Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Marek Rutka: PiS wykorzysta spryt Jacka Kurskiego w brudnej kampanii

Saudi Aramco, które przejmuje chociażby stacje paliw Lotos, ściśle współpracuje z rosyjskimi firmami energetycznymi. Boję się, że tylnymi drzwiami może do nas wejść kapitał rosyjski, bądź powiązany z rosyjskimi spółkami zarejestrowanymi na Cyprze. To może być tak niebezpieczne jak wojna - mówi Marek Rutka poseł Nowej Lewicy.
Marek Rutka: PiS wykorzysta spryt Jacka Kurskiego w brudnej kampanii

Autor: archiwum prywatne

Mam wrażenie, że w Radzie Mediów Narodowych jest pan... paprotką. Chyba, że woli pan określenie figurant.

Na czym pani opiera ten pogląd?

Pamiętam pana zapowiedzi po objęciu miejsca w RMN, że z uwagą będzie się pan przyglądać kwestiom finansowym w tzw. mediach narodowych, także tych lokalnych. Ale nie widzę na razie pana jako kontrolera, tylko jako politycznego komentatora w tychże mediach.

Rada Mediów Narodowych liczy pięciu członków, z czego troje to politycy Prawa i Sprawiedliwości. Opozycja ma tylko dwa głosy, bez możliwości decydowania. Ale przypomnę pani, że na pierwszym posiedzeniu Rady z moim udziałem odwołano prezesa Jacka Kurskiego. Także dzięki mnie. To co zapowiadałem, realizuję. Staram się odwiedzać ośrodki regionalne radia i telewizji i spotykam się z radami programowymi tych stacji. Wysłuchuję ich spostrzeżeń, dotyczących chociażby kwestii pluralizmu...

W tej chwili PiS nie ma pomysłu na Jacka Kurskiego. Nie wie, co z nim zrobić. Jestem jednak przekonany, że zostanie wykorzystany w kampanii wyborczej. Pewnie nie na pierwszej linii kampanijnego frontu, bo bardzo źle się publicznie kojarzy, ale jego spryt zostanie na pewno przez partię wykorzystany. Zwłaszcza, że ta kampania zapowiada się na najbardziej brutalną i brudną. A do tego Jacek Kurski się świetnie nadaje.

Marek Rutka / Lewica

Wystarczy posłuchać panie pośle tych mediów, żeby wiedzieć, że pluralizmu tam tyle, co brudu za paznokciem.

W radach programowych są także członkowie, wskazani przez opozycyjne ugrupowania. Rozmawiam z nimi o tym, jak współpracuje się z zarządem w danej stacji. Bo trzeba mieć pełny pogląd. Mogę apelować do prezesów rozgłośni, wskazując na zapisy ustawy o Krajowej Radiofonii i Telewizji, nakazujące zapraszać do audycji politycznych także przedstawicieli opozycji. Ale nie mam realnego wpływu na ramówkę programów tych stacji. Tak już jest. Przecież posłowie opozycji też nie mają większości w Sejmie. Moglibyśmy więc powiedzieć – to nie przychodźmy do Sejmu, bo i tak PiS ma większość.

Co pan sądzi o TVP? Czy ona choć odrobinę się zmieniła po odwołaniu Jacka Kurskiego?

Odwiedziłem nowego prezesa TVP i prezes polskiego radia w Warszawie. I zwróciłem im uwagę na kwestię pluralizmu, na to, że partia rządząca ma nadreprezentację swoich polityków w tych mediach. Badania wskazują na to, że ponad 77 procent czasu antenowego w audycjach politycznych TVP zajmują członkowie partii władzy. To psucie publicznych mediów.

No tak, ale wiemy już o tym od siedmiu lat. A ja pytam – co dalej...

Kilka tygodni temu zorganizowałem w Sejmie konferencję prasową, która odbiła się pewnym echem. Otóż m.in. na mój wniosek dział kontroli wewnętrznej TVP rozpoczął kontrolowanie wydatków przeznaczonych na koncert z okazji otwarcia przekopu Mierzei Wiślanej. Budżet tego koncertu, zgodnie z tym co jeszcze prezes Kurski przygotował, opiewał na 6 milionów złotych, oczywiście z pieniędzy publicznych. Rozmawiałem z nowym prezesem TVP Mateuszem Matyszkowiczem, który widząc ten kosztorys, chwycił się za głowę. Odwołał ten koncert, organizując dużo skromniejsze wydarzenie za 2 miliony złotych. Ta kontrola wewnętrzna cały czas trwa. Zwróciłem się też do Mariana Banasia, prezesa NIK o przeprowadzenie kontroli w zakresie realizacji i finansowania wydarzeń plenerowych pod nazwą „Sylwester Marzeń z dwójką", organizowanych w latach 2016-2021. Mam bowiem informacje, że tutaj też, mówiąc bardzo oględnie, nie zadbano o interes spółki. Te 2 miliardy złotych rocznie, które Sejm przyznał na media partyjne, bo tak je trzeba nazwać, zostały w dużej części lekką ręką wydane na propagandę polityczną. Czekam na to, jak prezes Banaś się do tego odniesie.

Nie razi pana to „jeżdżenie" w TVP po Donaldzie Tusku? Nie próbuje pan coś z tym zrobić?

Nie chcę się odnosić do tego, jak się pani wyraziła, jeżdżenia po jednym czy drugim polityku. Ale mówię im, że fala hejtu i nienawiści jaka się wylewa z tych czerwonych pasków, kiedyś się na nich zemści. Zadaję im retoryczne pytanie – czy chcieliby być tak samo kiedyś traktowani jak my dzisiaj przez nich?

Oni się tym nie przejmują, jakby mieli rządzić wiecznie.

Ale prędzej czy później role się odwrócą. I nie mówię tu o zemście, tylko o tym, że ta zła energia może do nich wrócić. Pytam – czy my w Polsce musimy nakręcać taką falę nienawiści i mówić - kto jest Niemcem, a kto Polakiem? Kto jest patriotą, a kto nie? Ja też w Sejmie słyszę pod swoim adresem słowa, że jestem zdrajcą, że powinienem się przeprowadzić do Niemiec.

Jak na tym tle wyglądają media lokalne - radio i telewizja, do których pan chodzi jako gość i reklamuje te wizyty na swojej stronie internetowej?

Nie rozumiem tych zarzutów o reklamowaniu. Czy posłom Koalicji Obywatelskiej też pani zarzuca, że się tam pojawiają w programach politycznych?

Oni zapraszani są tam bardzo wybiórczo. Ale dobrze, krytykę przyjmuję.

Lewica nie ma przychylnych sobie mediów. TVN na moje konferencje prasowe w Trójmieście zagląda bardzo rzadko, ale jak je organizuje lokalna Platforma to są niemal zawsze. Żeby móc dotrzeć do obywateli, chodzę do mediów, które są mediami rządowymi i mówię w nich głosem lewicy, a nie PiS. Można obrażać się na rzeczywistość, ale taki sprzeciw nic nie daje. Nie jestem pupilkiem obecnej władzy. Gdański oddział TVP nie zaprosił mnie jako członka Rady Mediów Narodowych na niedawne obchody 70-lecia. Inna sprawa, czy ja bym tam poszedł.

CZYTAJ RÓWNIEŻ: Jacek Kurski nadal będzie pociągać za sznurki z tylnego siedzenia

Co będzie z Jackiem Kurskim? Ma pan jakąś wiedzę na ten temat?

Jacek Kurski nie pogodził się z utratą stanowiska i swoich wpływów w TVP. I robi wszystko, żeby do telewizji wrócić.

Co znaczy wszystko?

Nie chcę o tym mówić, żeby potem nie chodzić po sądach. Ale są to różne metody, których nie da się zaakceptować. W tej chwili PiS nie ma na niego pomysłu. Nie wie, co z nim zrobić. Jestem jednak przekonany, że zostanie wykorzystany w kampanii wyborczej. Pewnie nie na pierwszej linii kampanijnego frontu, bo bardzo źle się publicznie kojarzy, ale jego spryt zostanie na pewno przez partię wykorzystany. Zwłaszcza, że ta kampania zapowiada się na najbardziej brutalną i brudną. A do tego Jacek Kurski się świetnie nadaje.

Na lewicy nie trzeszczy? Bo w każdej partii są jakieś zgrzyty.

Po odejściu trojga parlamentarzystów oczyściła się sytuacja w naszej partii. Nowa Lewica jest bardziej skonsolidowana. Mamy jeden cel – dobry wynik wyborczy. Uważamy, że nie ma wroga w szerokiej opozycji i jesteśmy gotowi do startu zarówno na wspólnych listach i do startu samodzielnego.

Jak dr ekonomii patrzy na inflację, drożyznę. Czyja to wina?

Gdybym sugerował się paskami TVP, powiedziałbym, że to wina Tuska (śmiech). Bo u nich wszystko jest winą Tuska. Ale mówiąc poważnie, są to błędy popełnione na początku wojny rosyjsko-ukraińskiej. Nasz rząd mając informacje o zagrożeniu inwazją rosyjską, nie przygotował naszego kraju od strony energetycznej. Polska jednostronnie wprowadziła embargo na import rosyjskiego węgla, mimo przestróg także od pani minister Moskwy, że będzie to katastrofalny krok dla naszej gospodarki przed zimą. Trzeba było najpierw zabezpieczyć potrzeby strategiczne naszego kraju. Sprowadzić tyle węgla aby zapewnić ciągłość pracy gospodarki i to aby ludzie mieli czym palić w piecach zimą. A dopiero później w zgodzie z Unią Europejską wprowadzić embargo na surowce energetyczne, nie jako jeden kraj tylko w unijnej grupie. Ale rząd zrobił krok polityczny, mocno nieprzemyślany, za który teraz płacimy. I wzrost surowców energetycznych doprowadził do bardzo gwałtownego wyhamowania gospodarki.

Tylko kryzys energetyczny rozkręca inflację?

Nie tylko. Mówiąc skrótowo – także dodrukowywanie pieniędzy i nieprzemyślane działania Narodowego Banku Polskiego, który lekką ręką, w ramach tarcz antycovidowych rozrzucał – jak to określam - pieniądze z helikoptera. Było wiele sytuacji, w których przedsiębiorstwa nie dotknięte skutkami pandemii, też otrzymywały taką bezzwrotną pomoc. Niemcy wpompowali w swoją gospodarkę setki miliardów euro, ale tam wprowadzono system zwrotu tych pieniędzy dla tych firm, które – jak się okazało po pewnym czasie – nie potrzebowały takiego wsparcia, ponieważ ich płynność finansowa nie była zagrożona. W Polsce, w dużej mierze zastosowano zwyczajne rozdawnictwo, które obejmowało także dobrze prosperujące firmy, często związane z aparatem władzy. I my ponosimy tego koszty w postaci wzrostu inflacji. Jeżeli dzisiaj dwie nasze miesięczne wypłaty w skali roku zżera inflacja, to nie ma bardziej drastycznego przykładu na to, w jakim miejscu jesteśmy.

Jak doniósł niedawno Business Insider, Komisja Europejska nie zgodziła się na ograniczenia w zbywaniu udziałów w Rafinerii Gdańskiej przez Saudi Aramco. Saudyjczycy mogą więc sprzedać 30 proc. udziałów bez ograniczeń czasowych, a Orlen nie ma prawa do ich pierwokupu. PKN Orlen zapewnił, że aktywa Grupy Lotos są zabezpieczone. Pan śledzi tę sprawę?

W lutym 2020 roku chciałem przeprowadzić kontrole poselską w spółce Energa, dotyczącą wydatkowania środków publicznych na różne imprezy o charakterze politycznym. Uniemożliwiono mi to. Biuro Analiz Sejmowych na moje zapytanie w tej sprawie wyjaśniło, że zrobiono to zgodnie z prawem.

To znaczy?

Posłowie i senatorowie mogą przeprowadzać kontrolę w podmiotach, w których państwo ma większościowy udział. Natomiast w Orlenie, który przejął wówczas Energę, państwo ma tylko 26 procent udziału. To w praktyce oznacza, że władza konsoliduje strategiczny sektor energetyczny – produkcję i przesył energii, paliwa, sieć gazową. To wszystko w jednym, wielkim koncernie, który może zostać przejęty w sposób wrogi, na przykład, przez kapitał rosyjski. Saudi Aramco, które przejmuje chociażby stacje paliw Lotosu ściśle współpracuje z rosyjskimi firmami energetycznymi. I ja się boję, że tylnymi drzwiami może do tego największego w Europie środkowo-wschodniej koncernu wejść kapitał rosyjski, bądź powiązany z rosyjskimi spółkami, zarejestrowanymi na Cyprze. To może być dla nas tak niebezpieczne jak wojna. Bo to też swego rodzaju wojna, tylko hybrydowa. To działanie na szkodę państwa.

Jak to tłumaczyć? Nowogrodzka tego nie widzi?

Nie wiem, czym to wytłumaczyć. Można by użyć bardzo mocnego określenia, że to zdrada interesów narodowych, jeśli ktoś tego nie widzi albo nie chce widzieć. Nie da się tego logicznie wytłumaczyć.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama