Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Nie trzeba czekać na najlepszą możliwą szczepionkę. Zagrożenie jest wokół nas

- Obserwujemy właśnie pojawianie się nowej choroby wieku dziecięcego - mówi dr hab. Tomasz Smiatacz, kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego, konsultant wojewódzki ds. chorób zakaźnych. - Te poprzednie cztery koronawirusy, które obecnie dają łagodne przeziębienia u dzieci, prawdopodobnie na początku wyglądały podobnie jak SARS-CoV-2. W końcówce XIX wieku była pandemia podobna do grypy, ale chorzy zgłaszali także zaburzenia węchu i smaku.
ludzie w maseczkach, Sopot

Autor: Karol Makurat | Zawsze Pomorze

Komisja Europejska wezwała państwa unijne, by przygotowały się na jesienno-zimowy atak koronawirusa, m.in. przez wdrożenie niezbędnych strategii, w tym upowszechnianie szczepień. Czy zagrożenie Covid-19 jest znów większe?
Aktualna sytuacja wygląda ciekawie. Wystąpiła letnia fala zachorowań, której do tej pory w przypadku koronawirusów nie obserwowaliśmy.

Dlaczego?
Nie umiem wytłumaczyć tego nowego zjawiska. Druga ciekawa rzecz, to fakt, iż do ubiegłego tygodnia liczba nowych zakażeń po tej fali spadała, a w tygodniu zaczynającym się od 5 września nastąpiło odwrócenie tego trendu. Również w obecnym tygodniu, porównując dzień do dnia, widzimy rosnącą liczbę zakażeń.

Dzieci wróciły do szkół?
Nie chcę tego nadinterpretować, ale rzeczywiście jest to pierwsza myśl, która przychodzi mi do głowy. Szkoła jest miejscem, gdzie zakażenia w bardzo łagodnej formie - mówię o łagodnej klinicznie, czyli o ciężkości przebiegu chorobowego - łatwo się szerzą i przenoszą. Nie jest to tylko covid. Spodziewaliśmy się jednak, że wzrost zakażeń wystąpi w październiku, ewentualnie listopadzie. Oczywiście, trzeba obserwować ten trend przez następne tygodnie, czy ta tendencja się utrzyma, czy też był to jednorazowy wzrost. Dotyczył on jednak Polski, w mniejszym stopniu także Pomorza.

Dr Tomasz Smiatacz 

Nie trzeba czekać na najlepszą możliwą szczepionkę. Zagrożenie jest wokół nas. Jeśli dzisiaj się zaszczepimy, szczepionka zacznie działać już za dwa tygodnie.  Chcielibyśmy mieć już w szczepionkach warianty BA 4 i BA 5, ale nie możemy przewidzieć, który z nich będzie dominujący jesienią i zimą. Na pewno jednak wiemy, że im wyższy poziom przeciwciał będziemy mieć po szczepieniu, tym lepiej będziemy chronieni przed różnymi wariantami. Choć, oczywiście, nie daje to gwarancji, że nie zachorujemy łagodnie.

dr hab. Tomasz Smiatacz / kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych GUMed

Jak będzie wyglądać jesienno-zimowy atak?
Możemy spodziewać się, że będzie sporo zachorowań, ale o łagodnym przebiegu. Nie przewiduję powrotu do sytuacji sprzed roku czy dwóch lat, gdy liczba pacjentów wymagających hospitalizacji, w tym intensywnej terapii, była bardzo duża. Natomiast - wracając do strategii, wiążącej się także z upowszechnieniem szczepień - musimy zwrócić uwagę na kilka aspektów. Po pierwsze, cykl produkcyjny nowej szczepionki uległ znacznemu przyspieszeniu - z dziesięciu lat do około roku. Mimo to nadal koronawirus jest szybszy w generowaniu nowych wariantów i podtypów. Można spodziewać się, że w przyszłości pojawią się nowe odmiany SARS-CoV-2, oby nie nazbyt patogenne. Szczepienie powinno być postrzegane jako jeden z elementów tej strategii. Musi to być kilka dawek szczepionki.

Trochę już jesteśmy znużeni szczepieniami, po których i tak wielu chorowało na COVID-19. Poza tym słyszymy, że obecnie oferowane szczepionki nie są dostosowane do wariantu Omikron.
Nie trzeba czekać na najlepszą możliwą szczepionkę. Zagrożenie jest wokół nas. Jeśli dzisiaj się zaszczepimy, szczepionka zacznie działać już za dwa tygodnie. W przyszłym tygodniu pojawi się nowa wersja dawek z wariantem BA 1 Omikronu i wtedy na pewno nie warto zwlekać ze skorzystaniem ze szczepień do października czy listopada. Chcielibyśmy mieć już w szczepionkach warianty BA 4 i BA 5, ale nie możemy przewidzieć, który z nich będzie dominujący jesienią i zimą. Na pewno jednak wiemy, że im wyższy poziom przeciwciał będziemy mieć po szczepieniu, tym lepiej będziemy chronieni przed różnymi wariantami. Choć, oczywiście, nie daje to gwarancji, że nie zachorujemy łagodnie.

