W piątek, 18 marca, podczas uroczystego posiedzenia Senatu Uniwersytetu Gdańskiego z okazji 52. rocznicy powstania uczelni, były wicepremier objął Katedrę im. Eugeniusza Kwiatkowskiego. Katedra w dziedzinie nauk społecznych zyskała patrona na mocy ubiegłorocznej decyzji Senatu UG. Podczas uroczystości prof. Balcerowicz dziękował władzom gdańskiej uczelni za wyróżnienie. W swoim wystąpieniu przestrzegał przed władcami, którzy, wybrani w ramach demokratycznych mechanizmów, dopuszczają się niszczenia demokracji. Wśród najbardziej skrajnych przykładów wymienił Mussoliniego, Hitlera oraz Putina.
Rozmowa z prof. Leszkiem Balcerowiczem
Wyróżnienie pana profesora przypadło w szczególnym czasie, także dla ekonomistów, analityków, osób odpowiedzialnych za budowę gospodarczych strategii na różnym poziomie. W minionych dniach świat zatracił swoją przewidywalność?
Jako wicepremier w rządzie II Rzeczypospolitej Eugeniusz Kwiatkowski koncentrował się na tym, co budzi najmniejsze wątpliwości, jeżeli chodzi o działalność państwa, a mianowicie na finansowaniu rozwoju infrastruktury, zwłaszcza transportowej, w tym w Gdyni. Bardzo doceniam jego osiągnięcia w dziedzinie polityki gospodarczej i, oczywiście, powierzenie katedry Uniwersytetu Gdańskiego jego imienia przyjmuję jako wyróżnienie. Rozumiem, że uczelnia również umieściła mnie w tej samej kategorii polityków gospodarczych, chociaż występuję w zupełnie innych czasach.
Co do przewidywalności świata… Za wyjątkiem wywiadu amerykańskiego, większość ludzi do ostatniej chwili nie wiedziała, do jakiego bandytyzmu ucieknie się Putin. Wszyscy w Polsce i na Zachodzie ze zgrozą i jednocześnie poczuciem, że nie można się na to godzić, obserwujemy, co jego armia robi w Ukrainie. Natomiast to, co Putin zrobi dalej, to dodatkowe czynniki niepewności.
Po pierwsze, należy sobie zadać pytanie, jak długo będzie rządzić, a więc, czy elita polityczna zdecyduje się go pozbyć, wzorem tego, co stało się z niektórymi carami, czy Chruszczowem.
prof. Leszek Balcerowicz / Fundacja Forum Obywatelskiego Rozwoju
Można jednak założyć, że tak długo, jak będzie przy władzy, będzie próbował pokazać, że coś osiągnął. I nad tym nie mamy żadnej kontroli.
Druga niewiadoma, to czy Chiny staną się jego militarnym lub ekonomicznym sojusznikiem. Na razie, wydaje się, że nie są skłonne popierać go militarnie, pojawia się jednak pytanie, czy nie będą osłabiać bezprecedensowych sankcji Zachodu, np. za sprawą przejmowania po niższych cenach, a więc z korzyścią dla siebie, ropy, gazu oraz innych surowców. Tego nadal nie wiemy, dlatego na rynkach światowych panuje dość duża niepewność.
Dalekie Chiny okazują się być języczkiem u wagi w sprawie wojny w Ukrainie, na który Zachód będzie mieć jednak wpływ?
Nie wiemy, co siedzi w głowie chińskiego dyktatora. Pamiętajmy jednak, że dla niego bardzo ważny jest nie tylko Putin, ale także Stany Zjednoczone, dlatego na pewno kalkuluje, jak może zareagować Zachód, na wypadek gdyby wsparł Rosję militarnie. Proszę pamiętać, że dynamika Chin w dużej mierze opiera się na eksporcie. Oznacza to, że Zachód ma w tym względzie bardzo istotne instrumenty nacisku.
