Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

12 lat od zaginięcia Iwony Wieczorek. Nastolatka byłaby już po trzydziestce

– To kompletna bzdura. Nic nie wiem na ten temat. Nie potwierdzam tego – ucina rzekome rewelacje jednego z brukowców („których nikt się nie spodziewał”), na tydzień przed przypadającą 17 lipca 12 rocznicą zaginięcia Iwona Wieczorek. Podobne rozmowy z, nosząca imię córki, matką zaginionej powtarzamy od 2010 roku.
Iwona Wieczorek

Autor: Karol Makurat | opr. Zawsze Pomorze

12 miesięcy wcześniej opowiadała o obietnicy policjantów, że śledztwo zakończy się na przełomie 2021 i 2022 roku, dwa lata wcześniej mówiła, że to w mediach, jest cała nadzieja.

Szczęśliwie, od ponad dekady, jest przy tym dla prasy bardzo wyrozumiała, choć tym razem słyszymy tylko: - Nie będę spotykała się z dziennikarzami. Nie mam do powiedzenia w tej sprawie niczego nowego, a nie chcę po raz kolejny powtarzać tego samego. Proszę wybaczyć.

Wspomniana nadzieja umiera ostatnia, ale także śledczy wyraźnie nie mają do powiedzenia nic nowego.

CZYTAJ TEŻ: „Fakt” o przełomie w sprawie Iwony Wieczorek. Jej matka: To bzdura

Sprawa dotycząca zaginięcia Iwony Wieczorek jest prowadzona w tzw. Archiwum X, działającym w Małopolskim Wydziale Zamiejscowym Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Krakowie. Z uwagi na dobro postępowania na obecnym etapie nie udzielamy bliższych informacji, co do przedmiotu i zakresu prowadzonych i planowanych czynności” – czytamy w odpowiedzi na prośbę o możliwie aktualną informację lub komentarz na temat tego postępowania otrzymanej z Prokuratury Krajowej. To dosłowna kopia komunikatu przysłanego rok wcześniej. Pozbawiona jednak ówczesnego, napawającego bardzo umiarkowanym optymizmem, zapewnienia o „niestandardowym sposobie badania dowodów”, nieszablonowym podejściu, nowych technologiach oraz wykorzystaniu wiedzy ekspertów i instytucji badawczych.

Wydaje się, że nie pomógł nawet eksperyment procesowy, przeprowadzony potężnym nakładem policyjnych sił w 11 rocznicę zaginięcia. Jedna z funkcjonariuszek, ze szpilkami w dłoniach, odbyła wtedy ostatnią znaną drogę 19-letniej Iwony.

Droga

Prowadziła spod sopockiego klubu do wejścia na plażę numer 63 w gdańskim Jelitkowie. Tam na ostatnim ujęciu kamery monitoringu, punktualnie o godzinie 4:12 nad ranem, 17 lipca 2010 roku ślad się urwał. Choć słońce wzejść miało dopiero za 21 minut, dawno było już jasno. Świeżo upieczona maturzystka, która nie wiedziała jeszcze, że dostała się na wymarzone studia, wracała pieszo do domu z imprezy w Krzywym Domku na Monciaku. Była tam ze znajomymi. Wcześniej spotkali się na działce, a w lokalu pokłócili, choć relacje o co, są rozbieżne. Latem, w soboty, deptak w pasie nadmorskim nie pustoszeje nawet o tak wczesnej porze. Iwona szła sama, boso, w rękach trzymając eleganckie i niewygodne buty pożyczone od matki. Krótka, czarno-biała sukienka, torebka, a w środku komórka z rozładowaną baterią.

Ma ok. 164 cm wzrostu, szczupłą budowę ciała, piwne oczy oraz długie, blond włosy” – głosi, hipotetycznie wciąż aktualny, opis z komunikatu o poszukiwaniu nastolatki, która dziś byłaby już po trzydziestce.

Nagrania, w których wykorzystano ostatni zarejestrowany wizerunek dziewczyny, właśnie przy wyjściu nr 63, publikowane przez policjantów, prywatnych detektywów, media i poszukiwaczy sensacji, doczekały się milionów odsłon, a grupy i fora dyskusyjne w sieci puchą od tysięcy teorii na temat zaginięcia.

ZOBACZ TEŻ: Ludzie, których nie ma. Tajemnicze zaginięcia na Pomorzu

- Zabil kuzyn ale nie Patryk ten drugi z Gdyni który w 2020 r wyskoczył z wiaduktu w Gdańsku to w czerwcu youtuberowi przekazała koleżanka tego samobojcy – [pisownia oryginalna] stwierdza jedna z internautek i, choć nie odpowiada na pytanie kim jest tajemniczy youtuber ani nie podaje żadnego źródła, wywołuje lawinę komentarzy.

We wpisach przewijają się „podejrzani” m.in. taksówkarze, byli policjanci, zamożny trójmiejski biznesmen, mężczyzna z ręcznikiem (faktycznie widoczny na ostatnim nagraniu Iwony i poszukiwany przez policję, a później ustalony – nie ma związku ze sprawą), matka dziewczyny i jej koleżanka czy śmieciarze (typowani przez jedną z „agencji detektywistycznych”).

Ożywiona, rytualna dyskusja na forach rozpoczyna się co roku, mniej więcej na 10 dni przed 17 lipca. Wtedy internetowi pogromcy tajemnic wkraczają do akcji i snują opowieści, w których z zaginiona porównują do Laury Palmer z serialu Davida Lyncha lub zadają, bardziej czy mniej, rzeczowe pytania. - Czy ma może ktoś wiedzę na temat tego jak skrupulatnie były sprawdzane 2 zbiorniki wodne na terytorium PR [Park Reagana, leżący wzdłuż deptaka - dop.red]? Pamiętam jakieś info o nabijaniu dna jakimś przyrządem przez policjantów, ale czy sprawdzano je jakimś radarem i czy istnieje możliwość, że coś przegapiono? - dopytuje inny internauta, który wskazuje, że jeden ze stawów znajduje przy wejściu na plażę nr 58, ale bardzo trzeźwo zaznacza, że w ciągu 12 lat policja musiała sprawdzić i ten trop.

Wątków są dziesiątki. Pojawiają się stare wywiady, książka, kolejne mapki, amatorskie i profesjonalne audycje, skrupulatne analizy artykułów, a wszystko to „przesiewają” z pewnością krakowscy policjanci.

Należycie

- Czynności są intensywne, jest to sprawa medialna i nagłośniona, budzi niepokój, więc policja robi wszystko, aby ustalić, co się stało z Iwoną Wieczorek – raportował na sejmowej Komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych, w październiku 2010 roku, ówczesny podsekretarz w MSWiA, Adam Rapacki. Wskazywał wówczas, że pierwsze czynności podjęte przez sopockich policjantów w tej sprawie zespół poszukiwawczy Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku i Komendy Głównej Policji ocenił jako podjęte „sprawnie, należycie i bez zwłoki”.

To było na długo po marszach organizowanych przez zdesperowaną matkę dziewczyny w pasie nadmorskim i na 4 miesiące przed zatrzymaniem Damiana A. z Częstochowy, który za uwolnienie dziewczyny żądał od niej okupu liczonego w setkach tysięcy złotych. 23-latek korzystał przy tym z niemal 30 telefonów i kafejek internetowych, a żeby się uwiarygodnić - jako rzekomy porywacz - wysyłał przerobione zdjęcia zaginionej.

Na miesiąc przed wystąpieniem Adama Rapackiego zatrzymano też innego mężczyznę, który za niewiele ponad 2 tysiące złotych obiecywał wskazanie miejsca przebywania dziewczyny, choć wcześniej prezydent Sopotu, Jacek Karnowski wyznaczył nagrodę w wysokości 20 tys. zł za informacje mogące przyczynić się do jej odnalezienia. W poszukiwania zaangażowano wtedy też sopockich strażników miejskich, a dofinansowani przez magistrat policjanci z kurortu – jak zapewniali zwierzchnicy - „również w ramach swojego wolnego czasu” pracowali nad odnalezieniem 19-latki.

Zupełnie inaczej niż podsekretarz resortu nadzorującego policję, 5 lat później sytuację przedstawiła Najwyższa Izba Kontroli, która powołując się na raport Fundacji Itaka – Centrum Poszukiwań Ludzi Zaginionych, w 40-stronicowym sprawozdaniu zatytułowanym „Poszukiwanie osób zaginionych”, odnosząc się do sprawy maturzystki stwierdzała: „W szczególności nie przeprowadzono, bezpośrednio po otrzymaniu zawiadomienia, penetracji terenu ostatniego miejsca pobytu osoby zaginionej z wykorzystaniem sił i środków innych jednostek Policji (czynność ta została dokonana dopiero po upływie trzech dni od daty zawiadomienia o zaginięciu, natomiast po 10 dniach od zaginięcia użyto psów do odnajdywania zwłok, co w ocenie NIK, było działaniem spóźnionym)”.

NIK punktowała też inne czynności, których nie wykonano niezwłocznie: „sprawdzenia szpitali, pogotowia ratunkowego, noclegowni […]; lustracja ostatniego miejsca pobytu osoby zaginionej celem ujawnienia, zabezpieczenia i utrwalenia śladów i dowodów mogących ukierunkować czynności poszukiwawcze […]. Nie zarejestrowano w ewidencji policyjnej fotografii zaginionej, a także przedmiotów i dokumentów, które osoba zaginiona miała przy sobie […]; nie spowodowano publikacji informacji o poszukiwaniu osoby zaginionej w środkach masowego przekazu.

Niewłaściwe potraktowanie zaginięcia miało - według państwowych kontrolerów - doprowadzić także do zabezpieczenia nagra z kamer na trasie jaką przemierzała 19-latka nie „bezzwłocznie”, ale dopiero po 7 dniach od zaginięcia. „Monitoring przy użyciu kamer, prowadzony przez hotele, przechowywany był od kilkunastu godzin do kilku dni i po tym czasie był nadpisywany. Zwłoka w zabezpieczeniu monitoringu doprowadziła zatem do bezpowrotnego utracenia bardzo istotnego dla ustaleń faktycznych materiału dowodowego” – czytamy.

Iwona Wieczorek

Profesjonalnie

69-latce nic się nie stało, została przekazana pod opiekę rodzinie. Dziękujemy wszystkim osobom, które zaangażowały się w poszukiwania kobiety – poinformowała o godzinie 20.54 w piątek 8 lipca 2022 roku podinsp. Magdalena Ciska, oficer prasowa Komendanta Miejskiego Policji w Gdańsku. Komunikat o zaginięciu seniorki, ze zdjęciem, szczegółowym opisem jej wyglądu i stroju KMP rozesłało do reporterów dokładnie 5 godzin wcześniej. Mąż, zanim zawiadomił policję, stracił kobietę z oczu tego samego dnia przed południem w supermarkecie na Chełmie.

Przykładowa historia z happy endem nie oznacza, że system poszukiwawczy działa bezbłędnie. Wciąż zdarza się, że ludzie znikają bez wieści, ale bywa też, że służby angażowane są w akcje, o których 12 lat temu wspominał wiceminister Adam Rapacki: - Część zaginionych to osoby, które często wychodzą z domu, na przykład po piwo, i wracają za tydzień, a w tym czasie gdzieś balują.

Z liczby policyjnych, medialnych komunikatów dotyczących poszukiwań, aż chce się wywnioskować, że dziś żadna maturzystka nie mogłaby w samym środku turystycznego sezonu i uczęszczanego trójmiejskiego deptaka, przepaść jak kamień w wodę. Poza tym, w kontekście ciągnącej się od 12 lat sprawy Iwony Wieczorek aż nie chce się wierzyć, że podobny dramat może się powtórzyć.

Dobrze, że wy – media, wciąż interesujecie się tą sprawą, bo właśnie w tym cała nadzieja – deklarowała matka dziewczyny niespełna dekadę po zaginięciu. Kilka lat później dziennikarze nie wydają się bliżej rozwiązania zagadki, a „dobra postępowania” policjantów zazdrośnie strzeże tajemnica śledztwa. Pozostaje więc tylko zacytować (zapewne wciąż aktualne) oświadczenie opublikowane 30 lipca 2010 roku przez ówczesnego rzecznika prasowego Komendanta Wojewódzkiego Policji w Gdańsku:

Opinie wygłaszane przez osoby niemające wglądu w zebrane materiały wypaczyły rzeczywisty obraz sytuacji oraz realizowanych przez funkcjonariuszy zadań poszukiwawczych. Jednak pomimo różnych pojawiających się opinii i osądów, Policja jest instytucją działającą profesjonalnie, w oparciu o przepisy prawa. Obowiązkiem funkcjonariuszy bez względu na wszystko jest skupienie się nad realizowanym zadaniem i dołożeniem wszelkich starań, aby zadanie to zostało wykonane z należytą dokładnością.”


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama