List dziennikarzy Radia Gdańsk, popierających zmiany w mediach publicznych i wskazujących na łamanie zasad pluralizmu i bezstronności, odbił się szerokim echem w kraju. O mobbingu i wyrzucanych z redakcji dziennikarzach opowiada nam Marta Czyż-Taraszkiewicz, przewodnicząca Syndykatu Dziennikarzy Polskich w gdańskim radiu. – Praktycznie każdy z nas w jakimś momencie chciał to wszystko rzucić i też odejść – twierdzi dziennikarka z ponad 30-letnim stażem. – Powstrzymywała nas myśl, że kiedy odejdziemy, zostawimy za sobą jedną wielką szczujnię.
- Mamy dość cenzury, mobbingu, kolesiostwa i wszechobecnej amatorszczyzny, które są znakiem firmowym odchodzącej ekipy – piszą w liście, dziennikarze Radia Gdańsk zrzeszeni w Syndykacie Dziennikarzy Polskich. Autorzy stanowiska, opublikowanego w Gazecie Wyborczej Trójmiasto, 8 lat rządów PiS przepracowali we wspomnianej państwowej rozgłośni. Skarżą się jednak, że odmawiano im tam możliwości "prezentowania stanowisk odmiennych od oficjalnej linii partii rządzącej" i wyrażają swoje poparcie dla zmian wprowadzanych przez nowe władze w mediach publicznych.