Napisał pan w mediach społecznościowych, że dla pana i rodziny będzie to najważniejszy, ale pewnie najtrudniejszy film w życiu. Jaki dokument marzy się panu o Ani? Jaki jej obraz miałby się z niego wyłaniać?
Przede wszystkim prawdziwy. Ania, choć była aktorką, poza ekranem nikogo nie grała. Była szczera, otwarta, mówiła wiele rzeczy wprost. Ludzie ją lubili, bo była wesoła, miła i dobra. Była też głośna i bardzo gadatliwa. Kiedy ją poznałem, pomyślałem że to chyba nie jest możliwe, by człowiek tyle mówił, a jednak (śmiech). Ten obraz Ani, który staramy się jak najlepiej oddać w powstającym filmie, nie będzie dla widzów zaskoczeniem.
Rodzina długo broniła się przed filmową opowieścią o Annie. Dlaczego teraz się zgodziła? Czy dlatego, że reżyserią zajmują się Krystian Kuczkowski oraz Michał Bandurski, którzy już wcześniej nakręcili świetny dokument o Krawczyku czy potem o Maryli Rodowicz? Czy może dlatego, że byli bardzo wytrwali?
To nie była kwestia bronienia się, my po prostu wcześniej nie byliśmy gotowi na taki film. Ze śmiercią najbliższej osoby każdy radzi sobie na swój sposób i we własnym tempie. Potrzebowaliśmy czasu, by oswoić się z myślą o tym, że Ani już nie ma, że nie przerwie ciszy tym swoim zachrypniętym, pięknym głosem. W 2014 roku Jaś miał zaledwie 3 latka, Szymek 9, a Oliwka 12. To były małe dzieci, które straciły ukochaną mamę i musiały nauczyć się funkcjonować bez niej. W czasie, gdy wyzwaniem jest wstać rano i po prostu żyć, nie było przestrzeni na filmy dokumentalne. Dziś ta przestrzeń już jest. Poczuliśmy się gotowi, by zmierzyć się ze wspomnieniami w taki sposób i by uczcić życie i karierę Ani, tworząc ten wyjątkowy film. Kiedy sześć lat temu Krystian i Michał zgłosili się do nas z tym pomysłem, przyjęli odmowę z wyrozumiałością i szacunkiem. Nie naciskali na nas. To nie jest tylko kwestia tego, że byli pierwsi, ale przede wszystkim ich pomysł i wizja pokrywają się z naszymi. Są zdolnymi twórcami i czuliśmy, że wspólna realizacja tego projektu będzie dobrym pomysłem.
WIĘCEJ: Powstaje film o Annie Przybylskiej. Premiera ma się odbyć w Gdyni
Jak dzieci patrzą na to, że o mamie powstaje film?
Decyzję o tym filmie podjęliśmy wspólnie, wszyscy zdecydowaliśmy, że jesteśmy gotowi. Dla dzieci to jest niesamowite przeżycie na wielu płaszczyznach. Dzięki Ani i jej pracy, świat filmu zawsze był częścią naszego wspólnego życia, ale nigdy w taki sposób. Oliwia, Szymon i Jasiek patrzą na ten film z jednej strony jak na pożegnanie z mamą, z drugiej zaś jak na bardzo wyjątkową okazję do stworzenia kolejnych wspólnych wspomnień. Nie mogą się doczekać efektu, nie mogą się doczekać aż zobaczą Anię na ekranie raz jeszcze.
Wcześniej nie byliśmy gotowi na taki film. Ze śmiercią najbliższej osoby każdy radzi sobie na swój sposób i we własnym tempie. Potrzebowaliśmy czasu, by oswoić się z myślą o tym, że Ani już nie ma, że nie przerwie ciszy tym swoim zachrypniętym, pięknym głosem.
Jarosław Bieniuk / były partner Anny Przybylskiej
W tym dokumencie na pewno o Annie Przybylskiej będzie rozmawiać rodzina. Ale czy tylko? Czy jeszcze ktoś?
Przede wszystkim rodzina, ale także przyjaciele, koledzy i koleżanki. Są to osoby, które ją poznały, które mają wspólne historie.
Czy film ma szansę trafić do kin czy będzie tylko produkcją dla potrzeb telewizji?
Staramy się, aby film trafił do kin. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, dokument o Ani będzie można zobaczyć na wielkim ekranie. Prace nad nim są już bardzo zaawansowane, lada moment rozpocznie się montaż.
Jak pan pamięta Anię po ośmiu latach od jej odejścia?
Zadziwiająco wyraźnie. Myślałem że z biegiem lat pewne obrazy i wspomnienia będą się bardziej zacierać. Kiedy przeglądałem domowe archiwum, z którego pochodzi część materiałów do filmu, miałem wrażenie, że te obrazy oglądam na co dzień. Może to kwestia zdjęć Ani, których w naszym domu wciąż jest pełno, nie wiem. Kiedy wspominam Anię, to widzę ją roześmianą i rozgadaną, pełną życia, w ruchu. Taka była.
Napisz komentarz
Komentarze