania wszystkiego. Jest większa cenzura. 

REKLAMA

– To, że my daliśmy zielone światło, że jest Geoportal i inne tego typu rzeczy, może ułatwiać manewry obcym wojskom – ostrzega mój rozmówca i dodaje, że jego zdaniem w obecnej sytuacji zagrożenia dywersją, wolności i swobody obywatelskie powinny być jeszcze bardziej ograniczone.

Fotoreporter: To zakaz na miarę realiów sprzed 40 lat

Znowelizowane przepisy dopuszczają wydawanie zezwoleń na fotografowanie „zakazanych” obiektów. Takie zezwolenie, wydawane na odpowiednio uzasadniony wniosek zainteresowanej osoby, ważne będzie przez ściśle określony czas, a zdjęcia będzie można robić wyłącznie pod nadzorem osoby wskazanej przez organ władający danym obiektem. 

Przepisy dopuszczają też fotografowanie bez zezwolenia m.in. na potrzeby dokumentowania stanu technicznego, remontów, czy działań marketingowych dla zarządcy obiektu czy podczas działań ratowniczych straży pożarnej.

Zawodowi fotoreporterzy przewidują, że nowy przepis będzie polem do nadużyć i nieporozumień. 

– Już teraz w zasadzie co drugi raz spotykam się z pretensjami i uwagami, że muszę mieć zgodę na fotografowanie czegokolwiek, bo w społeczeństwie cały czas pokutuje przeświadczenie, że trzeba mieć jakieś zgody. W związku z obiektami strategicznymi jeszcze to mi się nie zdarzyło, ale wiem, ze koledzy mieli problemy – mówi trójmiejski fotoreporter Łukasz Głowala, freelancer współpracujący m.in. z Reutersem. – Trochę to absurdalne: w tej chwili, jeżeli ktoś ma złe zamiary, zrobi zdjęcia doskonałej jakości zupełnie niezauważenie, łącznie z zapisem geolokalizacji. Nawet zdjęcia robione smartfonem pozwalają na określenie miejsca, gdzie były robione z dokładnością co do trzech metrów. Podobnie rejestratory samochodowe i mnóstwo innych urządzeń. Jest takie powiedzenie: „generałowie zwykle są doskonale przygotowani na ostatnią wojnę, a nie tę, które dopiero nastąpi”. Mam wrażenie, że można to odnieść również do tej sytuacji. To zakaz na miarę realiów sprzed 40 lat – podsumowuje gdański fotoreporter.

Reklama Radio Gdańsk 80 lat urodzinowe zdjęcie
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Serio 29.04.2025 13:35
"– To awanturnik, który w dodatku znalazł grupę naśladowców – mówi mój rozmówca. – Do tej pory robił to w świetle prawa. To ośmiesza to państwo." raczej państwo ośmiesza się samo zatrudniając ludzi którzy łamią prawa obywatela. Człowiek spokojnie korzysta ze swoich praw, tu nazywają go awanturnikiem...Policja, ochrona naruszając jego prawa, zatrzymując bezprawnie, uzyskując jego dane to raczej oni są awanturnikami... Po prostu kraj z kartonu.

Radiotechnik 28.04.2025 10:25
Chyba kulą w płot. Każdy Obywatel ma zastosować się do Prawa, którego nie znają nawet szkoleni policjanci? Policjant ma kilka podstawowych czynności do wykonania podczas legitymowania, może to zrobić w dobrze opisanych przez Prawo warunkach. A chojniccy przebierańcy nie wiedzą jak to zrobić. Tam będzie wyrok, jak był w Toruniu.

zibi 27.04.2025 14:57
MON mija się z prawdą. Nigdzie na świcie nie obowiązuje zakaz fotografowania ZUSów, np. oznaczono te w Warszawie, ani cywilnych portów.

Reklama
Reklama