To jeden z tych obrazów, na który czekano przed gdyńskim festiwalem filmowym. Nic dziwnego, Simona Kossak – tak, z tych Kossaków – to ikoniczna postać z czasów PRL. Ekolożka i wielka miłośniczka oraz obrończyni zwierząt, strażniczka puszczy, która dla nauki i bycia blisko natury przeniosła się z rodzinnego Krakowa do białowieskiej leśniczówki Dziedzińce, sprawując przez lata opiekę nad rzeszą dzikich stworzeń.
Film w reżyserii Adriana Panka pokazuje nam tylko pewien fragment życia Simony – czas jej młodości, po studiach, kiedy niepokorna dziewczyna zaczyna swoją walkę o zachowanie Puszczy Białowieskiej. W filmie nie poznamy więc dramatycznych losów mieszkającego z Simoną i jej partnerem Leszkiem Wilczkiem małego rysia. Nie zobaczymy żałoby, jaką para przeżyła po jego niespodziewanej śmierci. Ale za to mamy kruka Koraska, złodzieja papierosów i pieniędzy, który stał się dla całej wioski zmorą. Są też piękne, płochliwe sarny, nad którymi Simona Kossak prowadziła badania. Widzimy też dziką lochę, która z upodobaniem wybierała sobie łóżko Simony do spania…
Ale ten film to przede wszystkim krótka historii walki bohaterki o naturę, o zwierzęta, o ich przetrwanie, w myśl zasady, że... wszyscy jesteśmy z lasu.
Sandra Drzymalska gra Simonę bez przerysowania, naturalnie. Opowiadając, jak przygotowywała się do tej roli, mówiła, że obejrzała dokument o swojej bohaterce i sięgnęła po książkę Anny Kamińskiej.
– Jestem jedną z niewielu osób, która przeczytała wszystkie książki Simony Kossak. Moją ulubioną jest „Serce i pazur”, która chyba najlepiej oddawała wrażliwość Simony względem zwierząt. Bardzo dużo dało mi spotkanie z jej siostrzenicą – Joanną Kossak. Było w nim coś magicznego – stwierdziła.
Jak tłumaczyła mi podczas festiwalu, to była niesamowita i piękna przygoda, ale łączyła się też z dużym lękiem, że musi się zmierzyć z pewnego rodzaju legendą.
– Czym bardziej zgłębiałam temat, tym bardziej Simona mnie oczarowywała. Często mówiłam sobie w duchu: Simonka, czy ty dasz mi to dobrze zagrać? Długo nie wychodziłam z postaci. Pozostawiłam ją całkiem niedawno, kiedy weszłam w nową produkcję – opowiadała.
Sandra Drzymalska nie pierwszy raz gra ze zwierzętami. W filmie Jerzego Skolimowskiego „Io”partnerował jej osiołek, albo ona osiołkowi – jak żartowano, bo zwierzę skradło na planie całe show.
W „Simonie Kossak” jest też kilka urokliwych scen ze zwierzętami, które „kradną” pierwszy plan, jak chociażby dzika locha „Czuczu”. Pierwsze kroki na planie – jak wspominała aktorka – zrobiła właśnie do zagrody dzika.
– „Czuczu” była wspaniała. Mogłam się od razu do niej przytulić. I to trwało 15 minut, jak się tak przytulałyśmy – mówiła Sandra.
Adrian Panek reżyser wspominał z kolei jak Sandra zaprzyjaźniła się na planie z sarnami, które są płochliwymimi zwierzętami i o przyjaźń z nimi raczej trudno. A jej się udało.
– Lubię grać ze zwierzętami, podobnie jak z dziećmi, ponieważ w nich jest jakaś niesamowita prawda. Znika wtedy twoje ego aktorskie i jesteś uważna, skupiona i czujna na to, co zrobi zwierzę. I musisz być w tej współpracy bardzo elastyczna – tłumaczyła.
Sandra Drzymalska na tegorocznym 49. festiwalu filmowym w Gdyni otrzymała nagrodę dla najlepszej aktorki. Tyle, że nie za rolę Simony, ale Bronki Wetuli w „Białej odwadze”. Kaszubka z Wejherowa tak pięknie zagrała góralkę, że jury to doceniło.
31-letnia Sandra jest absolwentką I liceum Ogólnokształcącego im. króla Jana III Sobieskiego w Wejherowie. W szkolnym teatrzyku stawiała pierwsze kroki jako aktorka. Potem skończyła krakowską Państwową Wyższą Szkołę Teatralną im. L. Solskiego. Jej ojciec jest mechanikiem samochodowym, a mama pielęgniarką. Ma dwóch młodszych braci, którzy są zawodowo związani z branżą samochodową. Podczas festiwalu pytana o to, czy czuje sentyment do Wejherowa, odpowiedziała, że wraca tam w każdej wolnej chwili i że najbardziej tęskni za morzem.
W filmie „Simona Kossak” gra też Jakub Gierszał, jako Lech Wilczek, wieloletni partner życiowy bohaterki. W rolę siostry Simony wcieliła się Marianna Zydek, a matkę zagrała Agata Kulesza.
Napisz komentarz
Komentarze