Festiwal jest zdecydowanie umocowany stylistycznie, słowa „awangarda” i „nowoczesność” są, jeśli nie na plakatach, to w głowach organizatorów. Ma to oczywiście swoje konsekwencje, bo nie od dziś wiadomo, że im bliżej eksperymentów brzmieniowych, formalnych i jakie tam jeszcze wymyślą, tym łatwiej o próby przykrycia miernych pomysłów etykietkami poszukiwań. Słuchacze będą więc mieli dobrą zabawę, zastanawiając się, czy ich oczy i uszy odbierają dzieła wizjonerów, czy są oszukiwane działaniami zręcznych hochsztaplerów.
Na razie mam za sobą doświadczenia dwóch wieczorów, inicjujących festiwal. Doświadczenia zarówno dobre, jak i złe.
Inauguracyjny koncert piątkowy przyniósł propozycje dwóch zespołów: duńskiego I Think You’re Awsome oraz polskiego, grającego od piętnastu już lat pod nazwą Jazzpospolita. Zespoły grały mocno aranżowany i interesująco zakomponowany program autorski. Duńczycy sporo nauczyli się, słuchając płyt awangardowych (wówczas) zespołów jazz-rockowych z lat 70., wsłuchiwali się też zapewne w muzykę tworzoną dekadę później przez Pata Metheny’ego, a do tego mają talent do splatania w niebanalny sposób różnych elementów dzieła muzycznego. Utwory nie były „przegadane”, formę miały przejrzystą – więc słuchało się ich gitarowo-elektronicznej muzyki z przyjemnością. Morten Kærup, grający solówki na zelektryfikowanym banjo, wybijał się na pierwszy plan pomysłami i brzmieniem.
Podobnie ciepło należy wspomnieć Jazzpospolitą, projekt konsekwentnie realizowany przez kontrabasistę i basówkarza Stefana Nowakowskiego. Było tu więcej elektroniki niż w muzyce Duńczyków, utwory były rozbudowane formalnie, ale też owe formy zawierały smakowite muzycznej treści.
Szkoda, że podobnej opinii nie mogę wydać o programie sobotniego koncertu, gdzie grał norweski gitarzysta Kim Myhr, z towarzyszeniem kilku gitarzystów, syntezatorów, perkusji i perkusjonaliów. Podobny zawód przeżyłem, słuchając tria Ronnie N, z wiodącym tenorzystą Tadeuszem Cieślakiem. W obu przypadkach brak ciekawych pomysłów kompozycyjnych miał być maskowany efektami wizualnymi. Jednak dla mnie to za mało, król naprawdę był nagi.
Nie od dziś wiadomo, że im bliżej eksperymentów brzmieniowych, formalnych i jakie tam jeszcze wymyślą, tym łatwiej o próby przykrycia miernych pomysłów etykietkami poszukiwań.
W najbliższych dniach (piątek 27 i sobotę 28 października) odbędą się trzy koncerty. Na piątek zapowiedziano występ Liun + The Science Fiction Band. Z zapowiedzi umieszczonej w informatorze wynika, że szwajcarska dziesięcioosobowa grupa z liderką, wokalistką Lucią Cadotsch, będzie próbowała łączyć jazz z elementami ambitnego art popu (cokolwiek to znaczy), progresywnego soulu i muzyki filmowej z lat 70. Intrygująca zapowiedź – zobaczymy, a raczej usłyszymy, co taki amalgamat oznacza w praktyce.
W sobotę zagra Allexa Nava Trio z Wielkiej Brytanii (saksofon – instr. klawiszowe – perkusja), o którym nic nie wiem, ale jestem usprawiedliwiony, jako że wedle zapowiedzi trio reprezentuje najnowszą falę tamtejszego jazzu.
Kolejna propozycja sobotniego wieczoru to występ szwajcarskiej grupy Ikarus, o której w informatorze festiwalowym napisano, że jest oto zespół „celebrujący abstrakcję w sposób ekwilibrystyczny”. Po takiej zapowiedzi przygotowuję się do „adekwatnej celebry recenzenckiej na sposób nihilistyczny”. Zęby sobie naostrzyłem, dam Państwu sprawozdanie, a może zachęcę w ten sposób do samodzielnego sprawdzenia?
Napisz komentarz
Komentarze