Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama

Fotoreporter „Zawsze Pomorze” Olek Knitter: Moje najważniejsze zdjęcie? Dopiero się wydarzy

Na jubileusz wydałem album. To podróż sentymentalna. Są tu zdjęcia miejsc, których już nikt dziś nie rozpozna. Są zdjęcia ludzi, których już pewnie nie ma. Są sytuacje, które wątpię, aby kiedykolwiek się powtórzyły - mówi dziennikarz i fotoreporter "Zawsze Pomorze", który w tym roku świętuje 25 lat pracy w mediach.
Chojnice, 2014 r. Pożar kamienicy przy ul. Podgórnej. Ogień pojawił się na poddaszu. Strażacy pomogli ewakuować kilka osób z górnej części budynku, które musiały uciekać w samych piżamach. Kamienica została ostatecznie rozebrana

Autor: Olek Knitter | archiwum

25 lat fotografowania. Pierwsze zdjęcie?

W 1999 roku zostałem korespondentem sportowym w „Gazecie Pomorskiej” w Chojnicach, podglądałem też pracę fotoreportera Mirka Myszki. Pierwsze zdjęcia do swoich artykułów zacząłem robić po kilku miesiącach, ale szansę zostania „prawdziwym” fotoreporterem dostałem w 2001 roku. Zaczynałem tę przygodę nie mając ani własnego aparatu, ani doświadczenia czy wykształcenia w tym kierunku. Pierwsze zdjęcie, z którego byłem zadowolony pochodzi z 2002 roku. Sfotografowałem wówczas podnoszący się do lotu duży śmigłowiec medyczny. Na pierwszym planie - dwóch chłopców, którzy chowają się przed silnym podmuchem. Ten kadr mam przed oczami do dziś. 

Chojnice, 2002 r. Na boisku przy ul. Rzepakowej, na którym dziś znajduje się boisko ze sztuczną trawą Modrak, ląduje śmigłowiec, który przetransportował do Gdańska starszego chojniczanina na operację ratującą życie (fot. Olek Knitter | archiwum)

Najważniejsze zdjęcie, które zrobiłeś?

Może dopiero się wydarzy... Z pewnością z kilkunastu zdjęć jestem dumny, bo wykorzystałem moment, by znaleźć się w odpowiednim miejscu i czasie. 

Najważniejsze zdjęcie, którego nie zrobiłeś?

Do dziś w głowie mam tę scenę: przechodzę obok cmentarza. W moją stronę idzie mężczyzna, niesie cztery kartony z pizzami. Nagle skręca w cmentarną bramę. Ruszam za nim... W myślach „widziałem” już ten kadr, w głowie miałem podpis „Kto zamawiał?!”. Niestety, nie zdążyłem... A finał okazał się banalny, pizzę niósł kolegom z przyczepy robotniczej, wykonywali tam jakieś prace… Nie mogłem poprosić o „powtórkę”. To nieetyczne, dyskwalifikuje fotoreportera. 

CZYTAJ TEŻ: Fotoreporter „Zawsze Pomorze” nominowany do Nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego!

Dlaczego wybrałeś fotografowanie?
Tata nauczył mnie kochać sport. I takie były moje medialne początki. Dzięki ogłoszeniu zostałem korespondentem sportowym w Chojnicach. A fotografia pojawiła się przypadkiem, gdy fotoreporter „Gazety Pomorskiej” postanowił zmienić pracę. Wtedy szefowa dała mi szansę, choć byłem żółtodzióbem. Ale zaryzykowałem. Dziś nie wyobrażam sobie życia bez aparatu. 

Twoi mistrzowie? I dlaczego Cartier-Bresson? Kiedy go odkryłeś?
Mistrzem jest też Tomasz Tomaszewski, a kiedy odkryłem Cartier-Bressona, nie pamiętam. Podziwiam jego malarskie ujęcia. To fotoreporter-artysta.

Chojnice, 2008 r. Park 1000-lecia po opadach deszczu. Obecnie to miejsce wygląda już zupełnie inaczej. Park jest jedną z wizytówek Chojnic, a jego rewitalizacja została nagrodzona w ogólnopolskim konkursie Modernizacja Roku 2012 (fot. Olek Knitter | archiwum)

Kiedy odkryłeś siebie

Nie wiem, czy kiedykolwiek... Ale jak się zaczęły zmieniać moje zdjęcia, zauważyłem po kilku latach fotografowania i po pierwszych miesiącach nauki w Studium Fotografii Artystycznej w Gdańsku. To była moja pierwsza edukacja fotograficzna i to pod okiem takich panów jak: Stefan Figlarowicz, Paweł Borkowski i Krzysztof Jakubowski. Nie uczyli nas ustawiania aparatu, a widzenia i myślenia. 

Pierwszy sukces? Bo ostatni to nominacja do konkursu im. Kapuścińskiego.

Pierwszy to chyba konkurs na zdjęcia z Borów Tucholskich, dwie dekady temu. A bycie w finale konkursu PAP im. Ryszarda Kapuścińskiego to był zaszczyt i prezent z okazji 25-lecia pracy zawodowej. Te konkursy w których wygrywałem, byłem finalistą czy jednym z laureatów, Grand Press Photo, National Geographic, Leica Street Photo, Polski Konkurs Fotografii Sportowej, Gdańsk Press Photo i wiele innych, dają mi szczególną satysfakcję, bo moje fotografie z niewielkich Chojnic „przebijają” się przez te wielkie ogólnopolskie tematy i zdjęcia ludzi z pierwszych stron gazet. 

ZOBACZ TEŻ: Fotoreporter „Zawsze Pomorze” nominowany w konkursie Gdańsk Press Photo 2024!

Na jubileusz wydałeś album. 
Jest podsumowaniem mojej pracy i pokazuje drogę, którą przeszedłem. To podróż sentymentalna. Są tu zdjęcia miejsc, których już nikt dziś nie rozpozna. Są zdjęcia ludzi, których już pewnie nie ma. Są sytuacje, które wątpię, aby kiedykolwiek się powtórzyły. Chciałem, by coś zostało po mnie dla mojego syna Olka i najbliższych. Powstał m.in. dzięki stypendium marszałka województwa pomorskiego dla twórców kultury i prezentowałem go już w kilku ważnych dla mnie miejscach, chociażby w mojej pierwszej szkole podstawowej, w Środowiskowym Domu Samopomocy, w którym przez ponad dekadę byłem wolontariuszem czy w Gdyni podczas spotkania z fotografami z Trójmiasta i Kaszub. 

Kiedy ostatnio zrobiłeś zdjęcie żonie? 

W domu raczej nie fotografuję, za dużo szczęścia naraz. Wolę przeżywać niż rejestrować. Cieszyć się widokiem, rozmową, chwilą. Po prostu być. 

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama