Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Opieramy się na domysłach. Bo kto przebada Putina?

Decyzja o wojnie z Ukrainą, zgoda na bombardowanie miast i wsi, śmierć niewinnych kobiet, starców, dzieci sprawiły, że coraz częściej przywódca Federacji Rosyjskiej określany jest mianem „psychopaty”. Czy diagnoza nie jest stawiana zbyt pochopnie, kto analizuje zachowania prezydenta Rosji i co zrobić, by zrezygnował z wojny odpowiada prof. Beata Pastwa-Wojciechowska z Instytutu Psychologii Uniwersytetu Gdańskiego, autorka największej liczby publikacji na temat psychopatii w Polsce.
protest przeciwko wojnie w Ukrainie, Gdańsk
(fot. Karol Makurat | Zawsze Pomorze)

Czy jest pani w stanie rozpoznać na pierwsze rzut oka psychopatę?

Nie jest tak, że patrzę na kogoś i od razu stawiam diagnozę. To się kłóci z wytycznymi, jakie mają psycholodzy i psychiatrzy. Jednak na podstawie wiedzy, jaką posiadam, pewne cechy zachowania takiej osoby mogą mnie zaniepokoić. Dochodzę do wniosku, że diagnostycznie bym poszła w kierunku tego rodzaju zaburzeń osobowości.

Beata Pastwa-Wojciechowska, Uniwersytet Gdański

Co zapala czerwone światełko?

Może to być nadmierna chęć wzbudzenia w innych sympatii, lub chłód, kalkulacja.

Dlaczego psychopaci są niebezpieczni?

Doznajemy od nich wielu szkód. Ich zachowanie często wiąże się z wyrządzeniem krzywd. Nie tylko fizycznych, przy wymuszaniu pewnych zachowań, oni nas także „porzucają emocjonalnie”. Dla psychopatów nie jest problemem to, że nas porzucają, bowiem to my inwestujemy nasze emocje w relację z nimi, a nie oni w nas.

Mówiąc krótko – nie przejmują się drugim człowiekiem?

Patrzą na nas jak klient, który w sklepie omiata wzrokiem półkę z różnymi rodzajami produktów, i zastanawia się, na którym wzrok zatrzyma. Przy wyborze nie angażują emocji.

Psychopata może oczywiście demonstrować emocje, ale ich w rzeczywistości nie przeżywa na takim poziomie, jak inne osoby. Angażuje się tylko na poziomie poznawczym i często trafnie odgaduje potrzeby innych osób. To jest ich broń. Dają nam ułudę, w imię zaspokojenia własnych celów.

Nikt mnie tak dobrze nie zrozumie, jak psychopata?

Zrozumie, ale potem to wykorzysta. Nawet z dużym odstępem czasowym.

Brzmi to groźnie. Psychopata, zostając politykiem, może manipulować wyborcami, którzy...

Dostają ułudę tego, czego chcą. I choć nie można mówić, że każdy polityk jest psychopatą, to w badaniach amerykańskich analizujących polityków pod tym kątem wskazano, że jest to grupa, w której warto poszukiwać cech psychopatycznych.

Psychopata nie myśli o konsekwencjach swoich działań i ma dodatkowo duże zapotrzebowanie na stymulację. Dlatego w trudnych warunkach, chociażby wojnach, psychopaci byli jednymi z najlepiej funkcjonujących ludzi. Nierzadko zostawali nawet bohaterami. Wpływali także na rozwój społeczeństw, mając odwagę łamać różnego rodzaju normy i zakazy, pchając społeczeństwa do przodu.

Czy polityk-psychopata nie ma instynktu samozachowawczego? Nie obawia się, że, wywołując wojny, krzywdząc ludzi, może ponieść karę?

Na początku już powiedziałam, że psychopata nie przewiduje konsekwencji własnego działania. Ma tendencję do zaspokajania tego, co teraz odczuwa, nie patrząc w przyszłość.

