Nie tylko komuna, jak się okazuje. Najlepiej widać to przy okazji tegorocznych wyborów parlamentarnych. Gdybyśmy mieli tylko głosować na posłów i senatorów wyborcza walka byłaby zbyt przejrzysta. I to mimo ogromnych dysproporcji w dostępie do środków na kampanię, zaangażowania publicznych mediów, mimo manipulacji prawem wyborczym i – przeciwnie – wstrzymywaniem zmian tam, gdzie powinny one nastąpić (nierówna siła głosów w poszczególnych okręgach – i tak np. pięć głosów oddanych w okręgu elbląskim ma taką samą siłę wyborczą, co 11 głosów w Warszawie).
Ale od czego mamy referendum, ten pyszniutki, wysmażony i zabełtany przez PiS dżem wieloowocowy? Po pierwsze pozwala on na naruszenie tajności głosowania, bo raczej wiadomo na kogo NIE głosuje osoba, która odmawia udziału w referendalnej farsie. Po drugie pozwala na wprowadzenie dodatkowych pieniędzy do kampanii, którą – poza podmiotami politycznymi, jak partie – mogą też prowadzić stowarzyszenia i fundacje, o ile ich działalność statutowa wiąże się z tematem referendum. Z tej furtki skorzystało kilkanaście fundacji spółek skarbu państwa, a także rożne inne egzotyczne organizacje, jak na przykład Katolickie Centrum Kultury z Gdyni, które prowadzi działalność na rzecz integracji i aktywizacji osób niepełnosprawnych oraz wykluczonych społecznie. Domyślam się, że z tej racji będą zachęcali do głosowania ZA likwidacją bariery na granicy polsko-białoruskiej.
Szefostwo MSZ nie wie, że wyborczą strategią rządu jest straszenie muzułmańskimi uchodźcami i toleruje, a nawet rozwija, układ, w którym setki tysięcy osób z Afryki i Azji kupuje za łapówki polskie wizy.
No dobra, pojawił się mały spoiler, bo – pozostając przy tematyce referendum – chciałem Państwa zachęcić do małego testu. Pytanie brzmi: kto pamięta na temat jakich to istotnych kwestii miłościwie nam panujący postanowili zasięgnąć opinii suwerena? Jedną już zdradziłem. A pozostałe? Tylko bez googlowania! Słabo idzie, co? Rozumiem, ja też nie zamierzam pobierać karty referendalnej, więc nie obciążam sobie pamięci takimi błahostkami. Proszę jednak przepytać swoich znajomych z tamtej strony. Obawiam się, że będzie nie lepiej. Ale skoro bydgoska jedynka PiS, Paweł Szrot odpytywany w TOK FM nie pamiętał hasła wyborczego swojej partii... A szefostwo MSZ nie wie, że wyborczą strategią rządu jest straszenie muzułmańskimi uchodźcami i toleruje, a nawet rozwija, układ, w którym setki tysięcy osób z Afryki i Azji kupuje za łapówki polskie wizy. A prorządowe media udają, że nie wiedzą o tej międzynarodowej aferze, za którą polecieć powinien minister Rau i premier Morawiecki.
CZYTAJ TEŻ: Referendum: brzytwa ratunkowa dla PiS czy strzał w stopę dla tej partii?
Tymczasem kampania wkracza w fazę filmową. Strona rządowa rozpoczęła medialny ostrzał „Zielonej granicy” z taką zajadłością, że odłamki powpadały do naszej bańki. Mnie na przykład Facebook posunął niezwykle dowcipny mini-komiks, w którym matka widząc syna oglądającego film Agnieszki Holland wsiada do maszyny umożliwiającej cofnięcie się w czasie i udaje się do... kliniki aborcyjnej. Najwyraźniej orzeczenia TK nie dotyczą skrobania lewaków.
„Granica” dostała nagrodę specjalną w Wenecji, tymczasem w Warszawie przy Nowogrodzkiej, dużo mniejszy nakładem środków powstało inne arcydzieło sztuki filmowej, w roli głównej z prezesem Kaczyńskim, który niczym Wanda, mówi Niemcowi „nie” i rzuca słuchawką. Podobno zainspirowany tym dobitnym przekazem producent „Milionerów” zamierza wprowadzić do reguł programu nowe koło ratunkowe: telefon od nieprzyjaciela.
Napisz komentarz
Komentarze