Przed nami kolejna edycja akcji Rosnąca Niepodległość. Muzeum Miasta Gdyni z okazji Święta Niepodległości rozdaje gdynianom sadzonki drzew. Dlaczego stały się one symbolem święta 11 Listopada?
Drzewa to niemi świadkowie historii. Mogłyby nam wiele o nas opowiedzieć, na przykład o tym, jak wyglądały tereny wsi Gdynia i jej okolic przed odzyskaniem przez Polskę niepodległości. Wiele z tych, które do dziś możemy podziwiać, były sadzone przez wielopokoleniowe kaszubskie rodziny. Otaczały majątki, pałace, dziś często już nieistniejące, a niegdyś znajdujące się w obrębie współczesnych gdyńskich dzielnic. My, gdynianie, sadząc dziś drzewa także możemy stać się częścią historii miasta. Może po stu latach kogoś zainteresuje, kto to drzewo posadził i jakie czasy upamiętnia.
Ochrona drzew to zatem szacunek dla przyrody, ale i coś więcej.
Drzewa często były związane z symboliką danej rodziny. Przykładem są te w Orłowie, stoją wokół majątku hrabiego Witolda Kukowskiego, ale i posiadłości, w której przebywał Jan III Sobieski. Rosną tam m.in. stare dęby i kasztanowce zasadzone jako pamiątka po kolejnych właścicielach, którzy przez pokolenia dbali o ten teren. Drzewa często widnieją też w wielu herbach rodowych. Tak więc miały znaczenie symboliczne, ale i reprezentacyjne.
W Gdyni istnieją liczne, chętnie odwiedzane przez turystów i mieszkańców zadrzewione aleje, topolowa nad Zatoką Gdańską czy Aleja 17 Grudnia w Śródmieściu, ale prawdziwą historyczną perełką jest aleja składająca się z 14 lip drobnolistnych przy ul. Miodowej. To doskonale zachowany fragment szlaku z dawnej średniowiecznej siedziby rycerskiej, który prowadził wprost nad Zatokę Gdańską. Niegdyś była to siedziba rodowa rycerza Piotra z Kacka, który co dzień przemierzał aleję, aby sprawdzić swoje włościa, później zamieszkiwane m.in. przez rodzinę Brauchitsch, a obecnie przez gości hotelu Quadrille Relais & Chateaux. Na zdjęciach satelitarnych widać, jak prowadząca stąd Folwarczna, która obecnie przebiega wzdłuż torów Szybkiej Kolei Miejskiej, przemienia się w tę piękną zadrzewioną aleję przy ulicy Miodowej, łącząc się z ulicą Orłowską.
Te ponad stuletnie lipy to już kolejne pokolenie drzew na tym terenie. Sadzono je zwykle przy głównych szosach, które wszak nie były aż tak liczne, stanowiły swoisty, widoczny z daleka drogowskaz prowadzący do majątku.
Zachowały się fotografie starych, nieistniejących drzew?
Na archiwalnych zdjęciach z dwudziestolecia międzywojennego widać piękne nasadzenia i długie szpalery drzew wzdłuż ulicy Puckiej, która dziś jest kojarzona bardziej z przemysłowym terenem Gdyni. Tak więc z jednej strony komunikacja, z drugiej, naturalne nasadzenia, które w zaciszu odludnych osad wzrastały do olbrzymich rozmiarów, choćby ten jeden z najstarszych pomników przyrody w Gdyni, ustanowiony w roku 1975. To dąb szypułkowy Dewajtis, wysoki na 30 m, rośnie w okolicach dawnej zapomnianej kackiej osady, Józefowa. Nie ma już śladu po tej osadzie, ale dąb stoi, świadcząc, że było tu życie. Warto wspomnieć też o dębie Marysieńki w Kolibkach. Wedle legend, został on posadzony właśnie przez małżonkę Jana III Sobieskiego. Czy naprawdę tak było, trudno potwierdzić. Ale mieszkańcy Orłowa tą legendą żyją i jest ona przekazywana z pokolenia na pokolenie. Miejsce, gdzie to okazałe drzewo rośnie, jest często odwiedzane.
Gdynianie kochają swoje drzewa. Pobliski las zawsze był dla naszego miasta ważny, nie tylko pod względem gospodarczym, ale duchowym, stoją tu poświęcone przed wielu laty krzyże i kapliczki. Gdyński las to połączenie lokalnej magii, mitu i codzienności.
Gdyńskie pomniki przyrody. Wiedza, że są w mieście takie skarby, jest powszechna?
Jesteśmy miastem, które drzewami stoi, gdynianie są o tym przekonani. Wystarczy wymienić nazwy dzielnic Gdyni. Choćby Cisowa, nazwa pochodzi od cisów, które tam kiedyś gęsto rosły, dziś już ich nie ma, zostały wycięte kilkaset lat temu. Grabówek to przecież dawno tu rosnące graby, które były charakterystycznym punktem orientacyjnym przy Szosie Gdańskiej. Wreszcie Leszczynki, osada, której nazwa pochodzi od krzewów leszczyny, do dziś znajdują się tam pomniki przyrody, choćby rosnąca przy jednym z gdyńskich centrów handlowych, w cieniu starej leśniczówki, zachwycająca lipa drobnolistna.
Gdynianki i gdynianie o drzewach myślą serdecznie, ochoczo je sadzą. I szanują. Jest to widoczne właśnie podczas naszej akcji. Sadzonki rozchodzą się w kilka minut! Kolejki ustawiają się już od godzin porannych. A w tych kolejkach z roku na rok coraz więcej osób młodego pokolenia. I ja, trzy lata temu, zasadziłem topolę w Gdyni-Chyloni, doglądam jej, obserwuję, jak z porami roku się zmienia i mężnieje.
To krzepiąca na duchu perspektywa, że w tym pędzie codzienności, dominującej kulturze materializmu z czułością myślimy o pięknie natury, a zatem o czymś ponadczasowym. Pielęgnując drzewa, mimowolnie wracamy do naszych korzeni, ale i uświadamiamy sobie, jak ważne jest dbanie o nasze otoczenie. Sadząc drzewo, poniekąd i sobie stawiamy pomnik. To już będzie nasza historia.
Związany z Gdynią Stefan Żeromski miał swoje ulubione drzewo?
To witomińskie, potężne drzewa, którym nadał imiona książąt kaszubskich, pisał:
„strażują tam wśród wzgórz i dolin ponad świerkowymi lasami, niby dwaj zapomnieni przez świat książęta kaszubscy. Któż to wie, może jednemu na imię Sambor, a drugiemu Mestwin...”.
Dwa buki uwiecznione w jego twórczości. Żeromski, rezydując w letnisku Orłowo, podróżował po okolicy, po niezarośniętych wówczas wzgórzach, bo Witomino sto lat temu było ledwie łysą polaną pośród drzew, które górowały nad okolicą. Możemy tylko sobie wyobrazić moment, gdy pisarz, wjeżdżając tu od strony Małego Kacka, zobaczył te dwa kilkusetletnie drzewa...
Drzewa ścięto, ale po latach „wróciły” na swoje miejsce.
Wróciły, tak jak i wrócił dąb z ulicy Portowej, który został ścięty w roku 1940. Wyjątkowe drzewo, stojące na środku ulicy przy dawnej karczmie „Pod Starym Dębem”, było swoistym gdyńskim symbolem związanym z jej kaszubskim rodowodem. Pomimo przemian na tym terenie, wybrukowaniu dawnej piaszczystej drogi na Kępę Oksywską, wybudowaniu w miejscu karczmy okazałej kamienicy Emilii Wojewskiej, drzewo wciąż stało i było odwiedzane przez oficjeli, w tym przez prezydenta Ignacego Mościskiego. W 2017 roku z inicjatywy mieszkanki Doroty Ozy Kareckiej rozpoczął się proces zbierania głosów pod petycją w sprawie upamiętnienia drzewa, zakończyło się to sukcesem, a młody dąb rośnie dziś w sąsiedztwie swojego starego krewnego.
Ponoć pod drzewami tej części Pomorza odpoczywał sobie Napoleon.
Świadkiem jego tutaj pobytu miał być, według legendy, właśnie wspomniany dąb przy ulicy Portowej. Ponoć to pod jego koroną cesarz nabierał sił przed zwiadowczymi wyprawami ze swoimi wojskami. Kiedyś podobnych dębów była tu setka, gdyby miał tak pod każdym odpoczywać, to nie starczyłoby mu czasu na walkę… (śmiech) Raczej możemy tę opowieść między bajki włożyć.
Ciekawe opowieści o gdyńskich drzewach wiążą się nie tylko z historią, ale i z codziennością współczesnych gdynian. Myślę tu o uznanych za pomniki przyrody brzozach, które rosną przy leśnej ścieżce u podnóża Świętej Góry w Chyloni. W miejscu, które jeszcze niedawno otoczone było parkanem z desek, znajdowała się ferma lisów, a wcześniej, w okolicy dwudziestolecia międzywojennego, była tam polana Vossa, właściciela tego miejsca. Odbywały się w nim koncerty zespołów kaszubskich, potańcówki, podczas których, jak wspominali starsi mieszkańcy dzielnicy, zawiązywały się przyjaźnie, niejednokrotnie na całe życie. Tak więc przy starych brzozach kształtowała się historia mieszkańców tej dzielnicy. Do dziś, mimo że nie ma tam infrastruktury, to miejsce pikników, spacerów kolejnych pokoleń mieszkańców Chyloni.
Pomniki przyrody w Gdyni to nie tylko drzewa, ale też głazy narzutowe.
Latem ukryte w trawach, paprociach, czasem trudno je odnaleźć. Były jednym z pierwszych pomników przyrody ustanowionych w Gdyni po drugiej wojnie światowej. Porośnięte mchami i porostami, majestatycznie stoją na straży rezerwatu i… kostrzewy leśnej. Kostrzewa wyjątkowo bujnie rośnie na Pawle i Gawle, dwóch głazach, zwanych też fachowo eratykami. Skalne relikty występują również na skraju miasta, w obrębie leśnictwa Dębogórze i Rogulewo. Pochodzą najpewniej z plejstocenu – epoki trwającej od 2,58 mln do 11,7 tysięcy lat przed naszą erą.
Wędrówka śladami natury to gotowa lekcja historii.
Wędrówka dla wytrwałych, bo pomników przyrody ma Gdynia prawie setkę! Wiele z nich leży na obrzeżach miasta. W leśnictwie Rogulewo rośnie, na przykład, wielki tulipanowiec. To niezwykle rzadkie drzewo na tych terenach, podobnie jak daglezja, którą znajdziemy w okolicach Rumi. Warto odwiedzić rezerwat Kępa Redłowska, gdzie mamy jarzęby szwedzkie, to duma gdyńskiego drzewostanu. Niezwykle rzadkie okazy. Ale warto wiedzieć, że rosną one też w centrum miasta, przy ulicy Morskiej 77! Nie wiadomo, skąd się tam wzięły, na szczęście przed dekadą wypatrzyli je znawcy drzew. Gdyńskie jarzęby wystąpiły też w teledysku „Ocean Wspomnień” formacji Papa Dance. Wokalista Paweł Stasiak wraz z towarzysząca mu aktorką tulą się do nich...
Ostatnio gdyńska czereśnia została uznana za pomnik przyrody. To chyba rzadkość, by owocowe drzewo spotkał taki zaszczyt.
Czereśnie, choć tego nie wiemy na pewno, mogły się tu pojawić na początku XIX wieku wraz z Napoleonem, ponieważ było to popularne we Francji drzewo. Czereśnie dożywają 90 lat, zaś ta, położona przy granicy z Sopotem, ma aż 28 metrów wysokości! To jeden z najmłodszych pomników przyrody Gdyni!
Rosnąca Niepodległość, czyli przyjdź i odbierz sadzonkę z okazji Święta Niepodległości
- 11 listopada 2024 roku o godzinie 11:00, z okazji 106. rocznicy odzyskania przez Polskę Niepodległości, Muzeum Miasta Gdyni zaprasza po odbiór wyjątkowego, symbolicznego prezentu – drzewa.
Na chętnych czeka 106 sadzonek z załączoną instrukcją sadzenia.
Napisz komentarz
Komentarze