Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

"Roving Woman". Film z Leną Górą z Sopotu już w kinach!

W piątek, 21 kwietnia do kin wszedł film „Roving Woman”. W roli głównej aktorka z Sopotu Lena Góra. U jej boku nominowany do Oscara John Hawkes („Do szpiku kości”).
„Rowing Women”, Lena Góra

Autor: Galapagos Films

W filmie gościnnie pojawia się też Chris Hanley, amerykański producent takich kultowych produkcji, jak: „American Psycho” czy „Spring Breakers”.

Niedawno pisaliśmy o tym, że kariera Leny Góry, sopocianki z urodzenia nabrała międzynarodowego przyspieszenia. Lena przed laty najpierw wyruszyła z Trójmiasta do Londynu, a potem do Nowego Jorku aby wreszcie trafić do Hollywood. Ale wróciła do Polski dla... „Króla”, głośnego serialu Canal+, w którym zagrała jedną z bohaterek. Teraz aktorka i autorka scenariuszy pojawia się w filmie, którego producentem wykonawczym jest legendarny już reżyser Wim Wenders („Niebo nad Berlinem”).

CZYTAJ RÓWNIEŻ: Bez Sopotu nie byłabym tym, kim jestem. Lena Góra w filmie u boku amerykańskich sław

Roving Woman” to kino niezależne, za którym się podąża. Bohaterka Sara po burzliwej awanturze z chłopakiem traci dom i środki do życia. Zdesperowana, kradnie samochód, który staje się jej jedynym schronieniem. Odkrywając jego zawartość, zakochuje się we właścicielu pojazdu i postanawia go odnaleźć. Wyrusza w podróż przez amerykańskie pustkowia, która pozwoli jej przewartościować życiowe pragnienia i priorytety.

Film jest luźno inspirowany historią tajemniczego zniknięcia amerykańskiej artystki folkowej Connie Converse w latach 70. To pełnometrażowy debiut fabularny Michała Chmielewskiego, który jest także razem z Leną współautorem scenariusza. Jeszcze przed premierą Lena o filmie mówiła tak:

- Ja i Michał uznaliśmy, że w historii Connie Converse najbardziej fascynujący jest ten niezarejestrowany nigdzie czas, który spędziła w drodze. Czas, który nie jest częścią jej historii, bo ta kończy się w dniu jej zniknięcia. W naszym filmie podążamy za główną bohaterką Sarą, jej lękami, samotnością, ale i dowcipem, wolnością czy mistycyzmem tego, co ją spotyka w drodze. I rzeczywiście „Roving Woman” to klasyczne kino drogi bez planu podróży i celu, o czym wielu z nas czasami marzy.


Kiedy rozmawiałam z Leną Górą, mówiłam, że jej dotychczasowe życie też przypomina scenariusz filmu drogi. 16-latka z dobrego, artystycznego domu w Sopocie postanawia sama wyruszyć do Londynu. Nie musiała jechać za chlebem.

Na to stwierdzenie Lena odpowiedziała: - Czy dobrego? Czasami zastanawiam się, co to w ogóle znaczy „dobrego”. Rodzice mieli głęboką, wręcz egzystencjalną potrzebę tworzenia, i to się bardzo mijało z zarabianiem kasy, czy z takim klasycznym „dobrym domem”. Tata jest artystą malarzem, mama była wokalistką zespołów, m.in. Apteka i Pancerne Rowery, działających w ramach sceny alternatywnej w Trójmieście. Pieniądze były mało istotne albo za trudne do zdobycia. To sama sztuka ciągnęła moich rodziców za nos. Ja też tak mam. I za to im dziękuje. Kiedy skończyłam 16 lat, strasznie dusiłam się w liceum, no więc jakoś tak zadarłam kiecę i poleciałam.


Bohaterka Sara z „Roving Woman” jest jej bliska z wielu powodów.

- Mieszkałam w Los Angeles od 10 lat, miałam chłopaka, jego rodzina była już też trochę moją, wspólni przyjaciele, wspólne życie. A on był częścią tego hollywoodzkiego świata, robił i ciągle robi dużą karierę, na której był bardzo skupiony, zresztą ja też byłam skupiona na jego karierze i w ogóle na nim, aż się rozstaliśmy. Zostałam jakoś sama. Znowu trochę bezdomna, bo mieszkaliśmy razem. Wsiadłam więc w samochód i jeździłam w kółko po pustyni Joshua Tree, mieszkając w motelach, pijąc bourbon, poznając takich pustynnych dziwaków, misfitów, ludzi, którzy nigdzie nie pasują. Tak narodził się pomysł na ten film, który razem z reżyserem przelaliśmy potem na papier.

Michała, reżysera filmu poznałam, kiedy kręciłam w Polsce „Króla”. Myślimy i widzimy świat podobnie, szukamy i błądzimy podobnie. A co więcej, Michał jest wolnym człowiekiem, który niczego się nie boi, co mi bardzo zaimponowało. Bo bez zastanowienia przyjął moje szalone zaproszenie i przyleciał do Stanów nakręcić ze mną ten film – opowiadała Lena Góra.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama