Czy panią, eksperta od wizerunku politycznego, zdziwiła decyzja Donalda Tuska o przyjęciu zaproszenia do TVP na debatę? To trochę tak, jakby lider PO sam pchał się prosto w paszczę lwa.
Byłam zaskoczona, ale krótko. Do chwili kiedy pomyślałam, jakie to może przynieść Donaldowi Tuskowi „owoce”. Niezależnie od tego, jak wypadnie podczas tej debaty, to do momentu jej rozpoczęcia on już jest wygranym, i to na trzech polach.
To znaczy?
Po pierwsze, idzie do telewizji, która wspiera rząd. Tym samym pokazuje, że nie boi się niekomfortowych warunków. Po drugie, idzie do stacji, która od lat przedstawia go w negatywnym świetle.
PRZECZYTAJ TEŻ: „Kulisy PiS” Kamila Dziubki. Ich ideały to była jedna wielka ściema
Powiedziałabym, że w jak najgorszym. Nie pamiętam, żeby na jakiegoś polityka w III RP prowadzono taką nagonkę w tej telewizji, jak na niego.
Ale tym samym, Donald Tusk zyskuje szansę opowiedzenia swojej historii własnymi słowami. I co ważniejsze, zrobi to na żywo. Po trzecie wreszcie, co wydaje się w tym momencie najważniejsze, na tę debatę nie wybiera się Jarosław Kaczyński.
Tusk i cała Koalicja Obywatelska zyskują paliwo, żeby pozycjonować prezesa PiS jako tchórza. Tak, Donald Tusk jest teraz wygranym, bo to on narzuca narrację, wpływa na dynamikę kampanii i jest tym, o którym się mówi.
A widzi pani jakieś ryzyko w przyjęciu przez niego zaproszenia na debatę?
Zawsze jest jakieś ryzyko. Chociaż to nie jest klasyczna debata i lider Platformy nie będzie jedynym bohaterem tego wieczoru. W poniedziałek będziemy raczej mieli do czynienia z formą prezentacji każdego komitetu. I takie debaty mają mniejszą wartość wizerunkową niż te jeden na jeden, z możliwością zadawania sobie nawzajem pytań, z ripostami i okazjami do tak emocjonalnych momentów, jak te z 2007 roku, kiedy Donald Tusk pytał Jarosława Kaczyńskiego o cenę chleba, ziemniaków, jabłek, kurczaków czy benzyny. Wtedy jego wypowiedzi przeszły do historii jako tzw. zdania zabójcy i przystopowały na lata ambicje Kaczyńskiego do debatowania.
PRZECZYTAJ TEŻ: Nikt nie wystraszył Kaczyńskiego, tak jak kobiety. Czy mogą wygrać wybory dla opozycji?
Donald Tusk jest dobrym mówcą, ale nie będzie jedynym mówcą tego wieczoru. Np. Lewicę reprezentować będzie kobieta, i to ona, na zasadzie kontrastu, może wyróżniać się na tle pozostałych mężczyzn.
Prezesa Kaczyńskiego ma „reprezentować” podczas debaty Mateusz Morawiecki.
Jeżeli premier przyniesie jakieś dokumenty, które miałyby oczerniać Donalda Tuska, a jego narracja zostanie wsparta odpowiednimi reakcjami prowadzących, to lider PO może mieć pewne problemy. Ale Tusk w tej telewizji przedstawiany jest w najgorszym świetle. Spodziewa się więc... najgorszego. Tym samym, nawet to, co będzie neutralne, może być odebrane jako bardzo dobre.
A PiS ma problem? Bo opozycja mówi, że Jarosław Kaczyński zrejterował.
Jarosław Kaczyński ma problem. Proszę zauważyć, jaką opozycja stosuje narrację. Mówi, że Kaczyński ucieka, tchórzy albo – jak to pani nazywa – rejteruje. Tym samym, utrwala się wizerunek szefa PiS jako polityka, który boi się Donalda Tuska. Ale problem może też mieć Mateusz Morawiecki. W tej debacie wystąpi obok szefa PO, któremu przed laty doradzał.
Można się spodziewać, że w pewnym momencie Donald Tusk powie mu, na przykład, tak: Mateuszu, mój drogi doradco, pamiętasz doskonale, jak sam mi sugerowałeś podniesienie wieku emerytalnego, itd.
PRZECZYTAJ TEŻ: Wyborczy globus Polski. Coś dla smakoszy dżemu wieloowocowego
Czego pani spodziewa się po tej debacie?
Dodatkowego paliwa dla Koalicji Obywatelskiej, i to na polu wystąpienia Donalda Tuska, jak i na polu zaangażowania wyborców KO, których już się prosi o to, żeby towarzyszyli liderowi Platformy przed budynkiem TVP, w którym odbędzie się debata. Koalicja Obywatelska zyskuje nowe obrazki, pokazujące, że znowu wspierają ją setki albo tysiące ludzi.
Do tego liczyć się będą wypowiedzi Donalda Tuska w Telewizji Polskiej, i to emitowane na żywo, a nie wmontowywane w materiały z komentarzami pracowników tej stacji. Platforma zyskuje przestrzeń do pokazania tego, czego TVP zazwyczaj nie pokazuje.
Jest jeszcze pytanie, co po debacie, czyli, np., jak przedstawią ją „Wiadomości”. Są wyborcy, którzy sami dokonują oceny, ale są i ci, którzy idą za ramami, czyli interpretacjami narzucanymi przez media. A w aspekcie tendencyjności TVP wiedzie w ostatnich latach prym.
Zastanawiała się pani nad tym, jakie ewentualne pułapki na opozycję mogą w tej debacie zastawiać prowadzący?
Chciałabym wierzyć, że prowadzący zachowają prawidła sztuki i będą pełnić jedynie rolę moderatorów, ewentualnie arbitrów, w sytuacji kiedy rośnie temperatura emocji między politykami. Natomiast ostatnie lata pokazują, że pracujący w TVP zapominają, na czym polega rola dziennikarza. Jeśli będą pełnić rolę rzeczników partii rządzącej, to każdemu z polityków opozycyjnych może być trudno.
PRZECZYTAJ TEŻ: Przez brak podpisów Joanna Senyszyn nie wystartuje jednak do Senatu?
Czy dla Donalda Tuska wsparciem może być to, że w tej debacie nie wystąpi sam, tylko z politykami innych partii opozycyjnych?
Tego, z czym mamy do czynienia w opozycji, nie nazwałabym jeszcze szorstką przyjaźnią, ale przyjazną konkurencją. Bo jednak te partie nie idą w jednym bloku. Ale, zwłaszcza w ostatnich tygodniach, się wspierają. I w tym sensie Donald Tusk może liczyć na to, że ani Szymon Hołownia, ani Joanna Scheuring-Wielgus nie zaatakują go wprost. Natomiast najbardziej u siebie będzie się czuł Mateusz Morawiecki. I nie jest wykluczone, że pozna pytania wcześniej niż inni uczestnicy debaty.
Napisz komentarz
Komentarze