Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Ziaja kosmetyki kokos i pomarańcza

Kulisy listu otwartego dziennikarzy Radia Gdańsk. „Czuliśmy się bezsilni”

List dziennikarzy Radia Gdańsk, popierających zmiany w mediach publicznych i wskazujących na łamanie zasad pluralizmu i bezstronności, odbił się szerokim echem w kraju. O mobbingu i wyrzucanych z redakcji dziennikarzach opowiada nam Marta Czyż-Taraszkiewicz, przewodnicząca Syndykatu Dziennikarzy Polskich w gdańskim radiu. – Praktycznie każdy z nas w jakimś momencie chciał to wszystko rzucić i też odejść – twierdzi dziennikarka z ponad 30-letnim stażem. – Powstrzymywała nas myśl, że kiedy odejdziemy, zostawimy za sobą jedną wielką szczujnię.
Radio Gdańsk, mikrofon

Autor: Karol Uliczny | Zawsze Pomorze

„My dziennikarze Radia Gdańsk zrzeszeni w Syndykacie Dziennikarzy Polskich wyrażamy poparcie dla zmian dokonywanych w mediach publicznych. Naszym zdaniem są konieczne, czekamy na nie od lat. Mamy dość cenzury, mobbingu, kolesiostwa i wszechobecnej amatorszczyzny, które są znakiem odchodzącej ekipy. Jednocześnie nie życzymy sobie, aby posłowie, działacze i sympatycy Prawa i Sprawiedliwości oraz Zjednoczonej Prawicy występowali w naszym imieniu w obronie mediów publicznych. Nikt po 1989 roku nie przyczynił się bardziej niż oni do ich zdewastowania i upodlenia” – czytamy w opublikowanym w czwartek, 22 grudnia liście otwartym, pod którym widnieje twój podpis. Były jakieś reakcje?

Otrzymaliśmy w piątek rano list od prezesa Adama Chmieleckiego, w którym zarzuca nam, iż zajmujemy publicznie stanowisko w sporze politycznym. Na nasze zarzuty dotyczące mobbingu prezes odpowiedział, że mogliśmy zgłaszać tego typu przypadki do odpowiednich organów i/lub do pracodawcy, a firma zorganizowała szkolenie „dotyczące przeciwdziałania niepożądanym zachowaniom” dla kadry kierowniczej.

PRZECZYTAJ TEŻ: Dziennikarze Radia Gdańsk napisali list. „Dość cenzury, mobbingu i kolesiostwa”

Czyli dotąd nie reagowaliście na przypadki mobbingu i zwalniania dziennikarzy?

Jak to nie! Jako Syndykat interweniowaliśmy, gdy w 2021 r. zwalniano Marcina Mindykowskiego za podpisanie apelu w obronie dziennikarzy TVN. We wspólnym liście otwartym odcinaliśmy się od decyzji prezesa stacji, który w 2018 r. nie przyznał Złotego Klakiera dla filmu „Kler” – najdłużej oklaskiwanego na festiwalu w Gdyni. Nie o wszystkim informowaliśmy na zewnątrz, niektóre sprawy chcieliśmy załatwić u siebie, w redakcji. Wysyłaliśmy wówczas pisma do prezesa.

Niestety, sprawy mobbingowe były w komisjach zamiatane pod dywan. Składy układano tak, by nie mogło się to skończyć decyzją na korzyść pracownika. Patrząc na to szerzej, uważam, że powoływanie komisji antymobbingowych w spółkach, których pracownicy oskarżani są o mobbing, nie ma większego sensu. Od początku powinno to być rozstrzygane na zewnątrz przez organy niezależne od spółki.

Warto jeszcze dodać, że już po szkoleniu, we wrześniu, jedna z naszych koleżanek napisała do prezesa, że jest dyskryminowana i mobbingowana. Do dzisiaj nie otrzymała odpowiedzi.

Przez ostatnie lata Radio Gdańsk straciło wielu dobrych dziennikarzy, m.in. Agnieszkę Michajłow, Magdę Świerczyńską-Dolot, Jacka Naliwajka i wielu innych, którzy nie pasowali do linii politycznej. W liście otwartym zarzucacie, że zastąpili ich „kolesie i amatorzy”.

Dodać trzeba jeszcze Dagmarę Szajdę, Olę Wojciechowską. To są straty… Stało się to z dużą szkodą dla redakcji Radia Gdańsk. Niestety, nie sądzę, by chcieli wracać, obym się myliła.

PRZECZYTAJ TEŻ: PiS rządzi także w przekazie medialnym. W 2021 politycy obozu władzy wypowiadali się 775 tys. razy

Walczyliście jako związek zawodowy o tych wyrzucanych, odchodzących?

Oczywiście, że tak!

Reagowaliśmy, gdy odbierano komuś audycję. Pisaliśmy pisma w ich obronie, ale i tak władze radia robiły, co chciały. Czuliśmy się bezsilni. I praktycznie każdy z nas w jakimś momencie chciał to wszystko rzucić i też odejść.

Co was powstrzymywało?

Myśl, że kiedy odejdziemy, zostawimy za sobą jedną wielką szczujnię. Wierzyliśmy, że to się kiedyś musi skończyć.

Ale musieliście w tym uczestniczyć.

Nie mam sobie nic do zarzucenia, jeśli chodzi o przygotowywane przeze mnie wiadomości. Nie raz stawałam na dywaniku, by wysłuchać, co się w nich nie podobało. Odpowiadałam, że moim zadaniem nie jest komentowanie i realizowanie czyjegoś widzimisię, tylko informowanie.

PRZECZYTAJ TEŻ: Dziennikarstwo zawsze będzie dla nas wszystkim

Jakie powinno być publiczne radio?

Mam nadzieję, że będzie normalnie. Nie jest moim celem przypodobanie się obecnej władzy. Bardzo bym chciała, by we władzach mediów publicznych byli dziennikarze – osoby, które znają się na danym medium. I żebyśmy mogli rzetelnie, spokojnie pracować. Osobiście zależy mi na tym, by nikt nie przeszkadzał nam prezentować neutralnych wiadomości. Pracuję w Radiu Gdańsk ponad trzydzieści lat i wiem dobrze, że media publiczne zawsze były łupem wyborczym. Jednak nikt nie popsuł ich tak, jak odchodząca władza.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
ReklamaCzec Księgarnia Kaszubsko-Pomorska
Reklama