Psychopata koncentruje się przede wszystkim na realizacji celów krótkoterminowych, a nie na działaniach długoterminowych, czy budowaniu strategii na przyszłość. Działa na zasadzie tu i teraz.

Co może go powstrzymać?

Znalezienie większej, z własnej perspektywy, wartości. Takiej, która ma dla niego znaczenie i przyniesie mu większą korzyść.

Jaka wartość miałaby znaczenie dla Władimira Putina?

A dlaczego zakłada pani, że jest on psychopatą?

Nie robią na nim wrażenia kolejne ofiary wojny, cierpienie tysięcy mężczyzn, kobiet, dzieci...

Są też inne zaburzenia, w których pojawiają się tego typu zachowania. Czy „wartości”, o których pani wspomniała, mają jakiekolwiek znaczenie np. dla terrorystów? A przecież nie muszą być oni psychopatami. Mogą mieć bardzo zróżnicowane cechy osobowościowe, w ramach których realizują pewne potrzeby, wartości. Mamy przecież terrorystów ekstremistyczno-religijnych, którzy mogą, ale nie muszą być psychopatami.

PRZECZYTAJ TEŻ: Nawet jeśli Putin podbije Ukrainę, dostanie jedynie wydmuszkę wielkiego kraju

Przyglądając się diagnozom osób uważanych powszechnie za „psychopatów”, widzimy nieraz, że tych diagnoz jest naprawdę bardzo dużo. Jakich?

Osobowościami, które mogą stanowić problem, popełniając na większą skalę szkody wobec społeczeństw, są także narcyzi. To ludzie zaabsorbowani sobą, żądający skupienia uwagi na sobie, uważający, że mają szczególne prawa i że im „się należy”, bo są tacy wspaniali. Mają też tendencję do poniżania i do tyranizowania innych ludzi, uważając, że ci są gorsi od nich. Lubią stawiać wymagania, żądania. Psychopata, mając inny cel, porzuca obecny. Narcyz chętnie buduje wartości, których się trzyma.

Też jakby pasowało do przywódcy, o którym mówimy.

Problem może jedynie polegać na tym, że, jak pisze profesor Kazimierz Pospiszyl, narcyzm jest korzeniem duszy psychopaty. Oni w jakimś sensie są bardzo do siebie podobni. Natomiast w przestrzeni społecznej, a także – niestety – w przekazie klinicznym pokazuje to, że nadużywamy słowa „psychopata”. Wszystko, co złe, potworne, wynaturzone, musi wiązać się z psychopatą. To pewna spuścizna historyczno-kliniczna związana z tym terminem.

Diagnozę, że jest to określony typ osobowości, można postawić dopiero po wnikliwym zbadaniu człowieka, a nie obserwując określone zachowania. Standardy etyczne i diagnostyczne nie pozwalają nam tego robić. Obserwacja zachowania jest efektem końcowym, a czynniki składające się na to zachowanie mogą być różnorodne.

Opieramy się na domysłach. Bo kto przebada Putina?

Dlatego właśnie chcę pokazać złożoność osobowości i to, że czasami jednej osobowości do drugiej jest bardzo blisko. Również kryteria kliniczne są niedokładne i w jakiś sposób nakładają się na siebie. W przypadku diagnozy antyspołecznych zaburzeń osobowości, mocno zaakcentowane są zewnętrzne objawy zachowania, niemówiące o mechanizmach, ale o skutku. Dla nas z kolei istotna jest odpowiedź, dlaczego tak się dzieje i co można z tym zrobić.

Czy w służbach różnych państw działają specjaliści doradzający, co można zrobić z przywódcami narażającymi ludzkość na niebezpieczeństwo?

Myślę, że takie analizy są prowadzone. Trzeba pamiętać, że każdy z nas nie lubi przegrywać. I abyśmy zgodzili się na porażkę, trzeba nam zagwarantować wyjście z twarzą. Wówczas jesteśmy skłonni do negocjacji.

PRZECZYTAJ TEŻ: Ekspert: Putin najprawdopodobniej oderwie część Ukrainy aż po Dniepr

Co można zaoferować narcyzowi, by zrezygnował z wojny?

Nie mówimy tylko o narcyzie, ale i o każdym człowieku, którego postępowanie chcemy zmienić. Często oczekujemy efektów natychmiastowych, choć wiemy, że nadmierny nacisk powoduje wręcz przeciwne od oczekiwanych skutki. Czasami trzeba trochę odpuścić, ponegocjować, dać ludziom szansę, by mogli podjąć pewne działania. Zdarza się, że nie rozumiemy, dlaczego ktoś nie podejmuje działań oczywistych. To jest trudne do akceptacji w kontekście zaistniałej sytuacji – pytanie tylko, co jest naszym celem?

Teraz już mleko się rozlało. Dlaczego jednak od początku odpuszczamy ludziom o zaburzonej osobowości, pozwalając im na robienie coraz gorszych rzeczy?

Koszty wchodzenia w konflikt są bardzo wysokie. Bardzo często ustępujemy, racjonalizując, że odpuścimy, bo jesteśmy mądrzejsi. Tymczasem druga strona wyciąga z tego prosty wniosek – skoro to działa z X, to dlaczego nie spróbować z Y? Oni się uczą, że przynosi to efekty. Co więcej, zdarza się, że robimy wszystko, by taka osoba poszła pracować gdzie indziej, a my będziemy mieli święty spokój. Nierzadko „gdzie indziej” oznacza awans. I proszę zauważyć – kto jest górą?

Podlewamy tego chwasta.

Racja. Później jesteśmy zaskoczeni, że przyczyniliśmy się do awansu, a osoba ta zachowuje się w taki, a nie inny sposób.

PRZECZYTAJ TEŻ: Paweł Kowal: Putin komunikuje się językiem wojny

Czy ludzkość poradzi sobie z jednostkami aspołecznymi?

Nie jesteśmy na przegranej pozycji. Szukamy cały czas metod leczenia takich osób, czyli skutecznych terapii. Zmienił się też sposób myślenia. Dawniej obowiązywał pogląd, że jeśli ktoś ma diagnozę psychopatii, to nic już się nie da z nim zrobić. Teraz metody są coraz bardziej skuteczne.

Trwają również badania nad zrozumieniem mechanizmów tworzenia się osobowości, ich kształtowania. Okazuje się, że u osób o takich samych cechach na starcie jakieś wydarzenia w życiu mogą sprawić, że jedna osoba pójdzie w kierunku psychopatii, druga będzie mieć jej cechy, a trzecia wcale nie będzie takich cech miała. Nazywamy to trajektoriami rozwojowymi.

Tak, czy inaczej, ktoś, kto bez emocji, dla swoich celów manipuluje ludźmi i robi karierę, jest dla nas poważnym zagrożeniem.

Człowiek, który spotka na swej drodze psychopatę, doznaje wielu szkód. Jednak niektórzy mówią, że radzenie sobie z tymi szkodami w jakiś sposób ich rozwinęło. Pozwoliło znaleźć w sobie zasoby, których nie przewidywali. I jest jeszcze w nas coś, czego psychopata nie ma. Jest to sfera emocjonalna.

Jeśli się wszyscy w tej sferze emocjonalnej złączymy, to psychopata, siłą rzeczy, wypada z grupy. To jest naszą siłą, którą możemy wykorzystać, w pozytywnym tego słowa znaczeniu, by poradzić sobie z trudnościami, które oni nam stwarzają. To wspólnotowość, solidarność, pokazanie siły, a nie słabości.

Przywódca Rosji chyba już zdał sobie z tego sprawę...

Myślał, że swoim działaniem nas skłóci, a zyskał zupełnie odwrotny efekt. Atak na Ukrainę zjednoczył Europę, Zachód, zjednoczył – co wydawało się niemożliwe – nawet Polaków.

PRZECZYTAJ TEŻ: Prawdziwy scenariusz tej inwazji rozpisany jest w głowie tylko jednego człowieka


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama