O jego gdańskim czasie mówi się, że był najciekawszy. Tu, jak się uważa, ukształtował się niepowtarzalny styl gry Maklakiewicza. Brylował w spektaklach Zbigniewa Cybulskiego i Bogumiła Kobieli. Był Ministrem w „Jonaszu i błaźnie”, zagrał tytułową rolę w „Królu”.
Pisano: „Od drugiego aktu coś zaczyna się dziać, a dzieje się to niewątpliwie za sprawą Zdzisława Maklakiewicza w roli króla Serdanii. Ten aktor o wyraźnej indywidualności, typ kameralnego komika, dzięki swemu specyficznemu dowcipowi i inteligencji stworzył bardzo miłą, barwną postać jakiegoś operetkowego władcy, miłośnika pięknych kobiet w Paryżu. (…) Chwilami miało się wrażenie, że Maklakiewicz opowiada własne dowcipy. (…) Warto iść na „Króla”, żeby zobaczyć Maklakiewicza”.
PRZECZYTAJ TEŻ: Kartka z kalendarza. 16 lutego 1939 roku urodził się Czesław Niemen
W pamięci teatromanów z dawnych lat zapisały się niewątpliwie role:
- Paweł w „Pierwszym dniu wolności”,
- Matka w „Kapeluszu pełnym deszczu” w reżyserii Andrzeja Wajdy
- czy Poeta w „Weselu”.
Aktorka Krystyna Łubieńska wspomina kolegę z teatru sprzed lat ze wzruszeniem i uśmiechem:
– Po raz pierwszy spotkaliśmy się na scenie w „Jonaszu i błaźnie”. Już wtedy Maklak pokazał, co potrafi. Miał na sobie owerol w paseczki, który wkładał na gołe ciało. Za każdym razem, wkraczając na scenę, wymyślał coś innego. My, grający w tym spektaklu aktorzy, byliśmy skazani na to, że cokolwiek zrobi, musimy to przyjąć i robić wszystko, by nie umrzeć ze śmiechu. A on wymyślał naprawdę przedziwne rzeczy! Ot, choćby wkładał na głowę kubeł, ale kiedy pewnego razu przebiegł przez scenę z bufetową teatru Michasią na ramionach, ugotował nas na amen!
PRZECZYTAJ TEŻ: Julian Tuwim w Gdyni. Kartka z kalendarza
Zdzisław Maklakiewicz zmarł w 1977 roku w Warszawie. Miał 50 lat.
Napisz komentarz
Komentarze