Kiedy dowiedziałam się, że śpiewasz w chórze, pomyślałam, że będziesz prowadzić NCK śpiewająco.
(śmiech) I tego się trzymajmy.
Śpiewasz altem.
Wszystko zaczęło się w średniej szkole muzycznej. Ale skrzydła rozwinęłam w Akademickim Chórze Uniwersytetu Gdańskiego. Po pierwszym roku socjologii poszłam na przesłuchanie, brakowało mi śpiewania. Nie minęło wiele czasu, a koledzy i koleżanki chórzyści odkryli we mnie zdolności logistyczne i tak zostałam kierowniczką organizacyjną. Przez dziesięć lat śpiewałam, trzy lata byłam menadżerką zespołu, co – jak się później okazało – stało się preludium do przejęcia sterów w Akademickim Centrum Kultury.
Pośpiewujesz na okrągło?
Nie potrafię oddychać inaczej jak na przeponie.
Zdrowo.
Sprawdza się, przy okazji wystąpień publicznych. Pojęcia nie mam, co to znaczy ból gardła spowodowany długim mówieniem.
Śpiewanie to też psychoterapia.
W chórze akademickim mieliśmy próby trzy razy w tygodniu, po 2,5 godziny wieczorami. To było dla mnie wentylowanie organizmu i psychiki. Zmęczenie, stres związany z jakimiś aktywnościami, znikał natychmiast.
„Jakieś aktywności”, mówisz… Twój życiorys pulsuje. Czytamy: „z kulturą, a przede wszystką z muzyką związana od chwili poczęcia – rodzice są artystami-muzykami. Na Goyki 3 w Art Inkubatorze w Sopocie odpowiadała za projekty na styku kultury/biznesu/nowych technologii i nauki. Pomysłodawczyni Koalicji Letnich Festiwali Literackich. Organizatorka koncertów oraz wystaw, happeningów artystycznych czy imprez studenckich. Wraz z zespołem stworzonej przez siebie agencji Projekt PR zdobywała najważniejsze w Polsce nagrody w branży public relations. Wykładowczyni akademicka, twórczyni kierunków studiów podyplomowych na WSAiB w Gdyni oraz WSB w Gdańsku”... Rezydencję wytchnieniową w sopockim Inkubatorze stworzyłaś chyba z myślą o sobie.
Absolutnie tak! Nie znalazłam czegoś takiego dla siebie, to postanowiłam stworzyć dla innych. Uczestnicząc w działaniach kulturalnych na różnych polach widzę, jak mało docenia się ludzi, którzy organizując wydarzenia, wykonują wręcz tytaniczną pracę.
To jak budowa domu.
Z wszystkimi tego zaletami i wadami. Popularne lata temu hasło, „artysta płodny to artysta głodny” nie ma już racji bytu. My, ludzie kultury musimy godnie zarabiać i mieć godne warunki pracy. Bycie pisarzem, tancerzem czy animatorem kultury to nie jest hobby. Myślenie powinno być inne: Mam pewne talenty, które rozwijam w pracy na rzecz kultury.
Nadbałtyckie Centrum Kultury… Bałtyk generalnie jest ci bardzo bliski, bo od lat morsujesz.
(śmiech). Aplikując na stanowisko szefowej NCK, pisząc program przypomniało mi się, jak przed wielu laty byłam tu wolontariuszką. Zdałam sobie sprawę z tego, że brakuje mi sprofilowania tego miejsca. Kiedy w latach 90. NCK powstawał, był niemal jedyną tego typu „latarnią kultury”, tak międzynarodową, jak i lokalną. Ale przez te wszystkie lata pojawiło się już mnóstwo podobnych miejsc, otworzyło się wiele atrakcyjnych placówek tworzących kulturę, choćby świetnie działająca sieć bibliotek. A zatem, czym my moglibyśmy się teraz wyróżnić? Wróciłam do korzeni, czyli do nazwy. Nadbałtyckie, a więc kontakty międzynarodowe, ale nie tylko koncerty zagranicznych artystów, bo to robią wszyscy. To miałyby być kooperacje, wspólne projekty. Na przykład utwory zamawiane specjalnie dla nas u zagranicznych kompozytorów. Chciałabym, by był to międzynarodowy tygiel, który pączkuje w głąb Pomorza.
Drugi człon nazwy – Centrum…
Centrum, które powinno promieniować na region, być postrzegane jako świetny pracodawca, dla którego chce się działać, ale też instytucja, która widzi jak świat wokół się zmienia. Że do gry wchodzi nowe pokolenie, które patrzy na kulturę zupełnie inaczej, choć może dzięki temu wniesie w naszą wizję coś uzdrawiającego. To, co dla mnie ważne to też czerpać z regionu. Tam w kulturze pracują znakomici ludzie, którzy w systemie bywają niewidoczni.
Człon trzeci – Kultura, czym jest dla ciebie? W końcu zostałaś wybrana w 2020 roku „Kulturystką roku”!
Moje rozumienie kultury jest szerokie. To nie tylko wykonania artystyczne. To też kultura czasu wolnego. Moja idea fix to choćby powszechna dostępność terenów zielonych wokół Ratusza Staromiejskiego, ale i Centrum św. Jana. Żeby to były tzw. miejsca trzecie, gdzie po prostu chce się przyjść, usiąść na leżaku, napić się kawy, a może przy okazji zaproponować innym jakieś aktywności włączając się w działanie?
Plany na przyszły rok?
Przede wszystkim rozmawiam z zespołem, dyskutujemy o wszystkim, taki system mi odpowiada. To ma być wspólnota, współtworzenie, bo też nie zarządzam prywatną instytucją. Oczekuję zaangażowania od wszystkich, a także przeanalizowania, po co organizujemy, dla kogo, i czy warto pewne projekty kontynuować. Nie chodzi o to, że wszystko chcę zmienić, ale może część z projektów warto byłoby przeformatować? Widzę, jak zmienia się publiczność, jak wyczerpują się pewne trendy w kulturze, jak wkracza nowa technologia. Wszyscy się zmieniamy. To, co najważniejsze, w moim widzeniu NCK, to wspomniana nadbałtyckość, choćby ze względu na prezydencję Polski w UE, następującą po niej też prezydencja duńska, będziemy także obchodzić 400 - lecie stosunków Polska - Dania. Chcemy zrealizować z racji tych wydarzeń pewne projekty. Przed nami też cykl imprez związany z 30 - leciem podpisania umowy między NCK a kurią gdańską na powołanie do życia Centrum św. Jana. Planujemy wpisać się w ogłoszony przez samorząd województwa Rok Pomorskiego Rzemiosła.
NCK to popularne spotkania autorskie...
Chciałabym, by stały się cyklem pod jedną linią kuratorską, a nie wydarzeniami z doskoku. Oczywiście, lubiane spotkania z prof. Andrzejem Januszajtisem będą kontynuowane. Podobnie Krakowski Salon Poezji. Niestety, w grudniu Grupa PWN zamyka swoją księgarnię, która gościła w naszych progach. Próbowałam ratować sytuację, rozmawiać, ale ich decyzja jest nieodwołalna. Inaczej będziemy musieli zagospodarować to miejsce. Na pewno książka będzie u nas obecna. Może w formie literackiej kawiarni? Marzy mi się takie miejsce.
Często podkreślasz w wywiadach, że twórcza zmiana jest dla ciebie ważna. Duch Larry’ego Ugwu, który był tu szefem 20 lat krąży nad tobą?
Nie, choć jego postać na charakter tego miejsca miała ważny wpływ, otwarcie się na międzynarodowe projekty i międzynarodową społeczność było wtedy bardzo potrzebne i pod tym względem jego zasługi są ogromne. Ale ja już idę inną drogą.
Co jest dla ciebie inspiracją?
Drugi człowiek. Po spotkaniach działowych jestem teraz w trakcje rozmów indywidualnych z pracownikami i pracowniczkami NCK. Chcę się dowiedzieć, jak się im pracuje, czego oczekują, o czym marzą, co chcieliby robić. Może do tej pory, to, co robili nie jest już im bliskie. Chciałabym wydobyć od nich pomysły i ustalić kompetencje kuratorskie, które może do tej pory nie miały szansy zaistnieć. Ten kontrakt twórczy z drugim człowiekiem bardzo sobie cenię. Moja idea to łączyć ludzi, łączyć projekty, robić coś inaczej niż inni, ku dobru wspólnemu. Ale nie na siłę. Czasem projekt potrzebuje jedności czasu i miejsca, by dojrzeć.
Twoje kontakty, jako menadżerki znanych muzyków, pewnie będziesz wykorzystywać na nowym stanowisku. Kiedy Leszek Możdżer zagra w NCK?
Grał wielokrotnie w Centrum św. Jana, ale rzeczywiście, niedawno przy okazji trasy koncertowej z najnowszą płytą „Beamo” rozmawialiśmy o kolejnych pomysłach. Wszystkim daję sygnał, że jestem. I że dysponuję dwoma świetnymi obiektami.
Skrzynka mailowa pęka pewnie w szwach.
Przychodzi wiele ciekawych propozycji, choć pewnie nie ze wszystkimi nawiążemy współpracę.
Z Operą Bałtycką współpraca już się nawiązała. Na początek – Wieczór Młodej Choreografii w św. Janie. Opera to też twoje korzenie.
W ówczesnej Operze i Filharmonii Bałtyckiej pracowali moi rodzice, więc tam się wychowałam. W Biurze Obsługi Widza do dziś pracują osoby, które pamiętam, gdy przychodziłam tam będąc dzieckiem. To bardzo inspirujące, ta ciągłość osób, które kulturę w Trójmieście tworzą. Ludzie są dla mnie szalenie ważni w tym, jak będę realizować swoją wizję. Pytanie, czy ja – z moim temperamentem, pomysłami – nie będę czasem samotną wyspą? Dlatego zaproponowałam innym dyrektorom i dyrektorkom podobnych instytucji kultury stworzenie nieformalnej sieci dla nas samych, by regularnie spotykać się, rozmawiać, wymieniać się doświadczeniami, ale też wspierać w trudnych sytuacjach. Okazało się, że wszyscy mają taką potrzebę.
Trudno jest czasem wykrzesać entuzjazm do działania w kulturze. Żeby to była kreacja, a nie odbębnianie zadań.
Kreacja to coś, co i mnie przyświeca.
Sama też będziesz realizować własne pomysły?
Pewnie tak, pomysłów mam niezliczoną liczbę. Myślę, że niebawem się skonkretyzują i będę mogła zacząć działać. Inaczej nie byłabym sobą… (śmiech)
Napisz komentarz
Komentarze