Czara goryczy się przelała?
W pewnym momencie tak. Decyzja dojrzewała we mnie przez pewien czas i ostatecznie uznałem, że powinienem odejść z klubu PiS. Ma ona dwa wymiary: ten związany z formułą skutecznego działania w samorządzie wojewódzkim na rzecz Pomorza, oraz ogólny, łączący się z tym, co dzieje się w krajowej polityce.
Nie da się ukryć, że ta decyzja dojrzewała w panu bardzo długo. W oświadczeniu na Facebooku napisał pan, że powodami odejścia były skutki reformy sprawiedliwości, stosunek rządzących do mediów czy samorządu. To nie są tematy, które pojawiły się na agendzie Zjednoczonej Prawicy w ciągu ostatniego roku.
Ma pan rację, jednak każdy z tych tematów należałoby rozpatrywać oddzielnie. W przypadku reformy sądownictwa, przez długi czas mieliśmy do czynienia z pewnego rodzaju wojną „na górze” – na styku światów polityki oraz prawa. Z jednej strony, jako regionalny polityk, z drugie – praktykujący adwokat, widząc różnego rodzaju nadinterpretacje z obydwu stron, próbowałem sobie to wszystko jakoś racjonalizować i usprawiedliwiać. W pewnym momencie czara goryczy się jednak przelała. Obecnie mamy do czynienia z próbą przeorania systemu sądownictwa bez jakichkolwiek uzgodnień z samorządami prawniczymi, środowiskiem naukowym czy akademickim, a wręcz wbrew ich opiniom. Nastąpił taki stopień utraty wzajemnego zaufania, że trudno wyobrazić dziś sobie współpracę przy wdrażaniu zmian. Mają więc one raczej wymiar polityczno-propagandowy, choć sama próba wprowadzania tzw. reformy będzie miała fatalne skutki dla funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości.
Obecnie mamy do czynienia z próbą przeorania systemu sądownictwa bez jakichkolwiek uzgodnień z samorządami prawniczymi, środowiskiem naukowym czy akademickim, a wręcz wbrew ich opiniom.
Druga kwestia to media publiczne... Wie pan, znam wielu ludzi z PiS, którzy oglądając paski „Wiadomości” czy opinie tzw. przechodniów w materiałach informacyjnych, naśmiewają się z prymitywizmu tego przekazu. To wszystko w dłuższej perspektywie tak naprawdę szkodzi samej prawicy, bo ośmiesza idee konserwatyzmu, patriotyzmu, wiary itd. Przejdźmy może jednak do tematów regionalnych, bo o polityce krajowej moglibyśmy pewnie rozmawiać godzinami...
„Nie mogło być na to mojej zgody”
Przypominam sobie, że wielokrotnie zgłaszał pan zdanie odrębne w stosunku do stanowiska klubu w sprawach głosowanych na forum Sejmiku. Od dawna było widać, że nie jest panu po drodze z kolegami z PiS.
Faktycznie, wyraźne różnice zdań zarysowywały się od początku obecnej kadencji Sejmu, czyli od roku 2019, i związane były z oceną polityki rządu wobec Pomorza. Jednym z takich tematów było dyskutowane w lipcu 2020 r. połączenie Lotosu z Orlenem. Przypominam, że pod koniec 2017 r. apel w duchu obrony niezależności Lotosu poparły w Sejmiku zarówno kluby PiS, jak i PO, nie wspominając już, że gdy temat prywatyzacji Grupy pojawił się za rządu Donalda Tuska, środowisko pomorskich samorządowców mówiło jednym głosem, ponad partyjnymi podziałami. Natomiast na obecne warunki, które zostały zaproponowane przez rząd, a właściwie wymuszone przez Komisję Europejską, a więc oddania 30 proc. udziałów w gdańskiej rafinerii, połowy jej produkcji czy pozbycia się praktycznie wszystkich stacji paliw, nie mogło być mojej zgody. Transakcja w takim kształcie będzie dla Pomorza bardzo niekorzystna.
Jeszcze inną sprawą, która poróżniła mnie z klubem PiS, był proponowany przez rząd podział środków unijnych w ramach Umowy Partnerstwa i kontraktów regionalnych. Pierwsze propozycje rządowe z początku roku zakładały, że Pomorze uzyska nawet 40 proc. mniej środków i wtedy, jako jedyny radny PiS, wyłamałem się z dyscypliny głosowania. Czas pokazał, że miało to sens. W lipcu strona rządowa skorygowała propozycje i udało się przywrócić podział finansowania pomiędzy województwa, porównywalny z poprzednią perspektywą finansową 2014-2020.