PRZECZYTAJ TAKŻE: Rośnie liczba zakażeń. Od piątku kolejne szczepienia

Przeciw grypie też warto się szczepić?
Warto. Można nawet przyjąć dwie dawki szczepionki podczas tej samej wizyty w punkcie szczepień. Grypa nas trochę omijała podczas pandemii, zapewne dzięki noszeniu maseczek, ale trudno zagwarantować, że w tym roku nie zaatakuje z większą siłą.

Dziś wszyscy chcą się zaopatrzyć w Paxlovid. Mam nadzieję, że przed szczytem jesiennej fali uda się rządowi sfinalizować rozmowy, by ten lek - chroniący przed hospitalizacją - pojawił się w aptekach

A co z przechorowaniem COVID-19? Czy to gwarancja, że damy sobie radę bez szczepienia?
Nie ma prostej odpowiedzi, gdyż sytuacja jest specyficzna, wymaga indywidualnego podejścia. Jeśli ktoś nigdy nie był szczepiony, powinien zrobić to czym prędzej "starymi" szczepionkami, chroniącymi przed śmiercią i hospitalizacją. Ktoś, kto przyjął dwie dawki, powinien przyjąć jak najszybciej trzecią, gdyż zmniejsza to także ryzyko hospitalizacji i śmierci. Osoba, która przyjęła trzy dawki szczepionki i w letniej fali przechorowała covid, może rzeczywiście poczekać aż pojawi się kolejna partia nowych szczepionek. Na pewno nie zalecam czekania osobom starszym i z niedoborem odporności. Tu ryzyko jest spore i im więcej dawek szczepionki otrzymają, tym bardziej będą chronione. Od lat powtarzam, że szczepienia nie szkodzą, nie zaburzają płodności, nie zabijają. Nie są może przyjemne, ale zmniejszają ryzyko związane z zakażeniem koronawirusem. Dodatkowym czynnikiem zmniejszającym zagrożenie zbliżającą się falą zakażeń są leki doustne, które będzie można zażyć po pojawieniu się pierwszych objawów, w domu.

ZOBACZ TEŻ: Dlaczego koronawirus spowodował tak poważne problemy w naszych głowach?

Kupimy je teraz w aptece?
Na razie nie są one jeszcze dostępne w Polsce. Molnupiravir nie jest zarejestrowany w UE, a jedynie w Wielkiej Brytanii. By mógł być dystrybuowany, musi zostać zakupiony przez rząd i dopuszczony do obrotu ministerialną decyzją . Natomiast jest zarejestrowany inny lek, Paxlovid. Myślę, że toczą się negocjacje z producentem i że nie są one proste. Dziś wszyscy chcą się zaopatrzyć w Paxlovid. Mam nadzieję, że przed szczytem jesiennej fali uda się rządowi sfinalizować rozmowy, by ten lek - chroniący przed hospitalizacją - pojawił się w aptekach. Trzecim elementem strategii, chroniącej przed kolejną falą są rzeczy tak oczywiste, że o nich zapominamy - maseczki oraz dystans społeczny. Wszyscy już wiemy, jak używać maseczek, gdzieś je jeszcze mamy. Warto pamiętać, że jeśli zachorowań będzie dużo, a wokół nas pojawią się oosby z objawami infekcji, dla naszego bezpieczeństwa należy użyć tej maseczki. Szczepienia, leki, maseczki i dystans pozwolą nam uniknąć lockdownu jesienią lub zimą.

To jednak grozi nam zamknięcie?
Raczej nie. Lockdown nie jest elementem zwalczania epidemii, a jedynie krokiem ostatecznym, pokazującym, że wszystkie inne działania zawiodły. Dziś dysponujemy większością niezbędnych narzędzi i należy ich wszystkich używać, by uniknąć zamknięcia gospodarki oraz żyć normalnie.

Trudno będzie żyć normalnie, jeśli spełnią się przewidywania ekspertów z Interdyscyplinarnego Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego Uniwersytetu Warszawskiego. Według ich prognoz jesienią na Covid umrze nawet 10 tys. osób, a codziennie będzie potrzebnych 12-15 tys. łóżek dla chorych.
Zawsze mam pewien dystans do modelowania matematycznego, którego efekty zależą od przyjętych parametrów . Tych zaś nie daje się zawsze przewidzieć. Koronawirus zaskakiwał nas wielokrotnie, przeważnie negatywnie, ale Omikron dość łagodnie się z nami obszedł. Zacząłbym się bać, gdyby pojawiły się doniesienia o nowym wariancie, powodującym ciężkie zachorowania, omijającym odporność poszczepienną i pochorobową oraz łatwo przenoszącym się między ludźmi. Pesymistyczne scenariusze są obecnie bardzo mało prawdopodobne. Aby to prawdopodobieństwo jeszcze bardziej zmalało, musimy mieć narzędzia - szczepionki, leki, maseczki - i musimy chcieć ich użyć. Oczywiście powinniśmy monitorować sytuację, testować i sekwencjonować wirusy, by móc odpowiednio szybko zareagować.

Testowanie? Przecież państwo zarzuciło mechanizm powszechnego testowania, a większość osób, które przeszły Omikrona albo kupowała testy prywatnie, albo w ogóle się nie testowała.
Na dziś testowanie działa tak, jak w grypie - lekarz może zlecić badanie lub pacjent może wykonać je samodzielnie. Za tym nie idą kwarantanna, izolacja i śledzenie kontaktów. Jeśli wystąpi dużo ciężkich zachorowań, trzeba będzie powrócić do tych mechanizmów, jednak dość spokojnie do tego podchodzę. Czy widzi pani, że cała siła mechanizmu testowania przeniosła się z nakazów i zakazów, przychodzących z poziomu rządowego, na racjonalne zachowania pojedynczych obywateli? Jeśli mam objawy chorobowe - robię test, pozostaję w domu.

Jeszcze trzy lata temu osoba przychodząca do pracy z katarem była traktowana jak bohater, dziś patrzy się na nią z podejrzliwością.
To samo obserwuję wśród studentów GUMed. Do niedawna katar nie był usprawiedliwieniem, by nie przyjść na zajęcia z pacjentami, obecnie jest zupełnie odwrotnie. Nauczyliśmy się wielu rzeczy w odniesieniu do bezpieczeństwa naszego i otaczających nas osób. Wyraźnie widać, że wielu z nas wyciągnęło właściwe wnioski z tej lekcji. W tym względzie jestem urodzonym optymistą.

Widzi pan światełka w tunelu?
Zachorowań raportowanych jest niewiele, w większości przypadków są łagodne. Dzieje się tak, bo większość z nas albo się zaszczepiła, albo już chorowała na covid. Ponadto po 2,5 roku pandemii wiele się nauczyliśmy. Także system ochrony zdrowia nauczył się, jak reagować elastycznie, przekształcać oddziały szpitalne w miejsca covidowe. I choć zapewne nie będzie potrzeby użycia, na oddziałach pozostały instalacje tlenowe. Organizacyjnie jesteśmy lepiej przygotowani.

POLECAMY TAKŻE: Wspólne szczepionki na grypę i COVID-19 wzmocnią odporność?

Kiedy skończy się gra człowieka w kotka i myszkę z koronawirusem?
To jest bardzo podstępny przeciwnik i zapewne ta gra nigdy się nie skończy. W moim odczuciu obserwujemy właśnie pojawianie się nowej choroby wieku dziecięcego. Te poprzednie cztery koronawirusy, które obecnie dają łagodne przeziębienia u dzieci, prawdopodobnie na początku wyglądały podobnie jak SARS-CoV-2. W końcówce XIX wieku była pandemia podobna do grypy, ale chorzy zgłaszali także zaburzenia węchu i smaku. Nie zweryfikujemy tego wirusologicznie, ale można się domyślać istotnych podobieństw do pandemii COVID-19. Być może zmierzamy w taką stronę, że większość populacji będzie miała pierwszy kontakt z koronawirusem w szkole lub przedszkolu, przejdzie infekcję łagodnie, a następny nawrót infekcji przyjdzie w starszym wieku i będzie on także łagodnie przebiegać u seniorów, już jako powtórna infekcja. Dla populacji, która zderzyła się z tym wirusem po raz pierwszy, kontakt ten okazał się bardzo groźny, zwłaszcza w wieku senioralnym. Nie ma dziś innej ścieżki, by nas ochronić, niż szczepienia. Nawet powtarzane co roku, tak jak na grypę. Wirus nie zniknie, ale stanie się wreszcie głównie przyczyną łagodnej choroby. A dla tych spośród nas, którzy zachorują mimo wszystko ciężko, będziemy mieli do dyspozycji skuteczne leki.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama