Trzem nastolatkom z Trójmiasta w środę musiało bardzo się nudzić. Zamarzyli sobie, że zostaną na chwilę pilotami śmigłowca. I nie byłoby w tym nic zdrożnego, bo marzyć przecież można, ile tylko dusza zapragnie. Jednak młodzieńcy zrobili coś, z czego śmiali się kilkadziesiąt sekund, a czego konsekwencje zapamiętają do końca życia. I trudno ukryć, że był to żart nie najwyższych lotów...
3 maja służby w sąsiednim województwie warmińsko-mazurskim przez kilka godzin szukały w okolicach miejscowości Siła niedaleko Olsztyna zaginionego lub rozbitego śmigłowca. Z informacji otrzymanej przez telefon od "pilota" wynikało, że śmigłowiec ma awarię i musi pilnie lądować w trybie awaryjnym. W pewnym momencie rozmowy kontakt ze zgłaszającym „pilotem” urwał się, co mogło sugerować tragiczny wypadek.
Pilnie do akcji poszukiwawczej i ratowniczej wkroczyło kilkanaście zastępów straży pożarnej, zarówno państwowej, jak i ochotniczej oraz policjanci. W poszukiwaniach wykorzystano również drony, a także śmigłowiec LPR i helikopter Marynarki Wojennej z kamerą termowizyjną.
Niedługo po zgłoszeniu policjanci ustalili i dotarli do autorów fałszywego alarmu dotyczącego wypadku śmigłowca pod Olsztynem. To 3 nastolatków z #Trójmiasto. Przypominamy, że głupie i nieodpowiedzialne żarty mogą mieć bardzo poważne i kosztowne konsekwencje dla ich autorów! pic.twitter.com/c1oryRBJDI
— KWP w Olsztynie (@KWP_Olsztyn) May 3, 2023
Po kilku godzinach okazało się, że informacja o awarii jest jednak fałszywa. Policjanci ustalili też autorów fałszywego zgłoszenia. Okazali się nimi młodzi mieszkańcy Trójmiasta w wieku 10, 12 i 14 lat. Wkrótce zostaną oni przesłuchani. Sprawa, ze względu na ich wiek, trafi do Sądu Rodzinnego. Rodzice młodzieńców muszą liczyć się również z surowymi konsekwencjami, w tym finansowymi.
Policja nie podaje kosztów całej akcji, ale te mogą być wysokie.
Napisz komentarz
Komentarze