Niektórzy uważają, że pańska decyzja była wymuszona przez kierownictwo Porozumienia, które, po zerwaniu współpracy z PiS, wolałoby nie wspierać tej partii także w sejmikach.
Absolutnie temu zaprzeczam. Odnośnie współpracy z PiS, radni – członkowie Porozumienia, mieli wolną rękę. Nie było w tej sprawie nacisków ze strony kierownictwa. Są regiony, w których nasi radni nadal pozostają w klubach PiS. O swojej decyzji uprzedziłem posłankę Magdalenę Srokę. Nie było w związku z tym żadnych nacisków. Moja obecność w Porozumieniu wiąże się zresztą bardziej z centroprawicowym spojrzeniem na polską politykę i interes naszego kraju niż z bieżącą taktyką polityczną. Prawdę powiedziawszy, inteligentnych i rozsądnych ludzi znam chyba we wszystkich politycznych formacjach, i liczę na naszą dalszą współpracę.
W takim razie porozmawiajmy o przyszłości. Klub Dla Pomorza zrzesza trzech radnych i, przynajmniej na razie, pozostanie na marginesie decyzyjnym Sejmiku. Nawet poparcie inicjatyw zgłoszonych przez PiS nie daje wam większości.
Klub ma w zamyśle działać pomiędzy tym, co proponują Koalicja Obywatelska oraz Prawo i Sprawiedliwość. Być wyrazicielem interesu regionalnego. Chcemy – biorąc to określenie w cudzysłów, by nie popaść w nadmierny patos – reprezentować pomorską rację stanu. Mam nadzieję, że nasz klub będzie racjonalnym głosem regionalnym, surowo, acz uczciwie oceniającym zarówno pomysły rządowe, jak i działania marszałka oraz zarządu województwa.
Samorząd to optymalna formuła w działaniu na szczeblu regionalnym. Dlatego chcemy być opcją prosamorządową, opowiadają się za większymi kompetencjami dla samorządów.
W Sejmiku jest za dużo polityki?
Na poziomie wojewódzkim polityka zawsze była mocno odczuwalna. Przed utworzeniem naszego klubu radnych Dla Pomorza, mieliśmy tylko dwa kluby: KO i PiS. Dobry przykład wpływu polityki na sprawy samorządowe to temat ustawy metropolitalnej i upolitycznienie debaty w tym przedmiocie na forum Sejmiku. Z jednej strony pojawiają się zarzuty wobec obozu władzy, że chce okroić Pomorze ze środków finansowych ze względów politycznych, z drugiej strony, PiS ustami niektórych posłów sugeruje, iż przy obecnych władzach samorządowych środki te nie powinny zostać nam przyznane. Interes Pomorza powinniśmy przecież stawiać na pierwszym miejscu i nie powinno być tu miejsca na różnice wynikające z lojalności partyjnej.
Klub Dla Pomorza będzie się powiększać?
Co konkretnego mają państwo do zaproponowania mieszkańcom Pomorza?
Chodzi nam o wypośrodkowanie podejścia do spraw pomorskich pomiędzy tym, co proponują zarząd województwa pod kierownictwem marszałka Struka i sejmikowa opozycja. Klubowi PiS trzeba oddać, że konsekwentnie dąży do zrównoważonego rozwoju i domaga się, by dostrzegać mniejsze miejscowości, obszary peryferyjne. W tej kwestii się zgadzamy. Z drugiej strony, samorząd to optymalna formuła w działaniu na szczeblu regionalnym, dlatego chcemy być opcją prosamorządową, opowiadają się za większymi kompetencjami dla samorządów oraz ich funkcjonowaniem przy wsparciu, a nie pod kierownictwem rządu. Jeśli chodzi o konkretne programy i projekty, będziemy je popierać na bieżąco, w uzgodnieniu z gminami i powiatami. Nie chciałbym nikogo w tym momencie wyróżniać.
Odbieracie państwo sygnały o chęci dołączenia innych radnych do waszego klubu?
Wielce prawdopodobne, że klub się powiększy. W końcu to my prezentujemy regionalny, samorządowy punkt widzenia spraw Pomorza, który, w gruncie rzeczy, podziela większość radnych. Trzeba tylko wyzwolić się z optyki partyjnej. Wspólnie z radnymi Dariuszem Męczykowskim oraz Sebastianem Irzykowskim mamy takie właśnie spojrzenie. Jesteśmy otwarci na współpracę z różnymi środowiskami politycznymi i społecznymi. Interes wspólnoty samorządowej powinien wszak łączyć, a nie dzielić.
Napisz komentarz
Komentarze