W sytuacji bezprecedensowego napadu, jest rzeczą słuszną, że kraje Zachodu, razem z Polską, wprowadziły w życie sankcje osłabiające rosyjską gospodarkę, tak, by ich konsekwencje dotarły przynajmniej do części Rosjan. W pełni to popieram. Jednocześnie rozumiem, że będą wiązać się one z pewnymi kosztami dla Zachodu, także dla Polski. My, od strony logistycznej, jesteśmy w stanie dość szybko przerwać import gazu z Rosji, ale również, po pewnym czasie, zaprzestać kupowania węgla z Rosji. To samo dotyczy ropy. Pociągnie to za sobą odpowiednie koszty, ale mówię o tym nie dlatego, że chciałbym krytykować sankcje, ale po to, by uprzedzić pewne fakty oraz złagodzić ewentualny kryzys. Proszę sobie wyobrazić, co by było, gdyby bandycka napaść na Ukrainę nie spotkała się z tak twardą odpowiedzią Zachodu.
Koszty przestraszyły europejskich decydentów przed przykręceniem kurka z ropą, czy też zostawiono tę kwestię na późniejszy etap negocjacji?
W tym względzie sytuacja wygląda różnie, w zależności od części Europy. Z punktu widzenia rezygnacji z dostaw surowców energetycznych, Polska jest w stosunkowo dobrym położeniu. Ale weźmy takie Czechy, czy Słowację. Oba kraje w 100 proc. polegają na imporcie gazu z Rosji, dlatego trudno mieć do nich pretensje, że nie chcą przykręcenia tego kurka. Dla nas na dłuższą metę będzie bardzo ważne, byśmy odchodzili od energetyki opartej na węglu i przechodzili do alternatywnych źródeł energii. Dlatego nasz rząd powinien natychmiast odblokować możliwości, np. produkcji energii z wiatru.
Putin przygotował się do tej wojny od strony gospodarczej. Nałożone sankcje będą w stanie realnie zachwiać fundamentami rosyjskiej gospodarki?
Myślę, że można zaufać wypowiedziom dobiegającym z Zachodu, że Putina spotkał szok. Pamiętajmy, że jego założeniem było opanowanie Ukrainy w kilka dni. To się nie powiodło. Na tę chwilę nie ma odpowiedzi na pytanie, jak długo rosyjska gospodarka będzie w stanie wytrzymać nałożone sankcje, ale na pewno, im więcej ich będzie, tym lepiej z punktu widzenia zatrzymania jego zapędów, i tym większe prawdopodobieństwo wyrządzenia takich szkód gospodarce rosyjskiej, które spowodują, że część elit zacznie zastanawiać się, co dalej z samym Putinem. A jak możemy zaobserwować, mamy do czynienia z bezprecedensowymi sankcjami nałożonymi na jeden kraj.
Jak ocenia pan postulaty przyspieszenia ścieżki akcesyjnej Ukrainy do Unii Europejskiej? To symboliczne gesty?
Nie da się tego zrobić z dnia na dzień. Na pewno ważne jest, że kilka lat temu Ukraina podpisała układ stowarzyszeniowy z Unią Europejską. Obecnie trzeba skupić się na pomocy militarnej oraz finansowej, a kwestie akcesji zostawić na późniejszy czas.
PRZECZYTAJ TEŻ: Paweł Kowal: Putin komunikuje się językiem wojny
Przeciętny Polak powinien na dobre przyzwyczaić się do słowa, które od kilku miesięcy wybrzmiewa z każdej strony, czyli „drożyzna”?
Trzeba przypomnieć, że drożyznę, czyli ponadprzeciętną inflację, zawdzięczamy rządowi oraz Narodowemu Bankowi Polskiemu.
Inflacja sięgająca 10 proc. pojawiła się, jeszcze zanim Putin zaatakował Ukrainę, i wcale nie musiała być na tak wysokim poziomie. To jest rezultat ciężkich błędów oraz uprawianego przez prezesa Glapińskiego populizmu, który dwa lata temu obniżył do niesłychanie niskiego poziomu stopy procentowe, a na dodatek, po raz pierwszy w historii Polski po 1989 r., zaczął wprowadzać do systemu „pusty”, czyli drukowany pieniądz.
prof. Leszek Balcerowicz / Fundacja Forum Obywatelskiego Rozwoju
Te pieniądze zaczęły być wydawane przez rząd, który zwiększył strumień wydatków, co z kolei przełożyło się na wzrost cen. Do tego wszystkiego należy jeszcze dodać zły stan finansów państwa. Za zaciąganie długu, po to, żeby pokryć różnicę między wydatkami a podatkami, płacimy dużo więcej niż kraje Zachodu. Rząd będzie zwalać wszystko, co złe, na to, co dzieje się w Ukrainie, a tak w rzeczywistości nie jest.
Z pewnością, wpływ na to, co dzieje się z cenami, będą mieć również ceny surowców energetycznych, które w ostatnich czasie wystrzeliły do góry.
Oczywiście, na skutek ataku Putina na Ukrainę mamy do czynienia z podwyżkami cen, co jest dodatkowym impulsem inflacyjnym, ale z tego wynika tylko jeden wniosek. Odpowiedzialność za obniżanie inflacji spoczywa w największym stopniu na panu Glapińskim i jego kolegach w NBP. Nie można ich krytykować, że po popełnieniu ciężkiego błędu dwa lata temu teraz podwyższają stopy procentowe. Dodam tylko, że jeżeli inflacja jest dużo wyższa niż stopy procentowe, to ona zawsze będzie rosnąć. Nie można utyskiwać na drożyznę, a z drugiej strony na wysokość rat kredytów, dlatego, że obecnie nie da się pogodzić obu tych czynników.
Można dość jasno powiedzieć, jakie są rodzaje wpływu tego, co dzieje się na Ukrainie. Bezwzględnie, skutki napadu Putina na Ukrainę są negatywne dla wszystkich krajów Zachodu, bo oznaczają z jednej strony impuls inflacyjny oraz stagflacyjny, czyli działanie w kierunku ograniczenia wzrostu gospodarczego. Natomiast jest jeszcze jeden czynnik: polityka PiS oraz NBP. To, jak wojna przełoży się na naszą gospodarkę, zależy również od krótkoterminowej oraz długoterminowej polityki rządu.
Na początku lat 90., także w czasie pana największej aktywności politycznej, ziszczały się nadzieje poszczególnych narodów w ramach Związku Radzieckiego na własną podmiotowość państwową. Dzisiaj obserwujemy zwrot w historii Europy?
Tego jeszcze nie wiemy. Wszystko sprowadza się do odpowiedzi na pytanie, co jeszcze pozwoli się robić Putinowi. Najlepszy scenariusz jest taki, że z jednej strony Chiny nie popierają Putina, a z drugiej zostaje on usunięty przez kogoś z bliskiego otoczenia. Wpływ na ten pierwszy z czynników mają jedynie Amerykanie. My z kolei mamy wpływ na ostre sankcje. To, co zrobił Putin jest hańbą. Ale jednocześnie to, co zrobił, doprowadziło do konsolidacji Zachodu, co jeszcze kilka tygodni temu nie wydawało się tak bardzo prawdopodobne.
Mam nadzieję, że dzięki reakcji Polaków, m.in. przyjmowaniu Ukraińców, wzmogą się pozytywne relacje pomiędzy naszymi narodami, które wcześniej dość mocno dzieliła historia. A to jest samo w sobie dobre, gdy ludzie przestają czuć do siebie niechęć. Po drugie, jest to równie ważne z politycznego punktu widzenia, ponieważ w takim sojuszu mamy prawie 80 mln mieszkańców. Teraz obserwujemy wykuwanie się emocjonalnej podstawy tego zjawiska i oby ono było tylko umacniane.
Napisz komentarz
Komentarze