Rzym miał swojego Felliniego, który stworzył arcydzieło z miastem w roli głównej. Gdańsk też stoi przed taką szansą. Po sukcesie „Kamerdynera” reżyser Filip Bajon, wspólnie z Mirosławem Piepką i Markiem Klatem, napisali scenariusz do filmu „Gdańsk”, w którym to miasto zagra główną rolę.
Dlaczego „Gdańsk”? Bo jego historia warta jest opowiedzenia – słyszę od scenarzystów.
To będzie dwanaście filmowych sekwencji z wielkich momentów życia miasta. Ponad dwieście lat, opowiedzianych w dwie i pół godziny. Reżyserii podjął się Filip Bajon, który jak mało kto, potrafi kręcić filmy kostiumowe i historyczne, pokazywać różne wichry i zakręty historii.
Scenariusz „Gdańska” powstawał przez rok. Są już producenci i koproducenci. Jest też błogosławieństwo Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. Dogadani są pierwsi aktorzy: Krystyna Janda, Adam Woronowicz i Daniel Olbrychski. Trwają rozmowy z Januszem Gajosem, a także z innymi, których nazwisk produkcja jeszcze nie zdradza. Słyszę tylko, że mogą być wielkie niespodzianki.
Filip Bajon, Mirosław Piepka i Marek Klat pracowali wspólnie przy „Kamerdynerze”, który po raz pierwszy pokazał kilkadziesiąt lat skomplikowanej historii Kaszubów. Film odniósł wielki sukces m.in. na festiwalu filmowym w Gdyni, nagrodzony nie tylko Srebrnymi Lwami, ale też kilkoma nagrodami indywidualnymi. To ośmieliło scenarzystów, żeby pójść dalej i uczynić z Gdańska głównego bohatera.
Jeszcze głębiej wstecz historii
Marek Klat mówi, że pomysł na film chodził za nim od kilku lat. Mirosławowi Piepce też się spodobał. Ale na początku planowali pokazać tylko XX wiek, od wojny do lat 80. Kiedy skonsultowali to z Filipem Bajonem, reżyser bardzo się do tego zapalił, ale miał swoją wizję. Zaproponował konwencję sekwencyjną filmu, która obejmowałaby – nie jak pierwotnie zakładali akcję tylko w XX wieku – ale rozciągnął ją na ponad dwieście lat, zaczynając od końca XVIII wieku.
Dwieście lat zmieścić w dwie i pół godziny, bo tyle będzie trwał „Gdańsk”, to nie lata sztuka.
– Ale wybieramy sekwencje, dwanaście dłuższych i trzynastą konkludującą, w których znajdą się najważniejsze momenty z życia Gdańska, niekoniecznie te najbardziej znane – odpowiada na te wątpliwości Marek Klat. – Oczywiście w filmie pokażemy rozpoczęcie II wojny światowej, bo to się stało w Gdańsku, będzie też Sierpień 80. Ale znajdą się również takie historie, które wpłynęły na mieszkańców, choć się już dziś o nich nie pamięta jak np. tragiczna powódź, epidemia cholery, wielki przekop Wisły, opowieść o gdańskich masonach, czy o wypędzeniu Żydów z miasta. Przez tę całą, skomplikowaną machinę dziejów poprowadzą nas w wielkim dyskursie dobra ze złem Johanna Schopenhauer z synem Arthurem, wielkim filozofem, urodzonym w Gdańsku. To oni będą w filmie narratorami, przekomarzając się, a nawet kłócąc przy ocenach wydarzeń historycznych. Staną się takim łącznikiem przechodzenia z sekwencji do sekwencji. Oboje mieli inny pogląd na świat. Matka prezentowała pozytywistyczne, żeby nie powiedzieć naiwno-dobre spojrzenie, a Arthur jako przedstawiciel nurtu pesymistycznego w filozofii, uprawiał pewne czarnowidztwo dziejowe. To był bardzo trudny człowiek. Mizogin i jedyne co kochał, to swoje kolejne psy, które zawsze były pudlami o tym samym imieniu Atma.
Poza tymi bohaterami, w poszczególnych sekwencjach będą występować przedstawiciele rodzin polskich, gdańskich, niemieckich, menonickich, żydowskich w różnych pokoleniach.
Mirosław Piepka współscenarzysta, który na swoim koncie ma scenariusze i produkcję takich filmów jak „Czarny czwartek”, „Układ zamknięty” czy wspomniany „Kamerdyner” tłumaczy, że w filmie pokażą jak Gdańsk przechodził nie tylko przez lata tłuste, bogate i pełne rozkwitu, ale także przez czasy potworne i ciężkie, jak diabelna powódź, czy zaraza, która dziesiątkowała mieszkańców. Albo jak oblężenie miasta przez wojska Napoleona, które trwało rok. A zakończyło się tylko dlatego, że miasto wzięto głodem i zamknięciem wody pitnej.
– Jest też okres międzywojenny, kiedy miasto było takim tworem trochę nijakim, Wolnym Miastem Gdańsk – mówi Piepka. I przypomina, że w okresie międzywojennym mieszkało tu aż kilkanaście nacji obok siebie. – To było miasto bardzo przyjazne dla obcych. Nawet sporo Rosjan tu się zatrzymało po ucieczce z Petersburga przed rewolucją październikową.
Będzie wartko
Piepka przyznaje, że główny zaczyn do tworzenia „Gdańska” dało im wielkie dzieło Federico Felliniego „Rzym”.
– Mniej więcej dwa lata temu obejrzałem ten film po raz czwarty. I uderzyłem się w czoło, myśląc, przecież Gdańsk ma historię nieporównywalną, bardziej czytelną i interesującą, niż to, co Federico Fellini przedstawił w „Rzymie” – tłumaczy. – Fakt, że wtedy obowiązywały inne prawidła w kinie. Dzisiaj na ekranie musi być wartko, ze zmianami akcji i to zadanie przed nami.
Scenarzyści przyznają, że jest co najmniej jedna pułapka. To będzie nie tylko film kostiumowy, historyczny, ale zrobiony z rozmachem.
– Nawet nie próbuję porównywać go z „Kamerdynerem”, bo tam pokazaliśmy tylko kilkadziesiąt lat z życia Kaszubów. Tutaj „przeprawiamy” się przez ponad dwieście lat. Przez co koszty będą dużo wyższe. Ale chcemy stworzyć rzetelny film. Marek Klat jest historykiem z wykształcenia i pilnował faktografii jak pies miski – żartuje Piepka. – Klamrą właściwą filmu jest wejście Rosjan w 1945 roku do Gdańska. I to jak wysadzają każdą kamieniczkę po drodze swojego marszu. Mordują mieszkańców i równają miasto z ziemią. Ale potem jeszcze następuje drobna sekwencja współczesna. W bardzo skrótowym, migawkowym stylu pokażemy Sierpień 80., czy odzyskanie niepodległości w 1989 roku – dodaje.
Wizjoner, który myśli obrazami
Wartością dodaną tej produkcji jest na pewno Filip Bajon – mistrz epickiego filmu. To reżyser, który lubi sięgać do historii i opierać swoje historie na faktach. Ważnym wątkiem w jego karierze był motyw patriotyzmu, podejmowany nieco inaczej, niż u innych twórców. W „Poznaniu 56" odniósł się do dobrze znanego i udokumentowanego wydarzenia historycznego, nie rezygnując z najważniejszych założeń swego stylu. W telewizyjnej „Saunie" z czułą ironią i dystansem portretował Polaków i ich postawy wobec przemian politycznych w latach 1980-90. „Magnat” z kolei to saga rodu niemieckich arystokratów. Tematowi polskiej transformacji poświęcił komedię „Lepiej być piękną i bogatą”.
To jemu zawdzięczamy adaptacje klasycznych dzieł polskiej literatury takich jak „Przedwiośnie” oraz „Śluby panieńskie”. Oba filmy odniosły znaczący sukces frekwencyjny. Jego ostatni film, nagrodzony Srebrnymi Lwami „Kamerdyner” z 2018 roku, ukazuje powikłane losy trzech nacji zamieszkujących dawne polsko-niemieckie pogranicze na północnych Kaszubach, na którym granica wytyczona po I wojnie światowej podzieliła nie tylko ziemię, lecz także sąsiadów.
– Filip ma wizję naszego filmu i jest w stanie go pięknie opowiedzieć. To wizjoner kina, który myśli obrazami. On „Gdańsk” już maluje w wyobraźni – twierdzi Marek Klat.
Za wiele scen będzie odpowiadać firma od efektów specjalnych Platige Image, znana nie tylko w Polsce, ale też na świecie. Niektórych scen nie da się zwyczajnie nakręcić, ani odtworzyć np. XVIII wiecznego miasta.
– Nie da się pokazać realistycznie, bez użycia efektów specjalnych, powodzi. Tego momentu, kiedy Wisła w wielkim pędzie rozerwała Mierzeję Wiślaną i znalazła nowe ujście, czyli Wisłę Śmiałą. To z jednej strony cudem uratowało Gdańsk przed całkowitą tragedią, ale z drugiej odcięło miasto od dawnej Rzeczpospolitej – tłumaczy współscenarzysta.
Autorem zdjęć do filmu jest Łukasz Gutt. A za scenografię odpowiada Paweł Jarzębski. Producentem „Gdańska” jest Studio Filmowe M&M Stolem.
Dwanaście odsłon genius loci
Oto jak w skrócie będzie wyglądała historia, która znajdzie się w filmie „Gdańsk”. Wspominany jest XVIII wiek, kiedy Gdańsk to handlowe serce Rzeczypospolitej. W dzień – ruch niesłychany. Wisłą spływają dobra z całej Rzeczypospolitej, które wywożone są w świat przez krocie statków. Na nich i na przedprożach domów, tłumy gadające stoma językami, od flisaków do Murzynów. Wszyscy krzyczą, kłaniają się, uśmiechają, machają i targują się. Wyróżniają się oczywiście polscy szlachcice, ale można dostrzec ubiory niemieckie i holenderskie, a także angielskie, szkockie, żydowskie, portugalskie, albańskie, greckie oraz bisurmańskie.
Upadek Rzeczypospolitej spada nieszczęściem na Gdańsk. Jakby na urągowisko Prusacy pozostawiają wolnemu, niegdyś tak potężnemu miastu hanzeatyckiemu, z dawna nadany republikański ustrój, zamykając równocześnie źródła dobrobytu. Symbolem nowej władzy ma być za to gigantyczny pruski orzeł stawiany w Alei Lipowej.
Gdańszczanie rozczarowują się również Napoleonem, choć ten obwieszcza światu, że Gdańsk jest kluczem do wszystkiego co mile widziane. W rzeczywistości nakłada na miasto morderczą kontrybucję, łamie jego gospodarczą potęgę i okrada z największego skarbu – Sądu Ostatecznego Hansa Memlinga, który wywozi do Luwru.
Prawdziwe nieszczęście nadchodzi jednak w XIX wieku. Sztorm blokuje spływ kry z Wisły. Wezbrane fale zalewają 3/4 powierzchni Gdańska. Ginie kilkudziesięciu gdańszczan, 12 tysięcy traci dach nad głową, ale wydarza się cud. Wisła przerywa wydmy Mierzei i nadmiar wody uchodzi do Bałtyku. Zagrożenie powodziowe mija, ale Gdańsk, odcięty od najbardziej żeglownej rzeki ówczesnego świata traci znaczenie gospodarcze.
Potem Prusy przegrywają pierwszą wojnę światową i z bagażem dyplomatycznych gierek konstytuuje się Wolne Miasto. Bogactwo miesza się z upadkiem fortun; demony faszyzmu zżerają pluralizm; tolerancji zaprzecza rozebranie Wielkiej Synagogi i wyjazd z miasta 11 tysięcy Żydów. Przeszłość promieniująca na losy bohaterów przeplata się z dramatem Westerplatte. Zło triumfuje.
Kiedy wiosną 1945 roku wolne narody świętują klęskę III Rzeszy, Sowieci, na oczach wygnanych na moreny Gdańszczan, zamieniają najpiękniejsze z hanzeatyckich miast w gruzowisko. Ta niezbadana dotąd tragedia jest niewyobrażalna, ale pamięć o zagładzie Gdańska na wiele dziesięcioleci całkowicie wygumkowano z europejskich annałów. Prawidła wojny okazują się nieubłagane. Rodowici Gdańszczanie muszą opuścić miasto, wyjeżdżają nawet obrońcy Poczty Polskiej oraz menonici, którym Gdańsk tak wiele zawdzięcza.
Choć do dzisiaj nie wiadomo kto i na jakiej podstawie podjął decyzję o pieczołowitej odbudowie Gdańska, miasto zmartwychwstaje. Znowu zachwyca... znowu jest polskie. Po wojnie Gdańsk zasiedlają nowi mieszkańcy. To głównie przybysze z Wileńszczyzny i centrum Polski. Genius loci jednak działa. Próby komunistycznego zniewolenia wywołują tak potężny bunt gdańskich stoczniowców, że rozsadza on komunistyczne reżimy w Europie.
Zdjęcia do filmu „Gdańsk” mają się rozpocząć w przyszłym roku jesienią.
Napisz komentarz
Komentarze