Zaproponował pan powołanie w Gdańsku ośrodka gerontologicznego. Czy raczej ośrodka kardiologii gerontologicznej, z ofertą skierowaną do osób po 65. roku życia. Czemu ma służyć taki ośrodek?
Odpowiem nieco przekornie, że przedłużaniu młodości osób 65 plus. Mówimy tu o znaczącej grupie obywateli, stanowiących ponad 20 procent społeczeństwa. I z roku na rok będzie ich – nas – coraz więcej. Trzeba sobie zdawać też sprawę, że w miarę upływu czasu człowiek traci swoje rezerwy.
Wraz z wiekiem, spada odporność, pojawiają się różne choroby, a ich przebieg jest zwykle gorszy niż u młodych osób. Jeśli osoba w starszym wieku ma choroby współistniejące, nie dość, że pojawia się ryzyko powikłań, to jeszcze leczy się u wielu specjalistów, zapisujących różne leki. W tym momencie potrzebny jest ktoś, kto skoordynuje podawanie lekarstw i spojrzy całościowo na pacjenta.
Do tego nie jest potrzebny geriatra?
Geriatrzy są potrzebni, ale jest ich zbyt mało. To wielki problem. Trzeba też wziąć pod uwagę, że znaczna część pacjentów innych oddziałów, od interny i kardiologii poczynając, to seniorzy. Każdy oddział jest po trosze geriatryczny. Wszyscy lekarze, a także studenci medycyny, powinni się uczyć o odrębnościach postępowania wobec ludzi starszych.
Od jakiego wieku potrzebujemy takiego „odrębnego postępowania”?
Pyta pani, gdzie jest granica? Odpowiedź nie jest taka łatwa. Według WHO, jest to 60 lat, według skal amerykańskich – 65 lat, ponadto problemem są różniące się pojęcia wieku kalendarzowego i biologicznego. Jeden z równolatków może mieć nadal umysł jak brzytwa, drugi – objawy demencji. Jeden chodzi na długie spacery, inny prawie nie opuszcza domu. I w tym miejscu należy powiedzieć o prewencji. Wśród czynników ryzyka, które możemy modyfikować, są: nadciśnienie tętnicze, hiperlipidemia, palenie papierosów oraz brak wystarczającej aktywności fizycznej. Ten ostatni czynnik jest dla mnie najważniejszy, bo najbardziej zaniedbywany. Leki można brać na wszystko i raczej ludzie je przyjmują, ale o ruszaniu się rzadko kto mówi.
Mamy też problem, gdy senior postanawia zmienić tryb życia. Jak i co ma robić, by bez ryzyka podjąć aktywność fizyczną? Niezbędna jest pomoc.
Czyja?
Oczywiście, że nie geriatry, bo przecież geriatria zajmuje się głównie ludźmi chorymi. Jednak, w przypadku gdy człowiek po sześćdziesiątce i przebytym zawale serca zgłasza chęć podjęcia aktywności fizycznej, potrzeba lekarzy, którzy ocenią jego stan zdrowia, oraz trenerów, którzy nauczą, jak ma ćwiczyć. Potrzeba również zorganizowanych działań, aby nabytą umiejętność propagować. Konieczne są także kampania medialna oraz działające kluby seniora, gdzie można spotkać znajomych i wykonać, np., marsz nordic walking na 5-10 km lub jeździć na rowerze. Aktywność zbiorowa ma to do siebie, że motywuje do działania.
I człowiek w takim klubie nie jest samotny...
Samotność to jeden z największych problemów seniorów. Nie wiem, czy są dane ile osób powyżej 65. roku życia jest samotnych? Dzieje się tak, gdy umiera któreś z małżonków, a przeważnie jest to mężczyzna. Dzieci się wyprowadzają.
Mamy na to jakieś lekarstwo?
Lekarstwem są inni ludzie. Jeśli jest to twoja matka, ciotka, dziadek, to podjedź, zadzwoń, porozmawiaj, zrób zakupy. Podziel się obowiązkami z pozostałymi członkami rodziny, zróbcie sobie grafiki. Albo odwiedź samotną sąsiadkę, spytaj na ulicy o samopoczucie, czy możesz w czymś pomóc...
Coraz więcej starszych osób spotyka się z dziećmi i wnukami żyjącymi na drugim krańcu Polski lub świata tylko na ekranie laptopa.
Na szczęście, jeszcze daleko nam do Szwecji, gdzie aż 40 proc. obywateli mieszka samotnie. Problemem staje się nawet odebranie szczątków zmarłych z kostnicy i wyprawienie im pogrzebu, bo mało kto interesuje się starymi ludźmi, także po ich śmierci..
Stres wynikający z samotności skraca życie?
Oczywiście, zostało już naukowo dowiedzione, że ludzie w parach żyją dłużej. Seniorów zabijają nie tylko choroby. Kolejnym bardzo poważnym – aczkolwiek rzadko poruszanym – problemem są samobójstwa osób starszych.
W Polsce rocznie 5 tys. osób odbiera sobie życie. Z danych policyjnych wynika, że duży odsetek stanowią w tej grupie ludzie w podeszłym wieku, powyżej 70. roku życia. W 2020 roku było 917 takich przypadków, w 2021 roku – 955, a w ubiegłym roku – już ponad tysiąc!
Głośno mówi się o epidemii prób samobójczych wśród dzieci i młodzieży. Starsi ludzie w depresji jakoś nam umykają…
Młodzi częściej podejmują próby odebrania sobie życia, ale czynią to zwykle z przemijających przyczyn emocjonalnych. Bardziej skuteczni w realizacji są seniorzy. Samotny, stary człowiek, który w życiu wszystko widział, ma pięć chorób i wie, że przyjdą kolejne, dochodzi do wniosku, że nie ma po co żyć. I staranniej niż nastolatek przygotowuje się do odebrania sobie życia.
Rozmawiamy o różnych aspektach zdrowia, także psychicznego, seniorów. W jaki sposób powołanie nowego ośrodka mogłoby wpłynąć na poprawę ich sytuacji?
Jak już mówiliśmy, geriatria zajmuje się głównie leczeniem starszych ludzi. Gerontologia jest interdyscyplinarną nauką o procesach starzenia, i pozwala na zajęcie się seniorem w całości. Zadaniem ośrodka byłoby propagowanie i wdrażanie prozdrowotnych zachowań. Jednym z obszarów, w którym widzę pole do działania, jest Uniwersytet Trzeciego Wieku, taki, jaki m.in. działa przy Uniwersytecie Gdańskim. Nie wiem, dlaczego nie ma go przy Gdańskim Uniwersytecie Medycznym.
To nie byłoby leczenie starców, ale przekazywanie wiedzy o zdrowiu ludziom po 65. roku życia. Na pewno ciekawe są wykłady o poezji Goethego czy budowie piramid, ale może w tej grupie wiekowej znaleźliby się chętni, by posłuchać, co to jest starość, o sarkopenii, czym jest zespół kruchości i jak mu zapobiegać. Może będą też zainteresowani tematem z pogranicza neurologii i psychiatrii, czyli badaniem relacji ludzi, którzy, będąc w stanie śmierci klinicznej, widzieli świetlisty tunel i anioły? Niech będą to warsztaty o starości dla osób w wieku okołostarczym. Czyli, krótko mówiąc – edukacja.
Ośrodek kardiogerontologiczny mógłby także zaangażować się w zakładanie grup treningowych dla starszych osób. A na początek konieczne byłoby wprowadzenie obowiązkowego bilansu zdrowia 65-latka.
Takiego, jaki robi się u dzieci?
Mamy około 15 bilansów zdrowia dzieci od urodzenia do osiągnięcia przez nie wieku pełnoletniego. Dlaczego nie zorganizować kompleksowego badania ludzi po 65. roku życia? Wystarczy przeprowadzić odpowiedni wywiad, w nim zapytać szczególnie uważnie, na przykład, o zaburzenia wzroku, słuchu, zwieraczy, o incydenty upadków. Następnie zrobić badanie, wykonać proste testy. To pozwoli na wyłapanie ludzi, którzy nie są w pełni samodzielni. Czasami niedomagania są bardzo subtelne. Badania wykazują, że około 15 procent populacji w tym wieku ma jakieś ubytki, czy to w zakresie czynności poznawczych, czy też w zakresie sprawności fizycznej. A im wcześniej się o nich dowiemy, tym szanse na dłuższe życie w dobrostanie są większe.
W Polsce działają już takie ośrodki?
Z tego, co wiem, nie. Jednak pomysł utworzenia tego typu placówki cieszy się już z zainteresowaniem ze strony pana marszałka województwa pomorskiego. W tym tygodniu spotkam się z wyznaczonymi przez niego specjalistami. Dostałem też bardzo duże wsparcie od prof. Wojciecha Drygasa z Komitetu Zdrowia Publicznego PAN, koordynatora wielu ogólnopolskich kampanii zdrowotnych, powszechnie znanego i cenionego eksperta od problemów zdrowia publicznego.
Życzę powodzenia, choć mam smutne wrażenie, że kwestia zdrowia i dobrostanu osób starszych nie jest nadal żadnym priorytetem. Może warto zaapelować do kolegów polityków? W końcu był pan posłem PiS w poprzedniej kadencji.
Dziś nie mam już najlepszego zdania o politykach. Zaczęła się kampania wyborcza przed kolejnymi wyborami. Uważam za skandal, że politycy, podejmując w niej różne tematy, nie zajmują się zabezpieczeniem Polaków na starość.
Padają przecież obietnice dalszego wzrostu emerytur...
Pieniądze są ważne, ale to nie wszystko. Zdrowia nic nie zastąpi.
Napisz komentarz
Komentarze