Historia ta rozpoczyna się w 1991 roku w Gdańsku. Po tym jak przez kilka miesięcy bezskutecznie policja poszukiwała pewnej zaginionej 17-latki, do redakcji nieistniejącej już popołudniówki, „Wieczoru Wybrzeża”, zgłosił się pewien starszy mężczyzna. Opowiedział o córce, z którą nie miał od roku kontaktu, i dziwnej organizacji religijnej, która „przygarniała” młode dziewczyny.
Opowieść pana A. wydawała się mało wiarygodna. Jednak kolejne dni przyniosły wizyty następnych rodziców, którzy utracili swoje dzieci. A na koniec – spotkania z dwiema młodymi kobietami, którym udało się uciec z sekty zwanej „Rodziną Miłości” lub „Dziećmi Boga”.
„Dzieci Boga”. Niewyjaśnione zaginięcia nastolatek
Córka pana A. przed osiągnięciem pełnoletności spotykała się z parą starszych od niej ludzi. Otrzymywała od nich ulotki, w których zapewniano ją o miłości Boga.
– Widziałem te broszury – wspominał pan A. – Zainteresowani mogli odpisywać pod adres: „R. Czerwiński, Warszawa 1, skr. poczt. 287”.
Kiedy dziewczyna skończyła 18 lat, opuściła dom. Przeniosła się do wynajmowanego na fałszywe nazwisko mieszkania. Gdy ojciec odkrył adres, znów się przeprowadziła. Pan A. musiał zapłacić, by córka – pod kontrolą – mogła z nim krótko porozmawiać. Jak się dowiedział, nastolatka zmieniła imię.
Po panu A. redakcję odwiedziła matka Zosi. Pewnego dnia 20-latka zabrała z domu wszystkie oszczędności i zniknęła. Pojawiła się po trzech miesiącach, poprosiła o pieniądze, pościel, naczynia. Sprawiała wrażenie otumanionej. Nie podała nowego adresu. W kolejnych miesiącach zmarły dwie osoby blisko spokrewnione z Zosią. Ta nie uczestniczyła w pogrzebach, nie było jak jej zawiadomić.
Pan C., ojciec Joli powiadomił o zniknięciu córki policję i prokuraturę. Rozłożyli ręce – dziewczyna była pełnoletnia. Próbował więc sam odnaleźć Jolę. Kiedy tylko natrafiał na mieszkanie, gdzie mogła żyć córka, przenoszono ją do innego miasta.
Dzięki rodzicom spotkałam Kamilę i Anię – młode kobiety, którym udało się wrócić do domów. To od nich usłyszałam nazwy sekty mamiącej młode kobiety. Była to „Rodzina Miłości”, zwana zamiennie „Dzieci Boga”.
Na Zachodzie dziewczyny z organizacji jako prostytutki zarabiają pieniądze na utrzymanie sekty.
Kamila i Ania
Wolna miłość i zbieranie funduszy
Ruch religijny „Rodzina Miłości” (nazwa ostatecznie została skrócona do „Rodziny”) lub „Dzieci Boga” został założony przez Dawida Berga w latach 60. XX wieku. Odwoływał się do religii i ruchów hippisowskich. Tłumaczył, że uprawianie seksu z każdym człowiekiem jest przekazaniem mu miłości od Boga. Berg wymyślił „Flirty Fishing”, metodę polegająca na przyciąganiu nowych wiernych poprzez uwodzenie i utrzymywanie z nimi kontaktów seksualnych. W grupach obowiązywało dzielenie się partnerami, a adeptki były wysyłane na ulicę, by zbierać tam fundusze na utrzymanie sekty. Występowały też przypadki pedofilii.
Dziewczyny, z którymi rozmawiałam, nie potwierdzały, by w naszym kraju dochodziło do „świętej prostytucji”.
.jpeg)
W Polsce w latach 90. XX wieku liderem sekty był mieszkaniec Monaco. Jego żona pochodziła z Francji. W komunach żyły dzieci, najstarsze z nich miało wówczas 8 lat.
Kolejne kraje zakazywały działalności „Rodziny”. Ruch, mimo prób, nie został zarejestrowany również w Polsce. Berg, który straszył wyznawców końcem świata, wyznaczył nawet termin – 1993 rok. Ostatecznie przeżył go o dwa lata, umierając w 1995 roku w Portugalii. Władzę po Bergu przejęła żona, Maria.
Co stało się z Ernestyną i Anną?
Dwa lata po spotkaniu z rodzicami zaginionych młodych kobiet skontaktowała się ze mną Krystyna Wieruszewska. Jej córka, 17-letnia Ernestyna, wraz z koleżanką Anią Semczuk zaginęły w styczniu 1993 roku w Zakopanem. W kwaterze zostawiły m.in.: paszport, pieniądze, kosmetyki, bieliznę, aparat małoobrazkowy marki Rico, odzież oraz pamiętnik.
Dziewczyny wynajęły prywatna kwaterę w Kościelisku. 26 stycznia zauważono je, jak wsiadały do autobusu jadącego do Zakopanego. Ostatni raz świadkowie widzieli je na dworcu w Zakopanem. Miały wsiadać do samochodu z zagraniczną tablicą rejestracyjną. Wśród hipotez śledczych wymieniano m.in. porwanie przez handlarzy ludźmi.
Dlaczego mama Ernestyny zdecydowała się przyjechać do Gdańska?
Córka jest osobą poszukującą. W 1991 roku była we wspólnocie religijnej w Gdańsku, a po powrocie opowiadała o spotkaniu z ciekawymi ludźmi. Zaczęły też przychodzić do niej książki, ulotki, pisma. Na drukach powtarzało się nazwisko R. Czerwiński. Takie samo, jak na broszurach wysyłanych dwa lata wcześniej do córki pana A.
Krystyna Wieruszewska / matka zaginionej Ernestyny
Ten wątek też został sprawdzony. W 1993 roku pan Czerwiński przebywał poza Polską.
Werbunek
Po szeregu publikacji na łamach „Wieczoru Wybrzeża” i przedrukach w innych mediach działalnością sekty zainteresowały się służby. W 1995 roku światło dzienne ujrzał raport Biura Bezpieczeństwa Narodowego dotyczący sekty stworzonej przez Dawida Berga. Czytamy w nim:
„Działalność tej sekty łączona jest z tajemniczymi zaginięciami i uprowadzeniami ludzi młodych zarówno na terenie Polski, jak i w innych państwach. W Polsce prowadzi ona szeroką działalność propagatorską, a także werbunkową – głównie w szkołach i placówkach opiekuńczo-wychowawczych – proponując usługi w zakresie nauczania języków obcych oraz pogadanek na tematy zapobiegania narkomanii i AIDS. Każdy, kto nawiąże kontakt z grupą, nakłaniany jest do opuszczenia rodziny. Członkowie są całkowicie odizolowywani od swych rodzin i przyjaciół, przebywają w ośrodkach sekty na terenie kraju tylko czasowo, skąd pod zmienionymi nazwiskami wyjeżdżają za granicę, gdzie są wynaradawiani, aby po latach powrócić do kraju jako całkowicie posłuszni przywódcy sekty (...). Żaden z jej członków nie pracuje zawodowo”.
- Według danych z 2020 roku, na świecie sekta liczy 13 tys. członków i 33 tys. współwyznawców. W Polsce – 1600 osób.
Ani i Ernestyny do dziś nie odnaleziono.
Napisz komentarz
Komentarze