Leszek Sarnowski obliczył, że wspomnianych 50 numerów kwartalnika wydano w łącznym nakładzie około 20 tysięcy egzemplarzy, które zajęły 4 miliony stron. Od pewnego czasu "Prowincja" drukowana jest na papierze ekologicznym. Wydano już 11 książek w ramach Biblioteki Prowincji, łącznie blisko 4 tys. egzemplarzy. Na stronach pisma pojawiły się teksty blisko sześciuset autorek i autorów.
- Prowincja? Jak można tak nazwać kulturalny kwartalnik. No można, bo takiego nie było. Wielu kręciło nosem, bo przecież prowincja to nic dobrego, raczej zaścianek, wiocha i co tam jeszcze mizernego. To miała być intelektualna prowokacja, żeby pokazać, że prowincja też może brzmieć dumnie i ciekawie, może być oryginalnym wyzwaniem, miejscem spotkania i debaty - pisał w redakcyjnym "wstępniaku" redaktor naczelny kwartalnika. - W pierwszym numerze pisaliśmy: „Prowincja, nie zaściankowa i peryferyjna, ale ciekawa i atrakcyjna, czasem nostalgiczna i zdystansowana, ale też kameralna i bardziej przyjazna, to miejsce, które uznaliśmy za swoje, to nasza Mała Ojczyzna. Chcemy pokazać jej prawdziwą, ciekawą twarz.” No i pokazujemy, po raz pięćdziesiąty.
Zaznacza, że powiślańska "Prowincja", to nie jedyny twór o takiej nazwie w kraju.
- Z naszą „Prowincją” nie jesteśmy sami. A to restauracja „Prowincja” w Supraślu z oryginalnymi podlaskimi specjałami, a to kawiarnia o takiej samej nazwie w Krakowie, w której bywała Wisława Szymborska czy Adam Zagajewski. Restaurację „Prowincja” spotykamy w miejscowości Przysucha w mazowieckiem i w Warszawie na Mrówczej. No i w Sztumie od dwóch lat dwoje młodych ludzi – Maja i Bartek prowadzą swoją restaurację „Provincia”, serwując smaczne dania kuchni włoskiej. Żeby było światowo, można dodać, że od XIX wieku Włochy podzielone są na prowincje, a żeby było i historycznie, to dodać należy, że w czasach Cesarstwa Rzymskiego podbite terytoria, jak choćby Brytanię, Germanię, Galię czy Afrykę, nazywano prowincjami i to prowincje stanowiły o rzymskiej potędze. No i jak tu nie kryć dumy z takiego towarzystwa.
Wielu kręciło nosem, bo przecież prowincja to nic dobrego, raczej zaścianek, wiocha i co tam jeszcze mizernego. To miała być intelektualna prowokacja, żeby pokazać, że prowincja też może brzmieć dumnie i ciekawie, może być oryginalnym wyzwaniem, miejscem spotkania i debaty
Leszek Sarnowski / redaktor naczelny "Prowincji"
- Może trąci to samochwalstwem, ale pięćdziesiąt numerów pisma wydawanego regularnie od 12 lat to chyba sukces. Nie o sukces nam jednak chodziło, a o idee, o mówienie własnym głosem, o obecność w publicznej debacie. Ludzie przychodzą na spotkania, kupują kwartalnik i nasze książki, czytają, chcą do nas pisać i u nas publikować, a ci, którzy spróbowali, w swoich notach biograficznych „Prowincję” wspominają - pisze Sarnowski.
Dodać trzeba, że wydawanie "Prowincji" wspierają zarówno instytucje samorządowe i państwowe (w postaci grantów marszałka województwa pomorskiego oraz ministra kultury i dziedzictwa narodowego) jak też przedsiębiorcy. Kwartalnik wydawany jest staraniem Stowarzyszenia Inicjatyw Obywatelskich "Taka Gmina" w Sztumie. Rozprowadzany drogą sprzedaży internetowej oraz w kilku punktach na terenie Sztumu, Malborka i Kwidzyna.
Napisz komentarz
Komentarze