Każdy, kto choć trochę słyszał o rugby, wie, że w Nowej Zelandii to sport narodowy, a niektórzy twierdzą, że nawet religia. Wiedzą to też adepci rugby z Trójmiasta. Ponad czterdziestka z nich brała udział w zorganizowanym na stadionie im. Edwarda Hodury w Sopocie trzydniowym obozie. Był inny niż wszystkie dotychczasowe, w których brali udział, bo zajęcia prowadzili trenerzy z Nowej Zelandii, którzy wcześniej grali w rugby, a potem w Europie. Oni wiedzą bardzo dobrze, o co w rugby chodzi. Jeżdżą po Europie i tłumaczą to młodzieży, która rugby trenuje w swoich klubach. Obóz „Haka Rugby Global” nie jest tani, bo trzydniowe zajęcia kosztują 155 euro. Uczestnicy oprócz wiedzy o swoim sporcie, 15-godzinach intensywnych zajęć i sprzętu sportowego dostają coś jeszcze. Naukę pokory i szacunku do przeciwnika, wiarę we własne siły i wiedzę, że nic co ma wartość nie przychodzi łatwo, czyli elementy, na których m.in. zbudowano potęgę tej dyscypliny sportu w Nowej Zelandii.
Zajęcia prowadzili dawni rugbiści: Troy Nathan, który w swoim sportowym CV ma występy m.in. w szkockim klubie Glasgow Warriors, irlandzkim Connacht Rugby czy włoskim Zebre oraz jego kolega z boiska Regan Sue.
W obozowej grupie było kilku podopiecznych Tomasza Formeli, byłego reprezentanta Polski i zawodnika sopockiego Ogniwa. - Chłopaki w przerwie mówili mi, że trenerzy z Nowej Zelandii przy podaniu piłki zwracają uwagę na pracę końcówek u palców – mówi Formela. Oni wiedzą o rugby bardzo dużo, dlatego warto podpatrywać ich pracę, metodykę szkolenia, zachowania na boisku – dodaje.
Trenerzy z Nowej Zelandii elementy szkoleniowe przeplatają z nauką haki, słynnego maoryskiego tańca wojennego, znanego choćby z występów reprezentacji tego kraju w rugby. W sobotę na zakończenie obozu uczestnicy zademonstrowali go swoim rodzicom.
Napisz komentarz
Komentarze